Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2015, 21:17   #303
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Eustariam podszedł do Elphiry
- Witam... Czyli nie znaleźliście lorda ? Ja też usiłowałem coś zrobić, ale takie dwa krasnorki się zdenerwowały, gdy za mało pieniędzy zaproponowałem... Nic więcej nie miałem... Teraz nawet w przybytku Owensa nie dorobię.
Czarodziejka przyjrzała mu się dokładniej po czym odparła.
- Widzę że zdecydowali ci się też zostawić "pamiątki" na twarzy... Niestety jak widzisz Lorda nie mamy i mnie to też martwi ale teraz już jest pewne że musi być w baszcie... Działo się coś Scarringe przez ostatni czas ? W sumie to chyba nie mogą zacząć procesu póki nie złoże zeznań, chyba trochę jeszcze na nie poczekają...
- No nie wiem... byliśmy w Deadwood bo tam były Impy... chcecie impa wędzonego ? Karendis wierzy że są pyszne a ja kasy potrzebuję.... rozumiecie... Ponoć Mordecai chce zorganizować proces stulecia. Wezwał wszystkich arystokratów. Rozumiecie, muszę ją uratować. - spuścił wzrok.
- Chyba naprawdę chce się dowartościować tym procesem i paleniem na stosie... - odpowiedziała cała sytuacja jednak robiła się mniej ciekawa niż zakładała - Zawiedzie się ciężka biorąc pod uwagę że Lord Gerion ma pewien niemały autorytet i posłuch wśród arystokracji jak i dziedzinie magii. Sama jak co też będę zeznawać szczerze że nic demonicznego nie dostrzegłam i że oskarżenie jest śmieszne. Zawsze można zażądać sądu bożego Eryk był by zapewne chętny do takiego pojedynku a wątpię czy Modecai ma kogo wystawić jako swego reprezentanta chyba że by zrobił to osobiście.
- To dziwny kraj. U nas w Absalonie nikt nie czapia się nieludzi czy innych takich. A to prawda, że twoja szefowa jest... no wiesz, witalna alternatywnie ? Nie wydaje mi się, ale rozumiesz chyba....
- Że jak ? - popatrzyła się na niego krytycznie zastanawiając się czy dobrze zrozumiała - Wampirem nie jest jeśli o to ci chodzi i jest całkiem żywa.
- Tak oczywiście, a po za tym uważam, że czyiś stan egzystencjalny to tylko jego sprawa. Nie gryź i nie bądź kołkowanym. - mamrotał - Liczę, że lord rozwiąże patową sytuację... choć mam pewne plany.
- Jakie konkretnie ? - zapytała czując że jego plan może źle się skończyć.
- Proszę się nie kłopotać.. ja trzymam rękę na pulsie!. Chyba.
- No właśnie widać po twoich oczach...
- Nie doceniłem inflacji... Brzmisz jak moja średnia siostra
- Zgaduję że to była ta ostrożna i rozsądna ?
- W pewnym sensie... zastraszyła wszystkie gildie, aby mnie nie przyjmował... po za jedną
- Aha... Urocza... - westchnęła stwierdzając że po dobroci nie zrozumie sytuacji - Mam nadzieję że wiesz co robisz. Bo Mordecai był gotowy na miejscu wymierzyć karę wyłupienia oczu i obcięcia dłoni gdybym go od tego nie odwiodła. Więc nie chciał byś go sprowokować. Prawda ?
- Trzy razy mnie nie zjedzono, a raz nawet impy chciały mnie.... Ale nic mi nie jest więc sobie poradzę.
- Po prostu nie rób nic głupiego... - skomentowała stwierdzając w duchu że trzeba będzie poprosić Raimiel by miała go na oku.

