Wątek: Narrenturm
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2015, 01:43   #46
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Wreszcie zagłębiali się w mrok krypty. Smród palonej oliwy drażnił nos ale za żadne skarby nie chciała się pozbywać tego skrawka ciepła oraz światła w tak paskudnym miejscu. Tak naprawdę to chętnie została by na powierzchni przy wejściu. Z drugiej jednak strony wolała być tam gdzie pozostali. W pojedynkę czuła by się jeszcze bardziej przerażona i bezradna. Zwłaszcza jeżeli elf naprawdę kogoś zobaczył na tym cmentarzysku a nie tylko cienie pośród grobowców. To była prawdziwe uosobienie powiedzenia między młotem a kowadłem. W takiej sytuacji lepiej znajdować się wśród tych, którzy wiedzą co robić. Większa szansa na przeżycie, o czym przekonała się znacznie szybciej niżby chciała.
Krypty wykonane przez krasnoludzkich rzemieślników naprawdę przykuwały wzrok. Kręte schody były wykute bez skazy i przypominały jej zamek dziadka Apeczko oraz basztę w której często bawiła się ze swoimi kuzynami i kuzynkami. Tam również wiodła podobna konstrukcja ale nie była tak szeroka ani tak biała. Nie znała się na kamieniarstwie ale tak chyba wyglądał marmur. Białe, pasujące do siebie kawałki ściany były ozdobione różnymi wyrytymi symbolami, zapewnie khazadzkimi. Sufit, niezwykle wysoki jak na budowle tego typu ledwo błyszczał w świetle pochodni. Co jakiś czas do ścian przytwierdzone były misterne kamienne misy wypełnione resztkami oliwy. Zdobienia potwierdzały kunszt rzemieślnika. Wydawało się, że każda pochodziła spod dłuta innego, gdyż nie można było się dopatrzeć w nich żadnej łączącej cechy. Najbardziej zachwyciła ja misa która pokrywał całun. Całość wyrzeźbiona z kamienia, prawdziwe arcydzieło. Możliwe, że gdyby skupiła się bardziej na tym gdzie stawia kroki a nie na podziwianiu widoków nie aktywowała by pułapki. Zrobiła coś co potem określiła jako pierwszy błąd początkującego łupieżcy grobów. Zbyt urzekło ją otoczenie by zwrócić uwagę na własne stopy. Jedynie błyskawiczne reakcja elfa uchroniła ją przed zmiażdżeniem stopy. A była to najlepsza alternatywa. Wydarzyło się jednak w tym momencie coś co na zawsze odbiło się na jej relacjach ze zwiadowcą. Wcześniej próbowała jakoś porozmawiać z nim. Zauważyła bowiem bliskie oznaki hiperwentylacji oraz rozszerzone źrenice. Podobnie reagowali klaustrofobicy na sama myśl o zamknięciu w ciasnym pomieszczeniu. Próbowała złagodzić napięcie powstałe z powodu niesprzyjającego otoczenia, ale najwyraźniej odniosła odwrotny skutek od zamierzonego. Wtedy po raz pierwszy dostrzegła czającą się w jego oczach grozę. Nie wynikającą z nienawiści czy strachu. W jego spojrzeniu zauważyła coś, co kojarzyło się z czerwonym odblaskiem pożaru na klingach, wyciem mordowanych, rżeniem koni i zapachem krwi. Widziała to również potem gdy ją ratował i jeszcze kilka razy w późniejszym czasie . Znała tego przyczynę i nie podobało jej się to. Była rozdarta. Z jednej strony wiedziała, że to co powiedziały wiedźmy mogło być prawdą. Jedynie kapłan o wyjątkowym darze i sile woli mógł wyrwać elfa z rąk tego demona. Z drugiej strony nie chciała donosić na swojego towarzysza. Nie każdy Sigmaryta podchodził do takich spraw z chłodną głową. Pamiętała historię Ruperta, który przez przypadek odkrył zakazane pismo schowane pomiędzy traktatami medycznymi w bibliotece Uniwersyteckiej. Ci co po niego przyszli nie wyglądali przyjaźnie. Nigdy potem nie widziała go na wykładach. Pewnego dnia ktoś pozabierał jego rzeczy i dokładnie oczyścił jego pokój. Podobno z rozkazu Inkwizycji. Skoro więc tak postępowano w przypadku jakiejś starej księgi to co mogli zrobić posiadaczowi tak niebezpiecznego artefaktu? Wolała sobie tego nie wyobrażać. Nie można było jednak tego zostawić samopas. Trzeba będzie kiedyś jeszcze porozmawiać z elfem ale w zdecydowanie lepszych okolicznościach. Teraz bardziej martwiła się o swoje bezpieczeństwo.
Schodząc niżej zwracała już znacznie większą uwagę na przewodnika starając się robić to co on i stawiać kroki dokładnie w tych samych miejscach. Kiedy zaś dotarli wreszcie do krypty, posłusznie stanęła pod jedną ścianą, przyglądając się krzątaninie towarzyszy. Dziwnie się czuła gdy coraz to więcej kosztowności spadało na koc krasnoludów. Sama nigdy nie garnęła się do złota. Można wręcz powiedzieć, że stroniła od niego. Obiecała jednak pomóc w nietypowej „misji” Helvgrimma, dlatego nie narzekała i posłusznie wzięła podarowane jej przedmioty, niezwykle lekkie jak na jej gust, i ruszyła z powrotem na górę. Byle dalej od tego miejsca przepełnionego śmiercią.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline