Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2015, 13:20   #15
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wilhelm nie miał w sobie dawnej odwagi a towarzystwo na podwórku i gówno w które wdepnął wyprały go z wszelkiej nadziei. Wiedział, że jeśli ma ocalić swój żywot, to musi działać sam. I szybko. Bardzo szybko. Spierdalać. Zagracona piwnica była mu znana. Raz czy dwa krył się w niej przed karcianymi partnerami, którzy przyszli odebrać swoje długi. Teraz brnął po ciemku po omacku wymacując przejście. Raz czy dwa coś szarpnęło go za ubranie, dłonią macając połamane sprzęty wbił sobie głęboko jakąś drzazgę, ale wkrótce dotarł do zbawczego okienka. Poczekał aż oddali się odgłos czyichś kroków, po czym wspiął się po rozwalonych sprzętach i wypełzł na ulicę. Przez chwilę szarpał się ze szpadą, która zaklinowała się o murek – ostatnią cenną rzeczą jaką wciąż miał – wkurwiony, że nie zastawił jej wczoraj, tak jak planował. W końcu wyszarpnął ją sypiąc wilgotnym tynkiem i wypełzł do rynsztoka. Szybko stanął na nogi, otrzepał się i rozejrzał czujnie w koło. Nie widząc nikogo ruszył czym prędzej przed siebie. Byle dalej…

***

Eryk brudząc sobie ręce w krwi zmarłego zaległej na jego podbrzuszu i gaciach rozciął spodnie uwalniając sporych rozmiarów członka zabitego zbira. Cóż, fanatycznym zwolennikiem kąpieli to on nie był. Brudne gacie nosiły na sobie ślady pożółkłego moczu i zaschniętej spermy a sztywność materiału dowodziła, że i pranie miał w planach na przyszłość. To mógł być dowód na wczorajszy seks. Równie dobrze mógł być to dowód na seks od wczesnej wiosny. Wydobywając męskość szybko odciął ją nożem i schował do skórzanego woreczka. Zawsze kilka pensów. Zrobiwszy swoje rozejrzał się po podwórzu na którym został tylko on, Gruby Waldo i wymądrzający się Aldred. Reszta rozpełzła się po okolicy.

***

Rosen ruszył zaraz po tym, jak uwolnił silnorękiego „Kasy” od zbędnego mu żelastwa. Nawet zdziwił się, że jego pryncypał sam tego nie zrobił będąc na podwórzu, ale błędy jednych bywały korzyścią innych i Rosen nie miał zamiaru na to narzekać. Bogatszy o sakiewkę Mammuna, która z całą pewnością była więcej warta niż jego własna, wiedział że tylko Anna może mu pomóc zdobyć jakąś informację…

***

Igor pierwszy opuścił towarzystwo i szybko skierował swe kroki do najbliższej mordowni. Był w niej bywalcem i wiedział, że znajdzie tam napitek, który uspokoi jego zszargane nocną pobudką nerwy. Szybko omiótł gości spojrzeniem i ruszył do znajomej twarzy pochylonej z dwójką innych moczymord nad swoimi sprawami. Suto rzecz jasna zakrapianymi. „Witaj Paluch…” zwrócił się do znajomka przysiadając się i wyłuszczając swą sprawę. Po szybkich spojrzeniach jego towarzyszy zgadł, że trafił dobrze.

- No więc… - „Paluch” pochylił się nad stołem skłaniając wszystkich do tego, by uczynili to samo. Informacja była kapitałem, nie obwieszczeniem publicznym. Za nią zwykle się płaciło. Igor nie bez smutku położył na blacie szylinga. „Paluch” położył na nim swą sękatą łapę, po czym podjął zaczętą opowieść. - … słyszałem, że Bernard nie jest już takim przyjacielem „Kasy” jakim był niegdyś… - chłopcy przy stole zaśmiali się z żartu. Wszyscy wiedzieli, że sąsiadujące ze sobą gangi raczej nie darzą się ciepłymi uczuciami. - … Podobno miał kogoś wśród ludzi „Kasy” i ten się wściekł szukając przecieku. Wszyscy o tym słyszeli, bo „Kasa” ostatnio zrobił się nerwowy i bardzo … przekonująco pytał o tę sprawę. Mammun widać też pytał. Może dostał odpowiedź…?

- Raczej zabrał ją ze sobą do grobu…
- Igor przycisnął swą dłonią dłoń „Palucha”. Nie czuł by dostał to, za co zapłacił. „Paluch” nie spierał się. Pokiwał głową i nie spiesząc się kontynuował. – Chłopaki Bernarda ostatnio siedzą w „Słonecznej” a to już teren „Kasy. Nie kryją się z tym i tylko piją. Nie można o to mieć do nich pretensji. „Kasa” miał tam kilku wyrywnych chłopaków. „Czerwonego”, Serpico, „Brodę” i paru innych. Mówi się, że zniknęli zaraz po tym jak zniknął Mammun. Czyli wczoraj. Może przeszli do Bernarda?