~~*~~

Elphira stwierdziła że należało się przygotowywać do wyjazdu do Dreadwood ale wpierw musiała się upewnić czy Rachenys jedzie z nimi wyglądała na dość przygnębioną i mogła się dziwić ale nawet się o nią zaczynała martwić.
Gdy Elphira otworzyła drzwi, znalazła się w apartamencie wynajmowanym przez arystokratyczną rodzinę. Nys siedziała na łóżku z baldachimem, cała owinięta w koc, tak że tylko oczy było widać. Nigdzie nie widać było Vermitraxa.
Już od progu mogła stwierdzić że coś jest wybitnie nie tak pupilka nigdzie nie było widać zaś szlachcianka wyglądała jak by chciała się zapaść pod ziemię.
- Nys, co się stało ?
- Nie patrz na mnie. Jestem potworem. Jeden z tych żebraków mnie zaraził ! – jęknęła.
- Jest aż tak źle ? - spytała już wcześniej miała pewne obawy że szlachcianka mogła się zarazić po pocałunku ale jednak i tak była to nieprzyjemna niespodzianka. Trzeba będzie poinformować Hope i resztę - Możemy ściągnąć uzdrowicieli ... właściwie wybieramy się zaraz do Dreadwood nie wykluczone ze tak znajdziemy dla ciebie lekarstwo...
- Patrz ! - odkryła się. Wyglądała jak zwykle tylko na górnej wardze miała czarną plamkę. - A jak mnie nie uratują ? Jestem taka głupia... Teraz to już jestem zupełnie nic nie warta, prawda ? - zaczęła łkać.
"No rzeczywiście będę mieć koszmary." - stwierdziła w duchu jednak zachowywała kamienną twarz na przesadną reakcje szlachcianki, podeszła bliżej przyglądając się jej.
- Nie wygląda to tak źle, nie jest za późno na leczenie. I nie jesteś nic nie warta powinnaś się bardziej cenić, każdy popełnia błędy i głupoty lepiej się na nich uczyć. Jak nie znajdziemy tam lekarstwa to pozostanie nam liczyć że Eryk zostanie obdarzony łaską uzdrawiania wszelkich chorób. Poza tym jak uwolnimy twego ojca to on już znajdzie szybszy sposób. - zaczęła ją uspokajać i tłumaczyć przyjaznym głosem siadając na krawędzi łóżka.
- Nie nadaję się do niczego. Jestem tylko pseuomagikiem. Nikt mnie nie kocha ani nawet nie lubi. Dziwię się że mnie mnie zostawiono w rynsztoku abym umarła. Byłam piękna, a jestem szkaradna. Dlatego odmówiłaś mi w nocy.. Sofiia nawet na mnie nie spojrzy. Czemu mój brat jej nie kocha tylko tą głupią Hope?
- Ehhh... Ty chyba nie słuchasz co do ciebie mówię ale mam nadzieję że się nie wściekniesz za to co zrobię. OGARNIJ SIĘ ! - krzyknęła po czym wymierzyła lekkiego liścia dziewczynie po czym złapała ją za ramiona by się na nią patrzyła - Przestań pierdolić i użalać się nad sobą jak niedostosowana do życia panienka. Większość szlachcianek w twojej sytuacji zaraz by wpada w panikę i rozpaczała tak jak teraz na wieści o ojcu a sama ruszyłaś z nami by go szukać więc nie jesteś żałosna co najwyżej irytująca. Na pewno twój brat i ojciec cię kochają inaczej nie tolerowali by twoich wybryków i zachcianek ! Wciąż jesteś ładna nawet z tą krostą a jak mówię że tego tak nie zostawię to na pewno się postaram się pomóc jak mogę. Odmówiłam ci bo mam już kogoś a poza tym nie jestem chyba aż tak otwarta na idee luźnych związków. Co do Sofii to chyba nie zmusisz jej do czegoś czego nie chce.

W oczach arystokratki mieniły się różne uczucia. Złość, chęć odrąbania Elphirze ręki, pragnienie odarcia jej ze skóry, marzenia o tym, jak zemści się na wrogach, gdy zostanie boginią... lecz w końcu przez jej twarz przebiegł spazm i uśmiechając się szeroko objęła Elphirę.
- Kochana Elphirka ! Moja najlepsza przyjaciółka ! Jak wyzdrowieje to pójdziemy na miasto i wyprawię wam taaaaką imprezę !
Elphira przez chwilę przygotowywała się na wybuch szlachcianki jednak nic takiego się nie stało. Spróbowała oderwać ją od siebie odpowiedziała.
- To naprawdę miłe ale wciąż nie jesteś sobą... - po czym ponownie wymierzyła kolejnego liścia i zapytała - Teraz już się zebrałaś w sobie ?

Nys popatrzyła na Elphirę zszokowana a potem... A potem Poczerwieniała ze złości i skoczyła na Elphirę bijąc ją wściekle.
- Ty wredna jędzo ! Nienawidzę cię ! - zaczęła bić czarodziejkę. Rozległo się pukanie.
- Mogę Fejść ? - zapytał Tomas szczęściarz.
- Dobra widzę że wróciłaś do normy... - Powiedziała zasłaniając się rękoma - Możesz mi oddać jak się uspokoisz dobrze ? Nie powinnam cię bić ale nie byłaś sobą.
- Dobrze wiem co czujesz ! W duchu się radujesz, że będę brzydka ! Chciałam być miła, ale to słabość ! wrzeszczała Nys i dalej ją biła.
- Jest tu ktoś !? - Pytał Tomas.
Mogła się tego spodziewać odskoczyła od kobiety ogarniętej furią i zaczęła spłacać zaklęcie by ją uspokoić ignorując świeże siniaki.
Elphira rzuciła na Nys czar, który jednak nie podziałał.
- Fchocę! - zawołał Tomas. i wszedł. Na twarzy Rachenys pojawił się okrutny uśmiech. Nagle zaczęła poprawiać ubranie,
- Dobrze, że pan pukał... Rozumiem, że za dyskrecję Należy się panu nagroda, prawda Elphirko ?
- Tys co ? - zapytał Tomas.
- Ty i te twoje gierki... - Elphira przewróciła oczami - Jak ochłoniesz to będziesz mogła mi oddać bo przesadził teraz muszę porozmawiać z Hole i Aerionem o twoim " problemie".
- Oczywiście, Potem wrócimy do naszej rozmowy... Teraz odeśpię noc. - rzekła i poszła spać.

