Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2015, 09:37   #305
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Otis Patterson chyba nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Pewnie sądził, że unieszkodliwi Shanda fałszywymi czarami, a z resztą poradzą sobie jego bandyci i zombie. Widząc powalonych nieumarłych i krwawiących z licznych ran zakapiorów poczerwieniał na twarzy jak indor i wrzasnąwszy spektakularnie: - Gińcie ku chwale Bhaala!! - wyskandował kolejną kulę ognia. Tiborowi przemknęły tylko przez myśl słowa Arli (a może któregoś z kapłanów), że ofiary dla Pana Mordu muszą wiedzieć dlaczego giną zanim czar z niskim rykiem eksplodował, zalewając skrzyżowanie i część korytarza falą ognia. Żar buchnął w twarze ybnijskich czaromiotów, zapierajac dech w piersiach i opalając skórę. Oddychanie było praktycznie niemożliwe. Gdy ogień przygasł Burro, Mara, Ignis i Shando zobaczyli korytarz pełen tlących się i dymiących zwłok. Jedynie Arnulf trzymał się na nogach, choć wydawało się, że ledwo-ledwo.

Poparzona skóra piekła niemiłosiernie, porucznik czuł, że siły witalne opuszczają go bardzo szybko. Ostatkiem woli i wściekłości posłał swoją broń w kierunku wrogiego maga. Drzewce ze świstem rozdarło powietrze i grot utkwił w boku Patersona. Tylko po to by zdematerializować się po chwili i zostawić po sobie krwawiąca ranę. Arnulf wydał z siebie przekleństwo i postąpił krok do przodu, zasłaniając się pawężęm.

- O rzesz w mordę. - Ignis przez chwile stał z otwartą gębą łapiąc gorące powietrze otwartymi ustami. - A takiego - ruszył w stronę Arnulfa już idąc zaczynając pieśń leczenia. Tym razem zaśpiew był inny bardziej podniosły potężniejszy. Dotkną ramienia Arnulfa i życiodajna energia spłynęła na niego zamykając pęcherze i wybroczyny spowodowane ogniem. Potem wychrypiał odzyskując swój normalny głos - Razem dopadniemy psiego syna! - Sięgnę po łuk i naciągną cięciwę.

- Nieeee!! - wrzasnął niziołek rozpaczliwie, widząc leżące ciała kompanów. Var, Tibor, Thog nie ruszali się, a czas zwolnił dla kucharza. Zebrał w sobie wszystkie pokłady odwagi, choć rozum dyktował by odwrócić się i uciekać. Rozum jednak nie rządził teraz, Burro zacisnął pięści i ruszył biegiem w kierunku maga. Wywrzeszczał sztuczkę i kolejny nóż poleciał na mordercę, tym razem sięgając celu i wywołując plugawe przekleństwo wrogiego maga.

Shando skupiony nie przestawał czarować. Osaczenie maga dawało rezultaty, więc kolejny wróg na karku będzie na miejscu. Tym bardziej, że ogniste kule Otisa nie robiły wrażenia na mieszkańcach ognistego planu. Dlatego kolejny skorpion pojawił się w ognistym blasku portali międzywymiarowych i rzucił się na wroga. Dwa, nie - trzy ciosy, bo pierwszy skorpion wykorzystał okazję, że mag zajęty był inkantacją - zatrutych ogonów pomknęły w stronę maga. Najwyraźniej jednak ten, mimo braku zbroi, solidnie zabezpieczył się magią, gdyż wszystkie albo chybiły, albo niegroźnie rozcięły mu ubranie. Otis cały czas cofał się wgłąb korytarza naprzeciw, by nie dać się zajść od tyłu, ani przyszpilić do ściany. A może miał w odwodzie kolejnych popleczników?

Mara zamarła porażona straszliwym widokiem. Trójka kompanów leżała na ziemi dymiąc i skwiercząc. Jak to się stało? Jeszcze jedna kula ognia i dołączą do nich pozostali... korytarz zaś wydawał się niebezpiecznie długi. Dziewczynka podbiegła kawałek w przód a później przycelowała z kuszy, nie oddała jednak strzału czekając na moment aż mag zacznie czarować aby ewentualnie przerwać inkantacje.
- Poddaj się, zostałeś sam! - zakrzyknęła jednocześnie mając nadzieję, że morale opuściło Otisa Pattersona. Wszyscy jego poplecznicy nie żyli, chociaż część zabił on sam.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline