Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2015, 02:03   #44
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
- To mi wcale a wcale nie wygląda na zrabowany grób. - stwierdził Jaromir rozglądając się z najwyższą uwagą po obrośniętych pajęczyną ścianach pomny tego co niemal przydarzyło się Klarze u zwieńczenia schodów. - Gdyby ktoś tu był, zapewne rozbroiłby też pułapki, albo jego truchło zalegałoby na jednej z nich. - kozak obrzucił podejrzliwym spojrzeniem sylwetki zasuszonych khazadzkich wojowników zalegające na kamiennych płytach.

- Masz rację, tu nikogo nie było, splądrowali jedynie kaplicę na powierzchni. - Mówił podekscytowany Helvgrim. Popatrzył na skrzynie przy płytach nagrobnych, porównał ze swoim workiem na łupy, a następnie biegiem ruszył na wyższy poziom. Po chwili wrócił trzymając w ręku koc. Rozwinięty koc na środku podłogi dość szybko zaczął zapełniać się złotymi kielichami, srebrnymi talerzami i miskami, złotą biżuterią.

Blask pochodni zamigotał na stosach kosztowności piętrzących się pod ścianami. Złuda to, czy rzeczywiście wtargnęli do grobowca jak pospolici złodzieje? Topornik pluł sobie w brodę, że dał się namówić na tę eskapadę. Zmarłemu złoto niepotrzebne i trup na polu bitwy narzekać na brak mieszka nie będzie, ale mącenie spokoju pogrzebanym to już całkiem co innego. Kislevita uważnie stawiając kroki przesunął się pod ścianę w stronę jednego z żeliwnych koszy zwieńczonych płytką misą. Wąsacz pociągnął nosem wyczuwając znajomy zapach oliwy. Nie było jej wiele, większość wyschła przez lata, znacząc krawędź naczynia ciemnym śladem, jednak na dnie pozostało jej dość by służyć im przez jakiś czas. Gniewisz rozpalił ciecz końcem pochodni i odwrócił się do towarzyszy.

- Skoro już tu jesteśmy chcę usłyszeć prawdę. Co to za klamra, co to za miejsce i co zamierzacie uczynić?

- Ta klamra została zgrabiona stąd, z kaplicy na powierzchni. Jest to klamra od pasa. Klamra mego przodka… Potem były sny … - Helvgrim nieco się zasępił, nieustannie opróżniając skrzynie pełne bogactw. Jakby czegoś szukał. Aż w końcu wydobył płaskorzeźbę, odlew z mosiądzu. Przetarł po jej powierzchni dłonią, głośno wciągając powietrze.
- Tego szukałem. To mi się śniło każdej nocy. To musi trafić w ręce najwyższego kapłana Sigmara.

Jaromir w mig rozpoznał co to za płaskorzeźba. Był to nie kto inny jak Sigmar Młotodzierżca. Antyczna relikwia. W tle stały wojska ludzi i krasnoludów. Nad głową Sigmara, niczym aureola, widniały symbole znane każdemu człowiekowi, rodów ludzi, które walczyły ramię w ramię z Sigmarem. W śród symboli rodów ludzi, były tam także khazadzkie runy.

Kislevita pokiwał głową z aprobatą, uznając że płaskorzeźba istotnie winna trafić w ręce sług świątynnych. Próbował ignorować fakt, że na środku pomieszczenia rosła sterta zawłaszczonych kosztowności bezpardonowo wyrywanych ze skostniałych palców zmarłych. Dostanie swoją część, którą szybko upłynni, ot choćby kupi konia, albo sprzeda i złoto zaszyje w kapocie, zawiezie w rodzinne strony i pomoże odbudować podupadły dwór. No tak, ale pierwej winien odszukać Jelenę, a i w tym pieniądz może być nader przydatnym środkiem.

Jaromir podniósł złoty wisior leżący na podłodze i obracał go dłuższą chwilę w palcach nie mogąc się zdecydować, po czym wsunął go ostrożnie do kieszeni. Chociaż harmider jaki robiły krasnoludy skutecznie rozpraszał ponurą atmosferę tego miejsca, Niedźwiedzia ciągle nie opuszczało nieprzyjemne wrażenie bycia obserwowanym. Mężczyzna zaciągnął się stęchłym powietrzem, powiódł spojrzeniem po sklepieniu niknącym w mroku, po czym bezwiednie zakołysał opuszczonym toporem ważąc instynktownie dobrze znany ciężar. Trupy skąpane w złocie, śniące swoje złote sny...

-Tknij jeszcze choćby jedną monetę bez przygotowania, a przestrzelę Ci rękę. Przez swoje niedbalstwo i chciwość już przegapiłeś co najmniej jedną pułapkę. Tu mogą być kolejne, a takie uruchamiające się po zdjęciu z nich ciężaru to klasyka w grobowcach. - rzucił bardzo nieprzyjemnym tonem elf, patrząc na khazadów z niesmakiem. W głowie zabrzmiały mu słyszane za młodszych lat historie o starożytnych skarbach, a biorąc pod uwagę jego talent do odkrywania zagrożeń, takiego ostrzeżenia nie wypadało lekceważyć - Także zanim będziesz kontynuował grabież upewnij się, że nie przypłacimy tego życiem.

Helvgrim nie przestając ładować łupy na koc, spiorunował Wolfgrimma wzrokiem, który na chwilę przestał. Następnie spojrzał na elfa i rzekł: - Ty przestań biadolić tylko łap się do roboty, samo się nie spakuje. A poezji z rzeczywistością nie mieszaj, wiedz jedno khazadzi nigdy nie zastawiali pułapek w komnacie zmarłych. - Po czym opróżniał skrzynie, bacznie przyglądając się niektórym przedmiotom, te odkładał na osobną kupkę.

Gniewisz nie zwracał uwagi na sprzeczkę, pochylając się nad mosiężną ikoną Sigmara. Schwycił ostrożnie rzeźbę, ważąc zimny metal w dłoniach. Blask ognia zatańczył na polerowanej powierzchni nadając zastygłym w odlewie postaciom przedziwnego życia. Scena wydawała się odgrywać na nowo, malutkie dłonie poruszały się animowane smugami drżących cieni, broń błyskała złowrogo, mądre twarze trwały w skupieniu. Kozak zastanawiał się skąd taki skarb w krasnoludzkim grobowcu. Wiadomo, że kiedyś obie rasy były w ścisłym sojuszu, właśnie za sprawą Młotodzierżcy, jednak czy to możliwe żeby to miejsce było aż tak stare? Mężczyzna pogładził dłonią mosiężną powierzchnię, przyglądając się dokładnie znalezisku, nie omieszkał zajrzeć i na tylną, oraz spodnią stronę ciekawy, czy i one nie skrywają czegoś wartego uwagi.

Na odwrocie znalazł Gniewisz sygnaturę rzemieślnika krasnoludzkiego. I choć nie znał się na runach, a zwłaszcza tych starych, to dostrzegł, że ten symbol był dokładnie taki sam jak jeden z symboli na rzeźbie nad głową Sigmara. Stało się jeszcze coś. Na początku poczuł przyjemne ciepło promieniujące przez całe ciało, a jego źródłem był mosiężny odlew. Następnie Jaromir doznał wizji, śnił na jawie. Obrazy zdarzeń migały jak szalone. Był mglisty las. Był kamienny posąg, a po nim nastąpiły obrazy bólu i krwi. Był trakt. Słońce, wąż i ryba. Otwierające się wrota chaosu w mieście na skale. Wielki oszalały, biały wilk. Czarni jeźdźcy, krzyczący: Adsumus! Adsumus! A już po chwili ponownie czuł jedynie przyjemne ciepło.

Kislevita aż przysiadł, oszołomiony po tym co zobaczył, nie potrafiąc skupić się na tym co właśnie mówił do nich Helvgrimm. Oparł się o kamienną posadzkę i potrząsnął głową by wypędzić sprzed oczu niepokojące obrazy czarnych rycerzy. Raz jeszcze przyjrzał się krasnoludzkiej runie wykutej nad podobizną Sigmara. Wyżłobione kreski zalśniły tajemniczo.

