Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2015, 14:29   #71
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Telefon podskoczył w kieszeni oznajmiając, że ktoś chce się z nią skontaktować. Była trochę rozczarowana, że to nie Joel a Steven.
Cytat:
Przepraszam, że tak Cię zostawiłem. Nie myślałem wtedy rozsądnie.
Jasne, że nie. Nikt wtedy nie myślał. Wcale. To ten dom. Wyzwala w nas agresje i popycha do kłótni. A później popchnie jeszcze dalej, do mordu i śmierci.
Wstukała bratu krótką odpowiedź pełną niecenzuralnych słów. Miała mu za złe i gniew przelewał się na ekran ale nim wcisnęła przycisk wysyłania jeszcze raz to przemyślała. Co to da? Nakręci jeszcze bardziej spirale wzajemnych pretensji i złości. Czy nie tego chce ten pieprzony demon od ściągania skalpów? Anulowała wiadomość i napisała zupełnie inną.
Cytat:
Nie ma sprawy. Ale wracaj do domu. Nie zostawiaj mnie Steve.
Maddison zawsze była wrażliwa. Słyszała więcej, widziała więcej i czuła więcej. Po śmierci mamy niemal rozsypała się na kawałki a teraz czuła, że znowu drży w posadach. Wszyscy ją opuścili. Mama bo umarła. Ojciec, bo pozwalał aby mu odwalało i zupełnie ignorował jej rady. Steve, bo uciekł, wybiegł z domu w mrok, wybrał najszybszą i najprostszą drogę. Jake, bo uciekł ale nie na zewnątrz a do środka, zupełnie jakby wyparował. Ciotka, bo w swojej ignorancji także ich porzuciła wierząc, że to najlepsze co może dla nich zrobić. Chociaż nie, nie dla nich, dla ojca. Resztę z nich miała przecież gdzieś. I wreszcie Joel. Fakt, ojciec cisnął nim na asfalt i rzucił serię pogróżek ale on cholernie łatwo odpuścił. Widocznie Maddie za dużo sobie wyobrażała. Szybko się zakochiwała ale równie szybko potrafiła odkochać, zalety bycia zbuntowaną nastolatką. Niech się pierdoli, on, jego ześwirowany ojciec i całe to zacofane wygwizdowo.

Zdławiła końcówkę skręta w popielniczce i odłożyła gitarę. Plan zakładał, że zestawienie muzyki i marychy ześle na nią jakieś szamańskie oświecone wizje. Nie zesłał nic, może tylko krótki atak histerycznego śmiechu, dobre i to. Przyjemnie dla odmiany było się pośmiać.

Wymknęła się z pokoju zamykając od zewnątrz drzwi i prześlizgując się obok kuchni pomknęła do piwnicy. Każdy filmowy nawiedzony dom skrywa swoje tajemnice albo na strychu albo w piwnicy właśnie. Strych już ze Stevem odhaczyli, przyszedł czas na podziemia.

Rozczarowanie goniło rozczarowanie.
Spodziewała się przełomu w śledztwie a znalazła tylko stary generator i składowisko butli z gazem. Żadnych rupieci, starych ksiąg, obitych metalem drzwi ani drogowskazów z tabliczkami "piekło 5 km".

Wróciła na górę wyprana z wszelkich chęci. Zatrzymała się na schodach w pół kroku bo akurat ojciec gadał z drzwiami do jej pokoju. Nie poruszyła się, wstrzymała nawet oddech. A kiedy ojciec skończył swój tkliwy monolog i zaczął zbiegać po schodach... niemal się z nią zderzył. Patrzyli sobie w oczy przedłużający się moment po którym Maddie przytuliła się do ojca ufnie.

- Już dobrze, ja też cię kocham tato - szepnęła pojednawczo. - Ale musisz nad sobą panować, musisz być tym twardym bo kogoś w tej roli obsadzić trzeba. A teraz zadzwoń do Steva i do duchołapów. Zacznijmy w końcu coś robić zanim wylądujemy na cmentarzu w Plymouth. Ta bezczynność jest nie do zniesienia.
 
liliel jest offline