Tajemniczy zastanawiał się krótko nad darem dla Nefasza.
- Strażniku Bramy - głos rozległ się jakby znikąd. Dwie, niezbyt bystre twarze rozejrzały się wokoło.
- Zostałeś zrodzony na podobieństwo śmiertelnych i na podobieństwo śmiertelnych otrzymasz siedzibę. - Rzekł głos i wokół bramy powstała monotonna szara równina. Rozlała się po nicości jak woda po posadzce. Z tej cienkiej warstwy rzeczywistości wyrosła wysoka wieża z litej, czarnej materii. Pękła z głośnym trzaskiem i u dołu ukazało się wejście do środka.
[MEDIA]http://fc07.deviantart.net/fs42/i/2009/143/0/6/tower_by_kakotomirai.jpg[/MEDIA]
- To twój dom i mój dar dla ciebie - oznajmił głos i ucichł.
Wieża zawsze stała przy Bramie, a równina kończyła się w promieniu kilkunastu kroków. Nefasz w podwójnej postaci wszedł do środka i spostrzegł, że wnętrze poddawało się jego woli jak kawałek gliny ręce garncarza. Spodziewał się mrocznej groty i rzeczywiście to zastał, ale gdy poczuł zmęczenie w środku pojawiło się łoże. Gdy zapragnął zagryźć ze ściany wyrósł zastawiony bufet. Nefasz pomyślał mgliście, że to całkiem klawa sprawa. Sprawdził czy równina także reaguje na jego myśli i wokół wyrosły chwiejne, bezlistne drzewa. Tak, to był dobry prezent, stwierdził Strażnik podając sobie butelkę gorzałki.
***
- Nefasz otrzymał mój dar - w dziedzinie bogów pojawiła się kula z wielością rąk. - Wstępuję do waszego panteonu.