- Co ona oznacza? - zapytał krasnoludów wskazując palcem symbol. - Na odwrocie znajduje się taka sama. To jakiś rodowy znak?
- Tak. Jest to runa Kapłanów żelaza, moich pra przodków. Runa ta dowodzi, że moi przodkowie nie tylko wspierali sprawę Sigmara, ale także zrobili ten odlew mosiężny. Jest tu także runa potomków obecnego Króla Azul, pozostałe są mi obce ale to nie problem by je odczytać. Ten odlew, podobizna waszego boga, ludziki, ma w sobie wiele tajemnic ale i odpowiedzi. Dodatkowo myślę, że jest magiczny. Od kilku dni przywoływał mnie. Musimy jak najszybciej oddać to w ręce kapłana Sigmara.


Helvgrim zaczął ponaglać Wolfgrimma. Gdy już na kocu spoczywał stos złotych i srebrnych przedmiotów, biżuterii, a nawet sztabek złota. Helvgrim związał rogi koca. Następnie zwrócił się do wszystkich:

- Zabieramy pancerze i broń? We snach widziałem nekromantę, a przez krótki czas trzymając odlew Sigmara te sny wróciły. Dlatego poddaję pod rozważenie. Czy brać broń i pancerze z tych tu. Czyniąc to zbeszcześcimy zwłoki, z drugiej strony jeśli oni wstaną to lepiej aby nie mieli broni ani pancerzy najwyższej jakości. Na każdej z tych broni dostrzegam sygnaturę mistrzów. Nasza broń może nie przebić tych kolczug, a te topory potną nasze niczym lniane koszule.

- Jak to wstaną? - Jaromir zerknął z obawą na zasuszone trupy. - Wyglądają mi na całkiem martwych.

- Nie znam się na magii, ale sny jakie zsyłał na mnie Sigmar wyraźnie wskazywały na to, że walczyliśmy z ożywieńcami, a ci tu łudzącą przypominają tych ze snu. - Helvgrim wskazał na leżące mumie odziane w khazadzką stal. - Jednak nie ma co debatować, mamy to po co przybyliśmy, ruszajmy więc, a wychodząc ponownie zapieczętuję wyjście i nastawię pułapki.

Elf przyglądał się wszystkiemu bez zbytniej fascynacji. Krasnoludy były tak szybkie gdy chodziło o złoto, że tylko plątałby się pod nogami chcąc cokolwiek obejrzeć.

-Nigdy nie rozumiałem idei grzebania martwych w ziemi. Jeśli nie chce się ryzykować by wstali, powinno się palić ciała… - odezwał się bezbarwnym głosem -Pozwala to też uniknąć ich zbezczeszczenia. Jeśli chowasz ekwipaż wraz z urną, nikt nie uszkodzi ani nie znieważy twojego dziadka czy innego z protoplastów jeśli zabierze pancerz czy broń. - wznowił po krótkiej pauzie - Jeśli śniło ci się, że czeka nas walka z ożywieńcami, którymi mogliby być oni, cóż zabranie im broni byłoby dobrym pomysłem. Nie sądzę by pułapki zatrzymały nekromantę, jeśli nadal tu jest. Swoją drogą nie wiem czy słuchaliście mnie wcześniej, ale po tym cmentarzu coś się snuje i nie sądzę by byli to ludzie...

Helvgrim uśmiechnął się pełnią gęby. - No. To zabieramy im broń. - Po czym zabrał się do roboty. Jeśli wcześniej miał jakieś opory przed zabraniem broni, to po słowach elfa przestał je mieć. Inaczej miała się sprawa z Wolfgrimmem, który stał nieruchomo. Najwidoczniej nie chciał przykładać do tego ręki.

