Couryn i Leila u zbrojmistrza
-
Może najpierw pozbędziemy się tego złomu? - zaproponował Couryn, gdy tylko znaleźli się na ulicy.
-
Tak z pewnością będzie wygodniej - zgodziła się i wzięła od niego, bez zbytecznej dyskusji na ten temat, dwa morgenszterny. -
Jeśli powiesz tak przy kupcu, to dostaniemy tylko pół ceny - stwierdziła ze śmiechem.
-
Jesteś prawdziwym skarbem - powiedział Couryn. -
Nie mam pojęcia, co ja bym bez ciebie zrobił.
-
Jakoś do tej pory sobie radziłeś i dożyłeś spotkania - roześmiała się ponownie.
-
Nie mam pojęcia, jak mi się to udawało… - powiedział.
-
Nigdy więcej - odpowiedziała, uśmiechając się w ten wyjątkowy sposób, ten tylko dla niego.
Na ulicach Alaghonu, podobnie jak w dniu poprzednim, był spory tłok. Ludzie przepychali się jedni przez drugich do kolejnych straganów i sklepów. Zapewne “
Złoty Smok” nie był jedynym statkiem czekającym z wypłynięciem do jutra. Łapacze raz po raz zatrzymywali przechodniów, na szczęście Leili i Couryna nikt nie myślał zaczepiać. Na szczęście wiedzieli, gdzie się kierować. Wczorajsze zapoznanie się z okolicą w poszukiwaniu idealnego sklepu nie poszło na marne. Couryn wskazał Leili pobliskie stoisko zbrojmistrza i wspólnie udali się ku niemu. Kiedy w końcu dopchali się do kontuaru, położyli na nim “zdobycze”.
Przywitał ich wysoki, potężnie zbudowany, ciemnoskóry mężczyzna. Przetarł dłonią łysą czaszkę i uśmiechnął się do pary.
-
W czym pomóc? - zapytał niskim głosem.
Couryn wskazał mały arsenał, który tu przytaszczyli.
-
Chcieliśmy to sprzedać. Broń jest dobrej roboty i mało używana, a sami nie potrzebujemy dodatkowej - powiedział.
Leila tylko oparła się biodrem o kontuar, starając się po prostu ładnie wyglądać. Wydawała się pozornie niezainteresowana sprawą. Zbrojmistrz obrzucił ją tylko krótkim spojrzeniem i skupił się na przedmiotach. Każdy egzemplarz podniósł, zważył w dłoni, obrócił i podrzucił.
-
Racja. Niezła to broń, a w tych czasach każda sztuka się przydaje. Na szczególną uwagę zasługują te kordy. Myślę, że mogę państwu zaoferować jakieś osiemnaście sztuk złota.
~
Prawie tyle co nagroda za dwie płotki z tej szajki ~ pomyślał Couryn.
-
Może gdyby były to zwykłe krótkie miecze… Biorąc pod uwagę przewagę tego oręża nad tamtymi i jakość wykonania, sądzę, że nie nie będziesz stratny, panie, wypłaciwszy nam dwadzieścia pięć sztuk złota - zaryzykował.
Wielki mężczyzna splótł umięśnione ramiona na piersi. Wydawał się wręcz górować nad magiem.
-
Dla równego rachunku może być dwadzieścia - zaproponował.
W końcu i Leila postanowiła włączyć się do rozmowy. Przecież również w jej interesie było uzyskanie jak najlepszej ceny.
-
W czasie wojny broń to chodliwy towar. Zwłaszcza broń dobrej jakości. Sprzeda pan to ze sporym zyskiem - niemal powtórzyła słowa Couryna, uśmiechając się przy tym ujmująco. -
My z kolei jutro wypływamy. Z pewnością spotkamy po drodze kilku naszych kamratów, którzy też będą chcieli uzupełnić ekwipunek. Z przyjemnością polecimy im pana sklep - zawiesiła w głos w oczekiwaniu na reakcję ciemnoskórego.
-
Dwadzieścia trzy - mruknął niechętnie, lustrując Leilę wzrokiem i raczej nie chodziło mu o jej uśmiech.
-
I pół - dodała dziewczyna.
-
Niech będzie. Dwadzieścia trzy sztuki złota i pięć srebrników - podsumował, podając dłoń Courynowi, a potem Leili.
Zbrojmistrz zebrał broń z kontuaru i podał Telstaerowi odliczoną kwotę. Couryn zgarnął wszystkie monety do zdobytej na bandycie sakiewki, po czym pożegnali się.
Kiedy już oddalili się od straganu, Leila roześmiała się wesoło.
-
Więcej niż nagroda za dwóch z tej szajki! - podsumowała ich małą wyprawę.
-
Dziewczęta już chyba kupiły to, co trzeba i pewnie na nas niecierpliwie czekają - stwierdził Couryn.