Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2015, 20:24   #16
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Pierwsze decyzje zostają podjęte. Można by powiedzieć, że pierwsze lody zostały przełamane, ale zważywszy na otaczające zimno, byłoby to stwierdzenie niezwykle nieprzyzwoite. Próby wyłonienia lidera ekspedycji spełzły na niczym, wśród ochotników dalej panować będzie demokracja.

Nathalniel przeszedł od słów do czynów. Odwiązał jedną z dwóch pęt liny, które miał przytroczone do boków plecaka i przygotował się do zejścia. Robił to wielokrotnie, w końcu życie kaskadera i osoby uprawiającej wspinaczkę często wymagało używania liny. W tym momencie do akcji wkroczył Antionio, który, mimo, że na statkach był mechanikiem to musiał się nauczyć wiązać szereg węzłów. W końcu na statku trzeba być wszechstronnym i samowystarczalnym. Vasquez zabrał koniec liny Nathaniela, podszedł do słupa żelbetowego stanowiącego konstrukcję garażu i obwiązał ją wokół niego, stosując węzeł topsolowy.
Było to dość nietypowe jego zastosowanie, jednakże sprawdzało się w obecnej sytuacji. Chwilę po tym, obie końcówki liny zostały zrzucone na dół, a Antonio objaśnił, iż należy schodzić trzymając się tylko tej jednej. To powodowało zaciskanie się węzła, a w przypadku pociągnięcia za drugą linę węzeł natychmiast by się rozwiązał.
Po tych krótkich wyjaśnieniach koniec liny do schodzenia został przekazany Nathanielowi, pierwszemu, który odważył się zejść po oblodzonej ścianie garażu. Doświadczony chłopak wiedział, że bez odpowiedniej uprzęży zwykłe opuszczanie się na linie mogłoby być zbyt ryzykowne, więc stanął na murku, który okalał brzeg parkingu i zaplótł sobie linę wokół siebie, przekładając ją między nogami, prowadząc w górę po prawym boku, oplatając klatkę piersiową i finalnie przechodzącą przez lewy bark. Technika zwana kluczem. Logan od razu ją rozpoznał, gdyż sam planował zejść takim samym sposobem.


Nathaniel odwrócił się tyłem ku zejściu u powoli "usiadł" w prowizorycznej uprzęży. Sprawdził naciąg, a gdy był pewny, że wszystko jest w porządku powoli zaczął schodzić, zsuwając nogę za nogą. Wszystko poszło gładko i już po kilku chwilach chłopak dotknął prawą nogą podłoża, jednak w tym momencie okazało się, iż była to lita warstwa lodu, twarda niczym beton i niesamowicie śliska. Nathaniel stracił równowagę, jednak zawisnął na linie, z której jeszcze się nie wyplątał. Ostrzegł pozostałych o zastanej sytuacji. Upadek na taką powierzchnię mógł skończyć się źle, ale równie źle mogło się skończyć nieostrożne zejście z liny. Skręcenie kostki było najmniejszym z możliwych następstw. Kolejny był Kit, widać było, że brakuje mu doświadczenia we wspinaczce, założenie "klucza" zajęło mu sporo czasu, a samo zejście było pozbawione gracji, jednak obyło się bez większych przeszkód i również on po chwili postawił obie stopy na twardym lodzie. Logan i James posiadali równie duże doświadczenie z linami i wspinaczką co Nathaniel, więc postanowili zaczekać na sam koniec. Następna była Alexandra. Dziewczyna była widocznie zdenerwowana, był to pierwszy raz pani doktor, gdy musiała zejść po linie. Największym problemem było opuszczenie się do tyłu, aby usiąść w prowizorycznej uprzęży. Zwykły paraliżujący strach, obawa przed upadkiem, blokada psychiczna, która nie pozwalała dziewczynie na ruszenie się miejsca. Dopiero pomoc James'a i zachęcające słowa Kita z dołu pozwoliły jej przełamać się i zejść w dół. Mimo, że dziewczyna nie należała do najsłabszych to ciężki plecak i ubrania spowodowały, że jej delikatne ramiona zaczęły boleć. Ostatni metr nad ziemią Alexandra nie wytrzymała i puściła uścisk, jednak technika na "klucz" spowodowała, że lina się zakleszczyła i dziewczyna zawisła. Kit i Nathaniel szybko ruszyli na pomoc, obrzucając się przy okazji wymownym spojrzeniem. Następny do zejścia był Antonio, najstarszy uczestnik wyprawy. Okazał się on pewnym zaskoczeniem, gdyż mimo lekko niezgrabnych ruchów zszedł bez większych problemów. Jak się okazuje, wiek nie jest przeszkodą dla meksykanina. Nikolai poradził sobie równie sprawnie z zadaniem, co jego poprzednik. Ostatnia dwójka poradziła sobie z problemem śpiewająco, bijąc czasowy rekord zejścia z tej ścianki. Gdy wszyscy byli bezpiecznie na dole, Nathalniel podszedł do liny i pociągnął za drugi koniec, co spowodowało rozwiązanie węzła, tak jak obiecał to Antonio.

Po zwinięciu liny uczestnicy misji ruszyli w kierunku południowym, wzdłuż czegoś, co kiedyś było trzynastą ulicą. Pod ich stopami znajdowała się mieszanka lodu, zmarzniętego śniegu. Wiatr, który niemiłosiernie obmywał otulone w ciepłe ubrania ciała, podrywał lodowe drobinki i smagał odsłonięte fragmenty twarzy. Niebo zasnute było ciężkimi, ciemnymi chmurami, przez które nie było widać słońca. Pogoda nie sprzyjała spacerom.

Wędrówka była ciężka, każdy krok musiał być ostrożny i przemyślany, gdyż na warstwie lodu wygładzonego wiatrem niewiele trzeba było aby stracić równowagę, z kolei fragmenty śniegu zapadały się pod ciężarem ludzi solidnie ubranych i dociążonych ekwipunkiem. Każdy zdobyty metr okupiony był niemałym wysiłkiem. Odległość, którą mieli pokonać przed apokalipsą dało się przejść w przeciągu półtorej godziny, jednak ich marsz był tak powolny, że możliwe, że zajmie im to nawet dwa dni, a nie wiadomo co spotkają po drodze.

Budynki, które zasypane były śniegiem stały puste, większość okien była powybijana. Na śniegu nie było widać żadnych śladów, powierzchnia była gładka i wymuskana przez wiatr.


***

Monotonia wędrówki została przełamana kilka godzin później, gdy powoli zaczynało się już ściemniać, a temperatura zaczynała spadać. W niedługim czasie należało znaleźć schronienie przed zimnem nocy. Gdy ekspedycja skręcała w ulice, która kiedyś nazywała się Alhambra Blvd, na rogu, gdzie znajdował się kiedyś Starbucks, który teraz przysypany był tonami śniegu i wystawał jedynie jego dach. W oddali coś przykuło ich wzrok, coś wyraźnie kontrastującego z otaczającą bielą. Kilkadziesiąt metrów przed nimi, na śniegu znajdowało się coś czerwonego. Gdy się zbliżyli zauważyli, iż była to plama krwi. A w zasadzie dwa rozbryzgi, zamarzniętej już krwi. Wokół znajdowało się trochę śladów stóp, jednak były one już tylko częściowo widoczne.


Od plam krwi było widać wyraźne ślady ciągnięcia, gdyż czerwień z rozbryzgu przerodziła się w smugi, które z czasem zrobiły się cieńsze, aż wreszcie zaniknęły. Ślady prowadziły w kierunku Motelu 6, znajdującego się na sąsiedniej uliczce. Oznaczało to, że nie byli sami, a z doświadczeń Alexandry, Kit'a i Logana wynikało jasno, że w przypadku konfrontacji nie ma co liczyć na przyjazne przywitanie.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline