Wątek: "40. piętro"
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2007, 01:44   #3
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Damien Warrick, Lipiec 06 2009

Kiedy zadzwonił budzik, a była to godzina 6.00 Damien już był na nogach. Od wielu lat ma problemy ze snem i spaniem a dzisiejszy lipcowy poranek nie jest inny niż wcześniejsze. Młody mężczyzna dzielił swoją uwagę na dwa zjawiska - jedno za oknem a drugie na ekranie monitora. New Alrec budziło się do życia a ożywcze promienie słońca spływały nań jak rosa na łąkę. Widział wschód słońca, widział jak czerwona kula jaśnieje im bardziej wspina się na widnokrąg. Obserwował, jak promienie zatrzymują się na miejskich strażnikach - wysokościowcach w Centrum - które swoją masą przyćmiewają nawet taki cud natury jak wschód słońca. Korporacja wszędzie będzie górą, nawet w obliczu natury.
Drugie zjawisko to ekran komputera, który pokrywała siatka drobnych kół i kółeczek, które po uważnym przyjrzeniu się wyglądała na bezładną plątaninę prostych. Damien spojrzał na licznik czasu na kompilatorze - wskazuje 7:21.”Siedem godzin i nic. Cholera! Smoku, gdzie jesteś?” pomyślał a na głos warknął - Jeszcze cię dorwę. Gdzieś tam siedzisz, cholero jedna.
Budzik zamilkł, jakby stwierdził, że nikt na niego nie zwraca uwagi i sam się wyłączył. Chłopak wstał od biurka i poszedł do łazienki. Musiał zmyć z siebie niespokojny sen, pot strachu oraz zmęczenie dnia poprzedniego. Upały dawały się we znaki i męczyły równie szybko jak ciężka praca. „Przedni ranek, co nie gościu?” zabrzmiało w głowie Damiena, gdy spłukiwał z włosów szampon. „Oho, moje drugie ja się obudziło” stwierdził myjący się. „A co, nie podoba się to spadam”. I nastała cisza. Szum wody z prysznica brzmiał jak najlżejsze pociągnięcia smyczków skrzypiec. Muzyka sfer.
Potem poszło już szybko - koszula, garnitur, identyfikator oraz laptop. Główny Ekspert w Departamencie Analiz i Rozwoju w „New Dreams” spojrzał jeszcze na skrzynkę mailową. List od Gigi postanowił zachować na potem, resztę spamu wywalił bez skrupułów. Rzucił też okiem na bezładną plątaninę linii. Westchnął i wcisnął restart. Zmienił lekko kilka cyfr i puścił kompilację. Ekran zabielił się a na jego środku pojawił się początek linii, która zaczęła falować, zaginać się i rozrastać jak wąż w popularnej grze na komórkę.

Może tym razem choć na trochę wychylisz łeb?” pomyślał Damien i wyłączył monitor. Szum komputera upewnił go, ze wszystko chodzi. W przedpokoju zgarnął kluczyki od samochodu, od mieszkania i wyszedł.
Samochód zapalił bez problemu. Wpiął telefon do zestawu, ustawił radio i ruszył. Poranne korki w mieście to norma, ale jak wychodzi się wcześnie, to nie jest to aż tak duże zmartwienie. Trzeba swoje postać, ale nie ma się takich stresów jak ci, którzy jadą, by zdążyć na ostatnią minutę. A czujne oko Cravey`a wyłapie każde spóźnienie i każde odstępstwo od normy. Dlatego też Damien wychodzi wcześnie i jedzie sobie spokojnie przez New Alrec. Jest czas by sprawdzić, co dziś jest do zrobienia. Uruchomił komórkę i przejrzał sprawy na dziś. „Acha, kwiaty. Trzeba pożegnać stróża” błysnęło mu w głowie. Chłopak zastanawiał się, czy też widział go choć raz, ale nie wiedział. Może i widział, ale czy to był on to nie da sobie za to głowy uciąć. „Może jakiś nocny program go wzruszył i staruszek nie wytrzymał. Wszystko jest możliwe”.
Zatrzymał się przy kwiaciarni. Kupił dwanaście lilii. Wylądowały na siedzeniu obok, zawinięte w celofan i z zielonym przybraniem. W samochodzie rozszedł się miły, kwiatowy zapach. Podkręcił głośność w radiu. Damien zaczął sobie cichutko pod nosem nucić wraz z wykonawcą:
♫♫ People just ain't no good ♫♫
♫♫ I think that's well understood ♫♫
♫♫ You can see it everywhere you look ♫♫
♫♫ People just ain't no good ♫♫

Potężna bryła czarnego wieżowca „New Dreams” wyłoniła się tuż za opasłym budynkiem SONY oraz równie wysokim Mariottem. Trudno powiedzieć, by Damien był zachwycony tym widokiem, który od paru lat wita go tym samym. Jednak praca daje mu ogromną satysfakcję oraz niezbędną niezależność. Dzięki temu może oddawać się swoim logicznym pasjom, jak chociażby tropieniem smoków w z pozoru pozbawionej zabawie ze smoczą krzywą.
Jednak w robocie to co innego. Logistyka, opracowywanie danych zarządczych, analiza konkurencji, analiza produktów, klientów, potrzeb oraz rynków - chleb powszedni. Żadnych smoków, żadnych linii ale za to solidna dawka liczb, danych oraz kojarzenia faktów.
Z ulicy skręcił do poziemnego parkingu, gdzie machnął kartą przed czytnikiem i spokojnie zaparkował na swoim miejscu. Potem schodami na górę znalazł się na parterze. Marmurowa posadzka zwielokrotniała echo przechodzącego, jak w pierwszych filmach dźwiękowych. Chłopak skierował się do wind. Oczywiście dostrzegł już czujny wzrok Cravey`a zwanego też Cyklopem. Ukłonił się dyskretnie i czym prędzej wsiadł do windy. Następny przystanek - szóste piętro.
Naprędce sklecona sala zwana Salą Pamięci to dawny magazyn. Chłopak dostrzegł tu sporo osób, także dyrekcji, którzy stali zamyśleni i wpatrywali się w zdjęcie człowieka otoczone kordonem kwiatów. Przedstawiony na nim mężczyzna był dla Damiena kompletnie obcą osobą. Nie pamięta go z budynku, ale skoro pracował nocami, jak niektórzy mówią, to nic dziwnego. Podszedł ostrożnie do sterty kwiatów i złożył tam swój bukiecik. Potem wycofał się i postał chwilę by w ciszy poprzyglądać się innym. Nikt się nie odzywał, nikt nic nie mówił. Szefostwo pilnie się przyglądało wszystkiemu i wszystkim, jakby chciało wiedzieć, kto przyjdzie i po co. Wtem mężczyzna poczuł wibracje na piersiach. Wyjął komórkę i spojrzał na ekran. „Spotkanie sprzedażowe o 8.30. Przynieść raport R0907 dotyczący kosmetyków”.
Jasne. To chyba czas na mnie” - pomyślał.
Szkoda go. Nie znałem go, ale zawsze szkoda ludzi” - drugi głos znów pojawił się znikąd.
Tak to z nami jest. Żyje się, a potem umiera” - Damien nie chciał już tego kontynuować, tym bardziej, że to rozmowa z nim samym.
Korporacja daje i korporacja zabiera, nie?
Główny specjalista już był w windzie. Wcisnął 13. Winda gładko ruszyła do góry. Spotkanie już za niedługo, a raport trzeba mieć gotowy. Winda stanęła. Chłopak wyszedł na korytarz i z niego wszedł do swego pokoju. Spojrzał przelotnie na swoje odbicie w lustrze. Krawat, garnitur, włos może trochę zmierzwiony, ale dopuszczalny.

I jak co dzień, tak i teraz rozpoczął ten dzień od puszki Coli. Na dobry początek dnia.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline