Opuściwszy łaźnię, Leila czym prędzej skierowała swe kroki do sypialni przydzielonej jej i Courynowi. W pół drogi zrezygnowała jednak i skręciła w stronę ogrodu, przypomniawszy sobie o jednej, bardzo, ale to bardzo ważnej sprawie. Na szczęście chatkę zielarza nietrudno było znaleźć.
Wróciła obładowana dwunastoma dawkami korzenia nara i lżejsza o prawie dwie i pół sztuki złota. Taka ilość cudownej rośliny, wedle wyliczeń, powinna starczyć z nawiązką na dwumiesięczny rejs.
Z niejaką mieszaniną rozbawienia i niepokoju zastanawiała się, czy aby nie przeszkodzi Courynowi w jakiejś rozrywce z kimś z obsługi. Może będą chcieli, żeby dołączyła? Nie dowie się, póki nie sprawdzi.
Uchyliła drzwi do apartamentu, zerkając ostrożnie do środka.
Couryn wylegiwał się na łożu, ale - ku jej cichemu zadowoleniu - był sam.
Odczuła ulgę. Chociaż trudno powiedzieć, dlaczego miałaby się tym przejmować. W końcu jakie miała do niego prawo?
Z uśmiechem weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
-
Udało mi się wyrwać ze szponów tych rudych harpii - zaczęła wesoło, podchodząc do niego.
Po drodze odłożyła zakupy na stolik.
-
Ale nie była to łatwa walka!
- Zostawiłaś Leę w ich zachłannych łapkach, kobieto bez serca? - zdumiał się Couryn. -
Zamęczą ją.
Z tonu mężczyzny raczej trudno było wyczuć, by żal mu było paladynki.
-
Ale nie ukrywam - wolę, że jesteś ze mną, a nie z nimi. Egoista ze mnie - dodał samokrytycznie, lecz bez cienia skruchy.
Leila przysiadła na skraju łóżka. Zabłąkany promyk słońca zatańczył na srebrnym, smoczym kolczyku.
-
Nie ukrywam, że mnie się też bardziej podoba tu z tobą niż tam z nimi. Czy to też egoizm? - zapytała, unosząc lekko brew.
-
Krańcowy, moja droga, krańcowy - zapewnił ją Couryn i nie czekając na komentarz chwycił ją w ramiona. -
Ale ten akurat rodzaj egoizmu bardzo mi odpowiada.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, przytulając się do niego. Po chwili pociągnęła lekko nosem.
-
Co tak pachnie? Ty tak pachniesz? - zdziwiła się zupełnie na poważnie. -
Olejki? - Humor zrzedł jej jakby odrobinę.
W głowie miała już różne scenariusze.
Couryn uniósł rękę i udał, że obwąchuje przedramię.
-
Ja? Serio? - Pociągnął nosem. -
Może masz rację. To z pewnością ten olejek.
Być może któryś ze scenariuszy w głowie Leili, których tak się obawiała, miał okazać się prawdą.
-
Masz jakiś ciekawy olejek? - zapytała z uśmiechem, próbując uspokoić obawy, które były zupełnie nie na miejscu. A przynajmniej tak sobie tłumaczyła.
-
Ja? Nie... - odparł. -
To Melisa. Miałem ci o niej powiedzieć, ale wyleciało mi to z głowy.
- Czyli całkiem miło spędziłeś czas. Dobrze, nie muszę mieć wyrzutów sumienia - powiedziała, choć jej uśmiech przygasł nieco. -
To kto to jest ta Melisa?
- Bardzo miła dziewczyna. Chciałem, by się zaciągnęła na “Złotego Smoka”, ale się nie zgodziła. - W głosie Couryna był nieukrywany żal. -
Pięć minut w jej rękach i z człowieka ulatuje wszelkie zmęczenie.
Leila odsunęła się nieco i spuściła wzrok, wbijając go w smoczy pierścionek. Bawiła się nim, obracając go na palcu, co zaczęło zdradzać jej zdenerwowanie.
-
Na “Złotego Smoka”,
yhm - mruknęła do siebie. -
A umie chociaż walczyć? Czy tylko zbędny balast do zabrania, byście mogli mieć trochę przyjemności w wolnych chwilach? - zapytała, zerkając na Couryna spode łba.
-
Przyjemności? - Couryn zdumiał się w całkiem naturalny sposób. -
Jeśli masaż stawiający kogoś na nogi nazywasz przyjemnością, to tak. Ale ja bym ją raczej zakwalifikował jako kogoś na kształt medyka.
Leila wpatrywała się w niego przez chwilę zaskoczona, jakby chciała upewnić się, czy nie żartuje.
-
Masaż - powtórzyła i roześmiała się, a wszelkie oznaki napięcia, zniknęły. -
Przepraszam, ubzdurałam sobie co innego… - powiedziała rozbawiona własną głupotą.
-
No wiesz... - Popatrzył na nią z oburzeniem. -
Jak mogłaś... Ale w zasadzie to ja cię przepraszam. Mogłem od razu ci powiedzieć.
Pocałował ją w policzek.
-
Ależ nie. Wszystko w porządku. Przecież jesteś dorosłym mężczyzną, możesz robić, co zechcesz. Ja… My nie… - zacięła się na moment, co zdecydowanie nie było w jej zwyczaju. -
Po prostu nie byłam pewna, czy… No nie mogę oczekiwać, że nie skorzystałbyś… Ze względu na mnie. Znamy się ledwie dzień - umilkła w końcu i po prostu przytuliła się do niego.
-
Głuptas jesteś - szepnął jej do ucha. -
Nie zamienię cię na żadną inną - zapewnił.
Leila do końca rozluźniła się w jego ramionach po tych słowach.
-
Dziękuję - powiedziała cicho. -
Ja też nie będę uganiać się za innymi - dodała wesoło. - I nie oddam cię innej! - próbowała zabrzmieć groźnie.
-
Trzymam cię za słowo! - powiedział Couryn.
-
To, za co mnie trzymasz, nazywa się całkiem inaczej - zamruczała. -
Może przedstawisz mi tę Melisę? Później - zapytała, skubiąc płatek jego ucha ustami.
-
Później - obiecał Couryn i rozpoczął zmagania z troczkami jej koszuli.
Pomogła mu zarówno ze swoją koszulą, jak i z jego koszulą, oraz całą resztą ich odzienia.
I chociaż salonik, gdzie czekała kolacja, był o parę kroków, znowu się spóźnili.