Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2015, 15:27   #34
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Z wyborem fasonu skórzanych butów poszło błyskawicznie. Dziewczęta dokładnie wiedziały jakie wzór butów im się podoba - takie z wysokimi cholewami jakie miała Leila. Z butami zimowymi z ciepłym futerkiem w środku też nie było żadnych problemów - był tylko jeden wzór.
I tak jak się tego spodziewał mag - gdy Leila i Couryn przyszli, dziewczęta już niecierpliwie spoglądały na ulicę.

*

Ulica Główna była wyłożona płytami granitowymi, a wzdłuż budynków ciągnęły się zadbane klomby kwiatowe. Ratusz był okazałym budynkiem, na wieży zamiast normalnego dzwonu miał wykonany przez gnomy zegar.
Właśnie wybijał dwunasty dzwon, gdy grupa wchodziła po długich schodach. Zatrzymany strażnik, zapytany o miejsce wypłacania nagród, skierował ich do pokoju mieszącego się na końcu korytarza, na lewo od drzwi wejściowych.
Urzędujący młody łysy urzędnik w drucianych okularach szybko przeczytał notkę, potem stwierdził.
- Będziecie musieli podpisać wszyscy, mam tu zapisane, iż nagroda należy się pannom Golddragon, paniom Lelili i Lei, oraz Courynowi Telstaer.
Przebiegł wzrokiem po zgromadzonych, po czym zaczął sporządzać dokumenty.
- Zapewne wiecie, iż od zarobków płaci się podatek Republice. Macie szczęście, iż nagrody za przestępców są z tych dwudziestu od stu zwolnione.
Podniósł wzrok znad dokumentów .
- Korsarze ze „Złotego Smoka”. Macie szczęście, że podatki też płaci kapitan Dev. Wasza zapłata i udział nie podlegają opodatkowaniu. Szczęściarze - powiedział z niechęcią.
~ Zawistny liczykrupa ~ pomyślał Couryn. Pewnie sobie włosy z łba powyrywał, przez takich jak my.
Nie zdradził się jednak z tą opinią. Zapamiętał tylko, że niektóre zyski mogą się okazać mniejsze, niż się tego na pierwszy rzut oka można spodziewać.
Gdy urzędnik spisał dokument, przekłuł go szpikulcem razem z notatką po czym przewlókł przez niego czwórdzielny sznurek. Potem splótł na krzyż nitki sznurka, każde dwie zalał lakiem, tworząc podstawę do odciśnięcia dwóch pieczęci - miasta i swoją.
- Teraz wasze podpisy, tu na dole.
Podał dokument, pokazując miejsce.
W czasie gdy dokument był podpisywany, łysy okularnik przygotował pięć stosów po dziesięć złotych koron, trzy korony oraz dwa stosy po dziesięć srebrników.
Couryn przeliczył wzrokiem monety, po czym bezceremonialnie schował je do tej samej sakiewki, do której wcześniej trafiły pieniądze ze sprzedaży broni. Sakiewka wyraźnie przytyła.
- Gdy wrócimy do przybytku Ognistowłosej - powiedział do dziewczynek - rozpoczniemy lekcje rachowania.
- Czy teraz wybierzecie się z nami do złotnika? - zwrócił się z tym pytaniem tak do Lei, jak do dziewczynek.
- Tak - odpowiedziały dziewczęta cicho i nieśmiało pokiwały głowami.
- Chyba zbyt wiele już do roboty nie mamy. A lepiej się trzymać razem, więc również z wami pójdę. - odparła Lea.
Najwyraźniej młode panny już wiedziały, jakie sklepy warto odwiedzać.
- A czy macie już jakiś pomysł? Wiecie, co byście chciały sobie kupić? - spytał mag.
- Może sprawimy wam jakieś pasujące kolczyki? - zaproponowała Leila. - Każda kobieta powinna mieć choć odrobinę biżuterii, która podkreślałaby jej urodę.
- Niektóre kobiety nie potrzebują podkreślać swej urody - wtrącił Couryn. - Ale jeśli chcecie sobie przekłuwać uszy, to kolczyk nie jest złym wyborem.
Widać było, iż dziewczęta są bardzo zmieszane, widocznie nie chciały nadwyrężać sakiewek opiekunów. Zapomniały z wrażenia, iż zakupy są częścią tradycji, płaci za nie kapitan, a także bandyci, których pomogły ująć.
- Nie martwcie się niczym - odezwała się Leila łagodnym tonem, widząc ich zachowanie. - Wszystko jest w porządku i wszystko w zupełności się wam należy. To i jeszcze więcej.
- Nie myślcie tylko, że ktoś robi wam nie wiadomo jakie prezenty z nie wiadomo jakiego powodu - powiedział Couryn. - Jako uczestniczki walki macie swój udział w łupach - wyjaśnił. - Będziecie mogły sobie kupić kolczyki i jeszcze wam zostanie trochę gotówki.
- Na pewno im zostanie trochę gotówki, ponieważ moja część łupu należy również do naszych podopiecznych. - Uśmiechnęła się do sióstr Golddragon, prawie wchodząc w słowo Courynowi.
~ Po co to powtarzasz? ~ pomyślał Couryn ~ Ktoś mógłby zapomnieć? Ja, jako ten, co trzyma sakiewkę? Czy może dziewczęta mają paść ci do stóp?
Dziewczęta popatrzyły po sobie, potem uśmiechnęły się promieniście.
- Tak, pasujące kolczyki, tak by były ze sobą jakoś związane, bardzo dziękuję za pomoc, bosman Leilo, bosman Leo - odparła Greta dygając przed Leilą a potem Leą.
- Nie bój się, Leo - powiedział Couryn. - Nie zapomniałem o tym. Nie uszczknę z ich dobytku nawet miedziaka.
- Wierzę na słowo. - uśmiechnęła się - Nie oskarżam cię o złodziejstwo Courynie, a tylko informuję. Tak chciał Ben Hannen. A ja obietnic dotrzymuję.
- Już raz to mówiłaś - odparł Couryn. - Wtedy. Ale przyjmuję, że nie miałaś złych intencji.
~ Tylko po prostu nie myślisz ~ dodał w myślach.
Skinęła głową i obejrzała się po pozostałych. Nie miała zamiaru tego kontynuować. Jednak zaczęła się zastanawiać, czy naprawdę mówiła o tym? Bo wspomianała na pewno, że chciała oddać pieniądze kupcowi, lecz ten kazał dać je dziewczynom.
Nieważne. Każdego czasami może dopaść skleroza. Zwłaszcza po ostatnich dniach. Choć znała takiego jednego alchemika, który dostarczał mikstury do siedziby zakonu Astra. Wiele razy odbierała od niego skrzynki z gotowymi miksturami, kiedy to on miał je przynosić. Tak dziurawej pamięci, jak miał on, to nie dało się mieć.
- Dobrze. Ruszajmy - powiedziała Lea. - Zapewne lepiej znacie miasto, niż ja, więc prowadźcie.
 
Flamedancer jest offline