Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2015, 00:43   #231
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Mężczyzna skinął głową. Oboje przemykali przez wąskie ścieżki pomiędzy murem i budynkami gospodarczymi, a samą świątynią. Bo i jedno spojrzenie Naimenteki joukei na nią wystarczyło, by stwierdzić, że źródło zła i splugawienia kryje się właśnie w niej.

Szukając idealnej kryjówki w tym nieprzyjaznym miejscu łowczyni i jej yojimbo dostrzegli ciepły blask wydobywający się gdzieś z głębi zapuszczonego medytacyjnego ogródka. Blask ogniska.
Czyżby jednak był tu ktoś jeszcze? Ktoś żywy? Dlaczego więc Maruiken go nie dostrzegła?
Zastygła w miejscu na ten widok. Jej oczy, przecież nienawykłe do tego, że ktokolwiek mógł się ukrywać przed ich demoniczną mocą, gorączkowo lustrowały okolicę w poszukiwaniu źródła powstania tych płomieni. Kim, lub czym ono było? Wszak ani zwykli śmiertelnicy, ani ci z domieszką krwi Oni, ani bestie, ani nawet duchy nie mogły jej umknąć. Widziała wszystko, ciepło tych żywych ciał i widmowe aury tych umarłych. Dlaczego więc teraz pozostawała ślepa na tego nowego intruza?

Zaczęła się skradać cicho pośród przerośniętych traw, swemu yojimbo gestem dłoni dając znać, aby zrobił to samo. Pułapka tej opuszczonej świątyni kuszącej wędrowców trzaskami płonącego ogniska, czy ktoś na tyle bezmyślny, by swoje obozowisko rozkładać w tak nawiedzonym miejscu? Łowczyni nie znała odpowiedzi na te własne pytania. Ale chciała je poznać, nawet jeśli wymagało to od niej instynktownego zaciśnięcia palców na rękojeści swego wakizashi.

Ruszyła powoli, a tuż za nią jej tygrys. Oboje skupieni i czujni. Ogień kusił ciepłem, a gdy podeszli bliżej w jego blasku Leiko dostrzegła normalnym wzrokiem dwie sylwetki. Jedną wyższą i masywniejszą, drugą drobną. Ale poprzez Naimenteki joukei nie widziała nic. Nie tylko nie potrafiła określić natury owych istot, lecz w ogóle ich nie widziała!
A przynajmniej dopóki nie podeszła bliżej i nie przekroczyła granicy wyznaczonej przez ofuda zawieszoną na jednym ze starych drzew. Wtedy dopiero jej spojrzenie dostrzegło dwie żywe istoty. Ludzi.
Wtedy Maruiken zrozumiała, że za pomocą magii dwójka podróżników ukryła się przed jej wzrokiem, a co ważniejsze, przed wzrokiem duchów nawiedzających to miejsce.
Wtedy… to zyskało sens. Bo w końcu jeśli się ukrywać w nawiedzonym miejscu, to tylko wtedy, gdy potrafi się przed duchami ukryć.

Mięśnie kobiety, dotąd drapieżnie napięte, pozwoliły sobie na rozluźnienie, kiedy w końcu została przed nią odkryta natura tajemniczej dwójki. Odczuła nawet z tego powodu pewną ulgę, która uzewnętrzniła się jedynie bardzo delikatnym uniesieniem kącików warg, niedostrzegalnym wręcz w ciemnościach nocy.
-Miałeś rację, mój tygrysie. Któż inny w nawiedzonej świątyni mógłby dostrzec bezpieczne miejsce na obóz.. -mruknęła już bardziej beztrosko i głośniej od szeptu, aby powiadomić tamtą dwójkę o swej obecności. Bądź co bądź nie chciałaby, aby zaskoczona miko użyła na niej jakiejś ze swojej sztuczek.

Miko wydawała się lekko zaskoczona pojawieniem łowczyni i jej towarzysza. Ochroniarz zaś w ogóle.
Korogi siedziała na martwym truchle dość sporego oni.






I delektowała się kolacją serwowaną na zdobycznej porcelanie z cesarstwa chińskiego. Najwyraźniej uczestniczyli z Furoku w dość interesujących wydarzeniach. I krwawych zapewne.
Ishi skłonił się zbliżającej parze i rzekł.- Zapraszamy do ognia.
- Ależ nie moglibyśmy zakłócać wam spokoju naszą obecnością.
- odparł ronin grzecznie, acz ironicznym tonem.
- Ależ nalegamy. Im więcej tym weselej w taką noc.- zaśmiał się cicho Ishi, ale jego podopieczna zamiast wykazać choć odrobinę dobrych manier spytała wprost.- Co tu robicie? To nie miejsce dla was… to znaczy… to nie jest miejsce odpowiadające waszym gustom. A przecież nie żyje nikt, kto zapłacił wam za jego oczyszczenie.
-Sądzę, że oboje już dawno przestaliśmy bywać w miejscach pasującym naszym gustom
– odparła łowczyni nieco melancholijnie, lecz równie uprzejmie skinęła głową yojimbo małej Ayame. Tak drobny przejaw grzeczności, utrzymanie się tej części zasad etykiety, czyniło ponure miejsce i niepokojącą sytuację.. bardziej komfortową. Bardziej znaną Leiko.

-Mieliśmy do wyboru przybyć tutaj, lub pozostać w wiosce z dwoma potężnymi demonami. I chociaż z chęcią zagrzałabym się przy płomieniach i wypiła trochę herbaty.. -chociaż mówiła ze spokojem w głosie, to swym wzrokiem bacznie obserwowała ich otoczenie. Odnalezienie tej dwójki może i odrobinę polepszyło ich położenie, ale nie do końca. Ktoś nadal zmierzał w tym kierunku -.. to mogę nie mieć ku temu możliwości, jeśli idąca naszym śladem postać jest tą samą, która co dopiero zrównała Maedę z ziemią. Pijawki nie są najprzyjemniejszym towarzystwem, nie uważacie?
- A więc… ściga was Oni?
- zapytała miko wstając i spoglądając w kierunku łowczyni z nieco triumfującym uśmieszkiem.- I potrzebujesz mojej pomocy, ne?
Ayame niewątpliwie cieszyła się tą małą chwilą triumfu na Maruiken. Na szczęście, nie trwało to długo, bo po chwili zwróciła się wprost do łowczyni.- Więc… co zamierzacie zrobić w związku z tropiącym was potworem? I czego oczekujecie po nas?
Teraz i Furoku przyglądał się zaciekawiony reakcji Leiko.

-Oh, nie zaprzeczę, że moje myśli w pierwszym odruchu kierowały się ku tygrysowi i jego opiekunowi. Rozkosznym jest widok jego ostrych pazurów rozszarpujących ciała demonów, ne? -Leiko z lekkością odparowała radość nieletniej miko, bo i przecież ani myślała przyznawać się przed sobą, tą dwójką, swym tygrysem lub kimkolwiek innym, że pomoc tej dziewczynki mogła być dla niej niezbędna.
-W wiosce były dwa Oni, a każdy z nich kiedyś był człowiekiem. Jeden z nich, samuraj wierny klanowi i mnichom, wyjątkowo mnie sobie upodobał do porwania i zaciągnięcia na miejsce rytuału w Shimodzie. A odnoszę wrażenie, że nie jestem jedyną zwierzyną sprzeciwiającą się swemu przeznaczeniu przygotowanemu przez Chińczyków. Jakąż miałby radość ze złapania dwóch.. -w blasku padającym z ogniska wyraźnie dało się dostrzec jedną z brwi kobiety wznoszącą się elegancko ku górze -Mieliśmy nadzieję, że tutejsze duchy okażą się być pomocne. Szczególnie, kiedy Oni zacznie niszczyć ich świątynię.

- Nie pierwszy to łowca Hachisuka wysłany za nami. Nie ostatni zapewne…
- stwierdził z pocieszającym uśmiechem Furoku, nie wydając się poruszony opisem Leiko.- Umiemy sobie radzić, a teraz kiedy jest nas czworo… powinno być jeszcze łatwiej, ne?
Wskazał na małą Ayame.- Wedle jej wróżb, tygrys jest już daleko stąd. Porusza się znaczniej niż my, więc na jego pomoc możemy liczyć dopiero w Shimodzie.
- Jak zwykle dobrze poinformowani.
- rzekł z pobłażliwym uśmieszkiem Kojiro, podczas gdy Ayame, zaczęła składać dłonie w kolejne mudry mrucząc pod nosem. Lord Sasaki spojrzał za siebie, na świątynię.- A duchy?
-Jest jeden duch, przeżarty krzywdą zadaną jej za życia, oszalały z wściekłości i ślepy nienawiścią. Zbyt potężny by dało się go kontrolować… ale można go sprowokować do działania.
- wymruczała Ayame. Spojrzała na łowczynię dodając.- Ten co was ściga nie jest człowiekiem, ale nie jest też Oni. Łączy dwa światy… i jego… forma nie oprze się duchowi, acz… Ten tutejszy duch nie dba o żywych i równie dobrze może zaatakować nas. Chyba że…- zaczerwieniła się Korogi mówiąc kolejne słowa dość cicho.- Ona… została zgwałcona. Wiele razy. Przymuszona strachem i ufnością. Ona... pamięta ten ból, poniżenie. Ona nienawidzi gwałcicieli. Gdyby… zobaczyła taki akt, nawet nie akt, ale gdyby sprowokować waszego prześladowcę… do próby… Wspomnienia ożyłyby w niej i zrobiła by wszystko, by zniszczyć gwałciciela. A jest potężna w obrębie tych murów.

Złociste oczy Leiko przymrużyły się, po czym powiodły ku Kojiro, jak gdyby w wyrazie jego twarzy poszukiwała potwierdzenia, że też usłyszał dokładnie to co ona.
-To brzmi.. -niedorzecznie? Niebezpiecznie? Jak pomysł z nikłą szansą na powodzenie? Wiele określeń nasuwało się na myśl kobiecie, ale przecież nie był to czas na dzielenie się z nimi z pozostałą trójką. Dlatego jedynie pokręciła delikatnie głową.
-Słyszałam opowieści o tym samuraju, opowieści bardziej przyrównujące go do zwierzęcia niż człowieka. Nie potrzebowałby wiele zachęty do takiej próby, a krew Oni najwyraźniej płynąca w jego krwi, nie uczyniłaby łatwej ucieczki od niego. I któraś z nas.. -oh, łowczyni nie miała wątpliwości kto miałby przyjemność podjąć się roli przynęty dla Kasana. Yojimbo małej nie pozwoliłby jej się tak narażać, a samej Maruiken z łatwością przyszłoby skuszenie potwora ku sobie. Już w trakcie ich wspólnej podróży spoglądał na nią lubieżnie, furia związana z jej wymykaniem się, mogła tylko podsycić jego apetyt -...miałaby się tego podjąć w nadziei, że duch przybędzie jej z pomocą? To bardzo niepewny plan.

-Hai. Niemniej tylko tak można skłonić tego ducha do pomocy… jeśli zobaczy coś, co przypomni jej wspomnienia własnego bólu, to obudzi się w tym duchu furia i twój prześladowca… nie zdoła ujść żywym z tego miejsca.
- Korogi też miała wątpliwości co do tego pomysłu, zapewne nie mniejsze niż Kojiro, czy Leiko. Wzruszyła ramionami dodając.- Jeśli chcesz użyć ducha nawiedzającego te miejsce… to to jest jedyny sposób. W innym przypadku należy obmyślić plan opierający się jedynie na siłach naszej czwórki i modlić się do Kami, by duch… raczył się nie zainteresować tą potyczką.

Delikatne napięcie się mięśni szczęki Leiko było jedynym świadectwem tego, jak bardzo nie podobał jej się pomysł powierzania swego życia ( i ciała wszak także ) w ręce Kami lub jakiegoś nieokiełznanego ducha. W tym planie było zbyt wiele niepewności, zbyt dużo wiary w nadprzyrodzone istoty, których przecież kaprysem mogło być porzucenie ich na pastwę demonicznego Kasana. Iye, iye. Jeśli naprawdę to był jedyny sposób, aby się go pozbyć, to ona potrzebowała dopracować szczegółów.

-Potrzebne jest zabezpieczenie, w razie gdyby duch pozostał milczący, a Kami głusi na modlitwy. Inaczej to będzie pójście prosto w pułapkę bez powrotu -dość ironiczna nuta zabrzmiała w jej głosie. Maruiken Leiko nie działała według naiwnej wiary w pomoc sił wyższych.
-Już raz udało mi się pozbawić go swego ludzkiego ciała. Przy okazji takich.. okoliczności, powinno być to jeszcze łatwiejsze, lecz potem pozostanie nam rozprawienie się z jego drugą formą. Wątpię, aby wtedy bezpośrednia konfrontacja nie będzie już możliwa, prędzej zostaniemy pożarci przez jego pijawki -przechyliła głowę, a w jej oczach zalśniły odbijające się płomienie z ogniska. To musiała być wina tej dziwnej siły jaką czuła od potyczki na ruinach wioski, że brała w ogóle pod uwagę to rozwiązanie kiełkujące się z każdym jej słowem -Mogę go poprowadzić ku któremuś z budynków, aby tam zamknąć w potrzasku. Płonącym potrzasku, z którego nie poratują go nawet te jego pijawki.

- Główna świątynia jest drewnianym budynkiem i tam chyba… ów duch rezyduje?
- stwierdził bardziej niż zapytał Kojiro, a Ayame potwierdziła dodając.- Największą pewność zyskamy ściągając go właśnie do tej świątyni.
-Gdyby go w niej zamknąć, a potem podpalić… Nawet jako Oni nie uciekłby z niej żywy
.-stwierdził Sasaki spoglądając na tonący w mroku główny budynek świątyni.
-Właśnie tak -potwierdziła Leiko, i jej spojrzenie także powędrowało ku świątyni. Nie był to widok dodający nadziei, ani tym bardziej wlewający otuchy do jej serca. Najchętniej trzymałaby się od niej z daleka, ale jaki był sens w ciągłej ucieczce, cały czas czując na sobie demoniczny oddech łowcy?

-Nie będzie miał żadnych szans, czy to w starciu z tutejszym duchem, czy zostając zamkniętym w płonącym budynku. A ja powinnam móc w porę uciec, chociaż przyznaję, bliskość ognia mniej mnie niepokoi niż to co czyha wewnątrz -przecież nie chciała się w ogóle zbliżać do tego budynku, nie chciała w nim szukać schronienia, bo i zbyt dobrze czuła potworność kryjącą się wewnątrz. Nawet teraz przyprawiała ją o dreszcze na skórze -Ale wy się musicie schować. Wszyscy -stanowczo podkreśliła swe ostatnie słowo, jednocześnie wzrok przesuwając na swego kochanka. Nie było dla niej ciężkim wyobrażenie sobie, jak trudnym dla niego musi być rzucanie swej Tsuki no Musume prosto w ramiona Kasana -Jeśli on zdoła wyczuć kogokolwiek innego, to żaden z planów się nie powiedzie.
-Hai.
- Sasaki skinął głową w odpowiedzi. On także zdawał sobie sprawę ze zdolności Kasana. I choć wyraźnie nie podobała mu się bezczynność, to wiedział że pojawiając się bardziej zaszkodzi niż pomoże.
-Myślę, że powinniśmy się pospieszyć z wykonaniem planu. Ogień mówi, że on... jest już blisko świątyni.- wymruczała Ayame wykonując kilka gestów dłoni nad ogniskiem gasząc je momentalnie.

Kobieta również zareagowała krótkim skinięciem głowy, niemym przyznaniem racji małej miko. Nie było potrzeby dłużej czekać, plan był już jasny i krótki – skusić Kasana do przekroczenia bram świątyni, a potem oczekiwać na któreś z rozwiązań, podpalenie budynku lub reakcję mściwego ducha. Cóż mogło się nie udać?
Obróciła się, lecz nim wtopiła się pomiędzy nocne cienie, dłonią sięgnęła ku ręce swego yojimbo. Ścisnęła lekko palce, czując pod miękki materiał jego kimona. Na pociechę, jego lub swoją, że w razie potknięcia w planie, będzie mogła liczyć na jego pomoc. Nie mogła przecież właśnie teraz dać się złapać klanowi. Cichy szelest wysokiej trawy oraz pozostawiony za nią nikły zapach aromatycznych olejków i perfum, były jedynym co po chwili zostało po Leiko w ogródku.

Poruszała się zwinnie pomiędzy zabudowaniami kierując się nieuchronnie ku świątyni. Tej samej, przed którą się wzbraniała, którą omijała szerokim łukiem, bowiem płynąca z niej straszliwa energia była zbyt paraliżująca. Obawiała się tego co mogło czekać w środku, ale chyba.. chyba ten strach przestawał się liczyć, kiedy dzięki jego źródłu mogła pozbyć się swego prześladowcy, a co za tym idzie – wiernego poplecznika mnichów.
Biegnąc, skradając się i umykając w gęsty mrok, łowczyni dostosowywała także swój wygląd do roli. Zsunęła kimono z jednego ze swych ramion, co także powiększyło jej dekolt, a wraz z nieco rozbieganym, niespokojnym spojrzeniem, dodawało jej drapieżności przestraszonej zwierzyny. W takim stanie dotarła do wrót świątyni, na których ułożyła swe dłonie i pchnęła ostrożnie w poszukiwaniu schronienia przed bestią.

Była sama, gdy stanęła przed wrotami świątyni. Była samotną przynętą dla zbliżającego się drapieżnika. Świątynia otwarła się ze skrzypieniem i Leiko weszła do środka powoli z cichym stukotem geta. Było tu ciemno, jednak słyszała cichy szept.
“- Czego tu szukasz… nie chcę cię tu… chcę być… sama… odejdź.”- szept, który rozlegał się tylko w jej głowie.
Przez moment, gdy podchodziła do ołtarzyka świątynnego, Leiko zobaczyła ją… jakby w blasku błyskawicy.




Przez moment. Duch miko znikł tak szybko jak się pojawił i znów była sama. Wrogość nadal była przez Maruiken odczuwana, ale głos w głowie znikł. Była sama w pustej świątyni.
Przez chwilę.

Spoglądając przez otwarte świątynne wrota, Leiko zobaczyła ludzką sylwetkę na murze.




Hirami Kasan kucając na murze uśmiechał się. Znów był w ludzkiej postaci i nadal miał przy sobie katanę. Ale już nie mógł zmylić łowczyni. Wiedziała, że to nie jest jego prawdziwa natura.
- Przyznaję, że nie spodziewałem się tej nocy dogonić cię, Maruiken-san.- rzekł ze złowieszczym uśmieszkiem wysłannik mnichów.

Ten głos rozbrzmiewający w ciemnościach nocy sprawił, że oczy Leiko rozszerzyły się w strachu. Jak gdyby nie oczekiwała go raz jeszcze usłyszeć, jak gdyby tym pojawieniem się rozwiał jej przekonanie o swej ucieczce. Pozbawił ją złudzeń, przyłapał swą zwierzynę na daremnej próbie ukrycia się. Wygrał odnajdując ją samotną, prawie bezbronną. Zaszczutą. A mimo to jeszcze walczącą o swoją wolność.

Zdołała odnaleźć w sobie na tyle odwagi, by móc na dłużej zawiesić wzrok na swym prześladowcy i odpowiedzieć z odrobinę drżącą beztroską w głosie -Ależ Kasan-san, noc dopiero się zaczęła. Polowanie nadal trwa.
Jej dłonie ponownie sięgnęły ku wrotom świątyni, tym razem starając się je z powrotem zatrzasnąć ze skrzypnięciem.

- Ależ Maruiken-san, twój wspólnik uciekł, a ty nie masz szans by przede mną zbiec. Myślisz, że te wrota mnie… zatrzymają?- Hirami uśmiechnął się drwiąco zeskakując z muru i idąc powoli i nonszalancko w jej stronę.- Im bardziej się opierasz swemu losowi, tym boleśniej odczujesz swą porażkę.

Nie odpowiedziała już nic. Być może słowa mężczyzny były zbyt prawdziwe, być może nie chciała, aby jeszcze raz w jej głosie pojawiło się to bojaźliwe drżenie. Nie miała zamiaru okazywać mu swej słabości.
Nie zważając na nieuchronnie zmniejszającą się odległość pomiędzy nią i zbliżającym się Kasanem, a może właśnie zważając na nią aż za bardzo, Leiko z trzaskiem zamknęła za sobą wrota świątyni. Oczywiście wiedziała, że to go nie powstrzyma. Musiała jednak.. sprawiać odpowiednie wrażenie, nadal próbować się przed nim uchronić. Sięgać ku nawet najbardziej naiwnym sposobom.
W mroku wnętrza świątyni cofnęła się ku ołtarzykowi. Pustemu razem, ale nie miała wątpliwości, że w jakiś sposób była cały czas obserwowana przez ducha miko. Sięgnęła po swe wakizashi, jedną z ostatnich istniejących przeszkód pomiędzy nią i samurajem.






-Iye.. nie podchodź.. nie zbliżaj się.. - szeptała zalękniona, wpatrując się w zamknięte wrota i kierując ku nim lśniące ostrze. Czy i nie takimi słowami zapewne tutejsza miko próbowała odgonić od siebie mnichów? Może też była zamknięta w potrzasku, tak samo jak i Maruiken teraz?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem