Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2015, 18:56   #84
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
JD miał wiele dobrych powodów, by doprowadzić misję do końca.
1. Uratuje w ten sposób Krwawą Mary z wiedeńskich lochów.
2. Zapewni bezpieczeństwo Erou, którego polubił - nawet jeżeli będzie to równoznaczne z przemianą w wieczne, wampirze dziecko.
3. Oczyści się z przewinień przed Radą Camarilli.
Teraz jednak bardzo szybko i znienacka powstał kolejny motyw osobistej wendetty, czyli:
4. Po tym wszystkim, jako pomocnik Archonta, u boku swojej matki wróci do tego przeklętego miasta, oskarży dwóch jego przedstawicieli o BRUTALNE POGWAŁCENIE MASKARADY, co będzie oznaczać ŚMIERĆ OSTATECZNĄ. I postara się, by był to wyrok BEZAPELACYJNY. Właśnie tak.
W trakcie jego wykonywania spojrzy w oczy wisielcowi i zapyta, czy zna rok ustanowienia Maskarady tak dobrze, jak obowiązku przedstawiania się księciu danego miasta.

Oczywiście nie była to pierwsza myśl Ashforda po tym, jak został nabity na znak portowy. Na samym początku kwitł jedynie ból i strach o własne życie. Gdy z przekleństwami na ustach usunął metal z ciała, a rana zaczęła się goić, sprawdził, czy z Erou wszystko w porządku. Następnie wzrok przesunął na Knutsonów, co przypomniało o Tradycjach i Głodzie. Wszystko w tej kolejności.

- Tak, płyniemy dalej - zacharczał. - Ale w drugą stronę. Na wschód.

Cały wcześniejszy plan został spalony w momencie, gdy wysłuchała go kryjąca się pod woalką Niewidoczności Nosferatu. Jedynie głupiec dalej płynąłby ku Calais.

- Może Polska? - zapytał ni to siebie, ni to Knutsonów. To byłby dobry kraj, lecz stąd pochodził jego wampirzy rodowód i JD nie chciał zostać przez kogoś zidentyfikowany na podstawie przypinki w kształcie krwawej łezki, otrzymanej od Mary. Choć z drugiej strony nie paradował z nią przypiętą na piersi. - Albo Szwecja, kurwa - przeklął. - Wschód, w każdym razie wschód.

Teraz przyszedł czas na wytłumaczenie tego zjawiska. To było niemożliwe.

- To musiała być wyrzutnia harpunów…? Do diabła, co za ludzie w tym Hamburgu! Znaleźć w porcie takie urządzenie i mierzyć nim w człowieka… - przewrócił oczami. - Czy to się tutaj często zdarza?!?

"I to wam w kwestii wytłumaczenia, kurwa, musi wystarczyć. Dobranoc".

Lecz kontynuował:

- Na szczęście spudłowali… to znaczy trafili, ale akurat tutaj pod pachą, pomiędzy tułowiem i ręką. Prawie bez zadraśnięcia - wychrypiał. Na szczęście wampirza fizjologia nie promowała krwotoków, tak więc żadna szkarłatna plama nie przeczyła jego słowom. - To jak wygrać los na loterii.

Po tych wszystkich słowach i wydarzeniach krtań domagała się osocza… tak jak całe jego ciało.

- No, idziemy do kajuty… - zająknął się, nie mogąc sobie przypomnieć aliasu Erou - …moje ty słoneczko - dokończył. Popchnął lekko chłopca do przodu i ruszył za nim. - Panie Kurcie, czy zechciałby pan nam pokazać wnętrze jeszcze raz? - zapytał głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Po tym wszystkim już nie pamiętam, gdzie jest nasz pokój.

Jak gdyby pod pokładem krył się labirynt, a nie kilka pomieszczeń na krzyż.

Brujah już miał kierować się do schodów, gdy oczekując na odpowiedź młodego Knutsona, przelotnie spojrzał mu w oczy… i zdrętwiał. Wyraz twarzy chłopaka zdradzał ciężki szok, jego ojciec zresztą zdawał się być w niewiele lepszym stanie. Wampir zastanowił się, jak wiele z jego słów do nich dotarło. Kolejny raz przeklął w duchu wisielca.

- Na szczęście wszystko już jest dobrze - powiedział powoli i wyraźnie, jak do małego dziecka. Po kilku sekundach zdecydował się skorzystać z Prezencji. Czekał z tym tak długo, gdyż mogło go to przeforsować, a nie chciał wpaść w Szał. - Jaka tragedia! - zawołał. - Bardzo proszę nie stać, tylko mi pomóc, ledwo co uszedłem z życiem, na Boga! Proszę mnie i mojego syna zaprowadzić do kajuty, nie mam na to siły - wtłaczał w każde słowo iskierki wampirzego uroku. - Teraz. Już. Inaczej zaraz tu padnę i będziecie mieć mnie państwo na sumieniu!

Przestał.

"Nie ręczę za siebie, jeżeli zaraz się nie ruszą", pomyślał. Bestia podszeptywała cicho, by nie użerać się z żeglarzami, tylko ich wysączyć… jednak wciąż się jej opierał. Lecz jak długo wytrzyma? Ścisnął nieco mocniej ramię Erou, tak by przypomnieć sobie, że nie jest tu sam i nie może sobie pozwolić na wszystko… jednak gardło tak paliło, a Knutsonowi stali sobie, przepełnieni tak ciepłą, odżywczą, wilgotną krwią… Miał wrażenie, że go przywołują.

Mocniej zasznurował usta, aby nie ukazać powoli wysuwających się, ostrych kłów.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 21-05-2015 o 14:38.
Ombrose jest offline