Couryn, Lea i Leila u złotnika
Droga od ratusza do złotnika długa na szczęście nie była. Nim ktoś zdążył coś jeszcze powiedzieć, Elza jako pierwsza wypatrzyła szyld i wskazała wszystkim drogę. Cichy dzwoneczek, który towarzyszył otwarciu drzwi, dał znać, że oto zjawili się nowi klienci. Zakład był niewielki, za to gustownie urządzony. Podłogę i ściany pokrywała boazeria z jasnego drewna tak gładko wypolerowanego, że aż wydawało się błyszczeć w słońcu. Dwa wielkie okna wpuszczały do środka mnóstwo światła, by stworzyć jak najlepsze warunki do oglądania wystawionych przedmiotów. Pod przeszklonymi ladami, na obiciach z czarnego aksamitu leżały rzędy pierścionków, bransoletek, kolczyków, zawieszek, łańcuszków, broszek, spinek, przypinek i wszelkiego rodzaju ozdób. Jednym słowem każdy mógł tutaj znaleźć coś dla siebie.
Po chwili z zaplecza wyszedł schludnie ubrany mężczyzna, którego spojrzenie przesunęło się w pierwszej kolejności po barwach “
Złotego Smoka”. Delikatny uśmiech na jego ustach poszerzył się nieznacznie.
-
Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc? Dla marynarzy kapitana Deva wszystko w niższych cenach - powitał ich uprzejmie.
-
Dzień dobry - jako pierwsza odezwała się Leila. -
Te trzy młode damy - mówiąc to, wskazała siostry Golddragon -
życzą sobie nosić kolczyki, które będą jakoś do siebie pasowały. Wybór tu ogromny, a my stale biegamy za sprawunkami, więc czy ma pan może w zanadrzu coś godnego polecenia?
Złotnik popatrzył na dziewczęta, zastanawiając się przez chwilę.
-
Chyba mam coś specjalnie dla nich. Chwileczkę - powiedział, po czym zniknął znów na zapleczu.
Syn Bena Hannona wrócił po chwili z małym, prostokątnym puzderkiem.
-
Pozwólcie do mnie, panienki - zwrócił się z niesłabnącą uprzejmością do Grety, Elzy i Ann. -
Co myślicie o tym?
Jego podejście spodobało się Leili; miast pytać jej o zdanie, zapytał samych zainteresowanych. Mężczyzna położył pudełeczko na ladzie i otworzył je. Na ciemnym aksamicie leżało sześć kolczyków ułożonych w trzech parach. Każda z par różniła się nieznacznie od siebie, a każdy kolczyk wydawał się nieregularnym kawałkiem srebra. Widząc niezbyt zadowolone miny dziewczynek, właściciel zakładu uśmiechnął się lekko i powiedział:
-
Spójrzcie. Jeśli wezmę po jednym kolczyku z każdej pary i połączę… - Co powiedziawszy, uczynił to.
-
Serduszko! - zawołała Ann z zachwytem, a i pozostałe dziewczynki wydawały się oczarowane tak subtelnym pomysłem.
W istocie z trzech kawałków srebra złotnik ułożył małe serce.
-
To chyba wybrałyście - zaśmiała się Leila, a trzy rude główki przytaknęły ochoczo. -
Poprosimy zatem o spakowanie, a w Domu Sune ktoś przekłuje wam uszy.
- Jeśli jest taka potrzeba, moja żona może zająć się tym już teraz. Oczywiście wszystko w cenie. A i młode damy mogłyby już nosić swoje ozdoby - zaproponował złotnik.
Leila spojrzała pytająco na Gretę, Elzę i Ann, te zaś popatrzyły po sobie i ponownie ochoczo pokiwały głowami.
-
Zapraszam więc. - Mężczyzna otworzył niewielkie drzwiczki na końcu lady.
-
Jeśli pan pozwoli, pójdę z nimi - powiedziała Leila, mijając złotnika. -
Mamy rozkaz nie spuszczać dziewcząt z oka - wyjaśniła.
-
Rozumiem, oczywiście. Zaprowadzę panie. Państwa zapraszam do rozejrzenia się w pozostałych wyrobach - zwrócił się do Lei i Couryna.
Przeszli przez drzwi prowadzące na zaplecze. Minęli różnego rodzaju sprzęty przydatne złotnikowi do pracy w metalu, po czym przez kolejne drzwi weszli w krótki korytarz. Na jego kończu znajdowało się nieduże pomieszczenie, w którym krzątała się drobna, czarnoskóra kobieta. Sam pokój był najwyraźniej kuchnią, być może całość zakładu była połączona na jednym poziomie z mieszkaniem. Gospodyni niemal natychmiast ich zauważyła i uśmiechnęła się ciepło na powitanie. Nie mogła być wiele starsza od Leili.
-
Alice, klientki do przekłucia uszu. Ja wracam do sklepu. Panie trafią z powrotem - powiedział z uśmiechem, zostawił na stole pudełeczko z kolczykami i wyszedł.
-
Proszę, usiądźcie - wskazała spory stół, przy którym stało sześć krzeseł.
Alice parzyła igłę wrzątkiem, mówiąc:
-
To odrobinę zaboli i może pobolewać jeszcze kilka dni. W razie gdyby ranki się zaogniły, trzeba będzie przemywać spirytusem - tłumaczyła całej czwórce. -
Najlepiej przez około tydzień w ogóle nie zdejmować kolczyków, aby wszystko zasklepiło się jak należy. To która pierwsza?
- Ja poproszę. - Greta odezwała się natychmiast.
Kobieta podeszła do najstarszej z sióstr i zaczesała kosmyki rudych włosów za jej uszy. Wprawnie, szybkim ruchem przebiła płatek jednego ucha i przeszła na drugą stronę. Greta nawet nie pisnęła, jedynie skrzywiła się nieznacznie. Chwilę później było już po wszystkim.
-
Nie dotykaj igieł. Zaraz zamienimy na kolczyki - wyjaśniła Alice, wyparzając kolejne igły.
Przyszła kolej na Elzę, która - podobnie jak siostra - przyjęła chwilowy ból ze stoickim spokojem. Leila początkowo chciała chwycić za rękę Ann, ale widząc jak małe dłonie zacisnęły się w piąstki, zrezygnowała. Najmłodsza z dziewcząt pisnęła cicho przy pierwszym ukłuciu, drugie znosząc równie cicho jak poprzedniczki.
Następnie Alice wyciągnęła igły i zastąpiła je kolczykami.
-
Proszę bardzo, gotowe.
Kobieta podała dziewczynkom lusterko w metalowej oprawie, w którym mogły się przejrzeć. Za każdym razem, gdy któraś spojrzała w swoje odbicie, jej twarz rozjaśniał radosny uśmiech.
-
Dziękujemy - powiedziała Greta, gdy już wychodziły, i dygnęła lekko.
Siostry poszły za jej przykładem. Leila tylko uśmiechnęła się na ten widok i zaprowadziła dziewczynki z powrotem do Lei i Couryna.
W międzyczasie Lea zaczęła się rozglądać. Ogrom pięknych przedmiotów ją wręcz przytłaczał, jednak z całej masy różnych rzeczy wykonanych ze wszelkiej maści metali z wprawionymi lub nie kamieniami szlachetnymi wypatrzyła... naszyjnik. Srebrny księżycowy sierp, na którego ramieniu zawieszony jest kamień - lazuryt.
Elfka wpatrywała się weń krótszą chwilę z zachwytem. Zastanawiała się ile coś takiego może kosztować, bo poczuła przemożną chęć zakupienia go.
-
W czymś mogę pomóc? - odezwał się złotnik, który przed chwilą wrócił.
-
Ile może kosztować ten piękny naszynik? - zapytała Lea z zachwytem, jakiego ona sama się nie spodziewała. Im dłużej na niego patrzyła, tym ładniejszy się stawał. A może się jej tak wydawało?
-
Hm... Lazuryt, co? - zastanowił się na chwilę człowiek -
Stworzyłem go dawno temu dla jakiejś kobiety, jednak nie przyszła po niego. Ze srebrnym łańcuszkiem to będzie dwanaście koron.
Paladynka przeanalizowała stan swojej sakiewki. Policzyła to z pieniędzmi za zamustrowanie się i...
-
Wspaniale. Kupię go - odpowiedziała po krótkiej chwili.
Wyjęła z sakwy złoto i wręczyła je złotnikowi, który wyjął zakupiony przedmiot i z uśmiechem na ustach wręczył go Lei.
Ta podziękowała, od razu zawiesiła go na szyi, popatrzyła jeszcze przez chwilę i schowała pod ubranie.
Przez resztę czasu czekała, aż wrócą siostry Golddragon.