Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2015, 21:46   #102
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Maeve i kanclerz Farris

Kiedy Maeve zapukała do wskazanych drzwi, natychmiast otworzył jej przystojny mężczyzna i gestem zaprosił do środka. Farris i tym razem przygotował się na przyjęcie gościa. W jego gabinecie i na stole były porozstawiane świeczki.
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Trudno stwierdzić, czym była bardziej zaskoczona - wystrojem wnętrza, zwłaszcza liczbą książek, czy też może romantycznym nastrojem, który najwyraźniej zupełnie nieprzypadkowo panował tam właśnie teraz. Abby mogłaby się nieźle zestresować, ale Maeve była przecież odważna, pewna siebie... i piękna.
- Wiem, że jesteś po kolacji, ale przygotowałem dla nas lekki deser. Usiądź, proszę - rzekł Farris z szerokim uśmiechem.
Usiadła na wskazanym przez kanclerza miejscu.
- Dziękuję, z przyjemnością skorzystam - odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie. - Mam na imię Maeve - przedstawiła się, nie wiedząc, czy mężczyźnie wspomniano cokolwiek na jej temat.
- Jej wysokość - zaczęła, mając na myśli królową - wspominała, że z niecierpliwością oczekujesz spotkania z jedną nas.
- Miło cię poznać, piękna Maeve. Jak wiesz, mam na imię Farris. Jestem kanclerzem jej wysokości. Bardzo lubię przyjmować gości z dalekich krain, ale kobiety obdarzone tak nieziemską urodą nieczęsto goszczą w mych skromnych progach… - powiedział kanclerz, zająwszy miejsce naprzeciwko dziewczyny.
Dziewczyna przechyliła lekko głowę nieco rozbawiona jego słowami. Dla Abby komplementy na temat jej urody były czymś niespotykanym. Mile połechtały więc jej ego... Czy raczej ego Maeve?
- Cieszę się zatem, że mogę uczynić ci ten zaszczyt, Farrisie. Choć nie da się ukryć, że pośród twojego ludu niejedną piękniejszą mogłabym wskazać - powiedziała niezmiernie ciekawa jego reakcji. - Choćby panie Cethis czy Ethis - wymieniła imiona niedawno poznanych kobiet.
- Imię Cethis gdzieś chyba słyszałem, a Ethis... to bardzo zdolna oficer, tyle wiem. Nawet mieszkając wśród tak pięknych kobiet, nie sposób nie dostrzec blasku twej urody. Jubiler na co dzień pracujący z pięknymi klejnotami, z łatwością dostrzeże ten jeden jedyny, najwspanialszy i wyjątkowy kamień - odrzekł Farris z uwodzicielskim uśmiechem.
Zdaniem Maeve, to Farris chciał po prostu zaliczyć kogoś spoza tej krainy. Najwyraźniej ciągnęło go do innych kultur. Niestety trzeba było czegoś więcej, by wziąć do łóżka kogoś takiego jak ona. Abigail nie miała zamiaru sypiać z pierwszym lepszym poznanym mężczyzną, dla Maeve zaś nie stanowiło to w tej chwili żadnej wymiernej korzyści. Z pewnością mężczyźni przejawiali inne myślenie - powiew egzotyki był dla nich nie do odparcia. Maeve wspomniała przez moment krowie ślepia Kane'a spoglądające na Ethis. Rozważania te trwały ledwie ułamek sekundy. Uśmiechnęła się pod nosem na komplementy kanclerza.
Dobrze, pobawmy się trochę, pomyślała. W jej głowie już powstał pewien plan. Miała tylko nadzieję, że nie zaszkodzi nikomu, wprowadzając go w życie.
- Zapewne tak zdolny jubiler wiele pięknych klejnotów miał już w swoich rękach? - zapytała, dołączając do tej cokolwiek zabawnej gry.
