Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2015, 13:39   #9
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Krąg przygotowano i wkrótce zaczęły się walki. Toczyły się całkiem sprawnie, tylko do trzech trafień i jak na razie skończyło się kilkoma otłuczonymi żebrami i zadrapaniami. Po kilku, które mógł obserwować, wyłaniając kilkoro potencjalnych faworytów, usłyszał swoje imię. A zaraz po nim imię Alderna Foxglova, swojego przeciwnika: wysokiego, przystojnego mężczyznę średniego wieku o ciemnych, związanych włosach. Przede wszystkim rzucał się w oczy niebiesko-beżowy surdut, kamizelka i dopasowane spodnie, wyraźnie nawiązując do wyższej klasy. Opoenen kapłana zdjął okrycie wierzchnie i z treningowym rapierem stanął w pozycji szermierczej. W przeciwieństwie do Joshuy nie używał tarczy. Ukłonił się dwornie i uśmiechnął, bardziej do Ishy niż Northcliffa.
- Niech wygra lepszy.
Joshua gdy w końcu go wywołano ruszył w stronę kręgu. Poprawił tarczę i wyciągnął rapier. Walczył nim ponieważ tego wymagała jego bogini i zyskał w nim już wprawę. Wolał jednak solidny oręż i zbroje. Zadowolił się zatem tarczą, przed wejściem w krąg pocałował jeszcze raz Ishę i ruszył do walki.
-Zaczynajmy.
Nawet nie mając wiele wspólnego ze szlachcicami, kapłan szybko poznał szermierczy styl swojego przeciwnika, który ruszał się dużo, pozostając na dystans i korzystając ze swojej mobilności. I to on zaatakował jako pierwszy, robiąc szybki wypad. Prosto na tarczę. Wyglądało na to, że nie jest obeznany z walką z ciężkozbrojnymi, bo riposta Joshuy zaskoczyła go i kapłan zdobył pierwsze trafienie. Po każdym regulamin nakazywał zatrzymać się i zacząć ponownie od środka kręgu. Tym razem Aldern już się nie uśmiechał. Ponownie zaczął krążyć po arenie, ale nie atakował. Czekał na Northcliffa i jego ewentualny błąd. A o ten prosto mając przeciwko sobie szybkiego oponenta.
Joshua mrugnął tylko do Ishy zajmując pozycję startową. Po znaku rozpoczynającym kolejną rundę ruszył powoli w stronę Alderna. Spodziewał się szybkiego ataku z jego strony być może ze zmyłką. Starał się być maksymalnie skoncentrowany i nie lekceważył przeciwnika. Jeden zdobyty punkt jeszcze nic nie oznaczał. Wstydem natomiast byłoby odpaść w pierwszej rundzie.

Tym razem jego przeciwnik nie kwapił się do ataku. Szukał luki u zasłoniętego tarczą przeciwnika i Joshua to widział. Zbyt długie unikanie walki mogło się skończyć obustronną stratą punktów, więc zaatakował. Unik Alderna był za wolny i kapłan łatwo zdobył drugi punkt na wyraźnie zdenerwowanym tym faktem przeciwniku. Isha zaklaskała z radości, ale Foxglove nie dał mu szansy na odpowiedzenie choćby uśmiechem, bo zaatakował zaraz jak znowu stanęli na środku kręgu. Pierwszy cios odbiła tarcza, riposta jednak była niecelna i tym razem to rapier szlachcica uderzył boleśnie w bok Joshuy. Na twarzy oponenta dostrzegał determinację. Było dwa do jednego i co prawda Northcliff potrzebował jednego tylko trafienia, to wyglądało na to, że przeciwnik spróbuje znowu taktyki, która przyniosła mu powodzenie.
Tym razem to Joshua ruszył do szybkiego ataku. Bez zbroi a jedynie z tarczą nie ustępował przeciwnikowi szybkością. Był nastawiony na szybkie zakończenie walki. Rzucili się na siebie niemal jednocześnie, ale tak niefortunnie, że rapiery odbiły się od siebie, a Aldern wpadł na tarczę Joshuy i obaj się potknęli, prawie wywracając w piasek areny. Sytuacja wywołała kilka rozbawionych śmiechów wśród widowni. Walczący tego prawie nie słyszeli, szybko wracając do równowagi i ponownie uderzając. Razem, jak na komendę. I oba ataki doszły celu prawie jednocześnie. Sędziowie nie próbowali dociekać, które było pierwsze, bo wynik był jeden: Joshua wygrał. Aldern ze swaszoną miną, ale podziękował za walkę uściskiem dłoni i skinięciem głowy. Nagroda od Ishy była przyjemniejsza. Ciepłe i miękkie ciało dziewczyny przywarło do niego, a język wsunął się głęboko do jego ust, wywołując kolejne kilka śmiechów dookoła. Wyglądało to tak, jak gdyby czarnowłosą całe te walki… podniecały.
Joashua odebrał swoją nagrodę z entuzjazmem. Notrhclif całował dziewczynę obejmując ją w talii jedną ręką drugą głaskając jej szyję. Po chwili uniesienia zeszli z areny. Nadal się do siebie lepiąc i nie zważając na otoczenia. Northclif czekał na kolejną rundę, umilając sobie czas z kochanką. Dziewczyna wydawała się dobrą kandydatką do dłuższej znajomości.
Na następną walkę musiał trochę poczekać, a jak się okazało, nie miał szczęścia w losowaniu, trafiając na półorka z dwuręcznym orężem. Co gorsza, co wyszło już po tym jak stanęli w kręgu, wcale nie oznaczało to, że przeciwnik był przez to wolny. Tańczył po arenie prawie tak żwawo jak wcześniej szlachcic, a do tego wydawał się przyzwyczajony do tego typu pojedynków. Szybko dwa razy trafił Joshuę, zostawiając mu nieładne siniaki. Wtedy kapłanowi jeszcze udało się spiąć i raz trafić oponenta, ale to jedynie na moment przedłużyło walkę, bo następne trafienie znów należało do półorka, który zaryczał tryumfalnie. Ishy wydawała się ta porażka nie smucić, bo tym razem nie gratulowała, a pozwalała mu osłodzić sobie tę porażkę jej osobą.

Czas powoli mijał, a stoły z jadłem zostały w pełni zapełnione, przyciągając tłum ludzi. Słońce powoli przewijało się na horyzoncie. Northclif nie przejął się przegraną z półorkiem wiedząc o przewagach oponenta. Doświadczenie było tu aż nadto widoczne. W normalnej walce przewagę dawałaby mu magia. Jednak tu nie miał za dużego pola manewru. Po zakończeniu walki ruszył z Ishą do Ameiko chciał spróbować jej potraw i naturalnie oddać głos na jej potrawy.
Trzeba było przyznać, że wybór ze wszystkich stołów był bogaty. Każda karczma chciała wygrać i serwowała wszystko co miała najlepsze. Stoły nie były oznaczone nazwami, gospodarze nie mogli też stać przy nich, więc tymczasowo Ameiko miała wolne, rozmawiając z niziołką znacznie starszą od siebie. “Rdzawy Smok” oferował sporo ryb i owoców morza, w tym wyraźnie zachwalanego przez rozmawiającą ze sobą tłuszczę, pieczonego homara w egzotycznych przyprawach curry.
Joshua nałożył na talerz po trochu wszystkiego. Najpierw podał go Ishy potem nałożył drugi sobie. Skupił się na specjałach Ameiko. Choć potem odwiedzili jeszcze kilka innych stołów kierując się gustem Ishy i próbując innych potraw. Usiedli przy stole i zjedli co nieco, wymieniając się uwagami na temat po szczególnych dań. Potem skierowali się do swojej gospodyni. Nie ulegało wątpliwości, że każdy starał się jak mógł, aby zwyciężyć i dania były smaczne, chociaż też dość mocno przyprawiane, co zaskakiwało zwłaszcza osoby nieobeznane ze światem, jak Isha. Zjadła tylko trochę, niepewna aż tak nowych smaków. Ameiko zauważyła swojego starego przyjaciela i uśmiechnęła się do niego szeroko, co przy jej ustach dawało niezwykły efekt.
- Mam nadzieję, że zagłosowaliście już, idąc za głosem swojego brzucha? - spytała, wskazując głową na namiot, w którym zbierano głosy.
-Brzucha i głowy. Całkiem udany festiwal, długo się ci jeszcze dziś zejdzie? Chcielibyśmy się jakoś umówić może na wspólny obiad jutro? Żebyś miała czas wypocząć.-zaproponował Northclif, bardziej myśląc o nocy z Ishą niż o wypoczynku Ameiko.
- Moja energia nigdy się nie kończy, powinieneś już to wiedzieć - kobieta odrzekła swobodnie, wywołując rumieniec u Ishy, która zerknęła na Joshuę pytająco. - Do wieczora będzie już wszystko wysprzątane, powspominamy stare czasy przy kolacji, co ty na to?
Sytuacja była do pewnego stopnia niezręczna a do pewnego obiecująca.
-Jestem umówiony z Ishą, myślałem że będziesz zajęta. Proponuję zatem kolację lub obiad jutro. No chyba, że drogie panie nie mają nic przeciwko spotkaniu w trójkę.- rozejrzał się niepewnie po obu paniach. Z dziwnym i rozmarzonym uśmiechem na twarzy.
Isha zarumieniła się mocniej, nie wiadomo co wyobrażając sobie w głowie, a Ameiko roześmiała się swobodnie.
- To tylko kolacja i przyjemne wspominki. Opowiem ci trochę o tym panu i o tym jak przemycił mnie na pokład statku.
Czarnowłosa trochę ośmielona ciekawie spojrzała po obojgu i skinęła głową.
- Twoi przyjaciele są moimi - powiedziała w końcu. - Obiecałeś mi dalekie podróże, dlatego i tak nie zamierzam uciekać z Sandpoint zaraz po festiwalu. Chętnie posłucham opowieści.
-W takim razie umówione. Poza wynikami konkursu będzie się tu jeszcze coś działo ciekawego?-podpytywał Ameiko. -Sporo już obeszliśmy w kilku konkursach się próbowaliśmy. Jest coś jeszcze godnego uwagi?-Ameiko jako miejscowa była w stanie powiedzieć im najwięcej.
- Gry i konkurencje, pewnie wiecie o nich więcej niż ja, uwięziona w kuchni - kobieta pokręciła głową. - Wieczorem warto odwiedzić teatr, chociaż nie wiem czy będą jeszcze miejsca. Zachęcam też do poznania tutejszych wyrobów rzemieślniczych.
 
Lady jest offline