Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2015, 21:11   #303
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
-Hmm.-

Proste skwitowanie ze strony Tsuki, która uśmiechnęła się kącikiem ust.

-Cóż... póki co, jeśli pozwolisz, popatrzę na uczestników.-

Wpierw zobaczy kto tutaj był, dopiero później podejmie decyzję czy wyzwać kogoś do walki.

Kvazarowicz skinął głową, dłonią wskazując kanapę z lekko wytartym, zielonym pluszem na oparciu po czym sam usiadł, odczekawszy również na Laurie. Heishiro, dla zasady, stanął obok drzwi z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

-Przyznam że wolę to miejsce o wiele bardziej od tej nieszczęsnej areny do walk rycerskich.-
powiedział szczerze arystokrata, sięgając ku wiszącemu pod ścianą łańcuszkowi.- Jak sama z resztą widziałaś, walki tutejszej szlachty to albo nędzna komedia, albo pokaz dlaczego w większości nie są warci zaufania...

Czyli pomimo współpracy ze swoimi dwoma, nie do końca uczciwymi, kolegami był tego i owego świadomy. To poniekąd ułatwiało pracę... poniekąd.

Kiedy pociągnął za łańcuszek, w oddali rozległ się dzwonek.

-Życzycie sobie czegoś konkretnego do picia... ?

Na dole zaś, pośród zainteresowanych pomruków widzów w pozostałych lożach oraz na ławkach otaczających arenę, pojawiła się... kobieta. Tsuki od razu zobaczyła w niej coś znajomego. W stroju, postawie, spokoju bijącym od wysportowanej sylwetki...

Mniszka...

Bardzo wysportowanej sylwetki. Bardzo bardzo wysportowanej sylwetki. Ona miała mięśnie prawie jak Heishiro!

To powinno być nielegalne!

-Wodę. Wątpię by okazało się, że posiadacie jakiś magiczny artefakt pozwalający ją schłodzić prawie do zamrożenia?-

Lodowo zimna woda byłaby teraz dobra. Nie piła przed walką, to głupota. A ta konkretna głupota zebrała spore żniwa na imbecylach, którzy szli w walkę wstawionymi. Jej różnicy to nie robiło jeśli inni tracili głowy, ale sama nie planowała.

-Niestety, ale za to mamy kostki lodu które możemy zalać wodą tak żeby powstała prawie zlodowaciała tafla wewnątrz szklanki, proszę pani.

Heishiro spojrzał sceptycznie na kelnera którzy wszedł do środka, ubranego w elegancką, białą koszulę, dopasowane spodnie i buty sięgające mu prawie do kolana. Najwyraźniej znając upodobania Borisa, podał mu wysoki kielich pełen złotego trunku pachnącego winogronami.

-Jest pani zainteresowana?- zapytał, prostując się i kątem oka rzucając na wojowniczkę która nie przejmują się spojrzeniami tłumu, usiadła z nogami podkurczonymi pod siebie... i zaczęła lewitować.

Kvazarowicz wskazał na nią głową.

-Nie widziałem jej tu jeszcze...-
zauważył, na co kelner pokiwał głową.

-Tak, hrabio. Zgłosiła się tu niedawno, mając list polecający z "Wraku"...

-Ach.-
Wislewczyk skinął głową. Następnie spojrzał na Tsuki, uśmiechając się lekko.- Jeszcze do niedawna "Wrak" był jednym z moich ulubionych miejsc tego typu. Walczyli tam najlepsi, i niestety, całość słynęła z dość szemranych bywalców... Straż dała radę zlokalizować tamtejszą arenę na dwa dni przed tą cała aferą w Esomijskiej ambasadzie...

Znów spojrzał na medytującą kobietę.

-Ciekawe jak poradzi sobie tutaj... ?

Cóz... Tsuki aż za dobrze znała możliwości mnichów. Na sparingi organizowane dla niej przez ojca nie raz zapraszano adeptów z pobliskiego Zakonu Otwartej Dłoni.

Najgorsza u mnichów była nieprzewidywalność.

-Miałaś już okazję walczyć z kimś takim?

Cóż... Trudno żeby Tsuki nie walczyła z mnichem, samej pochodząc z ich ojczyzny. Nie zmieniało to jednak faktu że wielki, masywny, uzbrojony w topór i tarczę stwór przypominający człowiek wystawiony przeciwko mniszce serio robił wrażenie.


-Co to... ?- zaczęła zaskoczona Laurie, która kątem oka spojrzała na swoją panią.- W życiu nie widziałam czegoś takiego...

-O dziwo, to krasnolud.-
Boris upił łyk wina.- No, w większości. Borjak to genasi, mający w sobie za równo krasnoludzką co elementalną krew. Twardy z niego drań, ku temu nie ma wątpliwości...

Fakt że deski areny na których stanął trzeszczały głośno nie wróżyły najlepiej jego przeciwniczce, która wciąż klęczała po swojej stronie padołu z lekko pochyloną głową.

-Mnisi tak zawsze?- zapytał po chwili Kvazarovicz, kiedy coraz bardziej niecierpliwiący się krasnolud zaczął krążyć we te i we te po ringu, potrząsając tarczą i uderzając w nią toporem.

-Spotkałam, walczyłam... tylko z uczniami, nigdy z mistrzem, ale mogę stwierdzić z całą stanowczością, że jeśli dasz okazję mnichowi na zbliżenie się do walki w zwarciu to twoja zbroja jest bezużyteczna. Używając wewnętrznej energii są oni w stanie zignorować stal czy skórę i uderzać wprost w ciało. A ponieważ ich własne ciała przechodzą rygorystyczny trening, jak widać u mniszki tutaj, co daje im naprawdę duże korzyści.-

Chwila zastanowienia nad tym co pamiętała z nauk ojca pozwoliło Tsuki na przypomnienie sobie o jeszcze jednej, bardzo ważnej kwestii.

-Dzięki temu treningowi, zarówno ciała jak i umysłu, są oni w stanie zniwelować nawet najbardziej śmiercionośne trucizny i choroby, ich ciała mimo starzenia się potrafią zachować swój wygląd i siłę, a niektórzy są w stanie zebrać naturalna energię świata i przy jej pomocy wzmocnić samych siebie. Takich mnichów nazywamy już jednak Mędrcami. I wybrałabym walkę z całym zakonem rycerskim zamiast walkę z nawet jednym Mędrcem.-

-Fascynujące...-
powiedział po chwili długiego milczenia w trakcie którego spijał każde słowo z ust Tsuki.- Naprawdę, twoja ojczyzna to kraj cudów...

-Była nim.-
uciął wywód Heishiro, na co Kvazarovicz wrócił do rzeczywistości, uśmiechnął się lekko i skinął głową.

-Niestety, to także jest prawda. Pozostaje mi liczyć że kiedy Middenlandczycy zostaną stamtąd przepędzeni, nie pozostawią po sobie zbytnich szkód. Teraz zaś...- głową wskazał na arenę.- Pozostaje mi mieć cichą nadzieję że ta mniszka jest chociaż w niewielkiej części tak fascynująca jak twój sposób mówienia o jej profesji, Tsuki.

Hrabia miał gadane, to trzeba mu było przyznać.

W tym samym czasie, na dole walka zaczęła się w chwili gdy kobieta wstała z klęczek i otworzyła oczy, podnosząc przy tym głowę. Borjak, krasnoludzki genasi odczekał kilka sekund, pomachał w powietrzu dłonią upewniwszy się że przeciwniczka kontaktuje ze światem a następnie ryknął, unosząc topór i wystrzeliwując do przodu z nieuchronnością strzału z katapulty.

To co nastąpiło ułamek sekundy później było... interesujące. Najpierw mniszka odsunęła mu się z drogi, następnie podskoczyła, gdy drugi, wyprowadzony poziomo cios o mały włos nie trafił ją w nogi, by finalnie uderzyć.

Krasnolud zgiął się w pół i upadł, gdy jej pięść wbiła mu się głęboko w żółądek z głośnym, lekko mięsistym chrupnięciem.

Borjak sapnął, wytrzeszczył oczy i upadł na twarz.

Boris zaś uśmiechnął się pod nosem, akurat w chwili gdy kelner postawił na stoliku koło Tsuki lodowato zimną wodę.

-Więc...-
zaczął, gdy na trybunach rozległy się owacje.- Na jaki poziom zaawansowana wyglądała ci ta walka?

Cóż... do Mędrca jej sporo brakowało, bo krasnolud zakaszlał i z jękiem jął gramolić się na nogi, podnosząc z ziemi swój topór.

-Trochę za mało pokazane by ocenić jej poziom.-


Tsuki nie była mistrzynią, która potrafiła ocenić poziom przeciwnika jednym spojrzeniem, jeszcze nie. Nie miała dostatecznie dużo doświadczenia.

-Ale biorąc pod uwagę, że nie miała imponującego przeciwnika będącego zbyt pewnym siebie... przynajmniej rok treningu w aktualnych technikach mnichów, więcej przy ćwiczeniach i medytacji.-

-Jeśli to nie jest imponujący przeciwnik to boję się pytać z kim wy walczycie na Jadeitowych Wyspach...-
Laurie uśmiechnęła się nerwowo, zyskując skinienie głowy ze strony Borisa.

-Pani służąca wyjęła mi to z ust co nie zmienia faktu że ja sam mało kiedy widziałem żeby komukolwiek udało się posłać krasnoluda na kolana jednym ciosem pięści...

W tym samym czasie Borjak zaryczał, chwycił topór oburącz i machnął nim na odlew. Zmarszczył brwi, gdy odkrył że jego przeciwniczka zniknęła mu z pola widzenia. Kiedy zadarł głowę, było już za późno, przez co jedna noga kobiety z chrzęstem wbiła mu się w twarz a następna, potężnym kopnięciem pod szczękę, odrzuciła go do tyłu gdy sama mniszka z gracją wykonała salto przez plecy i lekko wylądowała na deskach.

Krasnolud nie upadł, ale zachwiał się i jakby dla zasady wykonał kilka niemrawych wymachów toporem.

Dopiero wtedy padł na twarz i znieruchomiał.

W tym czasie Kvazarovicz odstawił na stolik pusty kielich.

-Powiedz, Tsuki...-
zaczął.- Skoro wykazujesz się tak znaczną znajomością wojennego rzemiosła w jego najszlachetniejszej formie, szermierce... Jak często w twoim życiu zdarzyło ci się sięgnąć po broń w celu innym niż trening lub też towarzyskie starcie?

Laurie uniosła brwi. Tsuki była szczera, co czyniło ją łatwą do lubienia. Z drugiej strony... jej kłamstwo musiało mieć naprawdę dużo wspólnego z prawdą żeby nie miała problemów z jego wypowiedzeniem.

-Dużo częściej niż, w teorii, powinno. Niby etos powinien nakazywać mi rozwiązywać wszystko wpierw słowami, dopiero później sięgać po ostrze, ale zawsze preferowałam odwrotne działanie. Częściowo dlaczego mnie wysłano na te "wakacje". Uznano, że muszę odpocząć od pracy i obracanie się w sferach z których się wywodzę będzie dobrym sposobem.-

W sumie, prawda. Wysłano ja tutaj w takiej roli bo było to dla niej naturalne, jako urodzonej szlachciance, nawet jeśli zza granic kraju.

-Chociaż większość czasu użeram się z kultystami babrającymi się w przywoływaniu demonów, handlarzom artefaktów o mniej niż przyjaznych skutkach i zwalczaniu szaleńców. Pomysłowość osób z tej krainy w kwestii zdobywania władzy i siły zadziwia mnie. Konszachty z krwiożerczymi demonami...-

Hmm... nie, nie było tutaj hipokryzji, gdzieżby znowu!

-... sprzedawanie własnych dusz i ciał na naczynia dla demonów, przekupywanie i usuwanie niewygodnych osób czy nawet podkopywanie pozycji własnej nacji by zarobić. Na Jadeitowych Wyspach gdyby odkryto klan sprzedający nasze ziemie w ręce kogoś spoza samych Wysp, nawet najbliżsi sojusznicy by wypowiedzieli im natychmiastowo wojnę.-

Sprzedawanie własnego kraju najeźdźcom, takie paskudztwo wymagało nie mniej niż całkowitego wyniszczenia.

-Bawisz się w łowienie potworów?-
Kvazarovicz uniósł zaskoczony brew do wtóru echa pięści mniszki uderzających w twarz krępego genasi. Grubas był uparty i twardy, co sprawiało że pomimo oczywistej przegranej, próbował stać dalej.

Laurie z trudem zaś powstrzymała się od syknięcia gdy hrabia zaczął krążyć niebezpiecznie blisko prawdy, chociaż w drugą stronę, jego zainteresowanie Tsuki raczej nie zniknęłoby od ręki gdyby przyznała dla kogo pracuje.

Ostatecznie Boris zaśmiał się tylko.

-Chciałem zaproponować ci skrzyżowanie ostrzy, ale biorąc pod uwagę czym zajmujesz się na co dzień, moja propozycja mogłaby stanowić afront. Po co komu odpoczynek który tak bliski jest jego pracy?-
uśmiechnął się lekko.

Jak powiedział jeden z filozofów w jej rodzinnych stronach, "Szczęśliwi ci którym płacą za to, co lubią robić".

-Ja się nie bawię, mi płacą za eliminowanie potworów, oszołomów i wywrotowców. Całkiem dochodowe zajęcie, a jak jeszcze to coś co zagraża krainie, płacą mi ekstra. W samym tym mieście udało mi się wyeliminować przemyt niebezpiecznej istoty, która zamieniła załogę okrętu w zombie, a także okultystów, hienę cmentarną okradającą groby bogaczy i sprzedającą dary z pochówków do sklepów... i pewnie coś jeszcze, ale ostatnio byłam poza miastem.-

Elfka nie mogła powstrzymać swojego uśmiechu.

-I nie mam problemów z walką. Wprost przeciwnie, ja uwielbiam walczyć. Uwielbiam ścierać się z przeciwnikami, im ich więcej tym lepiej, a okaleczenia ich jest dla mnie jak degustacja słodkiego wina. Mam nadzieję przeciągnąć ją jak tylko się da, by cieszyć się możliwie najdłużej.-

-Normalnie...-
zaczął powoli Boris.- Normalnie fascynacja w okaleczaniu wrogów powinna odstraszać ale dziwnym trafem mnie tylko zachęca do skrzyżowania z panią ostrzy.

Heishiro uniósł brwi.

-Nie jestem pewien czy to najlepszy pomysł...-
zaczął, jak rasowy ochroniarz, na co Wislewski arystokrata uniósł tylko dłoń.

-Spokojnie, nie śmiałbym trwale skrzywdzić panny Tsuki. Na wyposażeniu tego zacnego przybytku są jednak pierścienie, które założone na rękojeść broni czynią ją... jak to się nazywało... ?

-Miłosierną.-
rzuciła odruchowo Laurie, ciut oszołomiona tym jak bardzo eksponowała się przez rozmówcą Tsuki oraz tym jak bardzo on nie chciał dość do logicznych wniosków.

Zamiast tego Boris klasnął w dłoni.

-Właśnie! Miłosierną.-
dyskretnie puścił elfce oko.- Cóż... Miłosierdzie nie jest czymś czego godna jest większość naszych przeciwników, czyż nie, Tsuki?

Cóż... Elfka nie pamiętała kiedy ostatni raz skrzyżowała ostrze z kimś kogo ostatecznie nie zabiła. A nie! Filian, poparzony inkwizytor. Chociaż z nim to było raczej nieporozumienie a nie miłosierdzie.

Był też ten zasrany zabójca kapłanów, ale on dla odmiany przeżył bo Tsuki miała nadzieję że trafi na przesłuchanie rodem z Essomijskiej inkwizycji.

Parsknięcie śmiechem. Kobiece? Niezbyt. Odpowiednie? Jak najbardziej!

-W takim razie, jeśli załatwisz byśmy tam weszli z tymi pierścieniami, z przyjemnością się z tobą zmierzę. Dla jasności jednak, gdy wygram to, po zdjęciu zabezpieczenia, chcę chociaż kilka kropli twej krwi jak trybut dla Benihime, mojej katany.-

Wesoły uśmiech, tak bardzo uroczy, niewinny, jak uśmiech jej dziadka po stłumieniu zamieszek chłopów w jednej z podległych wiosek.

-Nie wiem jak z broniami na kontynencie, ale nasze, przekazywane przez wiele pokoleń, nabierają życia. A Benihime to ostrze odlane, kute i ostrze na krwi.-


-Wyśmienicie!- Boris poderwał się, wstając z fotela i kciukiem odpinając broszę trzymającą jego płaszcz na miejscu. Ku zaskoczeniu Heishiro, zaczął zdejmować fragmenty swojego pancerza ukrytego pod peleryną.- Kelner!

Chłopak wypadł zza drzwi dwie sekundy później.

-Em... Czy coś jest nie tak hrabio... ?

-Szykuj arenę i pierścienie. Zmyjcie też krew tamtego zwalistego głupca. Nie chcę żeby któreś z nas się poślizgnęło.


-Hrabio... ?-
chłopak zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc co mężczyzna ma na myśli. Podskoczył, gdy Boris obrócił się, pozostawiwszy na sobie tylko lekką, pierścieniową kolczugę i napierśnik.

-Ja i panna Tsuki będziemy walczyć.

Kelner szybko rzucił okiem w stronę elfki po czym skinął głową.

-Tak jest...


Gdy odszedł, Kvazarovicz podał elfce dłoń.

-Potrzebny ci jakiś pancerz, pani?-
zapytał, pozostawiając na swoim fotelu pancerne rękawice, naramienniki, karwasze, buty oraz całą resztę ochrony nóg. Jego napierśnik z czarnego metalu lśnił w półmroku.- Ja sam muszę mieć na sobie przynajmniej to, inaczej mam wrażenie że jestem... zbyt lekki.

Heishiro odsunął się od ściany, Laurie zaś wstała a jej mina wyraźnie sugerowała że po wszystkim wolałaby nie używać żadnych zaklęć leczniczych.

Tsuki była pozytywnie rozbawiona gdy przyjęła dłoń.

-Podziękuje, mój obecny ubiór mi wystarczy.-


Miała swoje kimono, sięgające elegancko do kolan, ale miała również spodnie, które ścięła na wysokości połowy jej ud. Bardzo krótkie spodnie, na wszelki wypadek, bo nóg samych nie bała się pokazać.

-Jedynce czego naprawdę mi potrzeba to mój miecz...-


Który Heishiro już jej podał. Nieważne którą ręką, mogła walczyć zarówno lewą co i prawą. Przydatne gdyby straciła jedną z nich, nie musiałaby spędzać dodatkowego czasu na nauczenie się władania Benihime drugą ręką.

-Chociaż z góry ostrzegam, w czasie walki zdarza mi się dać się ponieść ekscytacji.-

-Nie może nazwać się prawdziwym wojownikiem ten który nigdy nie zatracił się w walce.-
odparł z wyszczerzonymi zębami hrabia, ruszając z Tsuki pod łokieć na korytarz a następnie w dół, po schodach i za pobliskie drzwi.

Cóż, trudno było określić które bardziej cieszyło się na walkę.

Bez problemu można było jednak znaleźć tych niezadowolonych, gdy wyciągając nogi pędzili za raźno maszerującymi elfką i czarnowłosym mężczyzną. Heishiro próbował protestować, Laurie mamrotała coś że to zły pomysł.

Ostatecznie Tsuki i Boris stanęli przed nieszczególnie dużymi, podwójnymi wrotami przed którymi stał ten sam kelner co poprzednio, w szkatułce przed sobą trzymając dwie jajowate, srebrne obrączki.

Kvazarovicz pozwolił Tsuki wybrać pierwszą, po czym sam dobył wiszącej u boku szabli.


Konstrukcja gardy, głowni rękojeści oraz szczątkowy kosz chroniący dłoń były ciut nietypowe jak na standardy tego typu broni oglądanych już przez elfkę.

Gdy Boris założył pierścień na rękojeść, ten odkształcił się, idealnie przylegając do uchwytu, co pozwalało nie martwić się żadnymi, niepotrzebnymi kawałkami metalu majtającymi się koło dłoni.

Laurie westchnęła, stając obok.

-To naprawdę zły pomysł...

-Jeśli coś się stanie, po to mam ciebie i Heishiro jako wsparcie.-


Cóż, Benihime nie obraziła się za takie chwilowe pozbawienie możliwości zranienia kogoś, rozumiała dobrze, że był to pojedynek i jeśli nie takie zabezpieczenie to musiałaby użyć innego ostrza, a to nie byłoby miłe.

Była całkiem zaborcza o swoją właścicielkę.

-Cóż, Hrabio... mam nadzieję, że zademonstrujesz mi swoje umiejętności. Tak ciężko dziś znaleźć dobrego kompana do zmierzenia się, miałam szczęście z Heishiro w tym przypadku.-

Boris machnął na próbę szablą a następnie zaśmiał się, unosząc w stronę Tsuki dłoń jakby zapraszał ja do pierwszego tańca na balu. Ot, chwycenie się końcówkami palców przy jednoczesnym maksymalnym wyciągnięciu całej ręki.

Laurie westchnęła cicho.

Kvazarovicz zaś cały czas uśmiechał gdy wrota otworzyły się na zewnątrz.

-Cóż, ja nawet w tej kwestii nie miałem szczęścia... Tańczmy.

Kiedy wyszli na środek areny rozległ się pomruk zainteresowania. Samo miejsce w zaskakujący sposób przypominało dojo. Idealnie wypolerowane deski na podłodze lśniły od ścierek które dopiero co starły z nich krew a rozwieszone pod ścianami sieci łańcuchów w razie czego dawały możliwości do popisów.

Stojący na środku krasnolud odchrząknął.


-Broń tylko wcześniej wybrana i zabezpieczona. Cel jeden. Zwycięstwo. Do pierwszego ciosu który w normalnych warunkach byłby śmiertelny lub do sponiewierania przeciwnika do nieprzytomności...

Boris parsknął.

-Z ręki panienki Tsuki to drugie byłoby czystą przyjemnością...

Krępy brodacz wycofał się, nad areną mechanicznie napędzany młot z kilkotem odchylił się od dzwonu, by za kilka sekund uderzyć, obwieszczając tym samym początek walki.

Cisza... Ta cisza...

Niektórzy obecni tutaj mogli być zdziwieni, że przed przystąpieniem do walki, Tsuki pozwoliła sobie na schowanie katany do pochwy broni, mając na twarzy swój lekki, spokojny uśmiech.

Ten ciepły, miły wyraz twarzy, który miała gdy widziała coś słodkiego, puchatego i uroczego. Albo Laurie śpiącą tuż obok niej.

-Pozwolisz, Hrabio, że wykonam pierwszy krok.-

Nie czekała, to była walka!

Szarża do przodu i cios Iaijutsu wycelowanym w dłoń trzymającą szablę. Nawet jeśli dłoni nie mogła uciąć to nadal miała możliwość wytrącenia. A jeśli nie da rady to nie szkodzi, będzie dalej walczyć, dalej mieć zabawę!

Nie dała.

Zrobiła jednak wrażenie na Borisie, który przykucnął, ustawił tępy grzbiet sabli na barku i praktycznie całym sobą zablokował cios, który od kontaktu dwóch mistrzowsko wykonanych, możliwe że magicznych broni, posłał w powietrze chmurę iskier gdy Benihime długą sekundę tarła o klingę hrabiego, by w końcu zostać odbita tuż nad jelcem.

Kvazarovicz zaśmiał się, obracając wokół własnej osi i nadal w przykucu wykonując niskie cięcie, które świsnęło tuż pod podeszwą jednego z chodaków Tsuki i omiotło łydkę elfki chłodnym powiewem.

Podrywając się na równe nogi, mężczyzna zaatakował znowu, tym razem wykonując krótki młyniec szablą i robiąc szybki wypad do przodu, z końcówką klingi wymierzoną mniej więcej w stronę grzywki elfki.

Pomimo pancerza była szybki. A raczej szybszy niż ktokolwiek kogo Tsuki oglądała z takim obciążaniem.

Pchnięcie szablą? Proszę, to będzie proste. Proste zwłaszcza gdy sama zniżyła się, obróciła głowę i złapała ostrze broni zębami.

Łapanie. Ostrza. Zębami.

Zębami!

W sumie to nie bała się nawet sytuacji gdyby ich bronie nie miały pierścieni, jej ostrze dawało jej siły życiowe tych, których zraniła. Co najwyżej będzie miała większy uśmiech, co jej teraz nie groziło.

Za to Hrabia wystrzeliłby krwią z gardła gdyby nie owe pierścienie, gdy Benihime spoczęła na jego gardle.

By dopełnić obrazku, elfka uniosła do góry prawą brew.

Ciekawa sytuacja.

Boris jak urzeczony patrzył na wyczyny Tsuki i nawet chyba bezwiednie spowolnił ostrze żeby nie zafundować elfce nieprzyjemnego bólu szczęki. Wydawał się nawet nie dostrzec idealnie wyprofilowanego ostrza które spoczęło mu na gardle i wybuchem śmiechu zagłuszył krasnoludzkiego arbitra, który próbował zabrać głos.

-Jesteś jedyna w swoim rodzaju!- wykrzyknął, szczerze i bez żadnej przesady.

Krasnolud którego konsternacja pokrywała się chyba z zaskoczeniem całej publiki, odchrząknął.

-Istotnie...-
mruknął ugodowo.- Nie zmienia to jednak faktu że panienka przeszłaby w przypadku normalnej walki do historii jako "Tsuki Bez Czubka" a ty, hrabio, bryzgałbyś teraz po ścianach krwią z rozpłatanej szyi.

Laurie na pewno w tym czasie mamrotała do siebie coś w stylu "Przynajmniej nie próbowała czegoś takiego z pistoletem..."

Ooo tak...-
tym razem Kvazarovicz uśmiechnął się i cofnął o dwa kroki, unosząc obronnie swoją szablę.- Muszę jednak przyznać że teraz będę bardziej wyczulony na takie... fortele.

Lekko przekrzywił głowę gdy krasnolud oddalił się a młotek przy dzwonie z klikotem odsunął by ponownym uderzeniem obwieścić kolejną walkę.

Aż czuć było napięcie z lóż i trybun.

Tsuki się uśmiechała.

Może będzie częstszym gościem w tym miejscu? Naprawdę... Hrabia potrafił zadowolić kobietę!

***

To była wspaniała godzina.

Za równo Tsuki co Brois nie wiedzieli chyba ile razy się potykali, widowni zaś nie przeszkadzał ten fakt gdy prowadzone były zakłady z rundy na rundę. Elfka nie liczyła, Kvazarovicz z resztą też, bo po co dopatrywać się zwycięzcy gdy sama walka potrafi przynieść tyle przyjemności przy odpowiednim przeciwniku.

Po wszystkim, spoceni i zdyszani, wrócili do loży w której Boris ściągnął pancerz i w pomiętej koszuli krzykiem zażądał wina, Tsuki zaś niemal od ręki otrzymała swoją szklankę zimnej wody oraz spis alkoholi dostępnych w przybytku.

-Byłaś niesamowita...-
rzuciła szeptem Laurie, gdy Boris zębami wyrywał korek z butelki, a następnie szybko pocałowała przyjaciółkę w policzek.

-Bogowie starzy i młodzi, żałuję że wcześniej cię nie spotkałem!-
wykrzyknął mężczyzna, obracając się akurat w chwili by zobaczyć jak Laurie ociera czoło swojej pani z potu.- Ta szybkość, ta zwinność ta... nieprzewidywalność. Do diabła z tymi waszymi mnichami! To ty powinnaś ich uczyć jak podchodzić przeciwnika.

Z szerokim uśmiechem opadł na fotel, upił łyk wina a następnie... podwinął rękaw koszuli, wyciągając obnażone przedramię w stronę Tsuki.

Pierścienie zabezpieczające zostawione zostały w szkatułce przy wejściu na arenę.

Cóż, Laurie miała gotowe lekkie zaklęcie gotowe do uleczenia rany. Małej rany, bo gdy przejechała, zostawiła jedynie krwistą linię, z której poleciało parę kropli. Tyle samo kropli miała na Benihime, ale szybko zniknęły.

O, szrama zniknęła z ramienia Borisa. Cóż, magia!

-Przyznaję, to był bardzo miły trening w mojej opinii.-


Trening, bo inaczej tego nie mogła nazwać jeśli nie poleciały trupy. Ale przynajmniej była zimna woda by zgasić pragnienie i ostudzić ciało. Zdecydowanie trafiła w końcu na kogoś kto miał umiejętności by dać jej wyzwanie. I nie kryła swego zdziwienia, ale w sumie i hrabia nie był najbardziej miejscowym.

-To bije na głowę setkę sztywnych, arystokratycznych bali i przyjęć.-

-Hmmm... gdybym nie była zbyt zadowolona nasza potyczką, kopnęłabym cię za insynuowanie, że nie mówiłam prawdy.-


Zawsze, ponad wszystko i na wieki, samuraj.

-Od jutra będę musiała wracać do obowiązków, mam tą nieprzyjemność bycia oddelegowaną do zajęcia się utrudnienia życia dwójce żmij, które korzystają z problemów w kraju i chcą na tym zarobić. I nawet nie przeproszę, ale wkurwiają mnie takie osoby. Niestety prawo zabrania powieszenia za działania na niekorzyść kraju, o ile nie łamią one obecnie istniejącego prawa.-

Prychnięcie.

-Chciało się im swobodny i wolności handlu, i teraz mają tą wolność wepchniętą do gardeł gdy pod nimi dołki kopią.-

Każdy kraj ma swoje żmije, Tsuki.-
Boris pokręcił głową.- Wislew więcej niż chciałbym przyznać. Szczęśliwie ja miałem okazję trafić na dwóch przyzwoitych...

Zmarszczył brwi i odruchowo sięgnął po miecz gdy drzwi do loży zatrzęsły się od uderzeń pięścią a następni Heishiro musiał złapać za gardło i przytrzymać jakiegoś siwego mężczyznę który próbował wparować do środka.

Był dobrze ubrany ale gdy cofnął się o krok, wyrywając Heishiro, jego twarz wyrażała czysty niesmak.


-Co do... ? Ktoś ty?! Czy ty wiesz kim ja jestem?!

-Zaraz każdy się dowie, Adolfie.-
rozbawiony Boris nawet nie wstał z fotela.- Heishiro, puść go.

Siwy szlachcic wszedł do loży, poprawiając płaszcz. Zamarł, widząc siedzącą naprzeciwko Wislewczyka elfkę.

-Em... ?

-Tsuki, pani z Jadeitowych Wysp i najlepsza wojowniczka jaką spotkałem.-
przedstawił ją krótko Kvazarevicz.- Tsuki, poznaj jednego z moich miejscowych przyjaciół oraz towarzysza w interesach, Adolfa von Kirkwalda...

Aha. Jedna ze żmij.

-Prawdziwa... przyjemność.-


Nie wystawiała ręki, nie miała zamiaru stracić jej od zgnilizny, zarazy i jadu.

-Właśnie rozmawiałam z hrabią Borisem o tym jak nikczemni są niektórzy ludzie, i mówią tutaj ogólnie o żywych osobach, kiedy chodzi o biznes. By żerować na nieszczęściu własnego kraju, prawdziwa obrzydliwość.-

-Em...-
Middelanczyk raz jeszcze się zająknął i spojrzał na swojego... przyjaciela.- Tak, to pasjonujący temat konwersacji ale nie obrazisz się panienko jeśli pomówię z hrabią na osobności?

-Co?-
Kvazarevicz uniósł brwi.- Do tej pory omawialiśmy wszystko otwarcie, więc czemu teraz miałoby się to zmienić. Tsuki jest osobą w pełni godną zaufania, ręczę za to własnym honorem...

Wzrok Von Kirkwalda wyraźnie mówił że chyba wie kim naprawdę jest elfka ale jakoś nie ma odwagi powiedzieć tego przy niej. Zwłaszcza wobec sceptycznego spojrzenia Wislewczyka.

Spóźnił się. Spóźnił się w momencie gdy na arenie walk konnych Tsuki nawiązała z Borisem konwersację.
 
__________________
Oczyść niewiernych
Spal heretyka
Zabij mutanta
Kizuna jest offline