Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2015, 22:29   #8
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Mógł natomiast przyjrzeć się Ishy. Dziewczyna strzelała całkiem celnie i szybko, ale było kilku innych zawodników, którzy robili to lepiej. Mimo to, utrzymywała się jeszcze w konkursie, w którym odpadał tylko najgorszy w danej rundzie. A czarnowłosej udawało się zawsze zaliczyć chociaż jedną dziesiątkę w swoich trzech strzałach w każdej kolejce.

Postanowił nie rozpraszać dziewczyny. Bacznie ją obserwował jedynie gdy strzelała, w międzyczasie piwko z krasnoludem wydawało się nie najgorszym pomysłem.

- Dziewczyna zaprzątała me myśli nie przeczę, jednak nawet bez tego siła twych mięśni przewyższała moją.- pochwalił krasnoluda siadając z nim pod namiotem który miał dobry widok na prowizoryczną strzelnicę. - Miło poznać jestem Joshua Northcliff- wzniósł kufel do zapoznawczego toastu.
- Korg Thomhammer - krasnolud wniósł swój kufel i przypił porządnie.
- Siła siłą, ale ten olbrzym nie do pokonania się wydaje - zarechotał, nawiązując do wyjątkowo dużego mistrza tej dyscypliny.
- Pierwszy raz w Sandpoint? - zagadnął Korg.
- Pierwszy, miasto wydaje się urokliwe. Festyn całkiem udany, gdyby nie gobliny na trakcie do miasta wizyta byłaby idealna.
- Gobliny? - krasnolud zdziwił się wyraźnie. - Paskudne szkodniki. Nigdy ich żem tu jednak nie widział - przepił jeszcze raz.
Tymczasem Isha ostatecznie odpadła z konkursu łuczniczego i teraz zbliżała się do nich z zawiedzioną miną. Kilka męskich spojrzeń ją odprowadzało.
Gdy podeszła do niego powiedział na pocieszenie:
-Mi też się nie udało. Zabawa jest jednak przednia. Isha to jest Korg Thomhammer- przedstawił krasnoluda- Zwyciężył mnie na rękę- dodał uzupełniając wypowiedź.

- Ha! - wykrzyknął krasnolud, witając się z dziewczyną, która zaśmiała się na zabawny pokaz mięśni w wykonaniu Thomhammera.
- Podobno przemówienia z okazji otwarcia festiwalu się już zaczęły, chodźcie! - pociągnęła Joshuę za sobą.

Gdy dotarli w pobliże katedry, przy której miał odbywać się główne uroczystości, stał tam już tłum ludzi, otaczając cały budynek, a przede wszystkim wybudowany tam podest, na którym znajdowały się obecnie trzy osoby. Korg tłumaczył im kto jest kim. Burmistrz Deverin, krótko obcięta kobieta w średnim wieku, musiała przemawiać już dłuższą chwilę. Tłum kilka razy wybuchał śmiechem, a pogodny nastrój wyraźnie udzielał się całemu otoczeniu. Obok niej stał mężczyzna, posiwiały już, ale ciągle trzymający się sztywno. Na jego twarzy nie było uśmiechu i gdy burmistrz skończyła, to on właśnie zaczął mówić, nawołując do zachowania ostrożności, zwłaszcza przy otwartym ogniu, oraz uczczenia minutą ciszy tych, którzy zginęli w poprzednim pożarze, przez który spłonęła także świątynia. Był to Hemlock, tutejszy szeryf i ludzie doskonale wiedzieli, że nie mają co od niego spodziewać się żartów. Trzecia osoba na podeście ponownie ożywiła ludzi, już samym swoim uśmiechem i wyglądem - pstrokatym i kolorowym, trzeba przyznać - nastrajała bardzo pozytywnie. Żartował znacznie bardziej niż Deverin i kilka salw śmiechu przerywało mu przemówienie. Na koniec zaprosił do miejskiego teatru, gdzie z okazji festiwalu miało być grane jakieś znane przedstawienie, a na tę okazję do Sandpoint przybyła nawet jakaś diva. Imiona i nazwy nic im nie mówiły, ale atrakcja to musiała być duża dla tego miasteczka.

Ostatecznie przemówienia się zakończyły, a na plac wjechał zakryty wóz, ciągnięty i popychany przez akolitów świątynnych. Niemłody już kapłan prowadził tę dziwną procesję, ostatecznie wchodząc na podest i rozkładając dłonie. Korg znał go również, dzieląc się swoją wiedzą: był to Ojciec Zantus, główny kapłan w tym mieście. Na jego piersi wisiał ten sam symbol Desny. I o Desnie mówił, o tym jak po zstąpieniu na ziemię zamieniła ślepego chłopca w nieśmiertelnego motyla.
- W zamian za jej pomoc i dobro, my również uwalniamy je dla świata!
Jeden z akolitów ściągnął zasłonę z wozu, natychmiast uwalniając istny rój różnokolorowych motyli, które wystrzeliły w niebo, rozpraszając się na wszystkie strony.

To wydarzenie zakończyło oficjalną część otwierającą Swallotail Festival. Poświęcenie świątyni miało odbyć się o zmroku, do tego czasu organizaowane były zawody, w których Northcliff także chciał brać udział. Na głównym placu stawiano też stoły i powoli zapełniano je posiłkami - darmowymi. wszystkie brały udział w zawodach karczm i tawern, w tłumie kapłan wyłowił uwijającą się Ameiko.

- Chcę popatrzyć jak walczysz! - zalotnie szepnęła mu Isha do ucha, ocierając się całym ciałem.
W odpowiedzi gdy się zbliżyła i ocierała jego ręka przez chwilę przewinęła się po jej pupie. Objął ją następnie w pasie.
- Zajrzyjmy na chwile do naszej gospodyni. Dowiemy się kiedy będzie można skosztować jej specjałów.-uśmiechnął się mimowolnie pod nosem
- I na czym polega konkurs do którego tak się szykowała... Okazała nam w końcu sporą gościnę.- dodał na wszelki wypadek żeby Isha tego źle nie odebrała.
- Dziękujemy ci Korgu za towarzystwo, może jeszcze potem się spotkamy. Choćby w próbach walki- zachęcił krasnoluda do kolejnego konkursu. Dziękując jednocześnie za słowa wyjaśnienia podczas przemówień.
- Potem ruszymy do konkursów walki. Zasady pewnie zabraniają korzystania z magii -powiedział z przekąsem choć z pewną dozą humoru gdy ruszyli z Ishą dalej.
- Od razu myślisz o nieuczciwej przewadze? - zażartowała Isha, kiedy pożegnali się z Korgiem.
- Nieuczciwej? Każdy korzysta ze swoich atutów jak potrafi najlepiej. -spojrzał na dekolt Ishy wymownie śmiejąc się.

Dłoń dziewczyny odnalazła pupę Joshuy i ścisnęła na chwilę.
Stoły z jedzeniem ustawiane były na placyku w pobliżu świątyni, tworząc podkowę. Każda karczma miała swój jeden, długi stół, wszędzie uwijali się pomagierzy i kelnerki, bijąc po łapach wszystkich, co chcieli za wcześnie spróbować. To samo zresztą zrobiła Ameiko, gdy dostrzegła kapłana.

- Ani mi się waż dotykać! Gotowe będzie dopiero za dzwon - pogroziła mu palcem, niemal w pędzie. Z tego co dało się dowiedzieć, konkurs był bardzo prosty. U szczytu podkowy znajdował się namiot z sędziami, którym można było przekazać decyzję o swoim wyborze najlepszego jadła. Stoły nie były oznaczone, więc tylko znajomość konkretnych właścicieli mogła pomóc z orientacją, który do kogo należy. Oszukiwać nadal się dało, ale nagrodą był głównie prestiż, więc prawdopodobnie nie było to warte zachodu.

- Dzwon, dzwon… Ktoś tu musi wydać opinię dać ostatnie sugestie- mrugnął okiem do przelatującej Ameiko.
- Co można zrobić przez dzwon, pierwszy raz żałuje że tu tak tłoczno.-pocałował dziewczynę, nie odrywając się od niej przez dłuższą chwile

Isha pogłębiła pocałunek, nie przejmując się sporą ilością spojrzeń, jaką takie okazywanie czułości przyciągnęła.

- Ruszajmy zatem zwiedzać i zajmiemy się też tym konkursem walki.-zasugerował gdy w końcu się od siebie oderwali.

Joshua zauważył, że Ameiko nawet odmrugnęła. Niedługo potem już szli ku placowi w głębi miasta. Tu też stały kolorowe namioty, a na środku wytyczono okrągłą arenę, wysypaną piaskiem i trocinami. Zasady były proste: walki do trzech trafień, wyjście z areny liczy się jako trafienie. Wygrywał najlepszy, każdy przegrany odpadał. Wystarczyło się zapisać i wybrać treningową broń - przygotowano ich całkiem pokaźną ilość, Northcliff zauważył nawet egzotyczne rodzaje uzbrojenia, zrobione tak, aby działały jak ich bojowe wersje.

Joshua stanie w kolejce do zapisów umilał sobie czułościami z Ishą. Gdy w końcu doszła jego kolei zapisał się i oddalił czekając aż go wywołają. Z długiej listy broni wybrał naturalnie rapier, spojrzał też czy wolno używać tarcz. Zaczął obserwować konkurentów. Zarówno tych z areny jak i tych którzy ledwo co wybrali broń. Wszak już taka rzecz połączona z warunkami fizycznymi mówiła o stylu walki oponenta. To z kolej umożliwiało dobór odpowiednie taktyki.

Tarcze były dostępne, podobnie jak Isha, która nie mogła momentami się od niego oderwać, ocierając swoim bujnym ciałem, co przyciągało sporo uwagi. Towarzystwo zapisujące się do turnieju było rozmaite. Większość wyglądała zwyczajnie, nawet na miejscowych w tym kilku lepiej ubranych. Część podróżnych wyglądem przypominała Joshuę, ale był też ogolony na głowie, potężnie zbudowany krasnolud, dwójka zwinnie poruszających się, jasnowłosych elfów a nawet wielki pół-ork, ważący w dłoniach dwuręczną broń. Kapłan dostrzegł też Marcusa, który sięgnął po treningową włócznię i lekko ukłonił znanej sobie dwójce.
 
Icarius jest offline