19-05-2015, 19:28
|
#13 |
| Igor był załamany. Kolejne minuty mijały i nie wpadł na żaden chędożony plan. Kompletnie nie miał pomysł, jak się wydostać z tego burdelu. W takiej chwili wręcz wypadało wziąć się w garść i napić się czegoś mocniejszego. Upewnił się, że ma przy sobie sakiewkę i sztylet, po czym szybkim krokiem ruszył do najbliższej piwiarni "Oberżnięty Szyling", gotów wypić wszystko co tam dają - choćby i te pomyje, które śmią zwać piwem. On miał jednak ochotę na wino - kwaśne, ciemne i beznadziejne. Były tam też dziwki... oraz łotry wszelkiej maści. Igor szedł tam nie bez powodu - zamierzał zasięgnąć języka i poznać fachową opinię. Wieść już się pewnie rozniosła... a pół Nuln wyrobiło już sobie zdanie na ten temat.
Scherer odpiął od pasa manierkę i pociągnął solidnego łyka przepalanki. Otrząsnął się. Trzeba działać. Szybkim krokiem ruszył w kierunku piwiarni. *** W "Oberżniętym Szylingu" sprawy miały się jak zwykle. Beczkowaty sufit pokryły czarne plamy sadzy, podłogę stanowiło ubite klepisko, a w powietrzu unosiła się woń dymu, zepsutego mięsa i wymiocin. Wysokie, łojowe świece stojące na stołach dawały więcej dymu niż światła, pogrążając izbę w mglistym półmroku. Wino zamówione przez Igora wydawało się w tych ciemnościach raczej brązowe niż czerwone. Przy drzwiach siedziały trzy zajęte piciem kurwy, stare i brzydkie. Gdy Scherer przekroczył drzwi knajpy, jedna obrzuciła go pełnym nadziei spojrzeniem. Był zdesperowany, ale nie aż tak, poza tym przybył tu po coś innego. Łachmyta potrząsnął głową i kobieta powiedziała kobietom coś, co je rozbawiło. Potem nie zwracały już na niego uwagi.
Prócz właściciela i dziwek, w knajpie przesiadywało kilku złodziejaszków, za starych, by obrzynać sakiewki, zarabiających na sprzedawaniu "cennych" informacji. Byli też ci, którzy byli leniwi i nie chciało im się wychodzić na ulicę. Igor wypatrzył wśród kłębów dymu Flayholtza, starego oberwańca, popijającego jakiś odpychający trunek z brudnego kubka. Obok niego zasiadało dwóch młodszych mężczyzn, mniej więcej pięćdziesięcioletnich. Scherer usiadł na wolnym krześle.
- Witaj "Paluch". - zwrócił się do Flayholtza. - Słyszałeś już o Mamunnie? Mam taki problem, słuchaj... wiesz może, kto mógł maczać paluchy w tej... zbrodni? - zakończył, perfekcyjnie oddając tembr głosu starego sierżanta Zellena.
Mężczyźni roześmiali się, Igor też. Gdy rozbawienie przebrzmiało, "Paluch" nachylił się, uniósł do góry palec, zwracając na swe słowa uwagę rozmówców i zaczął.
- No więc... *** Rzuty: 34, 08, 67, 99, 42
Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 19-05-2015 o 19:31.
|
| |