Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2015, 18:16   #97
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Zostajesz i prowadzisz, bratku. - Witalij trzymał kierowcę na muszce, siedząc między nim a półżywą Ninną, dla której jednej znalazło się jeszcze miejsce w szoferce. - Masz papiery, znasz miasto. Jak dowieziesz nas gdzie trzeba to puścimy cię wolno i jeszcze dostaniesz flaszkę, tuszonki i karton cigarietów na drogę. My uczciwi ludzie. Ale spróbuj uciekać lub wykręcić jakiś numer to zastrielę kak sobakę, panimajesz? - potrząsnął znacząco pistoletem. - A teraz wrzuć wsteczny, wykręć na skrzyżowaniu i wracaj do Norylska. I gadaj: kto kontroluje fabrykę i miasto? Terrorysty czy ruskie wojsko?
Tubylec w ciemię bity nie był, głupot robić nie zamierzał. Po oczach znać było, że ani na słowo Witaljemu nie wierzy, ale wielu opcji nie miał. Kiedy wszyscy się załadowali na pakę, wrzucił wsteczny i zaczął powoli cofać, patrząc się w lusterko. Koła zabuksowały, dodatkowe obciążenie i bieg wsteczny zarzuciły ciężarówką, ale ta ruszyła ociężale w tył. Powoli i nieubłaganie wchodząc w ten sposób pod oczy ludzi w stróżówce.
- Ty nie groź, bo w zaspę właduję! - warknął Rusek, zagryzając zęby. - Dość nam kłopotów w mieście! Chuj wie kto miasto, te fabrykę jaceś obcy. Za robotę płacą, ale spróbuj odmówić! - prychnął.
Shade, zignorowana przez pozostałych najemników zawróciła w kierunku stróżówki. Na wszelki wypadek wolała być blisko gdyby siedzący w środku ludzie zaczęli sprawiać kłopoty. A skoro nikt nie przedsięwziął środków zaradczych kłopoty były tylko kwestią czasu.
Fox wszedł na pakę jako ostatni, upewniając się, że wszystko zostało zabrane. Wszystko, ale nie wszyscy.
- Witalij, Valerie kręci się w okolicach stróżówki. Ja już jestem w środku i ich nie widzę - stwierdził fakt Raver, na wszelki wypadek informując dowódcę o obecnej sytuacji. Ten był zajęty rozmową i mógł nie być całkowicie zorientowany w tym, co się dzieje gdzie indziej.
Następnie najemnik wychylił się i rzucił znajdującemu się na dachu wozu Kane’owi jeden ze zdobycznych, ruskich karabinów.
- O’Hara, łap! - zawołał do kompana, po czym zaraz zabrał się za zasłonięcie tylnej części ciężarówki grubą plandeką. W środku zrobiło się bardzo ciemno, ale bez ogrzewania doceniało się nawet najmniejsze zmiany odczuwalnej temperatury.
- Val, ustaw się tak, żebyś mogła niepostrzeżenie wskoczyć jak będziemy wykręcać - polecił przez komunikator Witalij.
- Tylko daj znać wcześniej, bym uchylił plandekę i zrobił Ci tu miejsce - dodał szybko Felix.
Bojko tymczasem zwrócił się do kierowcy.
- Ci obcy to islamiści, terroryści z ISIS - wyjaśnił tubylcowi. Jeśli ten oglądał holowizję (jakie inne mogli mieć tu rozrywki?) to mógł coś skojarzyć. - Zabiliśmy ich dziś ze dwa desat. Więzili i torturowali kobiety, uwolniliśmy je i musimy zawieźć w bezpieczne miejsce. Do północnej części miasta.
Ukrainiec licząc, że te słowa zjednają im trochę sympatię kierowcy opuścił się niżej na siedzeniu, żeby nie było go widać przez szyby.
- Te araby? - kierowca ciągle skupiał się na kierowaniu. Wjeżdżali już na rozjazd i wykręcał na nim, tuż pod okiem ludzi ze stróżówki. Na razie Shade i Kane mogli stwierdzić, że ci nie dostrzegli dziwnego zachowania pojazdu, zajęci swoimi sprawami. - Nie, te pieprzone brudasy się tu kręcą, da, ale te tutaj biali. Kilku gawarit pa ruski, śmieszny akcent mają. Twardy, nie taki co ty.
Witalij zamyślił się na te słowa.
- Do Allaha się nie modlą? - zapytał. - Między sobą gawarit po jakiemu? Może tak: Verfluchte Russland, kalt und Schnee. - Lata pracy we Frontexie sprawiła, że Ukrainiec osłuchał się języków (zwłaszcza narzekań obcokrajowców na ostre zimy pod Charkowem) a twardy akcent zawsze kojarzył mu się z niemieckim. - Albo tak: Damn Russia, it’s so fucking cold I’m freezing. A może tak: Russie, merde, il gèle - dodał wspomagając się translatorem i kładąc nacisk na charakterystyczną wymowę wszystkich trzech języków.

Musieli się wreszcie dowiedzieć co tu się do diabła dzieje, bo na razie mieli tylko informacyjny chaos.

Ciężarówka zatrzymała się po wykręceniu tyłem, dając Shade szansę niepostrzeżenie wskoczyć do środka. Bojko miał nadzieję, że Val z niej skorzysta, bo nie mogliby się po nią wrócić bez wzbudzania podejrzeń. Choć tak jak przed rokiem w Amsterdamie zaczynała mu już pomału działać na nerwy, kwestionując jego decyzje nawet w zakresie ładunków wybuchowych, podczas gdy to on był nie tylko dowódcą ale i saperem, do kurwy wędrowniczki. Jak to kobieta, musiała wtrącać się do wszystkiego.
Z podobnego powodu Witalij rozwiódł się z żoną, ale rozwód z Val na tym mroźnym pustkowiu nie wchodził w rachubę. Potrzebował jej, była doskonałą zwiadowczynią. Oni wszyscy: Fox, Irishman, Zoltan, Roy...byli świetnymi wojownikami, ale nie żołnierzami.

Przewodzenie tej bandzie indywidualistów okazało się trudniejsze niż Vader sądził. Przyzwyczajony do dowodzenia swoją starą grupą, z którą rozumiał się bez słowa, Ukrainiec ciężko znosił sprzeciw i z coraz większym trudem nad sobą panował. Musiał jednak pamiętać, że o ile Petro, Nino i Jurij służyli pod nim jeszcze we Frontexie i nawykli do wykonywania jego rozkazów, to tutaj był tylko dowódcą-elektem.
 
Bounty jest offline