Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2015, 18:03   #10
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Siedmiu wspaniałych.
Siedmioro.
Kit był ciekaw, czy ktoś poza nim miał skojarzenia ze znanym filmem. I czy ktoś pomyślał, jak pechowo dla niektórych uczestników filmowej ekspedycji skończył się udział w wyprawie.
Miał tylko nadzieję, że ich siódemka dotrze do celu w niezmienionym składzie, w przeciwieństwie do tamtych. W końcu rewolwerowcy mieli przeciwko sobie hordę banitów, a oni tylko pogodę, a z tą - przy odrobinie szczęścia i dużej dozie przemyślności - można było sobie poradzić.
Chyba że ponure przypuszczenia Reevesa miały jakieś podstawy. A mogły mieć, o czym Kit przekonał się osobiście, zanim drzwi zamknęły się na długie dni za mieszkańcami Schronienia. Skoro udało się przetrwać co najmniej dwóm grupkom, to równie dobrze mogło istnieć miejsce, gdzie te kilka miesięcy przetrwały osoby mniej przyjaźnie nastawione do pozostałej części ludzkości, A Kit bez problemu potrafił sobie wyobrazić, a jaki sposób działaliby tacy osobnicy. Poziom jego wiary we wszechobecną miłość, współczucie i współpracę ogólnoludzką był - nie ma co ukrywać - na poziomie panującej na zewnątrz temperatury.
I nawet gdyby Reeves nie powiedział na ten temat ani słowa, to i tak Kit poszedłby na tę wyprawę uzbrojony jak na wojnę.

Jeśli chodzi o współuczestników wyprawy to Kit ogólnie biorąc nie narzekał. Alex zabrałby ze sobą zawsze i wszędzie, chociaż nie da się ukryć - nieco się o nią obawiał. I pewnie nikt się nie dziwił. Ale też pozostawała świadomość, że Alex by go zabiła, ledwo powiedziałby słowo przeciwko jej udziałowi.
Jej brat... Tu Kit miał mieszane uczucia. Co prawda Nathan nie patrzył już na niego z morderczym błyskiem w oczach, ale z pewnością w jego sercu coś się kryło.
Zresztą Kit troszkę go rozumiał. Na szczęście nie był w sytuacji tamtego.
Pozostałych znał tak, jak można poznać ludzi, z którymi się mieszka przez kilka miesięcy w betonowej klatce. Można było na nich polegać. Co prawda Kit wolałby, żeby niektórzy patrzyli na świat bardziej optymistycznie, ale cóż... Jacy byli, tacy byli. Żaden nie wyglądał na takiego, co narobiłby jakichś głupot.


Szykowanie się do wyprawy zawsze przypominało konieczność dokonania wyboru między tym, co się może przydać, a tym, co da się unieść na własnym grzbiecie. No i, w tym wypadku, co jest dostępne w nie najlepiej zaopatrzonych magazynach Schronienia.
Gdyby chciał zabrać wszystko według tej pierwszej opcji, to pewnie musiałby ciągnąć za sobą wagon...

W końcu jednak udało się (przy licznych radach i poradach padających z ust Alex - lekarki, jakby nie było) zabrać wszystko, co dawało szanse przeżycia i równocześnie nie zamieniało człowieka w dwugarbnego wielbłąda. Jakby nie było, Kit nie zamierzał przy każdym kroku zapadać się po pas w śnieg, a potem z mozołem się wygrzebywać.
Śmiech prawdziwy.
- Do zobaczenia, domku - powiedział, gasząc światło i zamykając za Alex drzwi.

A potem jeszcze chwila konsultacji i dopasowania ekwipunku, skopiowanie części mapy i w drogę.


Było zimno, wietrznie i biało. I pusto.
Kit poprawił gogle, chroniące przed niesionym przez wiatr śniegiem, i podniósł nieco wyżej futrzany kołnierz, ciesząc się, że wysmarował twarz solidną warstwą tłustego kremu. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w pokryty zimowy krajobraz, usiłując dostrzec jakiekolwiek oznaki życia. Chociażby to miały być ślady stóp na zamiatanej przez wiatr powierzchni.
Pewnie poczułby się wtedy jak Robinson Crusoe.

- Przydałaby się składana drabinka - powiedział z odrobiną kpiny w głosie. - Aż szkoda wyciągać linę.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 16-05-2015 o 18:20.
Kerm jest offline