- Ja żem widział dziś wieczorem Serpico. Chodzi do takiej jednej, mogę poprowadzić…
- drugi z kompanów „Palucha” wtrącił się w chwili, kiedy drzwi mordowni się otwarły wpuszczając kolejnego gościa…

***

Rosen szybko ustalił gdzie znajdzie Annę. Musiał przy tym ściągnąć jakiegoś gacha z „Rudej” Moe, ale mu to w niczym nie przeszkodziło. Awanturującego się klienta wyciął w pysk uspokajając go na chwilę wystarczającą do zdobycia informacji, po czym ruszył gdzie musiał. Najwyżej se chłop odbije na dziewce, nie jego problem.

Anna czatowała w „Oberżniętym Szylingu”. Blisko. Mógł w sumie zacząć od mordowni, ale nie wpadł na to. Wszedł pewnie, bo i nie specjalnie miał się z czym kryć. Zobaczył ją od razu przy barze. Zobaczył jak pobladła, pewnie myślała że przyszedł po kasę. Skinął głową Gerhardowi, który zza kontuaru uniósł w górę kufel pytając wzrokiem czy nalać. Szybko też postawił pełny kufel na drewnianym blacie, obok Anny i przysiadającego się do niej Rosena. Ten wyłowił w półmroku pochyloną nad stołem czwórkę obszarpańców nie bez zdziwienia dostrzegając wśród nich łachmytę Igora, sąsiada. Obserwując ich złapał za łokieć Annę i przyciągnął ją bezceremonialnie do siebie.

- Nie mam jeszcze kasy… Jutro mam płacić… - wyszeptała mu do ucha a on pokiwał głową. Termin miała na pojutrze, ale widać odrobina nacisku potrafiła zdziałać cuda. Nie miał nic przeciwko na wcześniejszą wpłatę tygodniówki. Poza tym, znaczyło to że wiedzie się jej ciut lepiej niż to prezentowała w opowieściach. To też warto było przemyśleć.

- O Mammuna pytam. Co wiesz… - warknął jej krótko w ucho nie chcąc powodować nadmiernego zainteresowania zbędnych słuchaczy. Anna zdawało się że pobladła, po czym pochyliła się jeszcze mocniej nad uchem Rosena. Tak, jakby miała coś na sumieniu…

- Podobno załatwili go! – „Toż mi kurwa rewelacja!” pomyślał Rosen, ale jej nie przerywał. – Widzieli go wczoraj koło południa w „Słonecznej”. Tam pobił się z tym kowalem, Merghelem czy jak mu tam, tym co to na szybko potrafi u siebie różne rzeczy ponaprawiać. – Rosen wiedział o kogo chodzi, więc tylko skinął głową zachęcając ją do dalszej gadki – Dali se po mordzie, ale nic wielkiego. Później Mammun z kimś rozmawiał, ale nie wiem z kim. Tylko „Chuda” Ritta mówiła, że jakiś taki niewzględny koleś. I z nim poszedł gdzieś…

- Jak ten koleś wyglądał?
– Rosen przerwał jej w pół słowa.

- No mówiła, że tak nijako, szary taki. Niski i drobny. Jak szczurek. Nie pytałam więcej, bo i po co? Nie moja sprawa…

Co racja to racja. Rosen też nie wtrącał się w cudze sprawy. Tak długo, jak one nie wtrącały się w jego…

***

Waldo popił solidnie zerkając na wypełzającego spod sterty łachmanów i śmieci „Hansa”. Drobny, szczurkowaty, nijaki. Tylko oczy czujnie obserwowały Krammera i Aldreda, którzy zaskoczeni jego pojawieniem się znikąd stanęli w gotowości. Przybysz znikąd, a właściwie spod sterty śmieci, wytarł ubłocone dłonie o spodnie i przetarł nimi ubłoconą sakramencko twarz. Uśmiechnął się lekko, nieśmiało wręcz i podszedł do Grubego Waldo stając obok niego.

- Cześć Waldo. – Waldo zdziwił się nie mniej, niż pozostali, bo nie przypominał sobie by się z nieznajomym znali. Widząc jego zaskoczone spojrzenie nieznajomy wyjął butelczynę z dłoni Waldo, pociągnął z niej łyk i oddał mu spiesznie. – Hans Reeb. Poznaliśmy się w „Oberżniętym Szylingu”. – Waldo bywał w nim na tyle często, że mógł poznać tam pół Nuln, ale mordy rozmówcy nie potrafił sobie przypomnieć. Tyle, że nie musiało to znaczyć nic, mordę miał całkiem nijaką. - Dzięki, żeś mnie nie wydał. Szukałem w tym gównie czegoś wartego. Jakbym wiedział, że tu mieszkasz, nie szukał bym…

To było zrozumiałe. Jednak Waldo nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś w tej historii nie gra.

- Długo żeś tu siedział? – pytanie zadane mimochodem, popijając łyk i podając nie bez żalu butelkę z powrotem szczurkowatemu. Odpowiedź zdawała się kluczowa. Reeb pokręcił głową i wzruszył ramionami. Coś w jego gestach było dziwnego. I choć wyglądał na ulicznika, dłonie miał bardzo delikatne…

- Przyszedłem ledwie przed rozróbą. Miałem szczęście. Jakbym się nie zamelinował wzięli by się za mnie. Ale szkoda, że nie zdążyłem zająć się tym ciulem. Miał sakiewkę…



.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 20-05-2015 o 13:23.
Bielon jest offline