Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2015, 22:39   #13
Halfdan
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Morskie opowieści:
- Dziadku dziadku, opowiedz nam coś! Jak pierwszy raz zobaczyłeś Kiribata! - dziewczynki były nieugięte. Dziadek posadził jedną bliźniaczkę na lewym kolanie, drugą na prawym.
- Kiribata spotkałem już na moim pierwszym statku. Stara krypa, zezłomowali ją już dawno. Nazywała się Santa Lucia i woziła miedź z Chile, takiego śmiesznego długiego państewka na południu do Kalifornii, czyli stanu w którym teraz jesteśmy. Statek nie był duży, więc i nas, marynarzy nie było dużo. Był kapitan, stary Holender eee Vincent, jego zastępca chief oficer Chilijczyk Miguel tak jak wasz wujek i chief mechanik Jurij, który władał siłownią okrętową. Pod sobą miał młodziutkiego mechanika zaraz po szkole, który nazywał się Alejandro i był to jego pierwszy rejs na tym stanowisku. Co to siłownia? To miejsce gdzie jest silnik statku, agregaty od prądu takie jak mamy tutaj na parkingu i wiele innych maszyn. Na statku był jeszcze kucharz Ondrej z Ukrainy no i ja, wtedy młody motorzysta. Kto to jest motorzysta? To taki początkujący mechanik, co robi same najpodlejsze rzeczy. Babranie się w smarze i tak dalej. No i był jeszcze ten Kiribat o którym chciałyście usłyszeć. Był na stanowisku starszego marynarza i nazywał się Tekita Teannaki. Kim są Kiribaci? To taki naród który żyje na malutkich wysepkach na środku oceanu. W połowie drogi między Ameryką a Azją. Jak wyglądają? To wielkie chłopy, często mają po dwa metry. Skórę mają czarną jak murzyni, ale rysy twarzy mają jak Azjaci. I jak się znaleźli na statkach? Armatorzy biorą ich na najniższe stanowiska, płacąc im bardzo niskie pensje. Niskie dla nas, bo za 100 dolarów można kupić bardzo bardzo dużo na tych ich wysepkach. Mówiłem już że 50 lat temu byli jeszcze kanibalami? Nie wiecie co to kanibal? Może i dobrze... - Antonio przerwał opowieść i pociągnął łyk herbaty - Moim pierwszym zadaniem była wymiana silnika elektrycznego na samym dnie siłowni. Niby nic trudnego, odkręcić śrubki, odłączyć kabelki, wymienić silnik i podłączyć tak jak było. Problem tkwił gdzie indziej: to tak jakby schodzić kilka pięter w dół, po wąskich schodkach i drabinkach. A silnik był ciężki, ważył może z 50 kilo! Ile to w funtach? eee może ze sto. No więc siedzieliśmy z mechanikiem we dwóch, zastanawiając się jak znieść silnik na dół. Alejandro przyniósł ze swojej kajuty podręcznik o węzłach, linę i parę bloczków i szekli. Przez dwie godziny wiązaliśmy tę linę na przeróżne sposoby, mądra książka proponowała węzeł bezpieczny, flagowy, hakowy, holowniczy, kotwiczny, ławkowy, łącznikowy, masztowy, ósemkowy, płaski, palowy, prosty, refowy, rybacki, topowy, wantowy, zaciskowy. Silnik wciąż był na górze. W końcu podszedł do nich Tekita. Spojrzał na nich z uśmiechem, wziął silnik w ręce i bez używania liny zniósł go na dół. Tyle zmarnowanego czasu, ale chociaż Antonio nauczył się wiązać węzły. Następnego wieczora dobili do portu i wyspiarz miał dwie darmowe skrzynki piwa i upił się do nieprzytomności. Koniec. - urwał nagle gdy zauważył że dziewczynki również są nieprzytomne.
Epoka lodowcowa:
Antonio nie lubił się żegnać. Za każdym razem jak miał wyjechać na rejs, po prostu pakował walizkę i wychodził mówiąc krótkie “do zobaczenia”. Nie chciał robić z tego wielkiego wydarzenia, więc zachowywał się jakby miał wrócić następnego dnia. Tak było i tym razem. Spojrzał na śpiące bliźniaczki i nawet ich nie obudził, pocałował je tylko w czółka. Uściskał córkę i synową, podał dłoń swemu młodszemu synowi patrząc mu w oczy i wyszedł.
Oprócz najbardziej potrzebnych rzeczy takich jak odzież czy prowiant, marynarz skompletował sobie skrzynkę z narzędziami. Przez parę minut zastanawiał się które z nich będą najbardziej potrzebne.Idą szabrować centrum handlowe, rękoma przecież nie rozmontują agregatów. Z drugiej strony spawarki i piły łancuchowej raczej nie weźmie. Antonio latami gromadził swoją kolekcję narzędzi. Za każdym razem gdy schodził ze statku, brał sobie na pamiątkę kilka sztuk. Armator raczej od tego nie zbiednieje, a narzędzia tej jakości, odporne na wilgoć i sól byłyby na lądzie dość drogie. Podobnie było z odzieżą, która pozwoli mu wytrwać na tym mrozie - lwia jej część została podprowadzona ze statków, czy to z rosyjskiego lodołamacza czy też z platform na morzu północnym. Był to solidny sprzęt. Do tego zabrał apteczkę, gdyż nie chciał by znów jego towarzysz umarł mu na rękach. Raz już mu się to zdarzyło, jego kumpel wykrwawił się, byli zbyt daleko od lądu by dotrzeć do lekarza na czas, a nikt z załogi nie wiedział co robić. Antonio nie chciał przechodzić przez to jeszcze raz i czuł wyrzuty sumienia, więc regularnie chodził na kursy pierwszej pomocy.
Gdy był już pewny że wszystko co potrzebne jest w plecaku, bez zbędnego oglądania się za siebie ruszył na zewnątrz. Po drodze rozmawiali ze sobą i strażak zaproponował by Antonio został liderem grupy. Wilk morski uśmiechnął się i odpowiedział:
-Wyłonienie lidera jest bardzo dobrym pomysłem. Wierzcie mi, demokracja się nie sprawdza gdy trzeba podejmować decyzje bardzo szybko. Tyle że kapitanem tej wyprawy nie będę ja. Pół życia spędziłem na morzu, będąc na stanowisku na którym musiałem działać sam, nie mając nikogo do pomocy. Ewentualnie trafiał się jakiś asystent uczący się fachu. Zawsze wyglądało to tak: tylko ja, problem, presja z góry, warsztat z mocno ograniczoną liczbą części, kilka nieczytelnych instrukcji i to co mam w głowie. Pracując w takich warunkach odzwyczaiłem się od współpracy z ludźmi. Dziękuję za nominację, ale nie nadaję się na przywódcę - odpowiedź była szczera.
Napotkali pierwszy problem. Dla niego oczywistym rozwiązaniem była lina. Od swojego pierwszego rejsu minęło dużo czasu i nauczył się wiązać marynarskie węzły, więc zadeklarował się że może wiązać. Chociaż wątpił czy będzie to potrzebne, widać było że młodsi koledzy lepiej się znają na wspinaczce i mają plan jak to zrobić. Nie miał problemów z dostosowaniem się czy zaakceptowaniem cudzego pomysłu.
 
Halfdan jest offline