Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2015, 23:32   #72
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Luna "Lunatyk" Arizen


Kroki które nie były jej krokami. Cel, który nie był jej celem. Życie… które przestało być tylko jej życiem. Coś decydowało… coś kierowało jej poczynaniami. Coś co było nią i nie nią.


Ale przecież w jej naturze nie leżało się buntowanie się przeciwko niesprawiedliwości życia.Wydarzenia po prostu się... działy. Tak jak teraz, gdy wędrowała w kierunku swojego nowego domu.
Najpierw po ulicach do nieczynnej studzienki kanalizacyjnej, potem ruszyła kanałami, omijając stare pułapki i kości tkwiące w nich. Widać było, że nie sforsowali zabezpieczeń. Gdzieś w głębi siebie Luna czuła zadowolenie z tego stanu rzeczy, choć nie wiedziała czemu.
Omijała pułapki, których sama nie zakładała. Były dziełem zegarmistrza z wieży. Zegarmistrza niezadowolonego z jej opieszałości, a może… czekającego na chwilę jej słabości?
Nieważne… już nie miało to znaczenia. Liczy się wszak efekt, a nie przyczyna.
Luna schodziła coraz niżej, aż dotarła na miejsce… do jaskini.


Wypełnionej pajęczynami i kryształowymi słupami. Wchodząc do niej Arizen poczuła niepokój, którego powodu jednak nie potrafiła zrozumieć. Przechodziła od kryształu do kryształu muskając je pieszczotliwie i czując niepokój. Brakowało bowiem najważniejszego przedmiotu, brakowało też strażnika.
Luna czuła, że musi odkryć co się tu stało… i odzyskać ów artefakt. I wiedziała, że od tego zależy jej egzystencja w tym ciele.

Maeglin


Inwestycja w laboratorium alchemiczne mogła się opłacić… w przyszłości. Na razie jednak pożytek z niej był taki sam jak ze zdobycznych ksiąg.


Ich zawartość była metafizyczno-religijnym bełkotem dotyczącym kultu starożytnych istot zwanych Sarkithów…których zwali oświeconymi i uważali za szczytowe osiągnięcie ewolucji. I do których dążyli poprzez osobiste oświecenie i rozwój. Wedle nich istniała swego rodzaju drabinka rozwojowa. Na szczycie byli wymarli już Sarkithci, pośrodku półboskie hydry… które nie miały wiele wspólnego z prawdziwymi hydrami. Poza mnogością wężowych łbów wyrastających z podstawy karku. Prawdziwy wyznawcy wywodzący się ze starożytnych Ariów, pół-wyznawcy, skażeni… ludzie, oraz reszta czyli dwunożne śmieci. Ludzie wedle nich zasługiwali na uwagę, bo tylko czystej krwi człowiek mógł dostąpić oświecenia. Reszta… warta była tylko jako niewolnicy. Opisy ich wyglądu nie były dość dokładne, za to pełne religijnych metafor utrudniających zrozumienie tekstu… Niemniej kult ów wywodził się od mitycznego Sethara… bóstwa pustyń i węży oraz Kalimar, bogini śmierci i krwi wyznawanej przez Ariów. Księgi zawierały modlitwy i rytuały, ale… w obecnej chwili, gdy bogowie znów zamilkli te modlitwy były tylko mrocznymi wierszykami. Te księgi były cenne… ale tylko dla ekscentryków religijnych i dla samego kultu. Problem jednak polegał, że ci pierwsi byli trudno dostępni i niełatwi do znalezienia, a kult.. sądząc po opisie był niebezpieczny i szalony. I lubił mordować osoby, które mu się naraziły w bolesny sposób. Buarto miał rację… Z tymi osobami lepiej było nie zadzierać bez powodu.

Księgi nie były przydatne Maeglinowi, za do znajomość z Radovirem mogła się przydać. No i warto by odwiedzić ową Wesołą Norkę by przekonać się co to za miejsce...


… a była to zwykła karczma niskiego ludu. Co niestety utrudniało półelfowi przekroczenie jej progu.


W środku jednak było dość przestronnie, pomijając tłok. W karczmie licznie przebywały niziołki, głównie niziołki. Było co prawda trochę krasnoludów i gnomów, oraz nawet kilka cywilizowanych goblinów w kącie. Typowa karczma piwna małego ludu. Z typowymi wiejskimi rozrywkami: piwem, przyśpiewkami, fajkami nabitymi ziołami i wiejskim jedzeniem.
Wesoła Norka okazała się więc przybytkiem raczej pozbawionym wszelkich dwuznaczonści. Choć Maeglin wolał się pilnować. Może w tym miejscu nie było członków gangu i bandytów, ale rzezimieszki z pewnością kryły się w tłumie.
Dostrzegł w końcu Radovira wesoło machającego dłonią, by przywołać półelfa do siebie. Jego uśmiech, był szeroki, jego oczy błyszczały, a policzki były niezdrowo zaczerwienione. Nie trzeba było być doświadczonym medykiem, żeby się domyślić że niziołek jest odurzony jakimś świństwem.


Morgan „Morlock” Lockerby


Czekanie…


Czekanie jest najgorsze. Długie godziny spędzone przy oknach. Długie godziny w ciszy i milczeniu.
James bowiem okazał się kiepskim kompanem do pogawędki. Odpowiadający półsłówkami i w zasadzie bez inicjatywy w rozmowie. Ściskał w dłoni swój karabin sprawdzając od czasu do czasu czy ktoś się próbuje podkraść. Jednak w mroku nocy ciężko było kogokolwiek wypatrzeć. I jeszcze ciężej był nie ulec pokusie snu… Choć Morgan akurat był po drzemce w powozie. Psychodelicznej drzemce, ale jednak.
Czekanie się dłużyło obu Lockerby’emu, tym bardziej że trafił akurat milczek James. Pewnie ciekawiej byłoby stróżować tu z panną Bei-Fong i gapić się na jej… eee… smoka! Dżentelmen powinien gapić się n jej smoka. Na szczęście Morgan nie był dżentelmenem.
Zbliżał się świt, więc należało podwoić czujność i.. po chwili padły pierwsze strzały. Najwyraźniej gobliny podkradające się z przodu budynku zostały zauważone. Do karabinowej kanonady dołączyły się wycia wilcze i głośne okrzyki, oraz.. wybuchy. Najwidoczniej tam walka rozgorzała na dobre. A tu… Morgan z Jamesem tkwili w miejscu, czekając aż najeźdźcy wpadną na pomysł ataku z drugiej strony.
I długo nie musieli czekać
Gobliny zaczęły się podkradać z drugiej strony, bez worgów i uzbrojone w cichą i zabójczą broń. Niewątpliwie taki był ich plan awaryjny. Jeden, drugi, trzeci… w sumie sześciu cichych zabójców podkradało się po tylne drzwi gospody, nie wiedząc jeszcze, że są obserwowani przez Morgana i jego wspólnika.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 13-05-2015 o 23:35.
abishai jest offline