Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2015, 17:38   #35
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Melduję sir, że siedemset pięćdziesiąt sztuk złota na laboratorium i spory zapas składników. Umożliwiający mi również stworzenie zestawów uzdrowiciela. Taniej będzie je naszykować podczas rejsu niż przepłacać za gotowe. Niezbędny będzie również zapas mikstur leczących. Kosztują pięćdziesiąt sztuk złota każda, w obecnej sytuacji czyli wybuchu wojny nikt nie chce obniżyć cen. Optymalnie byłoby nabyć dwadzieścia lub trzydzieści sztuk, absolutne minimum moim zdaniem to dziesięć.- odpowiedział Krossar kapitanowi z pełną powagą.

Blasea podrapał się zasmucony w głowę.

- Dziesiąta cześć tego co wydałem na “Złotego Smoka” i jego wyekwipowanie.
- Odrzekł ale zwróci się z nawiązką
Potem otoworzył drzwi i zawoła do jednego z żeglarzy.
- Prosić do mnie nawigatora
Po chwili przyszedł czarnowłosy mężczyzna z blizna po oparzeniu na całym prawym policzku
- Melduję się panie Kapitanie - powiedział widząc w kajucie kapitańskiej inna osobę.
- Będzie wypłata - powiedział kapitan otwierając sekretarzyk i wyjmując z niego sporą skrzynkę.

Otworzył jeden z zamków a nawigator swoim kluczem otworzył drugi. Wyjął z niej księgę rachunkową “Złotego Smoka”, pod nią ułożone były sakiewki.
Usiadł za sekretarzykiem czekając co też kapitan każe zapisać.

- Qentan Ostwik nasz nawigator i płatnik, Krossar kapelan - medyk kapłan Istishia, dyktujcie kwotę potrzebną z wyszczególnieniem na poszczególne rzeczy.
- oraz alchemik
-dodał jeszcze Krossar- Witam panie Qentanie- skinał głową na powitanie- Laboratorium alchemiczne warte trzysta sztuk złota, przy jego zakupie nabędziemy surowce za czterysta osiemdziesiąt sztuk złota nominalnie warte pięćset. Przy tym zakupie otrzymamy również dwa zestawy ubrań do pracy dla alchemików w cenie. Mikstury lecznicze warte - tu wstrzymał się na chwilę- Kapitanie na zakup ilu jest zgoda?
- Na początek tylko dziesięć. Może później albo w innych portach będzie można korzystniej je nabyć.
- Zatem dziesięć mikstur leczniczych wartych pięćset sztuk złota.-uzupełnił wypowiedź do raportu kapłan- Melduję, biegłość w sztuce targowania się. Gdy będę miał czym zaświecić w oczy sprzedawcy uważam, że dam radę znacząco obniżyć ilość złota zostawioną u alchemika.- podkreślił Krossar.
- Ile potrzebujesz zatem na surowce u alchemika by uzyskać więcej surowców po niższej cenie? - szybko zapytał Quentan
- Uważam, że zapisana suma czterysta osiemdziesiąt sztuk złota wystarczy. Nigdy nie wiadomo ile się uda wytargować. Zwrócę do szkatuły statku każdą za oszczędzoną monetę.
- Czyli dodatkowo czterysta osiemdziesiąt złotych monet? - zapytał poirytowanym głosem płatnik, gdyż nie lubił gdy ktoś mu miesza w rachunkach, oraz nie potrafi się zdecydować.
- Informuje, że oficjalna wycena kupca to czterysta osiemdziesiąt sztuk złota po wstępnych targach. Melduje jednak, że mając złoto przy sobie podejmę dalsze próby zbicia ceny wykazując się inicjatywą. I uda się to, wyczułem już tego kupca wiem jak go podejść.-zaznaczył kapłan.- Jednak wysokość zaoszczędzonego złota jest obecnie nie do oszacowania.-rozłożył bezradnie ręce z niewinnym uśmiechem.
- Zatem zapisujemy dziewięćset sześćdziesiąt sztuk złota na zakup składników, mikstury leczące sztuk dziesięć za pięćset sztuk. Aparatura do laboratorium alchemicznego jaki koszt? zapytał spoglądając na Krossara uważnie znad księgi.
- Informuje, że składników wystarczy za czterysta osiemdziesiąt sztuk złota i nie jest to ceną ostateczną. Możliwe, że uda mi się ją obniżyć mając złoto przy sobie- powtórzył po raz bodaj trzeci- Aparatura to koszt trzystu sztuk złota.- uzupełnił wypowiedź. Naprawdę starał się dobrze wypaść ale płatnik chyba z niego kpił.
- Wiem co mówisz, lecz mówisz również, iż mając większe środki możesz uzyskać większy upust an składnikach dlatego podwoiłem kwotę na nie. - powiedział poirytowany, zapisując kwotę trzystu sztuk złota.
- Owszem -odpowiedział Krossar, ważąc słowa -Moglibyśmy gdybym dostał pomocników biegłych w alchemii podczas rejsu wytwarzać dobra nie tylko na potrzeby statku. Lecz również na handel.
- Raczej nie zdołasz. Nie chcemy byś przez pospiech doprowadził do wybuchu, czy też pożaru na statku. powstrzymał zapał kapłan kapitan
- Zestaw uzdrowiciela do groźnych w produkcji nie należy.-zaznaczył.
- Za to ogień alchemiczny już tak.Popytaj zresztą magów czy któryś z nich nie zna się na alchemii. zapewne co najmniej mag pokładowy będzie się na niej znał.

- Czy mogę przyjąć uczniów do lazaretu i do laboratorium z młodszych członków załogi?- zapytał Krossar. Uważał, że przekazywanie wiedzy będzie pozytywnym wkładem dla okrętu.
- Pomyślimy na razie zajmijmy się jedną sprawą czyli zakupami. - powiedział kapitan
- Ile to razem będzie Quentan?
- Tysiąc siedemset sześćdziesiąt kapitanie, prawie czterdzieści funtów wagi. - odparł zapytany nawigator.
Krossa czekał na reakcję kapitana. On osobiście zadowoliłby się ilością składników bez podwojenia ich ilości. Oczywistym było jednak, że zakup hurtowy przyniesie duże oszczędności.
- Wypłacaj - rzuciła kapitan, po jego słowach nawigator zaczął wyjmować sakiewki. Wyjął ich osiemnaście, po czym do pustej odliczyli z jednej czterdzieści sztuk złota. Sakiewkę z czterdziestoma sztukami złota odłożył nie zawiązaną do skrzynki. Dało się zauważyć, iż ma ona kilka wyjmowanych poziomów, na górnym pozostało już tylko kilka sakiewek.
- Przydałaby się silna eskorta. Nie chciałbym tego stracić po drodze- powiedział Krossar czekając na jakiś gest kapitana czy może zabrać złoto. Rozglądał się też za jakąś mniejszą szkatułką która mogła służyć do przenoszenia zwyczajowo takich sum.
- Dostaniesz eskortę. - po tych słowach schylił się i spod koi wyjął skrzynkę.
- Mieści się w niej dwa tysiące monet w sakiewkach. W środku masz kłódkę i klucz.
Podał skrzynkę, w środku faktycznie był klucz na łańcuszku. Gdy Krossar załadował już ciężkie mieszki do skrzynki i zamknął na kłódkę, wieszają na szyi, kaptan wszedł z kabiny dając znak ręka by kapłan podążał za nim.
- Sierżant Urlana! - zawołał. Olbrzymia kobieta z gracją zjechał po linie z rei.
- Wołajcie “Spiżowych” i “Smoki”. - rozległ się krzyk sierżanta z różnych miejsca pokładu nadbiegli piechociarze i strzelcy od paladynki.
- Weźmiecie tą skrzynkę Wskazał skrzynkę która ciążyła kapłanowi. - będziecie eskortować medyka w jego zakupach. Potem dostarczycie go wraz sprzętem i ingradiencjami alchemicznymi bezpiecznie na statek.
Odebrała skrzynkę ze złotem od Krossara potem uśmiechnęła się do kapitana.
- Tak jest. Prowadźcie. “Smoki”, “Spiżowi” za mną.
Kapłan ruszył do sklepu alchemicznego. W myślach ważąc argumenty i układając przemowę która zapewni mu dobrą cenę. Obstawa i suma jaką otrzymał robiła na nim spore wrażenie. Jednak nie dał tego po sobie poznać. Gdy dotarli do sklepu wszedł najpierw do środka sam.
- To miejmy nadzieję nasz szczęśliwy dzień- zaczął od progu do staruszka- Mam na zewnątrz dość znaczną sumę i eskortę moglibyśmy na czas targów zamknąć sklep i udać się na zaplecze? Chciałbym żeby weszli a my doszlibyśmy do porozumienia. Mam dla ciebie pewną ofertę….- powiedział z szelmowskim uśmiechem Krossar, był w swoim żywiole.
