Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-05-2015, 15:55   #41
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Krossa rozgościł się już na statku. I zaczął się powoli po nim przechadzać. Dowiedział się również jak najwięcej o nowej załodze.

Szedł uporządkować lazaret, gdy napotkał na szlochającą Jenny. Dziewczyna była przyjemna dla oka. Zdążył się już rozpytać u Długiego Toma, o kilku członków załogi. Dlatego kojarzył ją z imienia i informacji jaką już krążyła za sprawą Toma po statku. Jenny była szlachcianką podsłuchał to z rozmowy oficerów. Ponoć zgłosiła się w nietypowych okolicznościach bo bez dobytku. Nie miała przy sobie nic prócz krótkiego miecza... i zaplamionej krwią koszuli. Tomowi można było zarzucić wiele, głównie długi język. Był jednak niczym śledczy sprawdzał swoje plotki i puszczał w obieg historie prawdziwe. Krossar wiedział o tym od nawigatora, gdy pytał go o załogę statku.

- Tom opowie ci o wszystkim, zawsze jest najlepiej poinformowany.- powiedział Quentan.

Krossar nie za bardzo wiedział co ma zrobić. Jednak kobieta była w potrzebie więc zdecydował się podejść.

- Witaj pani- zaczął choć zabrzmiało to dość niezręcznie. -Co się stało mogę jakoś pomóc?- zapytał jakby był nie zorientowany w temacie. Podszedł jednocześnie do dziewczyny bliżej i przyklęknął przy niej.
Dziewczyna otarła łzy chusteczką. Schował ją do jeden z kieszeni szafranowego koloru tuniki żeglarskiej, w którą jak widać zdążyła się już zaopatrzyć. Widocznie wydała na nowe wyposażeni cała zapłatę za zamustrowanie.

- Dziękuję za zainteresowanie, lecz nie jest to sprawa, o której chciałabym mówić. Przynajmniej w tej chwili, panie bosmanie… - zawiesiła pytająco głos, widząc oznaki rangi trójgraniasty kapelusz, jedwabną chustę na głowie, przewieszoną przez lewe ramię jedwabną szarfę, wszystkie ze znakami “Złotego Smoka”. O randze świadczyły również wiszący na szyi gwizdek bosmański i zatknięty za pas kot. Dziewczyna czekała, jak było widać wyraźnie, by Krossar jej się przedstawił.

- Krossar przez przyjaciół często nazywany Goldfingerem.- przywitał się. Wyciągnął rękę na przywitanie i jednocześnie pomógł dziewczynie wstać.
- Jenny tak?- podpytał zdradzając jednocześnie, że coś już o niej wie.
- Jadłaś coś? Sprzęt i ubrania masz w komplecie? Niczego ci nie brakuje?- podpytał bo złoto za zamustrowanie nie było znaczącą sumą. Należało najpierw zadbać o podstawowe potrzeby dziewczyny. Z czasem stanie się pewnie bardziej rozmowna.

- Tak dziękuje mam wszystko czego mi trzeba bosmanie Krossar - powiedział spuszczając wzrok.
- Jestem też medykiem. I jako fachowiec mogę stwierdzić u ciebie stan pewnego roztrzęsienia- uśmiechnął się odsłaniając idealnie białe zęby. Mówił do niej ciepłym i miłym głosem. Chciał coś dla niej zrobić, stąd stwierdził że na tym etapie idealny byłby kielich wina. Pozwoliłby uspokoić emocje.

- Zapraszam do lazaretu coś na to poradzimy.- ujął dziewczynę za rękę i pociągnął delikatnie za sobą. Chciał coś powiedzieć. Pewnie banalnego, że jest bezpieczna lub coś podobnego.. Nie dane mu było jednak przemówić..

Jenna gwałtownie wyrwała swoją dłoń z dłoni kapłana.
- Jeszcze raz mnie dotkniecie to wypatroszę jak świnię.

Powiedziała potwierdzając swoje słowa wyjętym z pochwy kordem.

Krossarowi nie raz grożono śmiercią. Rzadko jednak robiły to kobiety… Stłumił odruch w połowie drogi ręki po swój młot.

Rozłożył delikatnie ręce w obie strony w geście pokoju.
- Chciałem pomóc- powiedział mimo wszystko lekko się jąkając.
- Obejdę się bez waszej pomocy.
Gdyby Krossar był przyzwoity a wzrok mógł zabijać, Krossar powinien paść martwy, choćby z samej przyzwoitości, pod miażdżącym wzrokiem dziewczyny.

Krossar uznał, że dziewczyna potrzebuje trochę czasu. Wszelaka rozmowa z nią obecnie może pogorszyć sprawę.

- Uznam, że nie groziłaś bosmanowi...- choć nie dane było dokończyć nawet zdania
- A ja uznam, że nie chciałeś mnie zgwałcić. - dłoń dziewczyn nie opuszczała rękojeści koszowej kordu

Popatrzył na nią jak na lekką wariatkę. Ponownie stłumił napaść złości.. Spokojnie dużo przeszła, normalnie pewnie jest... hmm normalna?

- Chciałem ci dać kielich wina z prywatnego zapasu z ziołami. Dobra rzecz w nerwach. Wiem, że sporo przeszłaś.- podjął próbę wytłumaczenia sytuacji.
- Nie trzeba - odparła i odeszła na drugą stronę pokładu do krzątających się tam żeglarek.

Krossar przez chwilę stał jak tyczka wbita w ziemię. Analizował co źle zrobił. Oczywiście nie należało dotykać dziewczyny. Choć nie miał złych zamiarów ani nie było to też dwuznaczne. Jego młody umysł choć analityczny nie przewidział takiej reakcji....

Dalsze chodzenie po statku nie przyniosło efektów. Członkinie załogi mimo, że nawet nie zaczął z nimi flirtować wprost dawały mu wyraźnie znać.. o porażce ewentualnej próby. Po Isabel będącej strzelcem która eskortowała go w świątyni. To samo spotkało go u Rivi żołnierki piechoty pokładowej...

Zawiedziony skierował się uporządkować laboratorium i przygotować lazaret miał już to zrobić wcześniej przed sytuacją z Jenny... Pod pokładem znów wyczuł na sobie wzrok tej samej żeglarki wydawało mu się już wcześniej, że go obserwuje za każdym razem gdy ją mijał. Uśmiechnął się do niej jedynie a ona odwróciła głowę jakby lekko speszona. Nie podszedł do niej miał sporo pracy.

Rozstawić sprzęt. Poustawiać składniki i zabrać się za wytworzenie pierwszych zestawów medycznych...
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 27-05-2015 o 16:07.
Icarius jest offline  
Stary 27-05-2015, 16:54   #42
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Panie w kąpieli


Dziewczęta wraz z opiekunkami zeszły na parter, gdzie mieściły się wspólne łaźnie dla kobiet.

Nim wkroczyły do samych łaźni musiały się jednak rozebrać. Musiały oddać ubrania i ekwipunek na przechowanie łaziebnej mającej pieczę nad rzeczami gości. Siostry Golddragon nie miały żadnych problemów rozbierać się przy kobietach. Potem przeszły do zimnej części łaźni, gdzie znajdował się basen do pływania z wodą o temperaturze otoczenia. Pluskało się już tu kilkanaście kobiet i panien, na których widok Courynowi oczy zaokrągliłyby się. Podłoga była wyłożona gładkimi deskami. Doprowadzone zostały do jednej z łaźni parowych, która się okazała całkiem pusta. Kamienie były odpowiednio nagrzane, gdy łaziebna polała je, wzbił się kłąb pary. W kącie znajdowała się marmurowa misa z zimną wodą do tego celu. Przy wejściu w dwóch koszach znajdowały się witki brzozowe i świeże pokrzywy. Po chwili łaziebna dostarczyła jeszcze cztery dziesięciogalonowe dzbany dobrego piwa i pięć kubków. Ciała dziewcząt i ich opiekunek szybko spociły się, pot mieszał się z parą, którą obficie wytwarzała Ann, polewając rozgrzane kamienie wodą i radośnie się przy tym śmiejąc. Greta porozlewała piwo do kubków. Potem wypiła wraz z siostrami, spoglądając na swoje opiekunki. Po chwili wypiły jeszcze po kubku piwa.

Leila nie czuła się skrępowana ani rozbieraniem się przy towarzyszkach, ani pokazywaniem się nago wśród innych kobiet czy nawet przyglądaniem się im. Spoglądała z uśmiechem na podopieczne, sącząc piwo z podanego jej kubka. W duchu zastanawiała się, jak bawi się Couryn i jak czułby się w tym towarzystwie. Co wcale nie znaczyło, by uważała, że ściągnięcie go tu byłoby dobrym pomysłem. Po co miałaby mu sama podsuwać pokusy? W łaźni z Leą i dziewczętami było całkiem przyjemnie, ale prawdę mówiąc, wolałaby jednak być teraz gdzie indziej.

Dzień był długi, a łaźnia parowa dobrze każdemu robi. Lea zdecydowanie była dość... skrępowana obecną sytuacją, przynajmniej z powodu wpojonych przyzwyczajeń czuła się dziwnie. Nawet wśród kobiet. Jej twarz oblana była lekkim rumieńcem, acz może to po prostu z powodu panującej tu temperatury. Siedząc i sącząc piwo, oparła głowę o ścianę i półotwartym okiem spoglądała na pozostałych.

Tymczasem dziewczęta napełniały piwem kubki sobie, Leili i Lei.

Ann polała kamienie piwem z kubka, wytwarzając aromatyczny obłok pary.

- Tak trzeba, mówiły nam łaziebne, dużo w łaźni pić piwa i polewać wodą, piwem kamienie. Powiedziały, iż tak wszystek alkohol się wypoci.

Oznajmiła wesoło Ann.

- Mhm - przytaknęła Leila z lekkim uśmiechem.

Nie była pewna co do polewania kamieni piwem, ale póki co nie skomentowała tego. Niech się dziewczęta bawią, póki mogą. Na statku takich luksusów nie będzie..

W kłębach pary było gorąc, piwo pozwalało się odprężyć. Nie spostrzegły jak szybko piwo zeszło na polewanie kamieni i picie. Minęła chyba z klepsydra, gdy pojawił się łaziebna z koszem nowych rozgrzanych kamieni, sam ostrożnie polała, kilka razy, po raz pierwszy kamienie, wywołując ogromną chmurę pary. Zabrała też opróżnione dzbany i przyniosła jeszcze dwa. W międzyczasie Ann znalazła sobie nową rozrywkę, zaczęła ganiać siostry z witkami brzozowymi i chlastać po ich chudych ciałach nimi. Dziewczęta rozbiegały się, ze śmiechem próbowały się kryć przed nią w kłębach pary wywoływanych, gdy polewały kamienie wodą.

Leila dała im jeszcze chwilę na beztroskie zabawy, dopijając swoje piwo. W końcu jednak wstała i przeciągnęła się leniwie.

- Nie dotykajcie kolczyków, bo z pewnością są bardzo gorące - pouczyła dziewczynki. - Poza tym proponuję powoli wychodzić, by obmyć się w chłodnej wodzie. Macie świeżo przekłute uszy, a gorąco i wilgoć to nie są dobre warunki dla tych ranek - przypomniała im.

- Dobrze pani bosman - odparła Greta.

Dziewczęta wybiegły z łaźni parowej z krzykiem, po czym jednym skokiem znalazły się w basenie. Wtedy okazało się, iż faktycznie doskonale pływają a nawet nurkują. Niepokój wywołała zwłaszcza Ann nurkując do samego dnia, siedząc tam przez dłuższą chwilę przytrzymując się jakiegoś zdobienia dna basenu.

Leilę nieco zaskoczyło posłuszeństwo dziewcząt. Z uśmiechem poszła za nimi, zerkając przez ramię, by sprawdzić, czy i Lea za nimi podąży.

W chłodniejszej wodzie zanurzyła się z przyjemnością. Kiedy Ann zniknęła na dłużej, zaniepokoiła się odrobinę. Nim jednak zdążyła cokolwiek uczynić, dziewczynka wyłoniła się spod wody. Leila jeszcze chwilę przyglądała się zabawom sióstr.

Paladynka widząc, że reszta wychodzi, podążyła za grupą w stronę basenu. Na spojrzenie Leili odpowiedziała tylko lekkim uśmiechem.

Wskoczyła do basenu, przepłynęła cały wszerz i wyskoczyła po drugiej stronie. Rozmowę z dziewczętami postanowiła zostawić swojej towarzyszce, więc oczekiwała ich w pobliżu jednocześnie przyglądając się wyskakującej spod wody Ann. Ulżyło jej na ten widok, bo również się zaniepokoiła, gdy mała dziwnie długo była pod wodą.


- Mi już wystarczy - odezwała się w końcu Leila. - Dziękuję za zaproszenie. Lea z pewnością potowarzyszy wam jeszcze - błysnęła zębami w uśmiechu.

- A kąpiel, bosman Leilo? Zawsze po basenie jeszcze normalnie się trzeba wykąpać, aby porządnie umyć całe ciało, włosy. Tak mówiły łaziebne. - powiedział z powagą w głosie Ann

- Pójdę później. Z Courynem. Umyje mi plecy - zaśmiała się.

- Ale my możemy teraz, pani bosman? - zapytała Elza poważnie.

- Umyć mi plecy? - zapytała Leila żartobliwie.

- Tylko jeśli pani bosman chce, ale mówiłam o sobie i siostrach, bo cały czas mi się wydaje, że jeszcze czuć od nas.

- Oczywiście, że możecie. Jesteście tu szanowanymi gośćmi - odpowiedziała z łagodnym uśmiechem, odgarniając z czoła Elzy kosmyk mokrych włosów. - Tylko pozostańcie w zasięgu wzroku Lei, dobrze?

- Bardzo ładnie pachniecie - zapewniła ją jeszcze.

Dziewczęta odpowiedział promiennymi uśmiechami na to zapewnienie.

- Dobrze pani bosman, przypilnuję je.

Powiedziała poważnie Greta dotykając wiszącego na szyi symbolu Lathandera.

- Dziękuję - odpowiedziała równie poważnie. - Zobaczymy się na kolacji.

Co powiedziawszy, czym prędzej udała się do szatni.

Dziewczęta dokończyły mycie w towarzystwie Lei. Potem zaś łaziebna namówiła dziewczęta na masaż. Zaproponowała też masaż paladynce Sune.

Lea spojrzała na kobietę i... Zgodziła się. Poza tym, że masaże są w porządku, to musi mieć oko na dziewczynki, ale była pewna, że na pewno się tutaj nie zgubią.

Wszystkie cztery podążyły za łaziebną się zabiegowi. Gdy było po wszystkim - zabrały swoje rzeczy, ubrały się i udały się na kolację.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 27-05-2015, 17:42   #43
 
CCORD's Avatar
 
Reputacja: 1 CCORD jest na bardzo dobrej drodzeCCORD jest na bardzo dobrej drodzeCCORD jest na bardzo dobrej drodzeCCORD jest na bardzo dobrej drodzeCCORD jest na bardzo dobrej drodzeCCORD jest na bardzo dobrej drodzeCCORD jest na bardzo dobrej drodzeCCORD jest na bardzo dobrej drodzeCCORD jest na bardzo dobrej drodze
Gdy ocknął się z snu, medytacji był już ranek, zaczął się zastanawiać co się działo, tylko dzięki lekkiemu kołysaniu domyślił się, iż jest już na statku. Pewnego dnia, kiedy był mały spotkał marynarza, o którym wiele złego mawiano. Wtedy jeszcze nie wiedział. Powiedział, że za pięć srebrniaków może go nauczyć techniki, która pozwoli mu biegać szybko jak koń, być silnym jak niedźwiedź i bystrym jak sowa. Młody Vincent bardzo się ucieszył, od razu pobiegł do domu, zabrał swoje oszczędności i zapłacił mężczyźnie. Ten nauczył go czegoś w rodzaju medytacji i odchodząc powiedział, że aby zadziałało musi robić to codziennie. Wynik raczej nikogo nie zdziwi – nic się nie stało. Ale kiedy był w lesie, to była jedyna rzecz, która trzymała go przy zmysłach i pozwalała jakoś się nie zanudzić. Dlatego teraz robił tak często. Najczęściej po jedzeniu. Było to dla niego jak dla wielu drzemka po jedzeniu. Może nawet było to bardziej do drzemki zbliżone niż by mu się wydawało. Nie siadał przy tym w żadnej dziwnej pozie, po turecku, w pozycji lotosu, po prostu siadał jak do stołu.
Gdy już doszedł do wniosku, że został sam w kabinie pomyślał, że zwerbuje swoją ekipę. Ruszył więc na pokład. Z tego co pamiętał, miało to być pięć osób. Każdemu z dziesięciu, która pozostała zadał ten sam zestaw pytań: Czy są gotowi na niebezpieczeństwo? Czy będą lojalni? Czy mają chorobę morską? Te pytania można by wręcz nazwać retorycznymi, bo nie spodziewał się innej odpowiedzi niż tak. Następnie zapytał „Co jest dla ciebie w życiu najważniejsze?” - od odpowiedzi na to pytanie zależało najwięcej, na podstawie tego zamierzał dobrać sobie godnych załogantów. I na koniec, ostatnie zadane pytanie brzmiało „Czy chcesz pływać ze mną jako twoim bosmanem?”

Wyboru wielkiego nie miał. Wszyscy byli dobrymi żeglarzami, czy też raczej żeglarkami, gdyż było w niej aż siedem kobiet. W grupie, którą przepytywał Vincent, rzucała się w oczy żeglarka Kenna, której towarzyszyły dwa rysie “Łapaj” i “Skok”, zatrudniona między innymi po to by z zwierzętami swoimi, chroniła zapasy przed szczurami. Oprócz tego była dobra kucharką i znała się na leczeniu. Vincet dowiedział się z przez jakiś czas pracowała w szpitalu przy świątynni Valkura. Była też zdolną kucharką, zresztą wszystkie żeglarki potrafiły gotować. Była też jednym z dwóch sterników w tej grupie. Drugim był Gordon Siedmiopopalcy, bo na w dłoniach ma tylko siedem placów, który jest też kowalem i cieślą. Oprócz tego w tej grupie znalazło się troje znających się na krawiectwie, dwoje znało się na kowalstwie, troje na stolarstwie, dwoje posiadło wiedzę o naturze, potrafiło przewidzieć pogodę rozpoznać morskie zwierzęta. Odpowiedzi o lojalność zbywane były wzruszeniem ramion lub w przypadku kobiet, rubasznymi żartami, dotyczącymi tego jak to będą lojalne i w jakich pozycjach, kończącymi się zawsze donośnym śmiechem.
Co do najważniejszego pytania, wszyscy odpowiedzieli, że żeglowanie i pieniądze, niektórzy dodawali przyjaźń lub rodzina, do tych dwóch głównych powodów.

Odpowiedzi raczej go nie zaskoczyły. Sam pewnie odpowiedziałby podobnie – może oprócz tych żartów. Szczególnie zainteresowali Kenna i Gordon. Wiedział jednak, że nie może wybrać aż dwóch sterników, gdyż wtedy nie było by żadnego na ostatniej wachcie. Zdecydował się wybrać Kennę. Poza tym przydałby się krawiec, ktoś kto potrafi przewidzieć pogodę i kto zna morskie zwierzęta – gdyby coś złowili, lub nie daj boże ich zaatakowało... Dobrze wiedzieć co to.

Emanuell znał się zarówno na krawiectwie, jak i na pogodzie i morskich zwierzętach, była więc oczywistym wyborem

Potrzebni byli więc jeszcze tylko kowal i cieśla.

Kowalem był niewysoki żeglarz Uvo z Lantanu jego mięśnie wyraźnie świadczyły, iż zajmowały się tym rzemiosłem.
Beata Dondotter zajmowała się ciesielką, potrafiła też rzeźbić ładne figurki związane morzem, była to kolejna osoba na która się zdecydował Vincent.
Samantha był ostatnią osobą, na którą się zdecydował bo potrafiła bardzo dobrze gotować jak i grać na bębnach, chociaż nie dorównywała kunsztem szantymenowi czy też nawet Courynowi.

Teraz gdy cała drużyna była już gotowa, Vincent nie miał nic więcej do zrobienia - postanowił rozejrzeć się po statku (a przynajmniej po częściach do których ma dostęp). Zajrzał do kuchni, właściwie to tylko stanął przy wejściu - nie chciał niczego przypadkiem dotknąć i pobrudzić. Obejrzał “sypialnię”, na podobnej zasadzie co kuchnię, aż w końcu zawędrował na dziób statku. Uznał, że jest stamtąd na prawdę piękny widok. Jako, że na razie nikt go nie potrzebował, usiadł i napawał się widokiem.
 
CCORD jest offline  
Stary 27-05-2015, 19:35   #44
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Leila i Couryn

Opuściwszy łaźnię, Leila czym prędzej skierowała swe kroki do sypialni przydzielonej jej i Courynowi. W pół drogi zrezygnowała jednak i skręciła w stronę ogrodu, przypomniawszy sobie o jednej, bardzo, ale to bardzo ważnej sprawie. Na szczęście chatkę zielarza nietrudno było znaleźć.
Wróciła obładowana dwunastoma dawkami korzenia nara i lżejsza o prawie dwie i pół sztuki złota. Taka ilość cudownej rośliny, wedle wyliczeń, powinna starczyć z nawiązką na dwumiesięczny rejs.

Z niejaką mieszaniną rozbawienia i niepokoju zastanawiała się, czy aby nie przeszkodzi Courynowi w jakiejś rozrywce z kimś z obsługi. Może będą chcieli, żeby dołączyła? Nie dowie się, póki nie sprawdzi.
Uchyliła drzwi do apartamentu, zerkając ostrożnie do środka.
Couryn wylegiwał się na łożu, ale - ku jej cichemu zadowoleniu - był sam.
Odczuła ulgę. Chociaż trudno powiedzieć, dlaczego miałaby się tym przejmować. W końcu jakie miała do niego prawo?
Z uśmiechem weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
- Udało mi się wyrwać ze szponów tych rudych harpii - zaczęła wesoło, podchodząc do niego.
Po drodze odłożyła zakupy na stolik.
- Ale nie była to łatwa walka!
- Zostawiłaś Leę w ich zachłannych łapkach, kobieto bez serca?
- zdumiał się Couryn. - Zamęczą ją.
Z tonu mężczyzny raczej trudno było wyczuć, by żal mu było paladynki.
- Ale nie ukrywam - wolę, że jesteś ze mną, a nie z nimi. Egoista ze mnie - dodał samokrytycznie, lecz bez cienia skruchy.
Leila przysiadła na skraju łóżka. Zabłąkany promyk słońca zatańczył na srebrnym, smoczym kolczyku.
- Nie ukrywam, że mnie się też bardziej podoba tu z tobą niż tam z nimi. Czy to też egoizm? - zapytała, unosząc lekko brew.
- Krańcowy, moja droga, krańcowy - zapewnił ją Couryn i nie czekając na komentarz chwycił ją w ramiona. - Ale ten akurat rodzaj egoizmu bardzo mi odpowiada.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, przytulając się do niego. Po chwili pociągnęła lekko nosem.
- Co tak pachnie? Ty tak pachniesz? - zdziwiła się zupełnie na poważnie. - Olejki? - Humor zrzedł jej jakby odrobinę.
W głowie miała już różne scenariusze.
Couryn uniósł rękę i udał, że obwąchuje przedramię.
- Ja? Serio? - Pociągnął nosem. - Może masz rację. To z pewnością ten olejek.
Być może któryś ze scenariuszy w głowie Leili, których tak się obawiała, miał okazać się prawdą.
- Masz jakiś ciekawy olejek? - zapytała z uśmiechem, próbując uspokoić obawy, które były zupełnie nie na miejscu. A przynajmniej tak sobie tłumaczyła.
- Ja? Nie... - odparł. - To Melisa. Miałem ci o niej powiedzieć, ale wyleciało mi to z głowy.
- Czyli całkiem miło spędziłeś czas. Dobrze, nie muszę mieć wyrzutów sumienia
- powiedziała, choć jej uśmiech przygasł nieco. - To kto to jest ta Melisa?
- Bardzo miła dziewczyna. Chciałem, by się zaciągnęła na “Złotego Smoka”, ale się nie zgodziła.
- W głosie Couryna był nieukrywany żal. - Pięć minut w jej rękach i z człowieka ulatuje wszelkie zmęczenie.
Leila odsunęła się nieco i spuściła wzrok, wbijając go w smoczy pierścionek. Bawiła się nim, obracając go na palcu, co zaczęło zdradzać jej zdenerwowanie.
- Na “Złotego Smoka”, yhm - mruknęła do siebie. - A umie chociaż walczyć? Czy tylko zbędny balast do zabrania, byście mogli mieć trochę przyjemności w wolnych chwilach? - zapytała, zerkając na Couryna spode łba.
- Przyjemności? - Couryn zdumiał się w całkiem naturalny sposób. - Jeśli masaż stawiający kogoś na nogi nazywasz przyjemnością, to tak. Ale ja bym ją raczej zakwalifikował jako kogoś na kształt medyka.
Leila wpatrywała się w niego przez chwilę zaskoczona, jakby chciała upewnić się, czy nie żartuje.
- Masaż - powtórzyła i roześmiała się, a wszelkie oznaki napięcia, zniknęły. - Przepraszam, ubzdurałam sobie co innego… - powiedziała rozbawiona własną głupotą.
- No wiesz... - Popatrzył na nią z oburzeniem. - Jak mogłaś... Ale w zasadzie to ja cię przepraszam. Mogłem od razu ci powiedzieć.
Pocałował ją w policzek.
- Ależ nie. Wszystko w porządku. Przecież jesteś dorosłym mężczyzną, możesz robić, co zechcesz. Ja… My nie… - zacięła się na moment, co zdecydowanie nie było w jej zwyczaju. - Po prostu nie byłam pewna, czy… No nie mogę oczekiwać, że nie skorzystałbyś… Ze względu na mnie. Znamy się ledwie dzień - umilkła w końcu i po prostu przytuliła się do niego.
- Głuptas jesteś - szepnął jej do ucha. - Nie zamienię cię na żadną inną - zapewnił.
Leila do końca rozluźniła się w jego ramionach po tych słowach.
- Dziękuję - powiedziała cicho. - Ja też nie będę uganiać się za innymi - dodała wesoło. - I nie oddam cię innej! - próbowała zabrzmieć groźnie.
- Trzymam cię za słowo! - powiedział Couryn.
- To, za co mnie trzymasz, nazywa się całkiem inaczej - zamruczała. - Może przedstawisz mi tę Melisę? Później - zapytała, skubiąc płatek jego ucha ustami.
- Później - obiecał Couryn i rozpoczął zmagania z troczkami jej koszuli.
Pomogła mu zarówno ze swoją koszulą, jak i z jego koszulą, oraz całą resztą ich odzienia.



I chociaż salonik, gdzie czekała kolacja, był o parę kroków, znowu się spóźnili.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-05-2015, 19:45   #45
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Kolacja



Sala, w której jedli kolację, była dokładnie tą samą, do której przybyli, chcąc zjeść śniadanie. Poza jadłem na stole i zmianą kąta oświetlenia powodowanego wędrówką słońca po niebie niewiele się tu zmieniło. Każdy raczył się swoimi ulubionymi przysmakami (przynajmniej tymi, które były na stole) - największy apetyt zdecydowanie miały siostry Golddragon, a Leila i Couryn wyjadali sobie nawzajem z talerza. Lea zaś siedziała przy stole i jadła jabłko, zaś na jej talerzu były jeszcze dwa.


Po skończonej kolacji zjawiły się krawcowe trzymające suknie dla dziewcząt, na samym końcu natomiast wszedł Bennon i zamknął drzwi. Greta, Elza i Ann wpatrywały się z zachwytem na swoje stroje bazowane na pomyśle Leili oraz te drugie, jeszcze wspanialsze od poprzednich - suknie wieczorowe. Krawcowe postarały się, z fastrygowane suknie już teraz wyglądały wspaniale. Oczywiście wymagały jeszcze wielu godzin, a nawet dni, pracy. W przypadku wyjściowych sukienek krawcowa zmieniła kolory proponowane dla Gerty na biel, czerwień i złoto. Elza otrzymała suknię z kapturem a Ann lekką dziewczęca sukienkę.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/0c/e1/4f/0ce14f00b59c9691afd70a6f27610901.jpg[/MEDIA]

Ubrania wywołały wrażenie nie tylko w samej rudej trójcy, ale również w zebranych. Leila w duchu ubolewała nad tym, że sama nie może z takiego prezentu skorzystać. Postanowiła, że gdy wrócą z rejsu i jeśli jej sakiewka wypełni się wystarczająco, to podobną kreację sprawi również sobie. Couryn był większym materialistą - zastanawiał się, ile coś takiego musiałoby kosztować. I czy da się to sprzedać, gdy dziewczęta wyrosną z tych sukni. Mogłyby sobie wówczas sprawić nowe kreacje, chociaż z pewnością nie tak wspaniałe.

Suknie wieczorowe były jeszcze zdobniejsze, chociaż w wielu miejscach jeszcze niewykończone.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/cc/e2/2e/cce22e16fbeb49a684e99cb4936967ec.jpg[/MEDIA]
Grety, Elzy, Ann

Po skończonej kolacji i przymiarkach Lea wstała delikatnie zasuwając krzesło za sobą. Wiedząc, że zwróciła uwagę wszystkich swoich towarzyszy zwróciła się w ich stronę.

- Jak dobrze wiecie - za niedługo wypływamy. - zakomunikowała poważnie. - Zostajemy tutaj, by móc się wyspać w wygodnych łózkach czy idziemy od razu na statek? Jeśli będziemy chcieli ruszyć od razu, to będę potrzebowała czasu jakoś do ósmego lub dziewiątego dzwonu, by załatwić resztę spraw.

- Najchętniej pojawiłabym się na okręcie jeszcze przed północą - przyznała Leila. - Wstawanie w środku nocy i spacer przez miasto nad ranem średnio mi się uśmiechają. Wolałabym spać już tam - popatrzyła pytająco na Couryna.

Noc na “Złotym Smoku” zdecydowanie miała swoje minusy. Z pewnością nie będą jej mogli spędzić samotnie. Z drugiej strony tutaj i tak dziewczynki wymagały ciągłej uwagi, więc niewiele mieli czasu, by cieszyć się sobą. Z dwojga złego wolała dalej opiekować się nimi już na statku.

- Gdybyśmy spędzili tutaj noc, a dokładniej - pół nocy - powiedział Couryn, odpowiadając na pytające spojrzenie Leili - to musielibyśmy wstać trochę po północy i wędrować nocą przez miasto. To, nie ukrywajmy, kiepski pomysł. Nasze kłopoty z nie ograniczają się do tej piątki, co na nas napadła w sklepie, a nie wiemy, kiedy zleceniodawca tamtych zorganizuje kolejną grupę najemników. A zatem spędźmy tu jeszcze godzinę, dwie, a potem pójdziemy na okręt. Kapitan też się ucieszy, jeśli nie będziemy czekać do ostatniej chwili z wejściem na pokład.

- To rozsądny argument, Courynie. - Lea kiwnęła głową - Poza nami są jeszcze Greta, Elza i Ann. Wy również powinnyście się wypowiedzieć - zwróciła się do trzech sióstr.

- Pani bosman, tu jest fajnie, ale chciałybyśmy już być w domu, na “Złotym Smoku” - odparła Greta po krótkiej rozmowie ze swymi siostrami.

- W takim układzie ruszamy za niedługo na pokład. - odparła elfka. - Dziękuję za posiłek.

- Również dziękuję - odparł Couryn.

Wstał i odsunął krzesło Leili.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 27-05-2015, 20:24   #46
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
U kapłana


Wieczór jak przeciętny wieczór. Słońce chyli się powoli ku zachodowi, a ludzie wracają do swoich domów, by móc odpocząć przed kolejnym dniem. Nic szczególnego. Poza tym, że "Złoty Smok" za niedługo wypływa.

Lea poprawiła swoje ubranie. Z utratą funkcji paladyna Lathandera nie mogła nosić już swojego poprzedniego tytułu. Nie lepiej jest z szatą daną jej w siedzibie zakonu. Dłuższą chwilę zastanawiała się, czy założyć tą drugą, jednak wreszcie dała sobie spokój z tymi myślami. Nie chciała dłużej gniewać boga, któremu wcześniej służyła, nosząc szaty, które do niej nie należą. Może kiedyś odda je Grecie?
Sama wierzchnia część pozostała bez zmian, bo na nią narzucany jest pancerz, natomiast niebieski dół z motywem krzyża ustąpił kolorowi szafranu, jednak bez symbolu. Rzadko nosiła tą kombinację barw, choć mówiono jej, że wygląda w niej bardzo dobrze. Ale to było dawno temu. Na szyi miała zawieszony drewniany symbol Sune oraz kupiony przez nią naszyjnik.
Wyszła z pokoju i cichym krokiem udała się do apartamentu Bennona.

Lekko zapukała i weszła do środka. Rozejrzała się. Nic się tu nie zmieniło, a nawet zdołała się przyzwyczaić do obrazów, które na początku wywołały u niej rumieniec zakłopotania. Kapłan aktualnie siedział na sofie i czytał książkę, lecz odłożył ją natychmiast, gdy zobaczył, kto wszedł.
- Miałem przeczucie, że przyjdziesz. - powiedział uśmiechając się i wskazał na drugi koniec kanapy - Proszę, siadaj.
Lea usiadła. Nie czuła się już tak zagubiona, jak na początku, a perspektywa podróży morskiej napawała ją jakimś rodzajem optymizmu, którego nie potrafiła wyjaśnić.
- Dziś idziemy na statek, a jutro wypływamy. O czym zapewne dobrze wiesz. - spojrzała kapłanowi w oczy i dostrzegła w nich, że to, co mówi aktualnie jest dla niego oczywiste - Jest coś, co powinnam wiedzieć?
Kapłan wstał, zaczął się przechadzać po apartamencie w zamyśleniu.
Zatrzymał się przy kominku, wpatrując się w płomienie odpowiedział.
- Wszystko z ważnych informacji przekazałem ci już pierwszego wieczoru siostro. Ucz się, otwórz się na nowe dobre doznania, nie oceniaj pochopnie, naucz się korzystać z życia, miłować. Byś wiedziała, za co walczysz.
Przeszedł za sofę i staną za Leą pochylił się nad nią. Szepnął.
- Masz jeszcze jakieś pytania?
Lea obejrzała się na kapłana, po czym wstała, by stanąć obok niego. Odwróciła się w stronę okna będącego za sofą.
- Jest jeszcze jedna rzecz. Nie pytanie, ale myślę, że chciałbyś o tym wiedzieć. Ucałowane przez Sune i my zostaliśmy zaatakowani przez zbirów, gdy byliśmy na zakupach. Nikomu z nas się nic nie stało, a oni sami zostali zabrani przez Florę, jednak bardziej mnie martwi osoba, którą określili jako ich "mocodawca".
Nawet sobie nie zdawała sprawy, że użyła słów "Ucałowane przez Sune".
- Wiem o tym incydencie, lecz tu nie mogę w żaden sposób pomóc. Nie mam nawet najmniejszych podejrzeń co do jego osoby. Osób czy organizacji, które w przeszłości porywały różnego rodzaju awatary lub byłych awatarów jest kilka. Zbyt wiele niewiadomych.
- Myślę, że jeśli wspomnę o tym, że wykonali znak Maski przed walką, to zapewne też nic to nie da. - machnęła ręką. - Powinniśmy na razie uważać.
- Zbiry od Maski są łatwi do wynajęcia w pewnych kręgach, na ten przykład - w Sembii, niestety niewiele ta informacja daje. Tak, musicie się strzec. Zwłaszcza w portach. Bezpieczniejsze są “siostry ucałowane przez Sune” na morzu.
Odparł spokojny głosem Witający.
- Cóż... Chciałam cię głównie poinformować, że wypływamy. Tak też zrobiłam. - stanęła przed kapłanem i lekko się ukłoniła - Dziękuję za ugoszczenie nas Bennonie. I dziękuję za pomoc.
Uśmiechnęła się radośnie i usiadła na sofie.
- Nie mam na razie nic więcej do roboty, a będziemy wychodzić dopiero, jak wybije dziewiąty dzwon. Może tu zostanę na ten czas. Jeśli nie masz nic przeciwko.
Bennon podszedł do sofy, położył ręce na ramionach Lei i zaczął je delikatnie masować.
Potem pochylił się, nadal rozmasowując ramiona dziewczyny. Zapach kapłana dotarł do elfki. Przywodził jej na myśl goździki, imbir oraz sosny.
Do ucha Lei dotarł szept.
- Cóż chciałabyś robić przez te kilka dzwonów? Mam kilka pomysłów, które Ci się spodobają.
Po tych słowach delikatnie odgarnął włosy dziewczyny, po czym ucałował koniec szpiczastego ucha.
Lea błyskawicznie zarumieniła się i rozejrzała na boki, choć wiedziała, że nikogo poza Bennonem tu nie znajdzie. Nie była już w Zakonie Astra, ale i tak czuła się dziwnie. Nie wiedziała, czy to niepokój, czy może co innego. Odetchnęła głęboko i spojrzała w oczy kapłanowi.
- Cokolwiek chcesz zrobić, bądź ostrożny. Dobrze? - powiedziała cicho.
Bennon delikatnie podniósł Leę i zaniósł do łoża.


[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/83/5f/0d/835f0d151b07c670a6063aa8d06bafaa.jpg[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 27-05-2015 o 21:38.
Flamedancer jest offline  
Stary 27-05-2015, 20:31   #47
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Powrót na "Złotego Smoka"

Droga na statek tym razem była łatwa. Spotkane patrole straży miejskiej, łapaczy tylko machali widząc trójkę bosmanów ze “Złotego Smoka” i dziewczęta, wszystkich obwieszonych symbolami statku i rangi. To jest chustami, kapeluszami szarfami, kotami o dziewięciu ogonach
oraz gwizdkami bosmańskimi. Gdy doszli do “Złotego Smoka” puścili dziewczynki przodem.
Gdy na trapie postawiła nogę Lea, rozległ się modulowany świst i trwał, póki ostatni z bosmanów nie przeszedł po trapie na pokład. Żeglarz pełniący służbę wachtowego zatrzymał ich gestem.
- Kapitan jeszcze nie śpi. Jesteście do niego proszeni pan i panie bosman. Dziewczęta poczekają tutaj.
Kapitan Blasea siedział przy sekretarzyku, przed nim rozłożone były mapy morskie.
- Witajcie. Słyszałem, iż dużo się zdarzyło przez ostatni dzień. Słucham raportu.
Pora nocy - czy też dnia - była dla Leili zabójcza. Pozwoliła więc wykazać się innym.
- Piątka tutejszych zbirów - odparł Couryn - chciała porwać panny Golddragon. Podobno zleceniodawca ofiarował pięćset sztuk złota za pannę Gretę.
- Bosmanie Telstaer chciałbym jednak usłyszeć całą opowieść od początku, jeśli łaska.
Zatrzymał wywód Couryna kapitan ze śmiechem.
- Zgodnie z rozkazem poszliśmy do sklepu mistrza Hannona. Bena Hannona. Z wielką sympatią wspomina pana kapitana - dodał Couryn. - Byliśmy w trakcie kupowania ubrań dla dziewczynek, gdy do sklepu wkroczyła piątka zbirów.
- Po próbie rozwiązania sprawy drogą dyplomatyczną doszło do rękoczynów. Nikt z nas na tym nie ucierpiał. - dodała do wypowiedzi Couryna Lea. - Okazało się, że byli to poszukiwani złoczyńcy, więc zostali zabrani przez straż dowodzoną przez sierżant Florę.
- Chciałbym usłyszeć od naocznego świadka o tym, co się wydarzyło w Wielkich Łaźniach, dopiero potem co się wydarzyło następnego dnia - znowu przerwał kapitan.
- O tym powinna się wypowiedzieć bosman Lea. To ona była... główną uczestniczką zdarzenia. - Couryn spróbował zepchnąć relację na kogoś innego. Miał nadzieję, że kapitanowi o to chodziło, a nie o nawiązanie bliższych relacji między Leilą a Courynem.
- Bosmanie Leo, zatem słucham, co wydarzyło się w Domu Sune.
Lea na chwilę zamilkła. Zastanawiała się, co powie kapitan na to wszystko, co się zdarzyło. Postanowiła jednak zdać pełny raport z wydarzeń z łaźni. Westchnęła w duchu i zaczęła przywoływać obrazy, które zapewne zostaną jej w pamięci do końca żywota.
- Kiedy Couryn i Leila udali się na zakupy, wraz z siostrami Golddragon udałam się do łaźni. Zapoczątkowało to ciąg zdarzeń, o których zapewne już wszyscy tutaj słyszeli. - zawiesiła głos na chwilę. To ten moment, którym wszystko się rozstrzygnie. - Utraciłam łaskę Lathandera, lecz Sune przyjęła mnie w swe ramiona. Od tamtego momentu jestem paladynem Sune. Po tych wydarzeniach, nie licząc napaści w sklepie, nie działo się nic niezwykłego.
- Proszę o dokładniejszy raport, czemu dziewczęta są takie cenne. Czy każde zdanie muszę z was wyciągać siłą? - kapitan nadal się uśmiechał ale słychać było w jego głosie, iż nieporadność jego bosmanów przy składaniu dokładnego, pełnego, chronologicznego raportu zaczyna go irytować. Nie przejął się za to wcale informacją o zmianie boskiego patrona przez Leę.
Cóż... Dawno nie składała już raportu przed nikim, więc mogło się coś takiego zdarzyć, a pora już późna. Splotła dłonie za plecami i zaczęła mówić.
- Przepraszam kapitanie. W takim razie od początku. Wyszliśmy z karczmy "Pierwsza Fala" i udaliśmy się w stronę łaźni. Tam, z powodu utraty przeze mnie łaski Lathandera, Sune objawiła się przejmując ciało Grety i przemawiając przez nią. Po tych wydarzeniach zostałam paladynką Sune i nasza szóstka została ugoszczona w tamtejszych apartamentach przeznaczonych dla paladynów.
Zrobiła krótką przerwę, by oddzielić jeden wątek od drugiego, po czym kontynuowała.
- Następnego dnia udaliśmy się wraz z siostrami Golddragon dokończyć zakupy, których część zrobili już Couryn i Leila. Będąc w sklepie Bena Hannena zapadli nas złoczyńcy. Zostali wynajęci przez osobę określoną jako "mocodawca(?)", by porwać dziewczynki. Po nieudanych próbach przekonania ich, by odeszli, doszło do rękoczynów. Nikt z nas nie został ranny, natomiast oni zostali pokonani. Status: przywódca i trzej złoczyńcy nieprzytomni, ale żywi. Jeden zdołał zbiec. Sierżant Flora oraz straż zwabiona w pobliże dźwiękiem wystrzału zabrała napastników, a nam została wypłacona nagroda w wysokości pięćdziesięciu pięciu sztuk złota. Po tym wszystkim nic niezwykłego: dokończyliśmy zakupy, wróciliśmy do łaźni, a następnie przyszliśmy tutaj.
Kapitan w zamyśleniu potarł czoło, uśmiech jednak nie schodził z jego twarzy.
- Wszystko co powiedziałaś bosmanie potwierdza moje informacje, teraz mam już pełen obraz. Jako, że nie było was, powtórzę pewne informacje. Na pokład zostało zmustrowanych dwudziestu żeglarzy, dwudziestu dwóch zbrojnych będących piechotą pokładową oraz osiem osób o uprawnieniach bosmanów, w tym szantymen, mag pokładowy, kapelan-medyk, trzy dziewczęta pokładowe. Żeglarzy podzieli się na cztery wacht. Pierwszą będzie dowodzić nasz pierwszy oficer Deren, drugą nawigator Qentan Ostwik pełniący również funkcję płatnika, trzecią bosman Vincent, czwartą na zmianę szantymen Neevan Drżąca Struna, mag pokładowy Baedus Basanta, kapelan- medyk Krossar .
Piechota pokładowa zostanie podzielona na cztery drużyny. Drużyna strzelecka składa się z siedmiu osób, dowodzić będzie nimi bosman-sierżant Lea Dawnbringer, zwana będzie "Smokami". Resztę drużyn, dobiorą sobie po pięć osób bosmanowie - sierżanci Couryn Telstaer drużyna "Srebna", Leila drużyna "Złota".
Bosman Urlana wybrała sobie już ludzi do swojej drużyny “Spiżowych”. Bosmanowie Couryn i Leila dokonacie wyboru jutro. Macie na to czas od szóstego do ósmego dzwonu. Od ósmego dzwonu rozpoczyna się normalny bieg wacht od wachty drugiej i drużyny “Złotych”. Jeśli wszystko jasne, jesteście wolni bosmanie Couryn. Panie bosman proszę aby jeszcze chwilę pozostały.

- Dziękuję. - Couryn pożegnał się i poszedł do swej kajuty, zastanawiając się po drodze, cóż takiego ma paniom do powiedzenia pan kapitan.
Leila zazdrościła Courynowi nazwy jego drużyny. Ona wolałaby mieć “Srebrną”. Srebrny pasował do niej bardziej niż do niego! Zwłaszcza z pięknym kompletem biżuterii, który od niego dostała. Wolała jednak nie robić z igły wideł i w milczeniu przyjąć odgórne ustalenia. Nie była już na “Farsie, gdzie mogła do woli dogadywać kapitanowi. Była na “Złotym Smoku” i była tu nowa.

Gdy Couryn zamknął drzwi, wzrok Lei znów spoczął na kapitanie. Zastanawiała się czemu kazał zostać tylko jej i Leili. Na pewno nie dlatego, że ich imiona zaczynają się na L.
- W czym możemy pomóc? - zapytała.
- Chodzi o dziewczęta. Jak poinformował mnie inny świadek wydarzeń w Domu Sune, miały cięższe życie, niż nawet kapitan Dev podejrzewał. Mówiono mi o pracy w stolicznych kanałach i to tych najwęższych. Normalnie dziewczęta i chłopcy pokładowi śpią gdzie bądź na siennikach do czasu wyzwoleni się na młodszego żeglarza. Otrzymaliście jednak panie bosman wraz z bosman Urlaną największą kabinę, z największymi kojami. Jedna nawet jest wolna. Chciałbym by wyraziły panie zgodę aby dziewczęta dzieliły kajutę z wami. Bosman Urlana wyraziła już swoja zgodę. - zapytał nieco zafrasowany Menalon.
- Jak najbardziej. Myślę, że nie będzie to nikomu przeszkadzać. Prawda Leilo? - uśmiechnęła się do Leili, a później do kapitana i lekko się ukłoniła - Dziękuję.
W duchu naprawdę się cieszyła. Dziewczynki zasługiwały na naprawdę wiele po tylu latach spędzonych w cierpieniu. A przede wszystkim na wygodne łóżko.
Leila powstrzymała ziewnięcie, by nie narazić się nikomu nieodpowiednim zachowaniem. Odwzajemniła uśmiech elfki i skłoniła się nieznacznie przed kapitanem.
- Ay, sir. Żaden problem. Mogą spać z nami.
- Jak wiecie to na wszystkich bosmanów głównie spadnie obowiązek nauczania dziewcząt. Z wyjątkiem Urlany ona nie nadaje się do przekazywani takiej wiedzy. Muszą nauczyć się czytać, pisać rachować oraz wszystkiego, czego tylko zechcą się nauczyć. Pierwszy będzie przydzielał obowiązki dotyczące nauki dziewcząt pokładowych. Na razie nie przydzielam ich na żadne wachty na stałe. Muszą poznać pracę na statku, zatem będą pracować na wachtach od ósmego do dwunastego dzwonu, oraz od szesnastego do dwudziestego. Noce mają poświęcać na sen. Polecam byście kuków będących na waszych wachtach uprzedziły, iż dziewczęta póki nie nabiorą ciała mają otrzymywać podwojone racje. To by było na tyle. Dziękuję za waszą pomoc w tej sprawie. Nie zatrzymuje dłużej.
Po tych słowach skinął im głową.
Leila słuchała wszystkich wytycznych z rosnącym niepokojem. Starała się skrzętnie notować w pamięci polecenia. Zastanawiała się przez moment, gdzie ma w tym całym zamieszanie znaleźć czas na normalną pracę, ale uznała, że tym będzie martwić się potem.
- Za pozwoleniem, sir. Mam pytanie - zwróciła się do kapitana.
- Pytajcie zatem.
- Czy w związku z - nie ukrywajmy - rozszerzonym zakresem obowiązków, obowiązywać będzie nas również dodatkowe wynagrodzenie? - zapytała z ciekawości, zachowując zupełnie neutralny i nieroszczeniowy ton.
Nie było tajemnicą, że zajmowanie się pannami Golddragon było niezwykle absorbujące.
- Leilo... Ja uważam, że powinniśmy to zrobić z samej dobroci serca, a nie prosić kapitana o dodatkowe wynagrodzenie za to. W końcu jesteśmy rodziną na "Złotym Smoku". Jednak to tylko moja myśl - cicho powiedziała Lea. Chciała wyrazić swoje zdanie, ale wyraźnie dała do zrozumienia, że ostateczna decyzja należy do kapitana.
- Nie jest dziwne dbanie o swoje interesy, zatem będziecie pobierały dodatkowe wynagrodzenie za opiekę nad dziewczętami w porcie. Przypomnę jednak paniom bosman, iż w czasie rejsu jesteście potrzebne ze swoimi ludźmi praktycznie tylko w czasie walki, niekiedy przy wiosłach, ale dajcie bogowie by to się zdarzało jak najrzadziej. Przydzielam Was i wasze drużyny do wacht wraz z żeglarzami tylko po to, by można utrzymać w dyscyplinie piechotę pokładową.
Uśmiechnął się do swoich myśli.
Leila uniosła lekko brew i była to jej jedyna reakcja na słowa Lei, nie chciała bowiem wchodzić kapitanowi w słowo.
- Rozumiem, dziękuję - zaczęła ostrożnie, bo nie miała zamiaru się wykłócać o nic, a jedynie chciała wyjaśnić to i owo.
Podziękowała również i Lea. Skrzętnie zapisała w pamięci swoje obowiązki. Nie miała więcej żadnych pytań ani nic więcej do dodania.
- Zapewne wiele razy będziecie sobie szukały zajęcia by się nie zanudzić, wszak nawet pościg za statkiem umykającym trwa niekiedy cały dzień a nawet i dłużej.
-Rozumiem
- powtórzyła.
Ja tam znajdę sobie zajęcie bez problemu ~ dodała w duchu, myśląc o Courynie.
Chciała dopowiedzieć coś jeszcze, ale zmieniła zdanie i tylko machnęła lekko ręką. W jej mniemaniu nie zmieniało to jednak faktu, że miały być dużo bardziej zajęte i oblegane przez małe rudzielce. W końcu dziewczynki już je znały i im ufały. Czuła jednak, że dalsza rozmowa jest bezcelowa. Poza tym z kapitanem się nie dyskutuje.
- Czy jesteśmy wolne?
Widząc w oczach Leili niezadane pytanie odpowiedział.
- Przypominam, iż zajęcia dla dziewcząt będą prowadzone tylko w godzinach od dwunastego do szesnastego dzwonu z czasem na posiłek. Tylko osoba lub osoby, która akurat będzie prowadzić lekcje, a nie będzie pełnić wachty, będzie zajęta. Dziewczętom zapewne z początku wystarczy jeden nauczyciel, by je nauczyć podstaw. Pierwszy postara się też by te obowiązki były po równo rozdzielone. Oczywiste jest, iż o religii nauczać będzie mogła jedynie bosman Lea lub nasz medyk. Podobnie z nauką leczenia, jeśli którąś z dziewcząt będzie się chciała z nią zapoznać. Gry na instrumencie też nie nauczy ich ktoś, kto nie potrafi grać, zatem będą to szantymen lub bosman Couryn. Wpierw jednak nauka czytania, pisania oraz rachowania. Będę o tym jeszcze rozmawiał z innymi bosmanami. Teraz jesteście wolne.
Leila ukłoniła się z uśmiechem i opuściła pomieszczenie.

Na pokładzie czekały dziewczęta, stając nad swoimi workami żeglarskimi.
Greta wpatrywała się w wychodzące kobiety.
- Pani bosman, co mamy robić? Kazano nam tutaj czekać na Was.- zapytała zdenerwowana. W końcu nikt nie chciał im wskazać miejsc do spania. ~”Czyby kapitan się rozmyślił i nie chce ich tu”~. To pytanie było niemalże wypisane na zasmuconych twarzach sióstr.
Leila, mimo zmęczenia, uśmiechnęła się do nich uspokajająco.
- Idziemy was zakwaterować w naszej kajucie. Będziemy wszystkie mieszkać razem - oznajmiła wesoło.
Niemal można było słychać jak jeden głaz, z całej góry przytłaczającej serca dziewczynek spadł, roztrzaskując się u jej podnóża.
- Idźcie przodem. Zaraz was dogonię. Chcę tylko coś jeszcze paniom bosman powiedzieć.
Powiedziała do sióstr Greta. Gdy oddaliły się, poprosiła spuszczając wzrok.
- Czy możemy sypiać z wami w kojach? Wiem, że moje siostry się boją, pewnie tego samego co ja. Że to wszystko rozwieje się jak sen. - wskazał ręką cały statek.
- Zaś ja obudzę się samotna w kanale. Ja, ja zaś … - buntowniczo podniosła głowę patrząc w oczy Leili i Lei. - Nie chciałam tej całej odpowiedzialności, która spadła na moje barki, gdy najpierw umarła nasza matka a potem dobra kobieta opiekująca się nami. Tylko z miłości podjęłam to brzemię. Ja też chce poczuć ciepło, bezpieczeństwo i to, że ktoś jest przy mnie i pomoże mi w potrzebie. Proszę.
Potem szybko odwróciła głowę, przetarła dłonią gromadzące się łzy.
Paladynka podeszła do Grety, przykucnęła przy niej i delikatnie starła jej łzy.
- Jednak to dzięki Tobie Elza i Ann wciąż mają nadzieję. Chwała Ci za to, że przyjęłaś ten obowiązek na swe ramiona, choć go nie chciałaś. Jesteś wspaniałą młodą kobietą. Twoja matka i opiekunka na pewno byłyby z Ciebie dumne. - Lea chwyciła dłonie Grety w swoje - Czujesz dotyk, prawda? Oznacza to, że nie śnisz. Nic się nie rozwieje. Jesteś tutaj. I pamiętaj - nie jesteś sama. - puściła jedną dłoń i wskazała na Leilę - Jest Leila. Jestem ja. Są też Couryn, Neevan, Basanta, kapitan i wielu marynarzy na tym okręcie. Będziemy przy was, ochronimy, pomożemy. A co do spania z nami - uśmiechneła się lekko i szczerze - Ja nie mam nic przeciwko.
Greta uśmiechnęła się smutno i popatrzyła na Leilę czekając na jej odpowiedź.
Kiedy Lea mówiła, Leila zastanawiała się, czy zamustrowanie na "Złotego Smoka" było aby na pewno takim dobrym pomysłem. Czy tak miał wyglądać cały rejs? Z dziewczynkami, którymi trzeba zajmować się całymi dniami i nocami? Jeśli Leila miała z kimś spać, to chciała z Courynem. No a poza tym nikt z nich nie zatrudnił się jako niańka. Uwaga, jakiej wymagały siostry Golddragon, i tak popsuła już Leili wystarczająco dużo planów...
Inna sprawa, że trochę żałowała dziewcząt. Z jednej strony ponura determinacja, z drugiej zapłakana niewiara w obecną sytuację. Jak one, z takim podejściem, przeżyły te okropności, którymi częstowało ich życie?
Żal żalem, ale rozsądek rozsądkiem.
- Jedna z was może spać ze mną - zaczęła - ale tylko jedną noc. Powinnyście spać w swojej koi. Jeśli Lea się zgodzi, to może i na zmianę będzie was przyjmować do siebie - uśmiechnęła się, mając ją nadzieję, że złagodzi to nieco wydźwięk jej słów.
- Ktoś zawsze będzie obok i nikt nie pozwoli was skrzywdzić - potwierdziła słowa elfki.
- Dziękuję pani bosman, Elza będzie zachwycona. Pewnie pani wiedziała, iż naśladuje ona panią we wszystkim. Sposobem chodzenia, noszenia ubrań, nawet nóż nosi tak jak pani, na prawym biodrze, miast tak jak jest wygodniej na lewym.
Greta z uśmiechem dygnęła Leili.
- No to pójdźmy obejrzeć naszą kajutę i przywitać się z Urlaną. Choć możliwe jest, że już śpi. - powiedziała Lea.
Sama już powoli zaczęła odczuwać zmęczenie, a przed piątym dzwonem wypadałoby się zbudzić.

W kabinie słychać było ciche pochrapywanie. Na dolnej koi na bakburcie spała kobieta, wypełniając swoim ciałem, na szerokość, całą koję.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-05-2015, 20:49   #48
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
8 Mirtula 1372RD Świt

Brakowało klepsydry do piątego dzwonu, gdy ciszę na "Złotym Smoku" przerwały gwizdki bosmańskie, wzywające całą załogę, tak jak przy alarmie bojowym, na pokład. Wachtowy biegną przez podpokład budził żeglarzy i piechotę. Potem zapukał do kabin bosmańskich po kolei.

Elza już na pierwsze gwizdki wyskoczyła z koi, która jak jej pozwolono dzieliła w tym dniu z Leilą. Greta z Ann wygramoliły się z koi dzielonej z Leą.
Dziewczynki były szybciej na nogach od swoich opiekunek.

- Pan kapitan wzywa pana nawigatora, panów i panie bosman na mostek.
Oznajmił gdy już jemu otworzono.

Na żaglowcu panował coś co można było nazwać chaosem. Pierwszy próbował go uporządkować, lecz szło mu to bardzo opornie, gdyż nagle na pokładzie znalazła się cała załoga.

Na mostku czekał kapitan stojący przy sterniku.
- Wychodzimy w morze, każdy z bosmanów obejmuje dowództwo nad swoim ludźmi. Bosman Leila i Couryn obejmujecie wspólnie dowództwo nad dziesiątką piechoty jeszcze nie przydzieloną. Potem sobie z niej wybierzecie ludzi. Wachtą czwartą w tej chwili dowodzi medyk Krossar. Potem szantymen Neeven, a następnie czarodziej Baedus Basanta. Przypomina, iż o ósmym dzwonie do dwunastego, służbę obejmują wachta druga i drużyna „Złotych”. Ustawcie swych ludzi przy bakburcie. W pierwszym szeregu żeglarze w drugim piechota. Dziewczęta pokładowe na dziobie. Wychodzimy pod pełnymi żaglami, tak jak „Smok”. Idziemy za nim. Niech te ciury pokładowe, z innych żaglowców, nauczą się jak wygląda porządne wyjście z portu. Szantymenie chcę słyszeć pieśń przy wyjściu z portu. Ma trwać do czasu jego opuszczenia, chcę też aby inne załogi ją słyszały. Tym którzy mało pływali przypomnę, iż teraz nastąpi przeniesienie i wciągnięcie bander Republiki Turmishu oraz bandery „Złotego smoka”. Pierwszej na top fokmasztu, naszej na top grotmasztu. Rozejść się do swoich ludzi.


Potem Menalon chwycił metalową tubę. Podszedł do relingu.

- Kanonierzy na sterburcie przygotować się do oddania salwy honorowej, przy wyjściu z portu, na wysokości główek. Pamiętać tylko połowa ładunku prochu i bez kuli. Durnia, który zładuje kulę powieszę za jaja, lub za to co tam mu akurat wystaje.
Od strony dział nadleciał kobiecy śmiech, gdyż większość ich obsady stanowiły w tej chwili kobiety.

Potem kapitana przeszedł na bakburtę.
- Cumy oddaj. - Padła kolejna komenda przez tubę.
- Tak jest. Cumy oddane. – potwierdził żeglarz odcumowujący żaglowiec, potem sprawnie, nim jeszcze prąd odpływu zaczął wynosić pinasę z portu, przeskoczył na pokład.
- Bandery podnieść – wachtowy z towarzyszącym mu żeglarzem prędko przenieśli bandery z rufy na ich nowe miejsca.

Pierwsza na swoim miejscu znalazła się flaga Turmishu, potem bandera „Złotego Smoka”. Przeniesieniu i wciągnięciu ich towarzyszył modulowany świst trapowy.
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/d9/74/5b/d9745bfba70e078f618e45c0fd74f219.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/67/4a/c2/674ac2000818e6fc4284e1be2d82e5ba.jpg[/MEDIA]

Teraz dopiero rozległy się komendy Pierwszego i nawigatora.
- Groty staw, zwrot przez sztag.
- Jest grot staw – meldowali żeglarze
Groty poszły do góry, potem żaglowiec zmienił kierunek i dziób „Złotego Smoka” przeciął wiatr.

Na dziobie głośnym mocny głosem Neeven zaintonował pieśń.

Żegnaj Alaghonie!
Żegnaj suchy lądzie!
Okręt nie zatonie,
na dnie nie osiądzie!
Bo wrócić tu musi,
tutaj gdzie port jego!
Choć nieznane kusi,
nie pojmiesz dlaczego…

Żegnaj Alaghonie,
witaj morska piano!
Żagle, a nie konie!
Bryza, a nie siano!
Pokład pełen ludzi,
maszt pod samo niebo,
rejs nam się nie znudzi,
nie pojmiesz dlaczego…

Żegnaj Alaghonie!
Żegnaj piękny kraju!
Choć spocone skronie,
choć nie jest jak w raju,
wszystko dobrze będzie,
nie bójmy się złego!
jeśli jestem w błędzie,
nie pojmę dlaczego…

W tym czasie padały kolejne komendy.
- Fok staw
W chwilę potem padły kolejne komendy.
- Mars staw, bram staw - i ostania - bezan staw.
Po tych komendach „Złoty Smok” był już pod żaglami, znajdowała się też w połowie portu.

Wtedy rozległy się dwa wystrzały dział po sobie, to właśnie galeon „Smok” mijał główki portu.
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/fc/60/53/fc60538da37c385a00d939af42993e52.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/2e/28/45/2e2845930ac75ea206e442450617874e.jpg[/MEDIA]

W tym czasie szantymen śpiewał, a załoga nie zajęta przy manewrach stał na baczność.
Padła kolejna komenda.
- Zwrot przez sztag
Ten zwrot przez sztag ustawił „Złotego Smoka” na wprost wyjścia z portu.
W ciągu kilku modlitw pinasa minęła główki portu. Rozległy się dwa wystrzały dział „Złotego Smoka”. W chwilę potem wybite zostały dwie szklanki.
Potem padły komendy.

- Rozejść się

Menalon krzyknął jeszcze przez tubę ostatni rozkaz.

- Panowie i panie o randze bosmanów lub równorzędnych stawicie się o siódmej szklance na mostku.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 28-05-2015 o 21:10.
Cedryk jest offline  
Stary 28-05-2015, 09:01   #49
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Po wyjściu od kapitana Couryn wreszcie odwiedził kabinę, w której zamierzał spędzić najbliższe dni i miesiące. Kabina przy lewej burcie... więc dla kontrastu wybrał prawą koję. Górną, gdzie łatwiej było o świeże powietrze i odrobinę światła.
W miarę szybko rozmieścił w szafce swoje manele, a potem wyszedł na pokład. Nie miał zamiaru iść spać bez pożegnania z Leilą.
Leila, odprowadziwszy dziewczęta do kajuty, obiecała im wrócić niebawem. Szybko więc pojawiła się ponownie na pokładzie, poszukując Couryna, by przedstawić mu najnowsze wieści. Początkowo nie zauważył jej, wpatrzony w pogrążone we śnie miasto. Podeszła do niego na palcach, cichutko, by znienacka objąć go w pasie i przytulić się do jego pleców.
- Jak tam apartamenty? - zapytała wesoło.
- Nie narzekam - odparł. Obrócił się i odwzajemnił uścisk. - Chociaż nie umywają się do naszego łoża w Domu Sune. A co u ciebie? Macie dużo miejsca?
- Tak jakby - odpowiedziała cicho. - Kapitan polecił nam czuwać nad nauką i dalszym rozwojem dziewcząt. W zasadzie będzie to obowiązek wszystkich bosmanów po trochu.
Couryn nie wyglądał na ucieszonego.
- Mam nadzieję, że kapitan nie przemęczy biednych dziewcząt nadmiarem nauki.
Leila zaśmiała się cicho.
- Szczerze mówiąc, to ja mam nadzieję, że one nie przemęczą nas. Do tego chcą z nami sypiać w kojach, to znaczy ze mną i z Leą. Dałam się uprosić na jedną noc.
Couryn wpatrywał się w nią z niedowierzaniem w oczach. No ale Leila nie wyglądała na kogoś, kto sobie żartuje.
- Nie do wiary...To którą sobie wzięłaś do łoża? - spytał. - Do koi, znaczy się?
Odpowiedziała mu spojrzeniem spode łba.
- Elzę. Nic nie musiałam brać, sama się wpakowała. - Nie potrafiła ukryć rozbawienia. - Greta mówi, że Elza jest we mnie zapatrzona i we wszystkim mnie naśladuje… Muszę się jej lepiej przyjrzeć.
- Mam nadzieję, że cię nie wypchnie z koi - zażartował. - W razie czego, jak ci będzie z nią niewygodnie, to przyjdź do mnie.
- Taki mam plan. Dlatego też zgodziłam się tylko na jedną noc z nią - odparła z uśmiechem i pocałowała Couryna delikatnie.
- Może by tak… - Po pocałunku Couryn spojrzał na ląd. - Może sobie znajdziemy jakiś zaciszny kącik? Parę miłych chwil przed wypłynięciem w rejs?
Leilę cieszyło, że on reaguje na nią z równą ochotą jak ona na niego.
- Z przyjemnością. Musimy korzystać z każdej okazji - stwierdziła z entuzjazmem.
Powiodła za jego spojrzeniem i nachmurzyła się nieco.
- Aczkolwiek nie jestem przekonana, czy schodzenie z okrętu to dobry pomysł… Poza tym miałam szybko wracać - odstąpiła od niego na krok, wycofując się jednak z tej kuszącej propozycji.
- Elza pewnie nie zaśnie beze mnie, a jutro kolejny emocjonujący dzień - westchnęła, po raz kolejny przytłoczona odpowiedzialnością za dziewczynki. - Przyjdę do ciebie kolejnej nocy, może nie pobudzimy pozostałych, jeśli zachowamy ciszę - błysnęła zębami w uśmiechu.
Couryn podziękował jej za propozycję gorącym całusem.
- A może wprowadzisz się na stałe? - spytał. - Mamy jedną wolną koję. Po co wy się macie gnieść...
- Jeśli twoim współlokatorom nie będzie to przeszkadzać, to jestem za - odpowiedziała z zadowoleniem, gdy już oderwali się od siebie.
Pocałowali się raz jeszcze, co zostało nagrodzone cichym, acz pełnym uznania gwizdem, jaki dobiegł od strony stojących na wachcie marynarzy.
- Dobranoc, skarbie - powiedział Couryn, odrywając się wreszcie od dziewczyny.
- Dobranoc, ko... kotuś - w ostatniej chwili opamiętała się.


Leila z żalem rozstawała się z Courynem. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nieprędko będą mieli okazję spędzić tylko razem trochę czasu. Taki był już jednak urok życia na statku, którego nie zamieniłaby na żadne inne.
A może jednak?, pomyślała, przebierając się do snu.
Przeszywanicę założyła złotem i czerwienią - barwami “Złotego Smoka” - do góry, po czym wślizgnęła się do koi, gdzie czekała Elza.
Ledwie Leila ułożyła się wygodnie, a już objęły ją chude ramionka i poczuła drobne ciałko lgnące do jej ciepła. Objęła dziewczynkę, gładząc ją delikatnie po włosach. Wsłuchiwała się w spokojny, równomierny oddech Elzy, która uspokojona jej obecnością szybko zasnęła.

Do Leili sen nie przyszedł tak szybko nawet mimo zmęczenia. Przez jej głowę przewijały się setki myśli, z których zdecydowana większość dotyczyła jednej osoby. Wiedziała, że Couryn jest tuż za ścianą, ale to było za mało. Wolałaby być obok niego.
Odruchowo obróciła pierścionek na palcu prawej dłoni.
Prawej…?, przeanalizowała to w myślach.
Dotarło do niej, jaki błąd popełniła u złotnika. Zarazem zrozumiała, dlaczego syn Bena Hannena nazwał Couryna jej narzeczonym. Musiała stłumić rodzący się jej w gardle śmiech, by nie pobudzić reszty kobiet. Drżenie jej ramion i tak wyrwało niechętny pomruk z ust Elzy. Uspokoiła się jednym głębokim wdechem.

Czy Couryn wiedział, gdy zakładał jej pierścionek? Zorientował się? Nie sądziła. Mimo to jakaś maleńka iskierka kobiecej naiwności rozjarzyła się w jej sercu. Szybko przywołała się do porządku. Nie była młodą siksą, żeby jak na skrzydłach uganiać się za chłopakiem, który był dla niej miły. Może wiedział, może nie. Jego sprawa. Tylko że on nie był dla niej po prostu miły…
Miły mógł być dla sióstr Golddragon, Melisy czy członkiń załogi. W odniesieniu do Leili kierowało nim dużo więcej niż tylko uprzejmość. Jak na razie obiecali sobie nie zamieniać się wzajemnie na nikogo innego i to powinno jej w zupełności wystarczyć.
A dziecko?, szepnął jakiś podstępny głosik w jej głowie.
To już było mniej zabawne. Co jeśli faktycznie chwila zapomnienia miała owocować takim brzemieniem? Leilę to nadal przerażało, choć starała się o tym nie myśleć na co dzień. Wspomniała zachowanie Couryna podczas rozmowy w ogrodach Sune - wcale nie wyglądał, jakby miał uciekać. Wyglądało na to, że mogła na niego liczyć w każdej sytuacji…

W końcu i Leila zasnęła, ukołysana równomiernym oddechem Elzy i uspokojona dziwnym przeświadczeniem, że ta jednodniowa znajomość z Courynem zaowocuje czymś znacznie poważniejszym i długotrwałym.


Pobudka wyrwała ją ze snu również szybko jak Elzę. Jak tylko mała wygramoliła się z koi, Leila również stawała już na nogi. Nie musiała nawet tracić czasu na ubieranie się. W zdobionej przeszywanicy wyglądała wystarczająco reprezentatywnie. Mniejsza o to, że sięgała w porywach do połowy uda.
Wychodząc, Leila zdążyła jeszcze tylko złapać kapelusz ze złotym smokiem, by ukryć jakoś zmierzwione włosy.

Na pokładzie wzrokiem odszukała Couryna i stanęła u jego boku, uśmiechając się promiennie. Wysłuchawszy kapitana, rozejrzała się po obecnych. Była ciekawa, kto jeszcze nie ma przydziału i spośród kogo będzie mogła składać swoją drużynę. Na to jednak miał jeszcze przyjść czas.
Część - ta bardziej ogarnięta - załogi już ustawiała się w szeregu na bakburcie. Do tych bardziej skołowanych najwyraźniej nie do końca docierało, co się dzieje. Leila złapała za kapelusz i pomachała nim wysoko nad głową.
- Piechota na bakburtę! - krzyknęła, ile sił w płucach, nie bacząc na krzywe spojrzenia co poniektórych.
Z radością obserwowała, jak kilka osób zareagowało na jej polecenie, dołączając do szeregu. Sama również podeszła do bakburty i ustawiła się wraz z nimi na baczność. W końcu musieli z kogoś brać przykład!

Po wypłynięciu z portu szybko oszacowała, że ma jeszcze całkiem sporo czasu do spotkania na mostku. Wypadałoby więc wrócić do łóżka, bo przecież noc obiecana Elzie jeszcze się nie skończyła. W drodze do kajuty udało jej się złapać Couryna, którego pocałowała czule.
- Przyjdź na moją poranną służbę, hm? Podzielimy się jakoś tą piechotą, co nam zostawili - poprosiła i udała się do siebie.
Pozostały czas zamierzała wykorzystać na sen.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 28-05-2015, 13:45   #50
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po powrocie do kajuty Couryn szybko się przebrał w coś, co bardziej nadawało się do życia pokładowego niż kolcza koszulka, po czym położył się.

Sen nie od razu przyszedł. Świadomość, że za paroma centymetrami drewna śpi Leila skłaniała do przemyśleń.
Z jednej strony cieszył się, że nie została na lądzie, że będzie ją miał obok siebie. Z drugiej... nie płynęli na wycieczkę, a on zdecydowanie nie chciał, by Leila była blisko podczas wymiany ognia i ciosów kordów.
Cóż... każdy plus ma swego minusa...

Swoją drogą, za grosz nie rozumiał poczynań kapitana.
Po co wpychać małe rudzielce do jednej kajuty z paniami bosman? Po co mają się tłoczyć, skoro w kajutach bosmańskich zostały wolne koje? To, że kobiety i mężczyźni na statkach sypiali w tych samych pomieszczeniach, nie było niczym specjalnym. Nikt nie robił z tego żadnej tragedii. Przecież i tak zachowanie prywatności w warunkach panujących na statkach było niemożliwe. Na "Złotym Smoku" panie-marynarze i panie-piechociarze nieraz będą świecić gołymi cyckami i tyłkami przed swoimi męskimi towarzyszami podróży. Tego nie dało się uniknąć, chyba że miały zamiar nie myć się i nie zmieniać odzienia przez cały rejs.
Skrzywił się na samą myśl o skutkach takiego postępowania. Kogoś by trzeba pociągnąć na linie za okrętem...

Oczywiście niezbyt by mu odpowiadało, gdyby Leila pokazywała publicznie swe wdzięki, ale tu przemawiała przez niego tylko i wyłącznie zazdrość i nie miało to nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.

Powstrzymał chęć zastukania w ściankę dzielącą jego koję o koi Leili. To by nie było zbyt rozsądne...

Rozmyślając o dziewczynie, którą dopiero co poznał, a z którą tak wiele go połączyło, zasnął.

* * *

Obudził go świst bosmańskich gwizdków.
Do ubierania nie miał zbyt dużo - jedynie insygnia swego stanowiska. Dziwną by rzeczą było, gdyby sypiał na przykład w kapeluszu,

Wygładził koję, sprawdził raz jeszcze, czy szafka jest dobrze zanknięta i wyszedł z kajuty.
Przez moment zastanawiał się, czy nie poczekać na Leilę, lecz uznał, że nie byłby to najlepszy moment, wyszedł więc na pokład. Lepiej było zjawić się na mostku odpowiednio wcześnie, niż się spóźnić już pierwszego dnia.

Przywitawszy Leilę uśmiechem i delikatnym muśnięciem dłoni, Couryn skupił swą uwagę na pierwszym po Bogu.
Na szczęście przemowa kapitana nie była zbyt długa.


Ustawiwszy morską piechotę w w miarę równym szeregu Couryn stanął na drugim skrzydle stojących, tak, by oboje bosmani mogli pilnować porządku wśród swoich podopiecznych.

- Cisza w szeregu, stać porządnie - rzucił cichy rozkaz, nim flagi powędrowały na maszty.

Gdy "Złoty Smok" wypływał z portu, Couryn usiłował ocenić doświadczenie załogi, która przecież w żaden sposób nie była z sobą zgrana. Wszak Blasea dopiero co objął złotego szkraba, a sama pinasa została niedawno zwodowana. Nawet dla doświadczonych acz niezgranych marynarzy była to pierwsza, jak by nie było, próba.
No ale poszło całkiem nieźle, co dobrze wróżyło na przyszłość.

Nim przyszli podopieczni Couryna i Leili wykonali rozkaz kapitana i rozbiegli się, mag zatrzymał ich jeszcze na moment.
- Chcę was wszystkich widzieć przed ósmym dzwonem - powiedział. - Razem z bosman Leilą podzielimy was na drużyny.
Odpowiedział mu niezbyt zgrany chór głosów potwierdzających zrozumienie polecenia.


Po wymianie krótkiego pocałunku z Leilą Couryn wrócił do swojej kajuty. Musiał, o czym zapomniał, rozliczyć do końca wydatki i przekazać na ręce Lei pieniądze z łupu, pozostałe po wydatkach poniesionych przez dziewczęta.
No i musiał przemyśleć, co ma powiedzieć swoim nowym podopiecznym.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172