Jak powiedziała tak zrobiła Hope obojętnie przyjęła tę nowinę co najwyżej narzekając na to że musi spalić kołdrę...
Za to Aerion wyraźnie przejął się losem siostry i wyglądało że sam może dostać samemu ataku paniki. Był na tyle roztrzęsiony że chyba zignorował informację o jej kłótni z Nys.
Elphira zaś musiała zrobić dwie rzeczy. Dla własnego bezpieczeństwa i by nie ryzykować zarażenia pozbyć się sukienki która i tak była już trochę zmaltretowana po wyprawie, na szczęście miała trochę ubrań na zapas może ubierze spodnie dla odmiany...

Gorzej było znaleźć ochotnika który wybrał się by z nimi do Dreadwood oraz baszty, choć miała pewną osobę na myśli tylko czy się zgodzi ?

~~*~~


Elphira najpierw udała się do Gorszanga, aby spytać gdzie jest Rasi i jej brat. Okazało się, że są na podwórku, gdzie łuskali orzech, albo raczej Rasi je łupała pięścią a Use jej podawał.
- Dzień dobry. - zaczęła ostrożnie już jedną osobę do siebie zraziła i wolała tego nie powtórzyć - Słyszałam że wasze polowanie na impy było całkiem udane prawda ?
- W istocie, albowiem ta tu obecna Rasi niepokonana zabiła z cztery ! - rzekł Use skrzyżowawszy ramiona i stanąwszy na pieńku.
- Zapewne też słyszeliście o naszej małej wyprawie w poszukiwaniu Lorda Geriona ? - odpowiedziała przyglądając się młodemu.
- Tego dziadka ? Tak doszły nas słuchy o tej misji. - rzekł Use wyniośle.
- Właśnie powróciliśmy niestety bez owocnie i niedługo zamierzamy ruszyć do porzuconej baszty która jest ostatnim miejscem w którym może znajdować się pułapka.Tylko wpierw ruszamy do Dreadwood w celu załatwienia "spraw rodzinnych" Hope. Nys niestety nie może nam towarzyszyć więc zastanawiałam się czy Rasi ... i ty nie chcielibyście się dołączyć ? Oczywiście jeśli nie przeszkadzało by to w waszej pracy.
Use podszedł do siostry zaczęli rozmawiać ściszonym głosem, aż Use podszedł i oświadczył uroczyście.
- Zgoda, za pięćdziesiąt procent z łupów.
Elphira skrzywiła się słysząc jego propozycję.
- Wiem że Rasi jest zdolna ale ty co potrafisz ? Poza tym pięćdziesiąt procent raczej reszta się na tyle nie zgodzi...
- Beze mnie ciężko Rasi będzie się z wami dogadać... Dobra, bierzemy sześćdziesiąt procent !
Elphira westchnęła - A ile dostajecie w swojej ekipie ? Poza tym negocjacje nie działają w ten sposób...
- Dziesięć monet od impa, dwa miedziaki za szczura no i jedzenie i spanie.
- Co powiesz na dwadzieścia procent udziałów by było po równo ?
Chłopcu zaświeciły się oczy.
- Aż tyle? To ja mogę nawet gotować. Nie umiem, ale mogę !
Elphira uśmiechnęła się delikatnie po czym dodała.
- Wasi kompani nie będą mieli nic przeciwko że z nami wyruszycie ?
- No nie... Jak nas nie będzie za długo. Rikiel, Nikiel i Snailsmasz się pochorowali. Kiełbasy nie chcieli jeść tylko u gnolli się stołowali.
- Aha czyli jesteście uziemieni tak jakby i tak... - Elphi zaczęła się nad czymś zastanawiać - Znacie się na matematyce ?
- Oczywiście. Umniem liczyć do stu ! - rzekł Use dumnie.
- Dobrze... - w jej głosie dało się wyczuć wątpliwości miała nadzieję że dzieciaki nie będą się czuć oszukane gdy otrzymają swoją dolę.
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 19-05-2015 o 21:30.
Rodryg jest offline