- Jeśli tak jest to chyba bezpiecznej choćby złoto tu wnieść, oczywiście kilku z eskorty też może wejść. Dla wszystkich nie ma tu miejsca. Njawyżej dwójka.. Zaproponował stary alchemik.
- Czterech- odpowiedział Krossar, po czym wychylił się przez drzwi.- Sierżancie Urlana potrzebne jest złoto oraz czterech ludzi do zabezpieczenia. - Chwilę to zajmie -uzupełnił wypowiedź.
Urlana wskazał dwóm ze swoich ludzi i jednej “Smoczycy” by podążyli za nią. Po wybranej “Smoczy” widać było że nie uznaje pół środków. Jeden strzał z jej garłacza pewnie by oczyścił od razu połowę sklepu. Wchodząc przez drzwi do sklepu sierżant musiała się schylić.
Po wejściu eskorty Krossar spojrzał na staruszka. Wymownie otworzył skrzynie i pokazał mu zawartość dając mu przez chwilę nacieszyć oczy. Dostałem większą sumę na wydatki, choć kapitan nie był zadowolony z kosztów. Przejdziemy na zaplecze dobić targu?
- Zatem przejdźmy. - Poprowadził kapłana na zaplecze do swojej pracowni. Była to wpełni wyposażona pracownia alchemika. W retortach destylowały się jakieś ciecze, chłodnice skraplały produkty tych przemian.
- Rozdzielmy materię suchą od mokrej. Rozdziel to, co znajdziesz na górze od tego, co na dole. Rozdziel to,co pochodzi ze wschodu od tego co narodziło się na zachodzie. I Tak wszystkie rzeczy wzięły się z jednego. - recytował tajemniczo, potem z uśmiechem zaprosił gościa do stołu.
- Zatem słucham twojej propozycji.
- Zostaniesz dostawcą dla naszego okrętu jak długo ja będę odpowiadał na nim za alchemię. Będe cię polecał wszystkim zaprzyjaźnionym załogom, jak również jako dowód wagi mych słów podwoję nasze zamówienie na składniki i zapłacę za nie złotem tu i teraz. W zamian cóż przekonaj mnie że warto, bym wiązał się akurat z tobą.- powiedział Krossar- Stałe układy będę zyskowne dla obu stron.-podkreślił.
- Dziesięć procent na narzędzia, piętnaście na surowce. Teraz mogę dać rabat jednorazowo dwadzieścia pięć procent na surowce.
Odparł z uśmiechem.
- I cztery zestawy ubrań alchemika.
- Dwadzieścia pięć na surowce- brzmi rozsądnie- Na narzędzia dziesięć procent.-dodał. - Jakby to wszystko wyglądało na oficjalnym rachunku?- zapytał jednocześnie sugerując, że widzi w tym i korzyść dla siebie.
- Tak zestaw będzie na pewno pasował. Na rachunku zaś faktyczna kwota zapłacona zostanie umieszczona. - opowiedział alchemik, nie dotarło do niego ukryte w przesłaniu znaczenie.
- Ile nam zatem wyjdzie łącznie?-podpytał dla jasności Krossar.
- Razem - z chwilę rachował w głowie. - Tysiąc dwadzieścia złotych koron.
- Dobiliśmy zatem targu- uśmiechnął się Krossar.- Wypisz panie rachunek ja naszykuje złoto powiedział wstając i wyciągając rękę by uścisnąć dłoń kupca.
Kupiec odpowiedział uściskiem. Potem szybko zapisał na pergaminie rachunek opiewający dokładnie na wymieniona kwotę.

- Dopisz tam panie również nominalną wartość towar. By było wiadomo dlaczego wybraliśmy akurat ciebie.- powiedział Krossar. Alchemik tak też zrobił, wpisując kwotę tysiąca trzystu koron.

Kapłan przeszedł do głównego pomieszczenia gdzie czekała szkatuła wraz z eskortą. Odmierzył w obecności żołnierzy dziesięć sakiewek z kolejnej odmierzył czterdzieści monet i położył na blacie obok sakiewek. Czekał na powrót alchemika z towarem i dokumentami. Gdy ten się pokazał rzekł:
- Proszę sprawdzić, kwota dokładnie odmierzona.
Tak też robił. Sprawdzając sposób zawiązania sakiewek.
Przeliczył jeszcze wysypując złoto na rękę z ostatniej niepełnej, zwrócił też ją kapłanowi.

- Tak tylko Quentan tak wiąże sakiewki. Dobry z niego nawigator, ale nie nadawał się na alchemika, żadnego zacięcia. Co do ciebie też się mylił, był pewny, iż nie da ci się przekonać mnie do upustu większego niż dziesięć procent. Powinieneś się bardziej się rozglądać, wtedy spostrzegłbyś, iż wiele sprzętów opisane jest ze wykonał Terciusz Ostwik. Pozdrów jak wrócisz mojego młodszego braciszka i powiedz mu, że jest mi winny antałek krasnoludzkiej gorzałki.- wybuchnął śmiechem alchemik.

Krossar uśmiechał się pod nosem. Miał szczęście, że nie zasugerował łapówki a jedynie zapytał o wysokość oficjalnego rachunku. Podpadłby od razu zarówno nawigatorowi jak i kapitanowi. Tak natomiast wraca jako uczciwy i zaangażowany w obowiązki członek załogi. Sukces w postaci dużego rabatu będzie mu przypisany. Co prawda skoro Tercjusz był bratem Quentana mógł zdobyć więcej. Jednak i tak poszło mu dobrze.

- Cieszą mnie twoje pochwały panie. Odebrałem też dziś lekcję nie tylko z targowania się ale i spostrzegawczości. Miło było ubić interes z tak wymagającym kupcem. Wiadomość o antałku gorzałki przekażę z radością. Nawet nie skrywaną- zaśmiał się- Sierżancie Urlana proszę zebrać ludzi. Zabieramy towar i ruszamy do świątyni Valkura. Mam nadzieję drogi Tercjuszu, że następnym razem upijemy choć trochę z tego antałka- uśmiechał się do staruszka który sporo zyskał w jego oczach.

Następnie grupa kroki skierowała do świątyni Valkura. Dopiero teraz jasne stało się czemu, kapitan wysłał, aż trzynastu eskorty. Dwoje niosło skrzynie z sprzętem alchemicznym, dwoje następnych składniki zakupione przez Kapłana.
Ywaldina kapłana Valkura, którego poznał dzień wcześniej spotkał w przedsionki świątyni przy fontannie w której żaglowiec walczył ze sztormem. Iluzja była piękna, a może to nie była jednak iluzja, nie był Krossar tego pewien.

- Weźcie ze sobą najwyżej jedną osobę, porozmawiamy o interesach.
Po tych słowach zwrócił się do eskorty.
- Wy zaś możecie pomodlić się o pomyślność wyprawy. Valkur sprzyja szlachetnym, dobrym i hojnym.
Po tych słowach pokazał na skrzynie na datki wykonaną z marmuru.
- Proszę za mną
Po chwili znaleźli się w prywatnym gabinecie kapłana, urządzony był skromnie, acz gustownie.
- Jak już ci mówiłem wczoraj, nie mogę udzielić żadnego rabatu na mikstury kapłanowi innej religii, przynajmniej jeszcze nie w tej chwili. Mogę udzielić jedynie rabatu na zestawy uzdowiciela i sprzedać je w cenie czterdziestu sztuk złota za jeden. Słucham więc, czego potrzebujesz.*
- Potrzebuje dziesięciu mikstur leczniczych. Wiem panie co mówiłeś wczoraj, dziś jednak jestem tu ze złotem i prośbą. Nasi bogowie żyją w przyjaźni, nadchodzą ciężkie czasy i właśnie w takich momentach poznaje się prawdziwą wartość pewnych rzeczy. Nie proszę o duży upust jednak choćby symboliczne pięć procent byłoby dobrym początkiem współpracy.- powiedział Krossar ciepłym głosem z uśmiechem na twarzy.
- Wiem o tym, dlatego otrzymałeś upust na zestawy uzdrowiciela, o rabacie na mikstury lecznicze porozmawiamy jak przekonam się jakiś żeglarz, jak dbasz o żaglowiec i załogę. Kapłanów Valkura wiele kosztuje przygotowanie tych mikstur by dawać na nie od tak upust.
Odparł z uśmiechem na twarzy.
-Nie od tak sobie tylko w imię przyjaźni naszych bóstw, dwie monety na każde pięćdziesiąt brzmi racjonalnie. Zestawy uzdrowiciela nie są nam obecnie potrzebne natomiast eliksiry tak.- jednocześnie otworzył skrzynie i zaczął wyjmować woreczki na stół.
-Mogę zgodzić się na czterdzieści dziewięć koron za jeden eliksir leczący. Nie nalegajcie więcej. - odpowiedział z uśmiechem propozycję Ywaldin.
-Zatem mamy umowę. Rozsądną zważywszy, że to dopiero początek współpracy.-odpowiedział Krossar. Jednocześnie wyjął pięć sakiewek z ostatniej odliczając dziesięć monet. Przerzucił je do napoczętej sakiewki od alchemika.

Kapłan szybko przeliczył monety układając je w kupki, potem pokiwał zgarną do szkatułki, potem zwrócił sakiewki.
- Z ciekawością będziemy obserwować wasze poczynania. Do zobaczenia po powrocie.
- Wykażemy się z pewnością pokazując od dobrej strony.- Krossar wstał od stołu i wyczekiwał gdzie kapłan pokieruje go dalej.
Kapłan potem podszedł do szafy i wyjął z niej skrzynkę mieszczącą w sobie, w przegródkach miękko wyściełanych, dziesięć eliksirów leczenia lekkich ran.
- Jak wykorzystacie eliksiry skrzynka do zwrotu, jest specjalnie wykonana by bezpiecznie przewozić w nim butelki z eliksirami.
- Dziękuję tak zrobimy.- wziął skrzynkę w ręce.- Mam nadzięję, że nad “Złotym Smokiem” czuwać będą obaj nasi bogowie.-skinął głową na pożegnanie i skierował się do wyjścia. Eskortująca go żołnierka z garłaczem czujnie się rozglądała, widać poważnie traktowała powierzone jej zadanie. Gdy już oboje znaleźli się na zewnątrz Krossar zwrócił się do pani sierżant.

- Wracamy na statek.- po drodze natomiast spytał podoficerkę- Jesteś miejscowa pani?
- No z wioski pod stolicą, Krossarze. - odparła zapytana.
- Widzisz mam takie dylemat. Jestem piekielnie dobry w handlu. Dlatego kapitan wysłał mnie na te zakupy. Targowanie się negocjacje to mój żywioł.- uśmiechnął się rozmarzony - Jestem jednak pierwszy raz w tych stronach i nie mam bladego pojęcia co mógłbym kupić w stolicy w dobrej cenie. Tak żeby móc tym handlować w kolejnych portach do których zawiniemy. Coś uniwersalnego chodliwego.- zamyślił się.
- Alaghon słynie ze swych wyrobów ze szkła. Jednak jakie wyroby z niego wykonane są teraz najbardziej porządne to nie wiem. Może lustra
Przy ostatnim zdaniu wzruszyła ramionami.
- Kurcze- Krossar podrapał się po karku skrzynię trzymając pod pachą.- Może kapitan coś będzie wiedział. Mam trochę złota a ono lubi pracować by było go więcej. Dość jednak o tym, czemu akurat nasz okręt to świadomy wybór?
Sierżant milczała widocznie myślała iż Krossar mówi do siebie.
- Pytałem pani czy zaciągnęłaś się na “Złotego Smoka” konkretnie czy to bardziej przypadkowy wybór? Słyszałem wiele dobrego o naszych kapitanach. Wygląda na to, że trafiliśmy bardzo dobrze.
- Najlepsi kapitanowie i załoga przynajmniej na “Smoku” na “Złotym Smoku” pewni też taka będzie. Wyższy udział niż u innych korsarzy, oraz reklamacja z wojska Republiki Turmishu. Starczy?
- Tak, miejmy nadzieję na dobre łupy.- pokiwał głową Krossar.- Resztę drogi do statku przebyli bez rozmów.

W czasie drogi na statek nikt nie zaczepiał Krossara z eskortą.
Żeglarz na wachcie portowej zatrzymał Krossara gestem dłoni.
- Medyku, kapitan wraz z nawigatorem oczekują pana.
Nim kapłan zdąrzył odejść zatrzymało go jeszcze pytanie Urlany.
- Gdzie złożyć to wszystko?
Wskazała ręką na sprzęt i surowce.
- W lazarecie, dziękuje sierżancie. Póki nie zamknę pomieszczenia i go oficjalnie nie przejmę proszę zostawić na straży dwóch ludzi. -po czym skierował się do kapitana, zabierając ze sobą skrzynie z resztą monet.

W kajucie kapitańskiej nawigator z kapitanem siedzieli z kielichami wina w dłoni.
- Zatem jak poszło?
Zapytał kapitan.

- Postarałem się i poszło bardzo dobrze.-powiedział wyjmując pierwszą pełną sakiewkę. Szkatuła była ustawiona tak, by kapitan i nawigator nie widzieli zawartości. Krossar jedynie obserwował reakcję obu oficerów. Na razie nie sięgając po kolejne.
- No mówicie, za język ciągać was nie zamierzam. Pełny i dokładny raport z waszych działań.
Z uśmiechem powiedział kapitan Menalon.
-Tak jest kapitanie- Krossar nawet wyprostował się na siedzeniu. Choć był również uśmiechnięty i odprężony. Miał poczucie dobrze wykonanej roboty.- Melduje, że zakupiliśmy eliksiry leczenia z niewielkim 2% rabatem. Choć wyrwanym niemal z gardła kapłana Volkura. Obecny czas nie sprzyja tego typu zakupom. Wydałem ze szkatuły skarbca 490 sz zamiast zaksięgowanych pięciuset.- spojrzał z uśmiechem na nawigatora.- Melduje, że kolejna wizyta w sklepie alchemicznym była zacięta. Negocjacje- schylił się do szkatułki i wyjął kolejną pękatą sakiewkę kładąc ją na biurku kapitana.- były udane.-i dorzucił trzecią choć już niepełną.
- Cena ostateczna w wysokości tysiąca dwudziestu sztuk złota zamiast nominalnych tysiąca trzystu. Informuję, również- tu już lekko się podśmiewał.- że nawigator Quentan nabył hazardowe długi.
- Fakt, nie sądziłem iz uda ci się wytargować od mego starszego bart więcej niż pięć procent upustu, no może dziesięć. - odparł z uśmiechem nawigator. - Ma ten dryg do targowania się, który jak widać posiadasz i ty.
Krossar skinął głową.
- Posiadam do tego pewien talent.- uśmiechnął się i czekał na słowa kapitana.
- Siadajcie na chwilę - wskazał na siedzisko, które można było opuścić ze ściany, postawił przed nim kielich z winem.
- W mieście nie napotkaliście żadnych przeszkód. Mówcie. Potem jesteście wolni możecie zapoznać się ze statkiem, przygotować lazarety, wybrać koje w kabinie bosmanów
- Kabina na sterburcie burcie {prawa burta} podniesiona na ściankę koja należy do mnie poza tym macie dowolny wybór, jeszcze nikt tam nie zajął koi. Jedna z szafek należy do was, kłódkę znajdziecie w niej. Jeśli chcecie lepszą to musicie się sami w nią zaopatrzyć.
Z uśmiechem przemówił nawigator.
- W mieście nie było przeszkód. Eskorta spełniła swoje odstraszające zadanie- podniósł kielich z winem. - Jeśli kapitan pozwoli z chęcią zajmę się nabywaniem wszelakiego zapatrzenia dla okrętu. Jak również sprzedażą łupów, nasze zyski dzięki temu powinny gwałtownie wzrosnąć.
- Pomówimy o tym jeszcze po powrocie. Sprzedawanie pryzu to inny handel niż zakup surowców i aparatury alchemicznej na którym się znacie. Bo cóż wiecie o zielarstwie, o naturze, o szkutnictwie, o wytwarzaniu broni. Lecz rozważę twoją pozycję. - odpowiedział płatnik.
- O towarze który mam sprzedać muszę wiedzieć tyle po ile występuje na wolnym rynku. I w jakich cenach do tej pory go sprzedawaliśmy. Jeśli ktoś z załogi będzie wiedział o danym produkcie więcej, z chęcią wysłucham. Jednak sztuka sprzedaży w moim wykonaniu to trochę jak sztuka uwodzenia. Ważne są gesty, słowa całe towarzyszące temu podchody. Wiedząc ile produkt podobny kosztuje sklepie wiem już dość sporo. Reszta to gra.- uśmiechnął się Krossar i upił łyk wina. - Miałbym kilka pytań za pozwoleniem?- spojrzał po oficerach.
- Pytajcie - z uśmiechem zezwolił kapitan, w tym czasie nawigator zajął się sprządzaniem wpisu do księgi.
- Po pierwsze w przeszłości zarobiłem trochę grosza. -wyjął trzy pękate sakiewki- Nie jest tego może dużo, jednak to również nie mała kwota. Panowie macie znacznie lepszy ogląd na sprawę, może mogę w to coś zainwestować lub chociaż oddać na przechowanie. Kasa okrętu jest najlepiej zabezpieczona na statku.

- To nie statek handlowy, nie przyjmuję wspólników, bo nie biorę towarów na handel. Gdybym budował następny statek to moglibyśmy porozmawiać o współdzieleniu kosztów i zysków. Przechować owszem, robimy to też dla innych żeglarzy. Zaraz się tym zajmiemy. Ile tego jest? - odpowiedział kapitan.
-Trzysta sztuk złota- odpowiedział Krossar zgodnie z prawdą.- Drugą spraw jest dobór ludzi do mojej wachty. Wolałbym zdać się na poradę doświadczonych żeglarzy.
- W tej kwestii nie macie wyboru, kogo nie wybierze bosman Vincent, tego będziecie mieli, zresztą wymieniacie się tymi obowiązkami z szantymenem i magiem pokładowym. Zawsze jest sternik a on jest starszym marynarzem. On może służyć radą w razie potrzeby. Zresztą kilka pierwszych wacht odbędziecie pod kontrolą moją lub któregoś z oficerów.

- Trzecią sprawą jest prośba połączona ze spostrzeżeniem. Uważam, że jeden medyk na pokładzie to stanowczo za mało. W przypadku gdyby coś mi się stało, moi podopieczni zostali by bez opieki. Wiedza medyczna jest ceniona na świecie, chciałbym móc wybrać sobie asystenta spośród członków załogi i ewentualnie spośród chłopców pokładowych jakiegoś ucznia. Jeśli kapitan uzna, że warto jakiemuś malcowi poszerzyć edukacje. Nie byłby to ich naturalnie jedyny obowiązek.- podkreślił medyk.

- To nie jest zły pomysł. Obecnie mam trzy dziewczęta pokładowe, zatem można je uczyć leczenia, oprócz zwykłych lekcji czytania, pisania oraz rachunków i wiedzy o religiach. Będziecie w tym wymieniali z innymi bosmanami oraz oficerami. Oprócz tego macie zezwolenie na przeszkolenie dowolnych żeglarzy czy też członków piechoty pokładowej, którzy tylko wyrażą za interesowanie leczeniem o ile nie będzie kolidowało to z ich obowiązkami czy też waszymi. Zapomnieliście też, iż mamy na pokładzie paladyna teraz już Sune, pewnie też zna się na leczeniu. - pokiwał w zamyśleniu głową kapitan, w tym czasie nawigator skończył sporządzać wpis przeliczył złoto z sakiewek Krossara, wstawił imienny kwit na trzysta koron.

- Normalnie przechowujemy złoto na lądzie. Mamy zaufanego człowiek byłego naszego płatnika, lecz teraz trochę mało czasu na to.-odpowiedział nieco zachrypniętym głosem nawigator.
- Dziękuje- powiedział Krossar przyjmując kwit- W lazarecie będzie przechowywane mienie o znacznej wartości. Rozumiem, że mogę go zamknąć. Mam jedynie pytanie czy ktoś oprócz mnie i zaufanych oficerów będzie miał do niego klucz?
- Tylko cztery osoby ja, Pierwszy, nawigator oraz wy.
Pokiwał głową kapitan i potwierdził przypuszczenie kapłana.

Krossar był już w połowie kielicha.
- Zatem za udany rejs -wzniósł drobny toast z kapitanem i nawigatorem.

Poszedł wybrać koję. Na całe szczęście dokupił przed wizytą w karczmie kilka ostatnich drobiazgów. Szczoteczka do zębów, dwie koszule, spodnie. Butelka wina, bukłak piwa i butelkę rumu. Alkohol schował w lazarecie, resztę rzeczy w swojej skrzyni. Liczył też na zapoznanie kilku pań spośród członkiń załogi.
 
Icarius jest offline