16-05-2015, 17:50
|
#127 |
| [media]http://www.youtube.com/watch?v=T8zzSUZBBvU[/media] Zamiast cudownego szeptu wyzwolonego programu, Specter dosłyszał jakiś dziwny przerywany, poszatkowany szum. Jego ciało zionęło gniewem, a android spoczywał przed nim w kawałkach. Czuł satysfakcję lecz wszystko to przestało mieć na znaczeniu kiedy uderzyła go czerń powoli zaciskająca pętle na jego duszy. Coś jakby stało się nie tak z otaczającą go aurą Unrela. Wszystkie odczucia somatyczne zminimalizowały się w implozji w jeden mały punkt. Ted zaczynał czuć śmiertelne przerażenie. Zdał sobie sprawę, że umiera.
Ciało odmówiło posłuszeństwa, upadł na kolana cały w drgawkach. Sekunda po sekundzie coś wypalało jego ego niczym lont w lasce dynamitu. A kiedy iskierka doszła do końca nie stało się nic. Zupełnie nic. Wszystko wydawało się takie same. Cybernetyczne oczy lustrowały rzeczywistość i dopiero po chwili zrozumiały geniusz swojego położenia. Agent TS nigdy nie istniał, lichy żołnierz w stanie ostrej katatonii przywieziony jako jedyny ocalały z zasadzki w samym sercu Kongo. Znów istota była sobą, znów sztuczny człowiek odzyskał wole i moc.
Wstało i ruszyło przed siebie. Tłum się zebrał, tak naprawdę cicho ukazując podziw. Człowiek spojrzał na hologram:
-Ojcze, czemuś mi to uczynił...
A potem rozległ się śpiewny, nie ludzki śmiech. |
| |