- Bywało różnie, ale uwierz pani, że rzadko mi się zdarza tak zachwycić… - odpowiedział kanclerz.
- Moja znajoma, Amelia, nie poruszyła w tobie tej samej struny?
Maeve sięgnęła po winogrono i włożyła je do ust, rzucając powłóczyste spojrzenie Farrisowi.
- Piękna dziewczyna, to prawda. Czy jednak zachwyciła mnie tak samo jak ty, pani? Mi możesz nie wierzyć, ale zapytaj swej przyjaciółki o to, jak było… Porozmawialiśmy sobie… to wszystko - odpowiedział Farris.
- Mówi się w mych rodzinnych stronach, że o gustach się nie dyskutuje - wzruszyła lekko ramionami, zabierając z miski kolejne winogrono.
Podniosła się z krzesła kocim ruchem i podeszła do mężczyzny.
- Co zatem proponujesz? - zapytała, siadając mu na kolanach. - Mam zostać na noc? - uśmiechnęła się lekko, przykładając owoc do jego ust.
Kanclerz wyglądał na bardzo zaskoczonego albo tak dobrze udawał. Otworzył usta.
Maeve delikatnie pchnęła winogrono, pozwalając by je zjadł. Cofając dłoń musnęła jego wargę opuszkiem palca.
- Jesteś urocza Maeve, kiedy tylko dowiedziałem się, że ktoś o tak niezwykłej urodzie… i nie tylko, bowiem jesteś niezwykła w każdym calu, zawitał do naszej krainy, od razu wiedziałem, że muszę cię poznać - powiedział kanclerz.
Słodził tak, że aż bolały ją zęby. Przyjęła jednak komplement z kolejnym uroczym uśmiechem.
- Jak głęboko poznać? - zapytała lekkim tonem.
-Jak najbardziej się da… Uwierz, że przysłuży się to nam obojgu - rzekł Farris.
- Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że ktoś tutaj miałby zwrócić na mnie aż taką uwagę - tym razem powiedziała całkowitą prawdę. - Cóż zyskamy poza niewątpliwą przyjemnością z tej głębokiej znajomości? - zapytała z zainteresowaniem.
- Ciężko nie zwrócić uwagi na kogoś, kto ma na sobie strój rodem z opowieści z cyklu “Miasto bez bogów”. Tutaj oczywiście mało znanej, ale gdybyś się pojawiła tak ubrana, gdzieś na wschodzie… Podobnie jak Amelia, nie wiesz innych oczywistych rzeczy, prawda? - zapytał kanclerz.
- Nie są mi znane niuanse tutejszych kultur - przyznała, całkiem nieźle się bawiąc.
Pochyliła się ku Farrisowi, zbliżając usta do jego ucha, i po chwili trzymającego w napięciu milczenia zapytała szeptem:
- O czym mówi ta opowieść?
- O pewnym bardzie. Pełna akcji i przygód opowieść o człowieku, który postanawia się w końcu wyrwać z miasta rządzonego przez niegodziwych magów, a opanowanego głównie przez bezwzględnych przestępców. Chętnie bym ci ją podarował, ale skądinąd wiem, że nasza literatura nie przypada wam chyba do gustu - powiedział Farris.
Maeve cofnęła się nieco i zrobiła zawiedzioną minę.
- I tak nie mam nic, czym mogłabym odwdzięczyć się za tak wspaniały podarunek - odparła z niejakim smutkiem.
- Pozwolę sobie być innego zdania - odpowiedział natychmiast meżczyzna z szerokim uśmiechem.
Podobny uśmiech pojawił się na ustach Maeve.
- Może nóż? - musnęła dłonią jedno z ostrzy przytrzymywanych przez skórzaną opaskę na jej udzie. - Ma w sobie zaklętą magię…
- Nie lubię broni. Twój dar niekoniecznie musi być materialny. Z chęcią dowiem się, kim wy NAPRAWDĘ jesteście. Będzie to dla mnie wystarczająca nagroda - odpowiedział kanclerz.
Wyglądało na to, że zabawa jednak skończyła się, nim na dobre się rozpoczęła. Dziewczyna podniosła się z kolan Farrisa. Leniwym krokiem, celowo kołysząc biodrami nieco bardziej niż zwykle, podeszła do jednego z regałów zastawionych przeróżnymi książkami.
- Czyżby moi towarzysze nakarmili cię kłamstwami? - zapytała, przesuwając delikatnie dłonią po grzbietach książek. - Jesteśmy przybyszami z odległej krainy, której zapewne nie znajdziecie na mapach. Potrzebujemy pomocy w powrocie do domu - powiedziała cicho i z niechęcią.
Wcale nie chciała wracać, ale poza nią było tu kilka innych osób, dla których to się liczyło.
Kanclerz zrobił zdziwioną minę, ale powoli chyba ta informacja do niego jednak docierała.
- Niezwykłe, że dane mi było poznać w tej krainie na krańcu świata przybyszy z nieznanego lądu. Wierzę ci, ale po co udajecie mieszkańców Ethernis? Przed powrotem chcecie zebrać jak najwięcej informacji o nas? - zapytał Farris.
Maeve odwróciła się na powrót ku niemu i obdarzyła go smutnym uśmiechem.
- Udajecie? - wydała się zaskoczona tym stwierdzeniem.
Poczuła, że musi być ostrożna w tym temacie.
- Obawiasz się, że moglibyśmy stać się kiedyś waszym wrogiem?
- Oby nie, już raz mieliśmy inwazję potworów zza nieprzebytych ziem i ledwo ją odparliśmy. Nie sądzę jednak, byście mieli jakieś destrukcyjne zamiary. Podejrzewam, że jesteście kimś w rodzaju badaczy. Macie świetne wykształcenie i zapewne wyszkolenie, które umożliwia wam przetrwanie w obcej dla was krainie. A gdybyście myśleli o podboju… cóż, w razie zagrożenia narody Ethernis potrafią się zjednoczyć. Chciałbym jednak zrobić na was dobre wrażenie, dlatego pomogę wam. W zamian, chcę posłuchać o waszym świecie. Kto wie, może napiszę na tej podstawie jakąś opowieść? - powiedział nieco zamyślony Farris.
Dziewczyna przeczesała włosy dłońmi, rozważając jego propozycję. Mogła mu opowiedzieć o Ziemi, a w słowa zapisane w księdze zapewne mało kto by uwierzył. Mieliby tu swój rodzaj science-fiction, a Farris mógłby być jego prekursorem. Powoli wróciła na swoje pierwotne miejsce, siadając znów na przeciwko kanclerza.
- A w jaki sposób mógłbyś nam pomóc? - zapytała już zupełnie poważnie, bo z zabawy faktycznie były nici.
- Umiesz czytać nasze pismo, prawda? We wszystkich językach? - zapytał kanclerz.
- Znam tylko język wspólny… - przyznała niechętnie.
- Inaczej zwany handlowym, bo taka jest też jego geneza - oświadczył Farris. Po tych słowach zbliżył się do półki z książkami. Dyskretnie wyjął z kieszeni coś przypominającego prymitywne okulary. Założył je na nos, po czym przyglądał się grzbietom książek.
- Na pewno zbiór opowieści Tingala. Przydadzą wam się. Gdyby ktoś pytał, mówicie, że jesteście z Królestwa Dwóch Smoków. Mam też nadzieję, że bardziej przypadnie ci do gustu niż Amelii - powiedział kanclerz, sięgając po jedną z ksiąg. Po czym kontynuował:
-”Miasto bez Bogów” mam tylko w alamańskim przekładzie. Zakup tej księgi kosztował mnie swego czasu majątek… Cóż mamy dalej. “Świata opisanie” Al- Kahniego, bardzo ciekawy opis naszego świata, ale również po alamańsku, no i trzeba przyznać, że już nieco nieaktualny. A, nie zapytałem, co cię interesuje? - zagadnął nagle kanclerz.
Maeve przysłuchiwała się wywodowi Farrisa ze szczerym zainteresowaniem. Zaskoczona nagłym pytaniem wypaliła bez zastanowienia:
- Smoki. O ile w ogóle takie bestie nie należą wyłącznie do legend…
Trochę za późno przypomniała sobie, że skoro Tom korzystał z artefaktu przemieniającego go w smoczątko, to skądś magia musiała brać wzorzec.
- Chyba nie… Tingal twierdzi, że z jednym się nawet zaprzyjaźnił. Tahomenis. Tak ma na imię. Jest… brązowy w dodatku w różowe plamki, efekt jakiejś klątwy z dawnych wieków. Znajdziesz to w zbiorze, który ci podaruję, ja już nie pamiętam za dobrze. Mam nadzieję, że w tym wydaniu ujęli tę opowieść…. - kanclerz zastanowił się chwilę.
- Mam tez trochę siniańskich traktatów filozoficznych… niestety w oryginale. Przetłumaczyłem na wspólny i alamański tylko jeden…. - Farris zawiesił głos.
Choć Maeve była ciekawa, co w zbiorze opowieści nie spodobało się Amelii, to nie był jednak czas na takie pytanie. Gdyby nauczyła się ich na pamięć i była zmuszona do powrotu na Ziemię, zawsze mogła je spisać i wydać pod swoim nazwiskiem. Fantasy to fantasy.
- Nie jestem pewna, czy moi towarzysze znają alamański. Szkoda byłoby takiego podarunku… - mruknęła nieco zawiedziona. - Ten traktat we wspólnym mógłby nam się przydać, zapewne i tam poniesie nas los. Nie da się przecenić wartości takiego podarunku - przyznała.
- Chętnie odwdzięczę się kilkoma opowieściami z naszych stron…
Co prawda nie była pewna, co na to reszta ekipy, ale tę decyzję musiała podjąć sama.
Farris roześmiał się serdecznie na wieść o tym, że przetłumaczony na wspólny traktat może być przydatny, lecz pozwolił dziewczynie dokończyć.
- Moja piękna Meave… Przesadziłem trochę z tym filozoficznym traktatem. Niewątpliwie jest on przydatny… Zależy jednak w jakich okolicznościach - odpowiedział Farris, mrugnąwszy do dziewczyny.
- A opowieści chętnie wysłucham, w zamian mogę też streścić ci z pamięci trochę historii z książek - zaoferował się kanclerz.
Dziewczyna uznała, że może jednak zbyt pochopnie oceniła Farrisa. Kanclerz nawet dawał się lubić. Czasami.
Abby poczuła lekki wyrzut sumienia z uwagi na tak pospiesznie wyrobione zdanie. Szybko przegnała te myśli.
- Jeśli to jest to, o czym myślę, to jestem pewna, że przyda się naszym chłopcom - błysnęła zębami w uśmiechu.
- U nas mówi się, że informacja jest towarem. A w jednej z moich ulubionych książek napisano, że każda wiedza warta jest posiadania. Jedna opowieść za jedno streszczenie. Za książkę mogę dać więcej - zaproponowała z uśmiechem.
- Cóż… jeżeli nie jesteś wstydliwą panienką, możesz obejrzeć… pokażę ci oryginał. - Po tych słowach mężczyzna sięgnął po kolejną księgę.
- Mamy całą noc, mogę tu z tobą posiedzieć do późna. Mamy czas na opowieści - dodał, rozkładając rzeczoną księgę na losowej stronie.
Był to niewątpliwie traktat o miłości, rozumianej jak najbardziej dosłownie, sądząc po rycinie przedstawiającej kochanków o azjatyckich rysach twarzy splecionych w miłosnych zapasach.
Abby może i była nieco wstydliwa, ale Maeve z pewnością nie.
To i Kamasutrę tu mają, pomyślała, przyglądając się traktatowi. Widziała kiedyś taką książkę u Toma, ale wolała nie pytać, po co mu ona. Wszak gdyby miał dziewczynę, Abigail z pewnością wiedziałaby o tym jako jedna z pierwszych.
- Z takich traktatów można wiele wynieść i bez znajomości języka - skwitowała z lekkim uśmiechem.
Maeve nalała sobie wina i rozsiadła się wygodnie.
- Zatem opowieść za opowieść, póki nam nocy starczy - powiedziała, unosząc kielich w ramach małego toastu.
Była całkiem zadowolona z kierunku, w jakim rozwinęło się to spotkanie.
Farris przygotował pióro i papier zarówno dla siebie jak i dla Meave.
- Chyba możemy zaczynać. Jeżeli chcesz możesz robić notatki. Ja na pewno tak uczynię. O czym chciałabyś posłuchać najpierw?
Notatki mogły się jej bardzo przydać, w końcu ileż tekstu można było zapamiętać.
- W pierwszej kolejności chciałabym dowiedzieć się więcej o “Mieście bez bogów”. Zapowiada się na ciekawą opowieść - uśmiechnęła się do Farrisa, gotowa zapisywać co ciekawsze informacje.
Maeve i Farris wymieniali się opowieściami, przez parę godzin. Dziewczyna opowiedziała mu o locie na Księżyc, trójkącie bermudzkim, demokracji, samochodach, operacjach chirurgicznych... O wszystkim, co wydawać mogło się fascynujące dla kanclerza Amazonek. Natomiast kanclerz przedstawił kilka bardziej lub mniej popularnych w świecie Ethernis historii. W końcu Abby poczuła się dość śpiąca, wszak przebyła dziś co najmniej pół świata. Widząc to kanclerz rzekł:
- Chyba wystarczy na dzisiaj. Widzę że jesteś już zmęczona. Jeżeli chcesz, możesz spać tutaj. Dla mnie to nie problem - powiedział Farris.
- Chętnie jeszcze porozmaa… - ziewnęła szeroko - ...aaawiam.
Chociaż może faktycznie kanclerz miał rację i powinna się położyć. Któż wiedział, co przyniesie kolejny dzień.
- Wydaje mi się, że powinnam jednak nocować w osobnym pokoju. Jeśli jest taka możliwość - stwierdziła. - Po co budzić niepotrzebne plotki - Maeve uśmiechnęła się lekko.
- Plotki będą, nawet jeżeli będziesz spać w innym w pokoju, wierz mi. Jeśli jednak nalegasz na pewno coś się znajdzie. Ach co do twojego świata…. jest dziwny i nieco przerażający, ale zarazem fascynujący. Dobry materiał na powieść - rzekł kanclerz.
Dziewczyna przeciągnęła się leniwie.
- Skoro plotki i tak będą, równie dobrze mogę chyba zostać tutaj - wzruszyła ramionami.
W sumie to mogło być całkiem zabawne. Tylko ona i Farris będą wiedzieli, jak było naprawdę.
- U nas nie ma magii, więc pisuje się opowieści o krainach nią przepełnionych. Opowieści zwykle zmyślone - dodała.
- Moje łóżko jest do twojej dyspozycji. Ja prześpię się w fotelu, czasem zdarza mi się tam zasnąć, jestem przy wyczajony. Dam ci trochę czasu dla siebie - odpowiedział kanclerz z uśmiechem po czym wyszedł.
- Dziękuję - rzuciła mu na odchodne.
Maeve podniosła się z krzesła i ruszyła w stronę łóżka, przeciągając się ponownie.
Chwilę zajęło jej zdjęcie zbroi, po czym już w samej koszuli ułożyła się do snu. Ledwie przyłożyła głowę do poduszki - zasnęła.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline