Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2015, 19:53   #302
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
-Dzień dobry wszystkim. Czy zechcieli by panowie wyjaśnić tak mnie jak moim mocno zaniepokojonym kolegom... co właściwie panowie robią z powozem? zapytał Resnik, uprzejmie przechodząc od razu do rzeczy.

- Ulepszamy go.- odparł Flambee - Czyni bardziej...

-Chcemy żeby szybciej dowiózł nas na miejsce.- mag ognia skrzywił się gdy nekromanta przerwał mu, głową wskazując na konie
- Mniejszy ciężar, większa szybkość. Proste.

-Proste, o ile nie będziemy siedzieć w środku jak sardynki!- czerwonowłosy czarodziej miał chyba zaraz wybuchnąć. Możliwe że dosłownie - W wypadku ataku będziemy bezbronni, nie wspomnę nawet o komforcie jazdy... !

-Komfort to ostatnie na co możemy tutaj liczyć!

Stojący obok Kargunson westchnął -Ludzie...- mruknął, jakby to była obelga.

Torrga zaś spojrzał w dół, na broń w garści kuriera.-Topór.

-Bajzel.- dodał stojący z tyłu Wilczasz, jakby także chcąc dorzucić coś od siebie w tej głębokiej konwersacji.

- No tak, .....no tak...ja oczywiście rozumiem ale mogli panowie uprzedzić. Nasza rasa odnosi się dość nieufnie do takich magicznych ulepszeń, u wielu przedstawicieli powodują one nawet chorobę lokomocyjną... U Torgi na przykład, o czym mogę osobiście poświadczyć. W każdym razie rozumiem że ma to skrócić czas naszego dojazdu? zapytał starając się zachować sympatyczny, nieprowokujący nikogo ton. Nie rozumiał gdzie magowie widzieli jakieś problemy z komfortem...ale to byli magowie a oni byli dziwni. -Topór? Tak, Torgi, dostałem od naszego gospodarza dodał pod adresem starego kompana.

[i]-Jakiś specjalny? Wygląda dziwnie...[/o]

-Torrga, nie teraz.- Krugan machnął poirytowany dłonią, skupiając wzrok na dwóch skłóconych magach - Więc? Jakie mamy perspektywy tych ulepszeń?

-Dotrzeć tam w dwa dni! Trzy maksymalnie

-Gniotąc się jak gobliny w lisiej norze...- mruknął z powątpieniem Flambee

- Możemy też pokonać tą drogę w standardowe pięć, sześć dni, ale nie wyglądać po wszystkim jakbyśmy jechali zamknięci w kufrze...

Flick westchnął -Niestabilność tego czaru...

-Wiąże się tylko z ewentualność ataku magicznego a biorąc pod uwagę liczebność tej grupy ewentualni zamachowcy będą szukać wyładowanego po brzegi, obciążonego powozu, a nie pustego dyliżansu z otwartymi oknami!

Krugan pokręcił głową, słysząc tę kłótnię -Magowie...

-Magiczny odparł Resnik -Leżało na stercie pamiątek tego wampira. No, panowie magowie... to oczywiście wasza sprawa bo pewnie byśmy nie zrozumieli większości tego co wymyślicie....ale chyba zależy nam przede wszystkim na szybkości... Kurgan, ty coś z tego rozumiesz?

-Mniej więcej.- kapłan przeczesał dłonią brodę - Jeden chce szybkości, drugi chce żebyśmy nie gnietli się na dachu i w środku jak sardynki, bo generalnie pędzący niczym wiatr powóz unoszący się nad ziemią zwraca uwagę, a bez miejsca na manewry w środku stanowimy łatwy cel...

-Właśnie!- Flambee uniósł obie dłonie i wskazał na Krugana - Słuchać go, dobrze gada!

[i]-Z drugiej strony to co chce tworzyć Pan Zapałka to planarna, ruchoma komnata, czyli cholernie niestabilne zaklęcie które bardzo łatwo zakłócić, a wtedy przestrzeń w naszym powozie ze sporej komnaty gwałtownie skurczy się w swych rozmiarach do pierwotnej formy. Z nami w środku. Z drugiej strony nie będziemy zwracać uwagi...[/]i]

Flick westchnął -Słowem... Chyba ostateczna decyzja należy do pana, panie Resnik.

Proszę poprawić mnie jeśli się mylę...ale mierzymy się z magami, a więc osobami mogącymi wykryć użycie mocy do, powiedzmy szczerze, z tego co rozumiem dość silnych zaklęć. Czy nie znaczy to przypadkiem, że używając tych zaklęć sprawimy że będziemy świecić niczym olejna latarnia w ciemną noc? zapytał kierując wzrok po kolei na obydwu magów oraz kapłana.

-Em...- Flick uniósł lekko brwi - No niby tak...

-Ale tym razem wraz z wami będziemy my!- dodał znacząco Flambee - Więc jakby na to nie patrzeć, jeśli zaatakują, to bardzo szybko będą żałować, nie wspominając o możliwości wytestowania potencjału bojowego naszych wrogów...

-Narażając przy tym nas.- dodał sceptycznie Wilczasz, sprawdzając lejce i uprzęże wiszące na koniach mających ciągnąc powóz - Tak tylko mówię...

-Taaak. Nie wątpimy ani przez moment że roznieśliby panowie owych napastników w chwilę...o ile nie użyli by swoich mocy do celowego zdestabilizowania czaru nałożonego na wóz...co jak pozwala mi założyć mój niewykształcony umysł...spowodowało by nasze zmiażdżenie lub w przypadku czaru szybkości rozbicie... ale wydaje mi się że zgodnie z krasnoludzką sztuką wojenną lepiej będzie samemu zaatakować wroga zamiast przyjąć pierwszy cios w celu sprowokowania go. Uczono mnie że pierwszy cios, zadany skutecznie i z zaskoczenia, nie pozwala na kontratak nawet silniejszemu przeciwnikowi..i mam wrażenie że z magią jest tak samo. Więc doceniam panów starania ale najlepiej będzie jeśli pojedziemy normalnie, a panów niezrównana moc posłuży do naszego ataku na wroga a nie obrony...Kurgan, pomyliłem się z czymś? zapytał uprzejmie Resnik.

Kapłan bojowy parsknął, w międzyczasie wyjmując z sakiewki na biodrze metalową fajkę i zapalając ją
-Cóż... Z mojej perspektywy, nie.- mruknął, wypuszczając z ust kłąb dymu - Chociaż po minach panów czarodziejów wnoszę że ni są tym jakoś szczególnie zachwyceni...

-Tydzień drogi... W sensie nie żebym narzekał, jeździło się już w dalsze delegacje, ale magia poniekąd rozleniwia...

-Tydzień w za ciasnym powozie!- dodał Flambee, ale chyba dostał jakieś odgórne rozkazy, bo jego dalsze wywody ograniczyły się do ciskania gromów. Słownych, żeby nie było - Zaklepuje miejsce przy oknie!

-Zobaczymy.- zarechotał Torrga, który w małych przestrzeniach potrafił być zaskakująco przekonujący.

Doskonale. W takim razie ruszamy? zaproponował uprzejmie Buttal ruszając do powozu.

Podróż była spokojna. Przynajmniej na początku. Powóz toczył się powoli, nabierając prędkości – standardowej, nie wspomaganej magią prędkości – w stronę odległej stolicy.

***

-Wybić

-No….czasem

-Wszystkich warknął zajadle kapłan z uśmiechem godnym rekina.

-Bynajmniej obruszył się Flick. Trzeba przyznać, że dyskusja tocząca się dłuższy już moment pochłaniała go zupełnie.

-Wszystkich. Co do jednego. Są nienaturalni i są źli, należy ich więc zniszczyć dowodził jego oponent.

-Wielu tak. Ale spojrzeć trzeba na to szerzej mag odepchnął lekko łokciem swojego coraz to bardziej odsuwającego się od Torgiego kompana. Sam znosił te „zapachy” bez problemu. No ale miał praktykę z grobami. –Szerzej. Taki Ungror. Samoświadome zjawy pomagające w pracy. Licze samarytanie…

-Jakie liczę? wydarł się Krugan.

-Samarytanie. Istnieją licze które stały się nieumartymi by dłużej móc pomagać potrzebującym… FFlick rozpoczął długi wywód nie dostrzegając min nie zainteresowanych kompanów.

Tymczasem Buttal leniwym wzorkiem podziwiał krajobraz za oknem. Mijali właśnie samotnie poznanego wcześniej mnicha, koło której zatrzymała się grupa kilku jeźdźców. Połatane stare mundury, kusze na plecach i pył drogi na płaszczach. Jedynie konie, świetne na pierwszy rzut oka, niepasowany do tego obrazka.

Strażnicy dróg usłyszał ciche wyjaśnienie – Coraz większa rzadkość, od kiedy Wielki Marszałek zniósł zakaz posiadania broni przez straż wozów i karawan. Od kiedy wziął ich za pysk nie biją się między sobą i to czy mają broń stało mu się obojętne…to i strażnicy mniej potrzebni.

***

Droga mijała powoli. Z wieczora drugiego dnia dostrzec dało się panoramę Frakenwaldu. Co ciekawe trakt był absolutnie pusty. Brak wozów, brak konnych, żadnych śladów wymiany handlowej czy zwykłych podróżnych. Nawet miasto w ostatnich promieniach słońca zdawało się ponure, puste i ciche. U bram powóz zatrzymała straż miejska, dziwnie czujna i pilna.

-Coś jest nie tak. Zwykle nie interesują się tak podróżnymi rzucił Wilczarz.

Cudownie. Z deszczu rynną w łeb?
 
vanadu jest offline