Niesmak ogarniał Niedźwiedzia coraz większy widząc szczery zapał z jakim Helvgrim oczyszczał pomieszczenie ze skarbów. Jakże srodze się pomylił przyrzekając swoją pomoc w “odzyskaniu” rodowych pamiątek, ale słowo raz dane moc ma wiążącą i niech go bogowie później pokarają jeśli go nie dotrzyma, nawet jeśli teraz honor swój zastawiał za worek kosztowności. Połowę tego odda na pokutę dla zakonu Morra, a i to pewnie długo nie pozwoli mu spojrzeć na siebie z godnością. Z drugiej strony rodziła się w Jaromirze jakaś niezdrowa satysfakcja z szybkiego zarobku, przez myśl przeszło mu nawet by przywłaszczyć sobie jeden z antycznych toporów, albo karwasz, czy kolczy kołnierz, jednak szybko zaniechał takich myśli. Dostanie swą część i wtedy będzie się martwił o kolor swego dobrego imienia. Nie omieszka także przypomnieć się Sverissonowi o jego część obietnicy w sprawie odszukania Jeleny, niech wtedy krasnolud próbuje się wymigiwać, a pozna skąd nazwisko Gniewisz.

- Idźmy stąd. Oliwa się dopala. - kozak odwrócił się do Klary, która dłuższy czas stała wciśnięta w kąt, najwyraźniej wciąż pozostając w szoku po tym jak cudem uniknęła pułapki. - Trzymaj się blisko mnie, jakby coś się działo wiesz co robić. - dodał podając jej długi krasnoludzki nóż wzięty ze sterty skarbów.

Helvgrimowi szybko poszło zdzieranie pancerzy kolczych, zbieranie broni, jedynie nie śmiał tknąć spoczywającego na największej płycie nagrobnej, na krasnoluda w pięknej płycie. Jakiś czas bił się z myślami, aż w końcu napotkał smutny wzrok Wolfgrimma, wtenczas zaniechał. Już i tak byli bardzo obciążeni. Helvgrim wiedział, że sam nie da rady tego taszczyć, postanowił podzielić część od razu. Wcisnął w ręce Wolfa stalową tarczę i topór, tak samo postąpił z Jaromirem, Klarze także dał tarczę i topór.

- To nie byle broń, teraz trzymacie w rękach khazadzki wyrób. Ten metal jest dla waszych kowali niemożliwy w obróbce. Nie masz strzały, która przebije tarczę, nie masz pancerza który oprze się temu ostrzu.

Klara i Jaromir mogli być nieco zdziwieni. Topory w całości wykuto z jakiegoś typu żelaza. Do tego były znacznie lżejsze niż by mogło się wydawać, różnica była zwłaszcza widoczna w tarczach. Drewniane tarcze, którymi dotąd zwykł posługiwać się Gniewisz ważyły tyle samo co khazadzka, a ta była przecież wyposażona jeszcze w dodatkowe ucha i inne wzmocnienia aby ułatwić przyjmowanie bardzo silnych ciosów, które winny czynić ją jeszcze bardziej nieporęczną. Broń i pancerz robiły na Kislevczyku wrażenie, jednak wybitny materiał, kunszt z jakim wykonano te przedmioty i ich niewątpliwie duża wartość nie pozwalały zapomnieć skąd je wzięto. Mężczyzna sapnął tylko, nie chcąc wdawać się w dyskusję, póki nie znajdą się bezpiecznej odległości od cmentarzyska. Pancerną osłonę zawiesił sobie na plecach by zwolnić drugą rękę, nigdy nie był przekonany do walki w szyku z tarczą zwykle polegając na brutalnej sile jaką zapewniało dzierżenie broni oburęcznej.

Gniewisz kroczył ku powierzchni z ciężkim sercem, czując jak dźwigane złoto ciągnie go w dół niemal tak jak sumienie. Niepokoiły go także wszystkie te bajdy jakie opowiadano tu o potworach, nekromantach i wstających z grobów krasnoludzkich wojownikach. Jedni bogowie wiedzieli co naprawdę mogło się na nich czaić u wyjścia z krypty, jednak Niedźwiedź wolał być gotowy na najgorsze niż potem dać się zaskoczyć.
 
Dziadek Zielarz jest offline