Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2015, 17:18   #19
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
MG, Kerm i ja - wypociny grupowe.

Dach niegdysiejszej, popularnej wśród młodzieży, kawiarni, znajdował się pół metra powyżej ubitego śniegu. Dach płaski, otoczony dookoła ogniomurem, tworzył teraz coś na kształt niecki, w której zalegała tylko cienka warstwa śniegu, gdyż cała reszta była wwiewana i zwiewana, zależnie od kierunku wiania wiatru. Alex i Kit podeszli do krawędzi dachu, która kiedyś znajdowała się kilka metrów nad ziemią i jednym, sprawnym ruchem ją przekroczyli. Gdy znaleźli się na dachu, usłyszeli ciche skrzypnięcie, pękającej pod nogami papy, która zamarzając stała się krucha niczym szkło. Pod warstwą, która kiedyś pełniła fukcję wodoszczelnej, znajdowały się solidne pyty betonowe, zapewne płyty kanałowe, gdyż pod stopami dało się słyszeć dudnienie, wywołane pustką. Strop wykonany w takiej konstrukcji nie stracił swoich właściwości nośnych, mimo ekstremalnego zimna, co było dobrą informacją dla zmarzniętych już członków ekspedycji. Wśród wystających ponad poziom dachu wywietrzaków Kit zauważył małe wybrzuszenie przysypane śniegiem. Gdy poszedł do niego, okazało się, iż był to wyłaz dachowy. Zsunięcie ciękiej warstwy, suchego i sypkiego śniegu, odsłoniło jego konstrukcję. Pokrywa była wykonana z nieprzezroczystego tworzywa sztucznego, tworząc płaską kopułę, przypominającą kształtem skorupę żółwia. Niestety, bliższe oględziny i próba otworzenia go, ujawniła, iż był on zamknięty od środka.

- Może zaczniemy od rozwalenia zawiasów? - zaproponował Kit.
Zawiasy wprost rzucały się w oczy, a według jego wiedzy po tylprzebywania na bardzo dużym mrozie metal powinien być osłabiony.
Ale, oczywiście, mógł się mylić…
- Jak tam chcesz. - powiedział były strażak ściagając plecak i odstawiając obok niego karabin, w jego ręce pojawiła się siekiera strażacka. - Ale i rozwalenie tego plastiku też powinno dać radę. - Mimo propozycji przyłożył drugą stronę siekiery do zawiasów i spróbował je podważyć.
James wprawnym ruchem (pommo grubych rękawic) obróbił topór strażacki w rękach, ustawiając go w sposób umożliwiający zahaczenie o zawiasy wyłazu dachowego. Były strażak następnie wsunął cienki koniec pod metalowe okucia, tak aby uzyskać dźwignię i zaparł się. Za pierwszym razem zawiasy ani drgnęły, wtedy James przestał napierać na trzonek siekiery i pchnął ją w drugą stronę. Powtarzając kilkukrotnie ten zabieg Glover zauważył, iż metalowe elementy, które trzymały wyłaz, zaczęły się odkształcać. Po kolenych kilku razach, zawiasy były już wyraźnie pokrzywione, aż w końcu pękły z głośnym trzaskiem, który rozniósł się po okolicy, odbijajać się od martwych elewacji budynków. James spróbował podnieść pokrywę, jednak ta ciągle była zamknięta od spodu, ale wyłamane zawiasy stworzyły lukę, w którą można było wsadzić topór i podważyć wieko z poliwęglanu. Kolejne próby otworzenia włazu skończyły się pęknięciem kopułki, gdyż wystawiony na działanie silnych mrozów poliwęglan stał sięwy jątkowo łamliwy, oraz wyłamaniem zamka. Droga do środka stała otworem, jednakże samo zakrycie nie do końca spełniało swoje zadanie.
Glover odsunął uszkodzoną pokrywę na bok i przykucnął przy otworze, włączając swoją latarkę. Zejście na doł było możliwe dzięki drabince, która była zamontowana przy ścianie. James pochylił się głębiej i zobaczył, że zejście na doł prowadzi do korytarza o wymiarach mniej więcej dwa na trzy metry, z którego można było iść w trzech kierunkach, jednak każda droga była zasłonięta przez drzwi. Aby sprawdzić co znajdowało się za nimi, trzeba wejść do środka.
Odłożył siekierę, a zamiast niej w jego ręce pojawił się karabin. Na krótką chwilą ściągnął też jedną parę rękawiczek, te najgrubsze, aby mieć lepsze czucie karabinu w rękach oraz aby nie zabić się na drabince.
- Jak zejdę podajcie mi rzeczy. - zakomunikował, powoli schodząc do środka.
Raczej nie było prawa by tam ktokolwiek siedział. Nie w tak wysoko zasypanym budynku i w dodatku zamkniętym. Bardzo, ale to bardzo nie chciał się mylić. W głębi duszy miał też nadzieję na znalezienie kawy. Gorąca kawa, nawet jeśli woda byłaby z rozpuszczonego lodu czy śniegu, nie jednemu powinna poprawić humor. A jeżeli znajdą też cukier lub słodziki… Prawie jak w domu.
Kit poczekał chwilę, a gdy tylko James znalazł się u stóp drabinki podał mu plecak. Co wymagało odrobiny wysiłku, by wspomniany bagaż nie wylądował poprzednikowi na głowie. Odebrał swoje rzeczy, a potem rzeczy pozostałych.
- Można schodzić, na razie czysto. - po czym skierował się przed siebie, zostawiając korytarze w lewo i prawo pozostałym.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline