Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2015, 01:04   #232
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Rzuć tą broń kobieto, mnisi chcą cię ciebie żywą…- rzekł Kasan przekraczając wrota świątyni. -Bo będę zmuszony ci obić tą śliczną buźkę.
Odetchnął głęboko z wyraźną irytacją.- Nie wiem, dlaczego jesteś dla nich tak cenna. Większość z nich nie potrafiłaby nawet spożytkować twego urokliwego ciała.
Wyciągnął powoli katanę z saya.- Jeśli jednak tak ci zależy, to… sprawdzimy jak dobrze machasz tym mieczykiem.

Nie miała szans w starciu z nim na miecze. On był samurajem, od dziecka trenowanym w trzymaniu broni, uczonym coraz to zmyślniejszych stylów do pokonania swego przeciwnika, nie tylko w kwestii siły i zwinności, ale także taktyki. Ona nie potrafiła się posługiwać kataną, ten typ ostrza był dla niej niewygodny, wyjątkowo nieporęczny. Bliższe jej były wakizashi i sztylety, które jednak nie były przeznaczone do samurajskich pojedynków.

-Jak bardzo ważni goście klanu byliby.. zawiedzeni swym wiernym samurajem, gdyby ten nie zdołał przyprowadzić ich cennej łowczyni żywej na miejsce rytuału? -zapytała Leiko, ani odrobinę nie zmieniając swej obronnej pozy. Dopiero po chwili jej słowa zaczęły nabierać znaczenia, kiedy zamiast gwałtownie i bez namysłu rzucić się na mężczyznę, ona przeplotła ręce na rękojeści wakizashi i.. skierowała jego ostrza w stronę swego brzucha skrytego za kimonem. Jej wargi rozchyliły w drżącym uśmiechu próbującym być krnąbrnym -Byłbyś źródłem ich porażki, ne Kasan-san?
- Nie wygłupiaj się kobieto. Oboje wiemy, że nie jesteś osobą, która potrafi odrzucić życie
.- uśmiechnął się bezczelnie podchodząc do Leiko krok po kroku.- Ty nie popełnisz samobójstwa, to nie leży w twej naturze. No i… tak naprawdę nie wiesz co potrafię. A jeśli zdołam cię uleczyć zanim umrzesz, co wtedy… Maruiken-san?
Wzruszył ramionami podchodząc coraz bliżej.- Nie… Ty nie wbijesz tego miecza. Nie jesteś córką samuraja. Nie znasz znaczenia honoru… nie cenisz tego słowa bardziej niż swe życie, ne?

Jak w pragnieniu udowodnienia mężczyźnie, że ona wcale nie blefuje, Leiko na tyle zbliżyła ostrze ku swemu ciału, że jego końcówka zagłębiła się pośród materiału kimona. Nieprzerwanie obserwowała go swymi szeroko otwartymi oczami, zauważała każdy postawiony przez niego krok drastycznie zmniejszający odległości pomiędzy nimi.

-Oh, ale to przecież nie o honor tutaj chodzi, Kasan-san. I oboje dobrze wiemy, że nawet samuraj może być go pozbawiony, ne? -odparła nie dając się wybić z równowagi jego pewnym siebie słowom. W końcu nie miała tak naprawdę zamiaru się wykrwawić na podłodze tej nawiedzionej świątyni -Przebrzydłe zwierzę nie ukryje się za ludzką maską..

Był już wystarczająco blisko. Łowczyni poczuła jak krew wyraźnie zaczyna krążyć w jej żyłach, słyszała jej szum w głowie, mocny rytm wybijany w uszach. Ta jej część każdego dnia przyprawiająca ją o obrzydzenie samą sobą, teraz okazywała się być niezbędną. W prawie nieprzeniknionym mroku świątyni, złociste oczy błysnęły straszliwie, jak gdyby sama Amaterasu uśmiechała się do samuraja swym światłem tysiąca słońc. Wakizashi zaś znów błyskawicznie zmieniło swe ułożenie w dłoniach Leiko, ponownie zwracając się ku niemu w szybkim cięciu.

Tak! Udało się jej! Oślepiony blaskiem Kasan zaklął pod nosem unosząc ostrze w postawie obronnej. Ale przecież jej nie widział. Mógł tylko zgadywać jak zaatakuje, mógł się oprzeć o inne zmysły, nie tak ostre jak wzrok. Ostrze zagłębiło się w jego ciało rozcinając jego bok, tworząc głęboką ranę.
Hirami zawył z bólu, tym bardziej że sama rana zaczęła lekko… dymić, a ostrze broni łowczyni mimo że przeszło przez plugawy korpus Kasana, nadal pozostawało nieskazitelnie czyste.
Nie krwawił? Każdy człowiek po takim ukąszeniu jej wakizashi tryskałby krwią, której strużki jeszcze ściekałyby powoli po ostrzu i kroplami znaczyły podłogę opuszczonej świątyni. Ale przecież on nie był zwykłym śmiertelnikiem, ne? Jednak.. iye.. iye, iye.
Przyglądając mu się z boku Leiko stwierdziła, że jednak krwawił. I to dość mocno, gęstą ciemnoczerwoną posoką. Tyle że ta krew nie pozostała na jej ostrzu, jakby żadna nieczystość nie mogła dotknąć tej niebiańskiej stali.

Była świadoma, że w przypadku tego przeciwnika ta chwila triumfu nie była powodem do satysfakcji ze zranienia bestii. W wiosce zadała mu bardziej dotkliwy ból, po którym jednak.. nie było już śladu. Zatem czy i to nie okaże się być dla niego zaledwie drobną niedogodnością, zamiast trudnością wykluczającą go z dalszej walki?

Korzystając z zaskoczenia jakie wywarła na samuraju, Leiko uskoczyła w bok, z dala od zasięgu jego katany. I znów zaatakowała. Jak wąż gwałtownie wystrzeliwujący ku swej ofierze i zagłębiający się swymi kłami w jej ciepłym ciele, tak samo ona cięła szybko i czujnie. Gotowa w każdym momencie odskoczyć, gdyby ofiara nagle zmieniła się w drapieżnika.

Drugi atak już nie dosięgnął celu. Hirami był weteranem wojennym, nie tylko dobrym szermierzem, ale i doświadczonym. Zbił atakujące go niczym kieł węże ostrze wakizashi, pozwalając by poruszająca się pędem ataku łowczyni za nadto się do niego zbliżyła. I kopnięciem w żebra wybił ją z równowagi powalając na podłogę.

-Suka…- rzekł z pełnym wściekłości i bólu głosem Kasan. Rana zadane ostrzem wakizashi nadal dymiła. Nie chciała się zagoić.

Oba uderzenia, najpierw to pełne furii zwalające ją z nóg, a potem to silne, kiedy ciało upadło na ziemię, razem odebrały kobiecie dech w piersiach i wyrwały z ust bolesny jęk. Pod tym impetem wakizashi prawie wypadło jej z dłoni, i tylko cudem zdołała utrzymać jego rękojeść koniuszkami swych palców.

-Widzisz Kasan-san, też nie wiesz co potrafię. Może zdołam Cię zabić, zanim zdążysz się uleczyć? -nawet teraz, kiedy leżała obolała i na swój sposób powtarzała jego wcześniejsze słowa, w głosie Leiko rozbrzmiewała nieśmiała nutka beztroski. Wsparła się wolną dłonią o podłogę próbując się z niej podnieść.
-Może zdołasz… a może uciekniesz jak przestraszona wieśniaczka… tak jak próbowałaś w wiosce.- odparł mężczyzna kucając przy kobiecie i pochwycił ją za włosy jedną ręką szarpiąc w górę, drugą zaś przyłożył ostrze katany do szyi.- A teraz rzuć ten przeklęty mieczyk i opuszczamy to miejsce. Jest coś w nich… nieprzyjemnego. I w wakizashi i w tym budynku.

Syknęła z bólu, kiedy palce mężczyzny zatopiły się silnie pośród kosmyków jej włosów. Tym brutalnym ruchem sprawił także, że kimono łowczyni popadło w jeszcze większy nieład. Zsunęło się bardziej, odsłaniając już całkiem w ciemnościach gładkość jej ramienia i prawie zaszczycając ciemności świątyni widokiem jednego ze skarbów urokliwego ciała łowczyni, jędrnej krągłości piersi.

-Czyżbyś nie był świątobliwym człowiekiem, Kasan-san? Toż to tylko świątynia, dom Kami, ne? -mruknęła, jak gdyby nie zważała na chłód ostrza na swej szyi, choć to utrudniało jej przełykanie śliny. Nie wypuściła także z dłoni swej broni. Wszak pomimo gróźb, on nie może jej zabić, prawda? Musi dostarczyć ją żywą do mnichów.
- Nie dbam o Kami kobieto… a ty?- ostrze katany delikatnie nacięło skórę szyi Leiko. Zapiekło. Kasan mocniej pociągnął za włosy łowczynię i nachylił się szepcząc jej do ucha.- Zapominasz, że muszę cię odstawić żywą, nie całą i zdrową. Puść broń, albo stracisz dłoń ją ściskającą. Nie wiem, czemu wolisz mi się opierać. Gdybyś była posłuszna, sytuacja nie byłaby tak… nieprzyjemna dla ciebie.
Słyszała w jego głosie pożądanie, a co więcej czuła jak ociera się swą żądzą o jej ciało. Pragnął rozkoszy jej krągłości widocznych coraz bardziej.

Czuła też coś jeszcze… jakiś narastający chłód, nie wynikający z temperatury. Chłód przenikający do duszy Mauriken. Obecność obcej zimnej nienawiści skupiającej się na sytuacji dziejącej się w świątyni.
Ściągnęli uwagę tutejszego ducha.
Tylko.. czy to aby na pewno było dobre? Czy mogła uwierzyć na słowo Ayame i w tutejszym duchu widzieć sojusznika, zamiast tylko kolejnego zagrożenia? Czy naprawdę mogła powierzyć swoje życie w ręce kogoś.. czegoś z zaświatów?

To dziwne zimno przyprawiło Leiko o drżenie ciała. Przez tę bliskość wyraźnie wyczuwalne przez samuraja i dostrzegalne także, bowiem naznaczało jej odsłonięte kobiece atuty gęsią skórą. W swej dumie mógł on je mylnie zrozumieć jako uzewnętrzniający się jej strach przed nim, ale to miko, mała dziewczynka o tragicznej przeszłości, była powodem jej lęku. Chociaż groźby Kasana i ciepła strużka krwi spływająca po szyi, niewątpliwie zrobiły wrażenie na zwykle nieporuszonej kobiecie.

Jej piersi unosiły w się w przyśpieszonym oddechu, a usta rozchylały w cierpiętniczym grymasie. Po chwili wakizashi stuknęło cicho o świątynną podłogę, kiedy pozwoliła mu w końcu wysunąć się spomiędzy swych bezczynnych palców.
Kasan ostrzem miecza odtrącił na bok wakizashi, daleko poza zasięg łowczyni.
- Grzeczna dziewczynka…- zadrwił wbijając katanę w podłogę i chwyciwszy brutalnie z kimono łowczyni sprawnie obrócił ją na plecy. Klęknął nogami unieruchamiając jej dłonie z dala od jej ciała.
-Należy ci się jednak nauczka za kłopoty jakie mi sprawiłaś.- w głosie Kasana słychać było tą żądzę. Szybko odsłonił dłońmi jej biust i brutalnie miętosząc piersi uśmiechał się.- Więc się tobą zabawię.

Leiko...była unieruchomiona, Hirami musiał mieć doświadczenie w gwałceniu kobiet. I ten fakt odbijał się w zaskoczonych i przerażonych oczach łowczyni.
Tylko że ona nie patrzyła na niego, tylko na coraz wyraźniejszą widmową twarz znajdującą się za nimi wpatrzoną w plecy samuraja… na nieumarłe oczy budzące się ze snu, coraz bardziej przerażone i pełne nienawiści. Oczy skupione nie na Maruiken, a na oprawcy szykującego się do zgwałcenia jej.

-Iyeeeee! -krzyk Leiko rozbrzmiał w ciemności nocy. Rozdzierający, straszny wręcz w ilości paniki oraz przerażenia jakie ze sobą niósł. Samym sobą przywoływał dreszcze, niczym zjawa w mroku, zmuszona przez wieczność do cierpienia pośród śmiertelników. A przecież koszmar dziejący się w świątyni był równie potworny. Krzyk wypełniał wnętrze budynku, rozbrzmiewał na zewnątrz i być może sięgał nawet ku uszom skrytego tygrysa, zatroskanego i niecierpliwie znoszącego bezczynność.

Łowczyni szarpała się w stalowym uścisku Kasana. W innych okolicznościach nie pozwoliłaby żadnemu mężczyźnie na tak dużą władzę, aż dominację nad jej bezbronnym teraz ciałem. Napastnik szybko poczułby chłód jej ostrza w swych trzewiach, bądź zgrabne kolanko boleśnie uderzające w jego klejnoty rodowe. Ale ten plan wymagał.. poświęceń. A ciało, chociaż niewątpliwie urokliwe i kuszące, było tylko kolejnym narzędziem.
-Nie, zostaw mnie! Pomocy! Niee! - nie mogła pozwolić, aby choćby na moment stracił nią zainteresowanie. Mógłby wtedy zerknąć za siebie i dostrzec tego ducha. Mógłby zareagować, zanim miko zdążyłaby rozszarpać tego gwałciciela, echo swych wspomnień i cierpień. Wiła się zatem i krzyczała, z każdym słowem mając nadzieję na jeszcze większe rozjuszenie istoty z zaświatów.

- Głupia… Nikt ci nie pomoże. Twój pomocnik pewnie już uciekł.- Kasan dyszał z wyraźnym podnieceniem i pożądliwością. Opór Leiko niewątpliwie tylko rozpalał w nim bardziej grzeszne żądze. Jedną dłonią nadal brutalnie pieszcząc jej piersi, a drugą sięgnął na oślep za siebie. Pod jej kimono, między jej uda i bieliznę.- Jestem pewien, żeś już mokra… Takie jak ty… tylko udają niedostępne, ne?

- Pamiętam… pamiętam… pamiętam.
- szept kobiecy, zimny, obłąkany… nabierał na sile. - To ty...mi to… zrobiłeś!
Ostatnie słowa przybrały na sile zmieniając się w obłąkany krzyk.






Duch zamanifestował się w postaci widmowe młodej kobiety, o obłędnym spojrzeniu i rozwianych włosach. Jej kimono było pomięte i poszarpane.

- Co ?- zdezorientowany Hirami spojrzał za siebie i zamarł w zaskoczeniu.

A duch rzucił się na niego z okrzykiem “Zabiję cię!” i wbił dłonie w jego tors szybko całkowicie wnikając w jego ciało. Z ust Kasana wyrwał się charkot, gdy bushi nagle wstał na sztywnych nogach i wpatrywał się w sufit, wyginając swe ciało i kończyny w szalonych pozach. Zupełnie jakby o kontrolę nad jego ciałem walczyły dwie siły. Leiko leżąca nadal pomiędzy jego nogami, przestała interesować “Kasana”. W tej chwili mierzył się z przeciwnikiem całkowicie odmiennej natury.

Niedoszła ofiara jego żądzy spoglądała na ten widok z niedowierzaniem. I ulgą, i satysfakcją także. Nie sądziła, że plan Ayame rzeczywiście może się udać. Zbyt wiele było w nich niewiadomych, zbyt wiele niepewności. A mimo to, właśnie na oczach Leiko, duch w którego tak bardzo wątpiła.. przyszedł jej z pomocą. Może nie do końca, bo podejrzewała, że niewiele znaczyła dla samego ducha ogarniętego pragnieniem zemsty, ale uratował ją przed przebrzydłym losem z rąk samuraja.

Obolała kobieta pośpiesznie zasłoniła się kimonem, a potem powoli podniosła się z podłogi. Nadal czuła ból w żebrach, który przyprawiał jej twarz o grymasy i syk spomiędzy zaciśniętych zębów, kiedy sięgała po swoje wakizashi.

I co teraz?” - zadawała sobie w myślach takie pytanie obserwując ciało Kasana wyginające się nienaturalnie. Mogła uciec, zostawić go na pastwę miko, lecz.. musiała mieć pewność. Pewność, że on już nigdy nie pójdzie jej śladem, nie będzie znów na nią polował. Musiała zobaczyć jak przestaje się ruszać, jak ginie. Jak nawet ten jego wewnętrzny Oni nie jest w stanie go już odratować.

Szarpane niczym marionetka na sznurkach w rękach dziecka Hirami tańczył ów szalony taniec. Wydawało się, że chce coś powiedzieć, wydawało się że błaga swym spojrzeniem łowczynię. Wydawało się… że przegrywa. Jego ciało wysychało na jej oczach. Policzki się zapadały, ręce i dłonie robiły bardziej kościste, a oczy wyłupiaste. Zupełnie jakby Kasan był pożerany od środka.
W końcu upadł na ziemię i rozsypał się na dziesiątki pijawek.




Martwych pijawek ledwo podrygujących swoimi witkami. Z owych stworów wynurzyła się blada zjawa zgwałconej miko ciągnąca za sobą widmową sylwetkę spanikowanego samuraja Hachisuka próbującego się wyrwać z uścisku jej dłoni. Na próżno. Zjawa kobiety rozpłynęła się w powietrzu, a widmowy Kasan wraz z nią.

I już. Tak po prostu. W jednej chwili groził Leiko, obmacywał krągłości jej ciała i miał pełne panowanie nad nią, tak bezbronną i słabą w porównaniu do jego siły. W kolejnej zaś jednym co po nim zostało, to tylko te smutne truchełka pijawek. Leżące, trochę jeszcze nieznacznie drżące, przyprawiały ją o obrzydzenie nie mniejsze, niż kiedy składały się na postać mężczyzny chcącego ją zgwałcić. Jednak były już martwe, nie stanowiły dla niej żadnego zagrożenia, tak samo jak i Kasan. Nie była to może śmierć godna samuraja, ale też i on nie był człowiekiem godnym samurajskiego miana.

Maruiken zlustrowała spojrzeniem wnętrze świątyni, tak już ciche, spokojne i pozbawionego tego poczucia gęstniejącego nienawiści. Cień uśmiechu pojawił się w kącikach jej ust, z którym to pochyliła głowę w szacunku. Lub w niemym podziękowaniu? Możliwe.

Obróciła się potem w stronę wyjścia i trzymając się dłonią za obolały bok, ruszyła ku uchylonym wrotom. Z kimonem w okrutnym nieładzie, z poranioną szyją i wzburzonymi włosami.
Ale zwycięska.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem