-Również miło było, bezpiecznej drogi. -Odpowiedział Skalli odprowadzając gońca do drzwi. Na pożegnanie jego żołądek niebezpiecznie zabulgotał i warknął, na szczęście to tylko głód przypominał że pora zabrać się za śniadanie. -Jak świnia w korycie, to nie kwiczę. -Uspokoił kompanów, co jak co ale przy żarciu raczej powstrzyma się od zagazowania towarzystwa.
-Nic wielkiego. -Kończył opowiadać historię swojego kikuta karczmarz. -A co z tym kurwim synem, za swoje dostał? –To co panowie, zrobimy sobie tutaj dłuższy postój? Chyba się nam nigdzie nie spieszy? -Spytał Elgast, usadziwszy się daleko. -A jak daleko do miasta owego, co się tam wybieramy? -Khazad w ślad za Jekilem, spojrzał w stronę Lenza. -Bo jak by tam jeszcze dziś dojechać, przed mrokiem. To noc w mieście spędzimy. -Stwierdził, po czym złapał duży łyk piwa i wrócił do zajadania.
__________________ It's only after we've lost everything that we're free to do anything. On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero. |