Rosen spoglądał z totalną obojętnością na zwłoki Mammuna. Trup to trup, a ten kto zabił skurwiela, był albo jego ziomkiem albo jakimś cholernie dobrym zabójcą. Szybkość, precyzja i przede wszystkim pewna ręka musiała charakteryzować mordercę. Niejaki Eckhardt zaczął pierdolić trzy po trzy, o jakiś dziwkach zabójczyniach albo koleżkach. To pierwsze odpadało. To drugie było całkiem możliwe, choć wątpił w to. Ludzie “Kasy” może i mieli nasrane, ale nie aż tak. Poza tym żaden z jego przydupasów nie miał tyle jaj by to zrobić. A podejrzewać dziwkę to już była głupota. Większość dup on znał osobiście, bowiem je ochraniał. Gdyby coś takiego jaka zrobiła, zapewne przybiegła by do niego z rykiem. A i Mammun z pewnością dałby raz, jak nie dwa takiej po gębie. Cięcie było doskonałe trzeba było przyznać.
Nie wiele myśląc Rosen nachylił się nad trupem i wyciągnął z jego bebechów ostrze. Wytarł je o odzież martwego, i z pochwy wyjął drugi kozik. Oba ostrza przypasał sobie do boku. Żelastwo zawsze się przyda. Przy okazji sprawdził jego kieszenie, czy jakiej to sakiewki nie ma, bowiem i złoto czy srebrniki zawsze się przydadzą. Bogaczem to nie był.
Spojrzał na resztę, i średnio widział ich w jakiejś rozrubie. A ta w końcu nadejdzie. Nie odzywał sie, bo po co. Niech sobie gadają ile wlezie. To i tak nic nie zmieni. Kasa zaczyna srać po nogawkach, bo jego największy twardziel powędrował do bram Morra. Chce dorwać zabójcę by pokazać, że i bez niego może rządzić. Robiło się ciekawie.
Najlepsze źródło informacji to dziwki. Powinny mu coś powiedzieć. Milcząc ruszył do Anny. Co jak co, Anna znała większość klientów. Z tej i tamtej dzielnicy. A robiła takie rzeczy, że nawet najstarszym kurwom się one nie śniły. 86, 01, 38, 55, 83
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |