Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2015, 21:54   #2
Drahini
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny
Gniewomir Tambernero nie słuchał do końca słów Pierwszego Jeźdźca. Nie zamierzał też nikogo wyzywać na żadne pojedynki. Wyszedł z tłumu otaczającego mównicę i szukał wzrokiem Jarve’a w półmroku otulającym zebranych blaskiem dopiero rodzącego się dnia, który wpadał przez okna wybite w surowej skale pod sklepieniem.
- Athos, gdzie jesteś?
W jego głowie pojawiła się oczekiwana, przyjazna obecność.
- W Kaplicy – w umyśle mężczyzny rozległ się bas smoczego szeptu. Słowa układały się w głowie jakby to sam Gniewomir je pomyślał. – Czekam wschodu słońca.
- Mogłeś na mnie poczekać.
- Wybacz, Gniewko. Miałem nadzieję jeszcze z nią porozmawiać. Bezskuteczną. Już jej tu nie ma.
- Słyszałeś zatem…?
- Nie musiałem słyszeć, żeby wiedzieć. I Ty także – odparł jego smoczy partner. Jego głęboki głos, zazwyczaj dziarski, był wyjątkowo jakiś taki ścichły… i Gniewomir wiedział, że to nie z szacunku do miejsca, w którym aktualnie znajdował się jego smoczy partner. Smok był... hm... smutny i myślami gdzie indziej.
- Chcę porozmawiać z Mówcą. Dołączysz do nas?
- Nie.
- To może chociaż słuchaj moimi uszami?
- Nie. Chcę być sam. Znajdziesz mnie w łaźni, gdy skończysz.
- Nie chcesz wiedzieć, dlaczego odeszła?
- Wątpię, żeby Mówca to wiedział. Dam sobie wyciąć obie płetwy statecznikowe z ogona, że dzisiaj wyjątkowo będzie Milczycielem.
- Nie ma takiego słowa, Ati…
- Poza tym, czy to, że wiemy dlaczego, cokolwiek zmieni? – przerwał mu smok nieco mocniej. Zabolały go od tego skronie. - Matrona odeszła. Już jej tu nie ma. Znajdziesz mnie w łaźni. Bez odbioru.

Obca pustka, która pojawiła się w jego umyśle tam, gdzie wcześniej był cień smoczej obecności powiedział mu, że smok się odgrodził od niego. Gniewko zagryzł wąsa. Athos był wciąż dla niego zagadką, mimo że szanowali się i bardzo lubili, nie zżyli się ze sobą jeszcze tak mocno, jakby tego chciał. Starsi jeźdźcy mówią, że zaufanie między partnerami wzrasta w niebezpieczeństwie, a dotychczasowe misje Gniewomira i Athosa były raczej mało niebezpieczne. Konwojowanie, ochrona pomocy humanitarnej, pomoc przy przebudowie uszkodzonej tamy… takie tam – wszystko w słusznej sprawie i w zespole. Podczas, gdy z raportów wynika, że na przykład ostatnia misja Mówcy, której szczegóły wyjątkowo nie były utajnione, polegała na uprowadzeniu niebezpiecznego terrorysty z miasta ogarniętego chaosem po trzęsieniu ziemi. To że miało to miejsce pięć lat temu i żaden młody pilot tego nie widział? Jakie to ma znaczenie?

Z drugiej strony sam nie był pewny, jak zareaguje, kiedy już będą potrafili w pełni czytać sobie w myślach. Oczywiście smok w tym przypadku zawsze będzie na tej bardziej uprzywilejowanej pozycji, bo jest istotą nieporównanie bardziej rozwiniętą umysłowo od człowieka - nawet jeśli mowa o smokach hodowlanych - i żeby coś mu przekazać, Athos zawsze będzie musiał „zniżać się” do jego poziomu percepcji umysłowej. Co oznacza, że jego smok będzie mógł myśleć o czym tylko chce, a do niego będą docierały co najwyżej bardzo wymieszane ze sobą uczucia i emocjonalne reakcje smoka – bo te ostatnie potrafia zasłonić tylko Prawdziwe smoki oraz najstarsze smoki hodowlane. Gdy tymczasem Athos, jeśli będzie złośliwy, będzie mógł zawsze wejść do jego głowy. Nawet w najbardziej intymnej chwili spędzanej z Mirrą albo samotnie pod prysznicem. Oczywiście starsi jeźdźcy mówią, że smoki opracowały myślowy rodzaj pukania. Gdzie, zanurzając się w myśli partnera, żeby dotknąć jego jaźni, wysyłają myślomową coś na kształt przyjaznego trącenia nosem, jednocześnie na chwile odganiając od siebie myśli ludzkie. Tak jakby zatykały sobie uszy na to, co „myśli” akurat ich człowiek.

Gniewomir pokręcił głową, zniechęcony zarówno efektem rozmowy ze smokiem, niewesołymi myślami o Matronie, stresem przed telepatią, jak również i tym, że nie udało mu się w tłumie zlokalizować Mówcy. Ruszył więc do wyjścia, mijając po drodze postument z małym przedmiotem pod diamentowym kloszem. Była to jedyna pamiątka po legendarnym Vanleyu – smoczy bat, który chłopak dał do przegryzienia Nadziei, gdy odmówił zwierzchnikom spętania woli swojej smoczej towarzyszki. Metal dawno zmatowiał, a w miejscu przegryzienia wręcz skorodował od smoczej śliny. Rzemienie przewodzące prąd rozsypały się niemal na proszek pomimo starań konserwatora. Jednak każdy, kto widział ten przedmiot, mógł w nim rozpoznać smoczy bat z numerem przypisanym sierżantowi Vanleyowi. Ponoć Matrona pamiętała Vana. Ponoć Widziała go, gdy była jeszcze pisklęciem nie większym od tygodniowego szczenięcia. To było na kilka miesięcy przed śmiercią jego i Nadziei. Ponad trzysta lat temu. Świat od tego czasu poszedł naprzód. Ponoć – opatrzony szlachetnym przykładem tamtej dwójki - w dobrym kierunku.

- Ponoć, ponoć… Same „ponoć” – mruczał do siebie, dochodząc do przestronnego łuku wyjścia i tam niespodziewanie zoczył Jarve’a, który również wychodził.
- Jarve! Mówco, proszę zaczekaj – zawołał za odchodzącym. – Chciałbym z tobą porozmawiać. – dogonił siwowłosego najemnika. Spojrzał w oczy swojemu mentorowi i wypalił od razu – Ja Ci wierzę. Nie uważam Cię za wariata, Jarve. Czułem dzisiaj wielki smutek niewiadomego pochodzenia, gdy się obudziłem. Było tak, jakby zabrakło czegoś, co zawsze było, przez całe moje życie. Frapujące uczucie dla 32-letniego mężczyzny. Mój dziadek opowiadał mi o tym, jak raz widział Ciebie i Matronę razem w Wylęgarni. – informację, że dziadkowi mózg zeżarł Alzheimer zachował dla siebie jako małoistotną. - Wiem, że ona istnieje i że jest niewysłowienie piękna i mądra. Powiedz mi proszę czy odeszła, czy… umarła? A jeżeli odeszła to dokąd i co to oznacza dla nas?

Gniewomir miał jeszcze jedno pytanie na końcu języka, ale uznał, że będzie zbyt osobiste. W końcu jeśli nawet smocza matka powiedziała coś swojemu człowiekowi przed odejściem, to było to przeznaczone tylko i wyłącznie dla jego uszu.
 

Ostatnio edytowane przez Drahini : 24-05-2015 o 16:10.
Drahini jest offline