Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2015, 22:53   #32
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zakupy - Leila, Lea i Couryn

Leila szybko zsumowała w myślach należną kwotę i podzieliła przez sześć. Mina jej nieco zrzedła.
- Wydawać by się mogło, że za kogoś takiego nagroda będzie bardziej… zachęcająca. Ale co tam, dobre i to - powiedziała z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że dziesięć sztuk złota wynagrodzi ewentualne straty? - Couryn zwrócił się do kupca.
- [i] Co też mówicie, nie ma żadnych strat, trochę pracy nożem marynarskim i będą jak nowe deski. Nie przyjmę od was za to żadnych pieniędzy.[i] - powiedział wyciągając identyczny nóż jak miały dziewczęta; stary, lecz dobrze utrzymany.

Kliknij w miniaturkę

- Proszę - powiedział Couryn. - To będzie dla nas przyjemność. No i bosman Lea z pewnością będzie nalegać.
- Nie obrażajcie mnie. Pływałem ze “Starym Devem”, gdy jeszcze był młody. U niego drobiłem się tego sklepu, jak i tej nogi, dzieci dobrze wyszkoliłem. Jeden syn jest złotnikiem, gdyby nie kapitan Dev, nigdy by nim nie został. Więc za taką drobnostkę jak szkody, których nie ma nie będę brać pieniędzy. Lepiej już kupcie coś ładnego za to dziewczętom, za te pieniądze, bo ja ich nie przyjmę, gdyby nie one to do końca walki stałbym jak ten drewniany kołek
- obruszył się krawiec.
Couryn spojrzał na Leę. W końcu to było jej złoto.
- Ja nie mam nic przeciwko - powiedział.
Paladynka zebrała swój sprzęt i obróciła się znowu do kupca. Spodziewała się raczej innej reakcji na swoje słowa.
- Cóż... Jesteś pewny? - W jej głosie słychać było lekką nutę zaskoczenia.
- Moja panno jestem już stary, lecz pewnie dla ciebie jeszcze młody. Jeśli powiedziałem to tak jest, Ben Hanen nie zwykł rzucać słów na wiatr, ani pluć na nawietrzną.
- Rozumiem. W takim razie przepraszamy jeszcze raz. Gdyby potrzebował pan kiedyś pomocy, a ja byłabym w mieście, to proszę dać znać. Pomogę w miarę moich możliwości. Proszę mnie szukać wtedy w Wielkich Łaźniach. - uśmiechnęła się do Bena i lekko się skłoniła. - Dziękuję.

- A co do was zaś... - Couryn wbił wzrok w najmłodsze członkinie załogi ‘Złotego Smoka”. - Na temat niewypełniania rozkazów bosman Lea powiedziała już kilka słów. Normalnie takie wykroczenie źle by się skończyło, pamiętajcie. Ale za odwagę i ja chciałem was pochwalić.
Leila przytaknęła na te słowa i dodała:
- Czasem niesubordynacja może wyjść na dobre. Ważne, by nie narazić się zbytecznie na niebezpieczeństwo. Ani nikogo innego. Mój ojciec mawiał, że przy wszystkim należy myśleć.
Powiedzienie jej ojca miało jeszcze dodatkowe przesłanie, ale wolała zachować je dla siebie.
- Chciałem jeszcze powiedzieć, że jestem z was dumny - dodał Couryn. - Jesteście godne tego, by nosić barwy “Złotego Smoka”. Ale... - zawiesił głos i pokręcił głową. - Rzucanie szpulkami jest efektowne - uśmiechnął się - ale mało efektywne. Będziecie się musiały nauczyć rzucać czymś skuteczniejszym.
- Courynie. O nożach, ogniu alchemicznym i tego typu broni - zapomnij, są zbyt niebezpieczne. Choć serca mają lwie, to wciąż są jeszcze dziećmi. - powiedziała Lea słysząc, co mag powiedział, po czym zamyśliła się na chwilę - Hm... Najrozsądniejsza wydaje się proca. Przynajmniej na razie. Do ćwiczeń starczą kulki do zabawy, są tanie, wielkiej szkody też nie narobią gdyby spudłowały. Są również zdecydowanie bezpieczniejsze, niż ostre noże.
Couryn miał co prawda inne zdanie, niż paladynka, ale nie chciał się kłócić.
- Słuchajcie zatem tego, co mówi bosman Lea. Chwilowo żadnych noży do rzucania. Będziecie ćwiczyć posługiwanie się procą.
- Broń to już nie u mnie, chociaż akurat proce mam, dorzucę trzy za darmo do zakupów, kulki dostaniecie zaś na wielu kramach - ze śmiechem zauważył były żeglarz
- Wybierajcie zatem dalej ubrania panny, w końcu po to zostałyście tu przy prowadzone. Kwestię kompletów pokładowych mamy załatwione - powiedział, kładąc na stół identyczne trzy takie jakie już dziewczęta miały na sobie. - Zostało jeszcze zimowe i porządne zwane niekiedy kompletem dla odkrywcy.
- Greto, za prezent należy podziękować - Couryn powiedział to bardzo cicho, wprost do ucha dziewczynki.
- Dziękujemy panu, bardzo ładne. - powiedziała dziewczynka z uśmiechem.
- Nie ma za co dziecko, to tylko kawałek płótna i linka - mrugnął wesoło do Grety krawiec.
- Mistrzu Hanenie. - Couryn zwrócił się do krawca. - Wspomnieliście coś o synu-złotniku. Gdzie go mogę znaleźć? Chciałbym komuś kupić pewien drobiazg.
- To macie szczęście, bosmanie. Ma zakład na Głównej, niedaleko Ratusza. Jak mówiłem jest dobrym złotnikiem, a to dzięki pieniądzom zarobionym przy pomocy kapitana Deva.
- W takim razie odwiedzimy go - spojrzał kątem oka na Leilę - w drodze na ratusz.
- A dla kogo będziemy wybierać prezent?
- zapytała z rozbawieniem.
- Dowiesz się jako pierwsza - obiecał jej Couryn.
Musnęła ustami jego policzek. I ona wiedziała, i on wiedział, że ona wie.

Dziewczęta dobierały ubrania, kierując się własnym doświadczeniem, było w nich dużo lnu i miękko wyprawionej skórki.
W wyborze z zapałem pomagała im Leila, która wśród stosów odzieży czuła się jak w domu.
Wyszukiwała najładniejsze kolory, które by do nich pasowały - problemu z tym nie było, gdyż siostrom Golddragon było do twarzy w takich samych kolorach. Rude włosy o złotawym połysku w zestawieniu z zielonymi oczami i jasną karnacją zdecydowanie najlepiej prezentowały się według Leili w zieleniach i różnych odcieniach złota. Czerwień i złoto były z kolei świetnym połączeniem dla dziewcząt pokładowych “Złotego Smoka”. Dobranie natomiast czerwieni i zieleni tak, by się nie gryzły, wymagało już wprawnego oka. Odcienie musiały odpowiednio kontrastować ze sobą, a jednocześnie w pewien sposób harmonizować.
Dziewczęta najdłużej wybierały płaszcze podróżne, bo krojów ich było wiele. Nie mniej długo trwało pasowanie kapeluszy z szerokim rondem, które były dołączone do zestawów odkrywców. Czy rondo przypinane z jednej strony, z dwóch, czy z piórkiem, czy też z rozetą, czy z paskiem pod brodę, czy też z tkaną wstążką, dziewczęta długo między sobą się spierały, aż musiała interweniować Leila - w końcu nie mieli całego dnia na ten jeden sklep. Czekał ich jeszcze zakup butów z cholewami i zimowych, lecz na szczęście ten sklep był niedaleko, według zapewnień Bena.
- Proszę teraz, moje panny, schować wszystko do swoich marynarskich worków - powiedział Couryn, który w tym czasie zdołał nie tylko spakować swoje zakupy, a nawet trochę się wynudzić. - Bosman Leila zapłaci za wszystko, a wy proszę się grzecznie pożegnać.
Leila skończyła regulować rachunek.
- O jaki ładny! Skąd go masz? Czy to ten sam, co go wyjęłaś z kolumny? - okrzyk Ann zwrócił uwagę na Gretę, na medalion, który w czasie przymiarek wysunął się spod skórzanego dubletu. Nie był to już srebrny amulet alternatywy symbol Lathandera Lei, nawet nie symbol Lathandera najczęściej używany ze srebra i kolorowej emalii. Teraz był cały ze złota, przestawiał pejzaż wschodu słońca, wykonany z różowych, czerwonych i żółtych klejnotów. Greta zdjęła go z szyi, ze zdumieniem chwilę mu się przyglądała. Potem podała wpatrującej się w zachwycie amuletowi Ann.
-[i] Proszę przymierz go, na tobie też będzie ładnie wyglądał[i] - podała go małej. Dziewczynka chwilę podziwiała misterne wykonanie przedmiotu, wodziła palcami po płomieniach słonecznych, potem oddała go Grecie.
- Jest Twój, dziękuję. - powiedziała Ann przytulając się do siostry. Elza objęła siostry.
- Tak zostałaś Wybrana, jeszcze w to nie wierzysz?
Na takie słowa sióstr Greta zarumieniła się i uśmiechnęła promieniście.
Potem podeszły, pochowały ubrania na statek, zimowe do worków. Pozostały tylko w wyjściowych na miasto. Trzeba było przyznać, iż z chustami zawiązanymi na głowach nasadzonymi na nie szerkoskrzydłymi kapeluszami, i szarfą przez pierś prezentowały się szykownie i zawadiacko.
- Dziękuję bardzo panu - powiedziały niemal jednocześnie Elza i Gret dygając przy tym.
Ann szybko wskoczyła na ladę, pocałowała zdumionego Bena w policzek.
- Dziękuje - szepnęła potem szybko zeskoczyła i schowała się za siostry.
- Dziękuję, mistrzu. - Couryn skinął głową. - I do zobaczenia.
Obciążony zdobyczną bronią podszedł do drzwi.
Lea długo wpatrywała się w to, co właśnie ujrzała. Tak długo, że przez chwilę wyglądała tak, jakby straciła kontakt z rzeczywistością. Zamyśliła się. W końcu zamrugała oczami słysząc, że wszyscy się zaczęli żegnać.
- Dziękujemy panu bardzo. Niechaj Sune i inni bogowie ci sprzyjają. Do widzenia! - powiedziała z szacunkiem do kupca, lekko się ukłoniła i wyszła, zabierając wcześniej od Ann worek z ubraniami, by dziewczynka nie musiała tego dźwigać sama.
Nad zmianą medalionu Leila przeszła do porządku dziennego bez większego zachwytu.
- Niedaleko jest szewc - odezwała się do paladynki. - Odprowadzimy was tam i dobierzecie buty, a my niebawem wrócimy - przekazała krótko plan na najbliższą godzinę.
Była przekonana, że z doborem butów dla dziewczyn Lea poradzi sobie już samodzielnie.
 
Kerm jest offline