Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2015, 11:24   #7
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Był środek dnia. Widać Marco nie miał nic lepszego do roboty, a zarobić trochę pieniędzy przy okazji nieco się przy tym rozruszają to nic złego. Jak się okazało, musiał udać się aż na terytorium rodziny Vella. Nie odstawało to aż tak bardzo od normy, o ile nie były to zbyt ciche zakątki, z uwagi na częste kłótnie pomiędzy Vellą a Feną, domy w dalszym ciągu były dość zamożne. Na dobrą sprawę, faktycznie terytoria dla biedniejszej części społeczeństwa, pełne przeciętnych bloków, często były traktowane jako tereny neutralne. Były zbyt nieistotne aby którakolwiek z rodzin poważnie walczyła o ich suwerenność.
Posiadłość była duża. Chyba najbogatszy rodzaj obiektu na tym terytorium. Była duża, szeroka, składała się z głównej, kwadratowej budowli i dwóch nieco dłuższych, acz węższych prostokątnych dobudówek. Wedle Elisy w środku powinno być pusto, acz w głównej budowli świeciło się światło w każdym z okien. Tylko dobudówki były w ciemni.
Budowle otaczał również kamienny mur, z szeroką metalową bramą wjazdową oraz mniejszymi drzwiami, bo przecież nie zawsze jest się autem. Kimkolwiek był cel Marco, był albo bogaty, albo powiązany z jedną z tutejszych rodzin.
Tatuażysta zatrzymał się na najbliższym publicznym miejscu parkingowym, tak by zaparkowany samochód nie sugerował gdzie udaje się jego kierowca. Następnie nonszalancko zaczął obchodzić dookoła willę, pogwizdując cicho niczym typowy bogacz na spacerze. W końcu w białym garniturze, rękawiczkach i kapeluszu z rondem musiał na takiego wyglądać w tej części miasta. Wcześniej dostrzegł warujące przed głównym wejściem trzy dobermany, jednak nie stanowiły one wielkiego problemu dla doświadczonego mafiozo. Zwyczajnie przeszedł on na tył willi i upewniwszy się że nikt go nie obserwuje złapał się czubka muru, po czym zrobił wymyk by się na niego wspiąć. Domostwo było na tyle szerokie że nim psy wyczują jego zapach i zdążą dobiec na drugą stronę, ten powinien znajdować się już w środku.
Za willą znajdował się mały ogródek oraz altanka połączona z tylnym wejściem. Tatuażysta zeskoczył z murku i wziął do ręki niewielki kamyk. Ustawił się pod kątem do jednego z okien w których paliło się światło i cisnął w nie kamieniem, gotowy by zakamuflować się w razie gdyby ktoś przez nie wyjrzał. To jednak nie nastąpiło, więc postanowił przejść do dalszej części planu. Tym razem poruszając się niemalże całkowicie bezgłośnie zbliżył się do drzwi do których przyłożył ucho i zaczął nasłuchiwać jakichkolwiek odgłosów dobiegających z wnętrza willi. Idealna cisza mogła wskazywać tylko na dwie rzeczy: Elise miała rację co do nieobecności właściciela, bądź ktoś szykował na niego pułapkę. W razie tej drugiej okoliczności miał jednak kilka asów w rękawie, które ułatwiłyby mu szybki odwrót. Postanowił więc zaryzykować i spróbować otworzyć tylne drzwi wytrychem, których kilka zawsze trzymał przy sobie schowanych w różnych miejscach na ciele.
Dostał się do dość pustej kuchni. Upewniwszy się że dobrze wytarł buty przed wejściem, by nie zostawić w środku śladów, przeszedł na drugą stronę pomieszczenia i przeszedł przez korytarz który wedle jego domniemań powinien zaprowadzić go do salonu. Tam również zatrzymał się przed drzwiami i zaczął nasłuchiwać by upewnić się że nikogo tam nie spotka. Tym razem jednak dosłyszał dźwięki kojącego bluesa, co w połączeniu z zapalonymi światłami mogło znaczyć tylko że ktoś jednak znajdował się w domostwie, bądź też jego właściciel miał gdzieś oszczędzanie energii i zostawiał wszystko włączone nawet gdy wychodził.
Tak czy owak mafiozo planował wykorzystać zagłuszające dźwięki na swoją korzyść. Sięgnął pod płaszcz i wyciągnął z kieszeni białego garnituru papierośnicę którą otworzył zwinnym szarpnięciem. Na jednej ze ścianek ułożony był równy rządek papierosów, zaś na drugiej połyskiwało wypolerowane lusterko. Mężczyzna chwycił dłonią za klamkę i ostrożnie uchylił drzwi do salonu, zaś przez szparę wsunął jedynie lusterko w którego odbiciu mógł zobaczyć surowo wyglądające pomieszczenie z kominkiem, telewizorem, włączonym gramofonem z którego dobiegały dźwięki muzyki oraz kilkoma fotelami i stołem. Nie było w nim jednak ani jednego żywego ducha. Tatuażysta mimo to zachowywał jednak ostrożność i poruszając się cicho i zwinnie niczym wąż zakradł się do salonu i wyciągnąwszy z kieszeni miniaturowe urządzenie podsłuchowe zwane pluskwą zbliżył się do stołu pod którym je umieścił. Widząc zaś że na pozostałe wyjścia z salonu składały się jedynie drzwi frontowe oraz dwie pary schodów prowadzących na piętro, postanowił wrócić do korytarza prowadzącego do kuchni i stamtąd wspiąć się na górę gdzie dostrzegł następny korytarz. Wzdłuż jednej ze ścian widoczny był rząd okien, natomiast wzdłuż drugiej pięć par drzwi. Jak na zdolnego szpiega przystało nim Marco przystąpił do eksploracji zatrzymał się przy każdym z wejść, nasłuchując przez mniej więcej minutę jakichkolwiek odgłosów. I rzeczywiście już z pierwszego pokoju był wstanie dosłyszeć ciche nieregularne stukanie. Z trzeciego zaś dobiegał dźwięk kapiącej wody. Rezta była głucha.
Mafiozo postanowił wpierw sprawdzić pomieszczenie które stanowiło największe ryzyko, by upewnić się z czym rzeczywiście ma do czynienia i w razie potrzeby uporać się z tym w odpowiedni sposób. Podobnie jak na dole przez uchylone drzwi wsunął lusterko w którym zobaczył odbicie ogromnego łóżka otoczonego stosami zabawek, choć ciężko było mu rozróżnić poszczególne kształty ze względu na panującą w środku ciemność, gdyż w pokoju nie było żadnych okien. Po podłodze zaś poruszało się kilka przedmiotów wielkości zabawkowych samochodów, które co jakiś czas uderzały w inne przedmioty. Mężczyzna westchnął lekko w wyrazie ulgi i otworzył drzwi na ościerz by wejść do środka i przyjrzeć się dokładniej pokojowi. Nie ryzykował włączenia światła. Zamiast tego wyciągnął z kieszeni ziposzkę którą odpalił i zaczął zbliżać się jednego ze stosów. Nim jednak zdążył zacząć przeszukiwanie w jednym ze stosów coś poruszyło się i przykuło jego uwagę. Coś było niewielkie i szczupłe oraz posiadało wyraźnie wyraźne poroża. Mafiozo wzdrygnął się na ten widok i zaczął wycofywać w kierunku drzwi. Jednocześnie jego oczy rozbłysły na moment w ostatnim świetle rzucanym przez zapalniczkę którą zgaśnił z głośnym metalicznym kliknięciem. Istota wysokości około metra podążała za nim aż weszła w światło dostające się do pokoju przez otwarte drzwi.


Była to niezbyt upiornie wyglądająca, jednak wciąż przyprawiająca o dreszcze żywa lalka o spiczastych uszach i wyblakłym wyrazie twarzy. Jej krótkie włosy były błękitnego koloru, zaś na głowie znajdowały się centkowane poroża. Ubrana była w różową sukienkę, za spojrzenie jej plastikowych oczu spoglądało na niego mierząc go analitycznie.
- Cześć maleńka. Nie chcesz się ze mną pobawić? - zapytał Marco, nawet na moment nie tracąc zimnej krwi. Nie pierwszy raz przyszło mu się mierzyć z magią. A jeśli nie była to magia, to Japończycy od kiedy ostatni raz sprawdzał musieli posunąć się w robotyce co najmniej o jakieś dwadzieścia lat naprzód. Widząc jednak brak reakcji lalki na swoją wypowiedź, odezwał się ponownie: - Chcesz żebym sobie poszedł, czy mogę zostać?
Po dalszym braku reakcji zdecydował się zrobić krok z jej stronę. Następnie pochylił się i podniósł z ziemi pluszowego misia którym cisnął w jej twarz. Ta jednak w mgnieniu oka uniosła rękę i złapała go zręcznie, po czym zaczęła głaskać trzymając na wysokości torsu.
- Wiesz że niektórzy dorośli też lubią zabawki? - spytał mężczyzna, podchodząc jeszcze bliżej do lalki, po czym przycupnął na wysokości jej twarzy, chwycił za jeden z leżących nieopodal samochodzików i zaczął udawać że się nim bawi, wciąż kątem oka obserwując zachowanie lalki. Po dalszym braku reakcji spróbował wjechać samochodzikiem w jej stopę, na co ta niemrawym kroczkiem odsunęła się w kierunku drzwi. Marco również zrobił krok w tę samą stronę i spróbował ponownie stuknąć w nią samochodzikiem, co tym razem mu się udało. Analizując dalej zachowanie lalki, niespodziewanie krzyknął “Berek!” i spróbował złapać ją za nogę, jednakże ta widząc jego nagły ruch delikatnie odskoczyła w tył tak że mężczyzna klepnął ręką podłogę.
Wtem nagle naszło go złe przeczucie. Powoli wyprostował się i przerzucając wzrok z lalki na wejście i z powrotem wrócił na korytarz. Lalka podążyła za nim, zaś po chwili usłyszał jak muzyka na dole zostaje wyłączona. Ktoś wszedł był w salonie.
- Wendigo! To Ja, przyszedłem podlać kwiaty. Talona nie będzie do jutra - dobiegł go głos starszego mężczyzny. Lalka jednak nie zareagowała na tą wiadomość. Marco natomiast wciąż zachowując czujność zdecydował się przyspieszyć swój rekonesans, póki co ignorując żywą zabawkę. Za następnymi drzwiami znalazł ubikację. Za trzecimi łazienkę z dużą wanną nad którą wisiało pranie. Za czwartymi niewielki pokój z łóżkiem i kilkoma szafkami. Za piątymi zaś następny korytarz wzdłuż ścian którego znowu widoczne były okna oraz tym razem dwie pary drzwi.
W końcu mafiozo obrócił się i łypnął groźnie na wciąż podążającą za nim lalkę.
- Zaczynasz działać mi na nerwy, wiesz? Nie wiem czy umiesz mówić i myśleć, ale nie lubię gdy ktoś mi się przygląda podczas pracy. Zostaw mnie w spokoju - nakazał stanowczym tonem, próbując zamknąć lalce drzwi przed nosem. Ta jednak zdołała błyskawicznie przez nie przeskoczyć i przecisnąć pomiędzy jego nogami nim ten zdążył je zatrzasnąć. Mężczyzna przeszedł na drugą stronę drzwi i spróbował ponownie tego samego na tyle szybko na ile był w stanie, jednak tym razem lalka zdołała wsadzić nogę między drzwi a framugę. - Jesteś cholernie upierdliwa, wiesz? - stwierdził wkładając ręce do kieszeni i grzebiąc w nich wrócił do pokoju z zabawkami, gdzie zamknął się wraz ze śledzącą go lalką. Następnie wyciągnął z kieszeni mały skórzany czarny pokrowiec z którego wybrał jeden z wytrychów najlepiej pasujący do zamka w drzwiach i od razu zaczął przy nim gmerać. Zajęło mu to dobrych kilka minut, a gdy tylko skończył zbliżył się do łóżka pod którym miał zamiar się schować dopóki ogrodnik sobie nie pójdzie. Nim jednak zdążył to zrobić lalka puściła pluszaka i chwyciła go za nogę, rozrywając paznokciami jego nogawkę. Była dość silna jak na swój wzrost, choć nie tak silna jak niektórzy ludzie z którymi miał już kiedyś do czynienia.
- Hej, co ty wyprawiasz, mała!? Wiesz ile klocków kosztował mnie ten gar… - żachnął się zirytowany, jednak nim zdążył się porządnie rozgniewać jego twarz wykrzywiła się w wyrazie zaskoczenia gdy ten spojrzał za siebie na lalkę.



Lalkę która teraz przypominała potworną zabawkę z horrorów. Ostre niczym u rekina zęby wyszczerzone były w najszerszym możliwym uśmiechu, zaś szeroko otwarte oczy przybrały kolor krwawej czerwieni gdy lalka rzuciła się na gangstera, wskakując mu na plecy i wgryzając się boleśnie w kark.
- Puszczaj, ty mała cholero!! - wrzasnął mimowolnie mężczyzna, siłując się przez moment z lalką. Jednak dzięki szybkiemu myśleniu zaraz wpadł na inny plan. Złapał rękoma za dłoń oraz nogę lalki, przytrzymując ją na swoich plecach, a następnie prędko rozbiegł się i zaczął biec do tyłu, po czym cudem omijając sterty zabawek wyrżnął tyłem w ścianę na co głowa lalki odskoczyła w tył, wyrywając tym samym kawał mięsa z jego barku, który wypluła na ziemię.
- Nie myśl że dam się tak łatwo zeżreć jakiejś kupie chińskiego plastiku! - syknął przez zaciśnięte z bólu zęby mafiozo, siegając pod płaszcz spod którego błysnęło ostrze, a dobyty nóż zwinnie uderzył w żuchwę lalki, jednak nie zdołał przebić jej na wylot. Odleciało jedynie kilka fragmentów plastiku, jednak potwortna zabawka ponownie rozdziawiła swoją paszczę i tym razem wgryzła się w biceps prawej ręki mężczyzny, który jęknął z bólu. - Dość już tej zabawy, maleńka. Gasimy światło i idziemy spać - warknął sięgając zdrową ręką za pas przy którym wisiała kabura z Glockiem 19 wyposażonym dodatkowo w tłumik. Następnie dobył pistoletu, odchylił kciukiem zabezpieczenie i przyłożył lufę do głowy lalki, po czym nacisnął spust. Pocisk wbił się głęboko, jednak nie przebił głowy na wylot. Na szczęście mimo to oczy lalki zgasły, a ta puściła jego ramię i opadła na ziemię bez życia.
Tatuażysta zaczął opanowywać swój oddech, jednak wciąż bijące jak szalone od przypływu adrenaliny serce sprawiało że zarówno garnitur, jak i płaszcz szybko przesiąkały krwią.
- Kurwa mać - zaklął, wymierzając lalce solidnego kopniaka który posłał ją pod najbliższą ścianę. Następnie zaś zdjął swój długi szalik i zaczął owijać nim ciasno swój prawy bark oraz ramię aż udało mu się z grubsza zatamować potok krwi. - Skąd oni wzięli to pierdolone straszydło z horroru? - zapytał sam siebie podchodząc do lalki, którą chwycił za jeden z rogów i podniósł w górę by obejrzeć ją badawczym i czujnym spojrzeniem, po czym wepchnął ją pod swój płaszcz, zawieszając ją za szyję na skórzanym pasku na wysokości swego torsu. Następnie wyszedł z pokoju, zatrzasnął za sobą drzwi i od razu wyjrzał przez jedno z okien na korytarzu przez które widać było część ogrodu w której starzec w tym momencie podlewał kwiatki.
- Tico? Co tu robi ten dziad? - zdziwił się Marco i pokręcił głową. Nawet bardziej dziwiło go że nie rozpoznał właściciela baru po głosie. Może wiele razy go nie spotkał, ale zwykle ufał swym nadwyraz czułym zmysłom.
Chwilę potem odwrócił się i ponownie podszedł do drzwi pokoju z zabawkami by zamknąć je jeszcze raz przy pomocy wytrychu. Tym razem ze względu na ból i rozdrażnienie zajęło mu to sporo dłużej. Gdy w końcu udało mu się zamknąć drzwi, szarpnął mocno narzędziem które pękło z cichym trzaskiem, a jego część została w środku zamka, sprawiając że otwarcie pokoju było niemożliwe bez wyważenia drzwi. Póki co nie miał lepszego pomysłu na to by ukryć co stało się z upiorną lalką. Zwłaszcza że duża część pokoju była teraz umazana jego krwią, a nawet kawałkami ciała. Przyczepił także pod drzwiami pluskwę by dowiedzieć się kiedy i kto zdoła pierwsze dostać się do pokoju.
W tym momencie jednak usłyszał jak Tico wchodzi do domu przez tylne drzwi od strony kuchni i postanowił dokończyć swoją misję tak szybko jak się da. Jego duma ucierpiała już dostatecznie mocno przez niefortunne zajście z zabawką. Musiał przynajmniej przeszukać resztę piętra i dowiedzieć się jakie to jeszcze dziwactwa ukrywa przed światem ten cały Talon. Przeszedł więc do następnego korytarza w którym znajdował się tylko jeden pokój. A konkretnie sporej wielkości biuro w którym znajdowało się jedno biurko oraz mnóstwo szaf i regałów. Nie przyglądał mu się jednak zbyt długo, domyślając się że starzec niebawem wejdzie i na piętro by podlać znajdujące się tu wazony z kwiatami. Mafiozo otworzył następne drzwi do następnej części korytarza gdzie dostrzegł cztery następne pokoje. Zajrzał prędko do pierwszego z nich i odkrył zwykłą sypialnę podobną do tej dwa korytarze wcześniej. Drugi oraz trzeci pokój były niemal identyczne. Dopiero ostatni nieco się wyróżniał. Była to zdobna szeroka sypialnia z dużym łóżkiem oraz kilkoma szafami na ubrania i regałami z książkami.
W tym momencie Marco usłyszał jak Tico wchodzi na górę i próbuje dostać się do pokoju z zabawkami, nawołując przy tym Wendigo. Gdy jego krzyki stawały się coraz głośniejsze, tatuażysta postanowił przekraść się z powrotem do jednej ze zwykłych sypialni, gdzie schował się pod łóżkiem, mając zamiar poczekać aż starzec się znudzi, dokończy podlewanie kwiatków i pójdzie sobie w cholerę. W międzyczasie jednak wyjął z kieszeni zdrową ręką komórkę na której wybrał odpowiedni numer telefonu i nacisnął przycisk z zieloną słuchawką.
- Taaak, kocurku? - odpowiedział mu namiętny kobiecy głos. - Udało ci się zajrzeć do mysiej norki i wybadać co takiego porabia owa tajemnicza myszka?
- Niestety myszka zostawiła w norce pułapkę. Jestem w dość kiepskim stanie. Zadzwoń do Riccardo i przekaż mu żeby przygotował skórę do przeszczepu i morfinę. Dużo morfiny.
- Oh, aż tak pechowo trafiłeś? - zapytała kobieta zmartwionym głosem. - Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Tak, wsparcia. Jeszcze jestem w środku, ale nie wiem czy dam radę prowadzić gdy skończę robotę. No i nie wiadomo skąd zjawił się tu ten zgred Tico i buszuje teraz po domu. Przyjeżdżaj szybko i weź kogoś ze sobą żeby odwiózł moje auto pod studio. Zapasowe kluczyki są pod ladą.
- Może być Mirella? Ta pomocnica którą niedawno zatrudniłam. Tydzień temu zrobiła prawko, ale mam ją akurat pod ręką. Trochę za często flirtuje z klientami, i to tymi bardziej podejrzanymi. Może trochę ochłonie jak zobaczy nieco akcji. Przypomina mi mnie gdy byłam nastolatką - westchnęła blondynka rozmażonym głosem.
- Może być nawet sam papież. Zabierz tylko teczkę z laptopem i powiedz jej ża jak dotknie czegokolwiek w środku, to odstrzelę jaja jej następnemu chłopakowi.
- Zaraz będę w drodze. Trzymaj się kocurku i nie drap za mocno mebli. Nie chcemy przecież żeby myszka dowiedziała się że ktoś na nią poluje.
- Obawiam się że na to już za późno - stwierdził tatuażysta, rozłączając się. Kilka sekund później wybrał jednak następny numer. - Panna Winner? Tutaj Serpe - przedstawił się swoim pseudonimem pod którym znany był w mafijnym półświatku. - Obawiam się że nastąpiły pewne komplikacje i muszę wiedzieć jaki sposób na posprzątanie gówna które właśnie leci w stronę wentylatora preferujesz.
-Ooo, już jesteś na miejscu? Nie spodziewałam się, że od razu wejdziesz do mieszkania. - przyznała. - Dobrze, czas to pieniądz. Co się stało? - zapytała, zainteresowana, choć niezbyt przejęta.
- A ja nie spodziewałem się że rzekomo pustego mieszkania będzie pilnowała narzeczona laleczki Chucky z syndromem rozdrażnienia przedmiesiączkowego - wyjaśnił zirytowanym tonem. - Albo była to jakaś magia, albo Japońce od kiedy ostatni raz sprawdzałem posunęli się w robotyce o jakieś 20 lat do przodu. W każdym razie musiałem ją unieszkodliwić i uszkodzić zamek w pokoju w którym ją znalazłem, bo nieźle mnie pocharatała zanim z nią skończyłem. Dowiedziałem się że właściciel domu nazywa się Talon, ale okazało się że stary Tico to jego fąfel który przychodzi podlewać mu kwiatki i teraz właśnie dobija się do pokoju z lalką. Jeśli nie chcesz żebym go wyeliminował, to jedynym sposobem na zatuszowanie wszystkiego jaki przychodzi mi do głowy byłoby upozorowanie pożaru. Wygląda na to że Talon i tak zostawia wszystko włączone przez cały dzień nawet gdy go nie ma, więc nikt by się nie zdziwił.
-Bingo! - nagły radosny ton odezwał się po drugiej stronie telefonu. -Miałam plotki że facet ma na posiadaniu jakiś specjalny artefakt. Kto by powiedział, że ma żywą lalkę. Nie ufałabym jej na twoim miejscu, takie cholerstwo ciężko zniszczyć. - ostrzegła. - W sumie pamiętam jak kiedyś Iruta mi kazał pozbyć się jednego pierścienia, to chyba z kilka miesięcy mi zajęło. W końcu musiałam zawieść dziadostwo do kowala aby w porządnym piecu go stopił. Czekaj moment… - kobieta zamilkła na dość długą chwilę, poniekąd lekceważąc sytuację w jakiej znajdował się Serpe. W końcu jednak odezwała się ponownie. - Uwierz lub nie ale Tico i Iruta się znają, więc pewnie jakbyś się dogadał z staruchem to jakoś to załatwimy, ale i ja stracę interes i ty będziesz winny chłopakowi przysługę. Pożar brzmi dość słabo, bo nie wyjaśnia dlaczego lalka miałaby zamknąć się w pokoju. Może po prostu ucieknij w diabły z lalką i wyrzuć ją na jakiś przedmieściach? Zabij i wypatrosz parę osób, pomyślą że uciekła i wariuje. - zaproponowała. - Choć nie mam pojęcia jak ona działa, więc nie wiem czy to do nas potem nie wróci.
- W tym problem, czyż nie? - zapytał mafiozo z przekąsem. - Mi też nie udało się z nią pogadać, więc nie mam pojęcia czy bardziej prawdopodobne że bałaby się ognia, czy że dostałaby pierdolca. A tak poza tym wystarczyła na nią kulka w łeb, więc cholera wie czy sama w sobie była artefaktem. Może tylko została przez jakiś ożywiona czy coś… - zasugerował. - Mogę ci ją dostarczyć jeśli chcesz. Ale następnym razem nie pomijaj takich szczegółów w odprawie jeśli łaska. Gdyby pistolet na nią nie wystarczył, to byłoby ze mną kiepsko.
-Upewnij się że trzymasz to w jakiejś klatce, to z chęcią odbiorę. - zaśmiała się. -Nie słyszałam o artefakcie który można by było zastrzelić, więc pilnuj się.
- Dzięki za ostrzeżenie - odparł Serpe nieco ironicznie. - Poza lalką nie znalazłem nic co od razu rzucałoby się w oczy. Zostawiłem pluskwę w salonie. Mogę ulotnić się teraz lub poczekać aż Tico sobie pójdzie i przeszukać dokładniej biuro i sypialnię Talona jeśli jesteś ciekawa co chowa pod łóżkiem.
-Kombinuj. Im więcej mi załatwisz tym lepiej cie wynagrodzę. Chociaż nagrodę musisz odebrać żywy.
- Spokojnie. Nie tak łatwo mnie wykończyć - stwierdził z lekkim uśmieszkiem mafiozo. - Do usłyszenia, panno Winner - dodał, kończąc rozmowę by powrócić do nasłuchiwania poczynań Tico. W międzyczasie nie wychodząc spod łóżka przewrócił się na bok i otworzył swój płaszcz by przyjrzeć się jeszcze raz ukrytej pod nim lalce, a szczególnie jej głowie w której znajdowała się dziura po kuli.
Lalka zdawała się być pusta w środku. A przynajmniej było tam tak ciemno, że spod łóżka nie było nic w niej widać. Samo stworzenie, czy może też przedmiot wydawało się...pozbawione życia. Było dość bezwładne i nieruchome, jak typowa lalka.
Po jakimś czasie kroki Tico zaczęły być całkiem donośne. Mężczyzna podlewał kwiaty w sąsiednich pokojach.
Serpe postanowił jednak pozostać w ukryciu. Schował lalkę z powrotem pod płaszcz i z pistoletem przyłożonym do jej głowy na wypadek gdyby znowu zaczęła się ruszać czekał aż staruch skończy swoją robotę i opuści dom.
Na szczęście Tico nie próbował wyważać drzwi do pokoju z lalką, jednak zamiast zostawić wrócić do siebie postanowił zrelaksować się w salonie przy gramofonowej muzyce. Rana na karku mafioza zaś cały czas dawała o sobie znać, co wprawiało go w niemałą irytację i tym większe zniecierpliwienie. W końcu zdecydował się wyjść ze swej kryjówki i po cichu dokończyć przeszukiwanie piętra. W biurze Talona nie udało mu się znaleźć niczego interesującego za wyjątykiem zapisów transakcji i finansów właściciela rezydencji. Rozpoznał na nich nazwiska Lorenzo i księdza Marcusa, co oznaczało że ów jegomość prawie na pewno maczał również palce w podejrzanych interesach. Serpe na wszelki wypadek sfotografował dokumenty komórką i odłożył je na miejsce, po czym zakradł się do najbardziej luksusowo wyglądającej sypialni która prawdopodobnie należała to Talona. Tu również nie znalazł nic zbytnio odstającego od normy za wyjątkiem tego że dużą część zbioru literatury właściciela stanowiły książki traktujące o mitologii. Nic co skupiałoby się wyłącznie na magii, jednak dało to mafiozowi nieco do myślenia. Tu również na wszelki wypadek postanowił zrobić kilka zdjęć regału z widocznymi tytułami książek, po czym upewniwszy się że zatarł jak najwięcej z pozsotawionych przez siebie śladów zdecydował się wreszcie opuścić rezydencję nieco okrężną drogą. Wyszedł przez jedno z okien na korytarzu, które zamknął za sobą i ostrożnie schodząc po parapetach i innych wystających elementach ściany rezydencji dostał się do ogródka który szybko przemierzył i przeszedłszy przez płot tak jak ostatnio wysłał smsa Valentinie która podjechała jak najbliżej niego by ten mógł przez nikogo nie zauważonym wsiąść do auta, gdzie rozwalił się na tylnej kanapie i rzucił zepsutą lalkę pod siedzenie kierowcy.
- Nie wyglądasz dobrze, kocurku - zacmokała kobieta obejrzawszy się za siebie. - Czemu tamta zabawka ma zakrwawione zębiska?
- Lepiej zapytaj jaki psychopata dawałby lalce zęby jak u pieprzonego rekina - odparł tatuażysta, na leżąco wybierając numer w telefonie. - I lepiej dawaj gaz do dechy, bo jak szybko nie dostanę jakichś dragów, to zrobię się niemiły.
- Oczywiście kotku - pokiwała głową Val, rzucając za siebie buteleczkę z tabletkami, po czym wcisnęła pedał gazu, a auto ruszając z piskiem opon wyjechało z bocznej drogi na główną ulicę.
- Aspiryna? - prychnął Marco przyjrzawszy się butelce, którą jednak zaraz otworzył zębami i wsypał sobie do ust garść tabletek. - Lepsze to niż nic.
 
Tropby jest offline