Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2015, 20:23   #8
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Posiadłość Scacchi była jedną z największych w mieście. A właściwie największą, biorąc pod uwagę jej obszerność i ilość pięter. Sam don Sovrano niejednokrotnie chwalił się, że nie wie co ma zrobić z tymi wszystkimi pokojami. Gościnnych miał sześć, bibliotekę na pół piętra, dwie kuchnie, trzy toalety i pięć ubikacji, pokój muzyczny z pianinem, dwa salony, pokój sztuki do malunku, oraz swoją własną sypialnie, sypialnie dla córki oraz biuro z poczekalnią.
Od zewnątrz ogrom był równie wielki, wyostrzony przez białe ściany. Jakby tego było mało z jednej strony posiadłości znajdował się ogród, a z drugiej...basen. To właśnie tam odpoczywała teraz Donna.
Bo zostaniu przywitanym przez służbę i wskazanym drogę dwójka nie miała trudności ją odnaleźć, co zresztą i tak było szczegółem i formalnością, Xanatos dobrze znał posiadłość, spędzał w niej dużo czasu. Donna, rozłożona w stroju kąpielowym na ławce, opalała się czytając książkę. Jak można się było spodziewać, Fumo też tu był, siedział kawałek dalej w garniturze, z przygłupim wyrazem twarzy spoglądając w niebo. Z uśmiechem kiwnął dwójce na powitanie.
- Casa di Luna ustami Mezzo podała kilka faktów odnośnie denatki. Przyznano, że ponoć w mieście ukryty jest artefakt, acz sama nieszczęśniczka przenosiła coś… za co mieli otrzymać mapę do skarbu.- uśmiechnął się ironicznie Xanatos.- Tak przynajmniej twierdzą. Niemniej ile w tym prawdy… nie wiadomo.
Xanatos przysiadł na dość odległym od Donny leżaku nabijając fajkę tytoniem, podczas gdy jego przyjaciółka stała z tyłu nie wykonując praktycznie żadnych ruchów, ani grymasów.
-W każdym razie ich kurierka została napadnięta przez jakąś mafię, lub inną zorganizowaną grupę w naszych dokach, zabita i… obrabowana.- Xanatos wzruszył ramionami.-Jako propozycję wyjściową Rosso zgodził się na finansowe pokrycie kosztów całego bałaganu jaki Luna zostawili w dokach swoją nieudaną akcją. No i gotowi są odkupić zaginioną teczkę wraz z całą zawartością. Teraz… pałeczka jest po naszej stronie. Myślę, że możemy wysunąć… dodatkowe żądania i sprawdzić jak na to zareaguje Casa di Luna.
Donna zamknęła powoli swoją książkę i zamarła w miejscu, wyraźnie zamyślona. Zastanawiała się nad całą tą sytuacją. - Mówili coś o tym aby nie otwierać teczki, jeżeli już ją znajdziemy? - spytała. - Zawartość sama w sobie może faktycznie być bezwartościowa. - zauważyła. - Chciałbyś coś zaproponować?.
-Nie mówili.- stwierdził w odpowiedzi Xanatos puszczając kolejne kółeczka dymu.- W zasadzie to była jedynie wstępna rozmowa, więc też nie pytałem o to. Niemniej Mezzo wyraźnie starał się zasugerować, że dla nas zawartość teczki nie stanowi żadnej wartości.-
Wzruszył ramionami dodając.-Cóż… nie jestem jednym z Donów, więc nie mogę się wypowiadać w kwestii proponowanego zadośćuczynienia, ale wygląda na to że Casa di Luna chce się wywinąć jedynie za pomocą gratyfikacji pieniężnej.
Donna westchnęła. - To wyzwanie, co? - wywnioskowała w końcu. - O ile nie zdobędziemy teczki, nie będziemy mieli najmniejszego pojęcia o artefakcie. Nie spodziewam się aby sądzili, że damy sobie jakiś ściągnąć sprzed nosa za parę groszy. - Dziewczyna otworzyła z powrotem swoją księgę. - Musimy zdobyć tą teczkę. To nasza kwalifikacja do tej gry. Coś jeszcze?
-Potrzebuję… instrukcji na następną rozmowę. Jakie zadośćuczynienie Casa di Sacchi będzie chciała otrzymać od Rosso?- zapytał Xanatos.-I jakim po ciężkich negocjacjach się… zadowoli. Muszę mieć widełki, by móc w nich ugrać jak najwięcej.
-Nie mam pojęcia, muszę zapytać ojca. Zresztą, przed następnym spotkaniem pewnie minie parę dni. Nie wiem czy ktokolwiek zajął się już wyliczaniem kosztów. - wyjaśniła Anna.
- Z Mezzo spotkam się jutro. Więc ufam że jakieś propozycje wstępne będę mógł mu przedstawić.- odparł z uśmiechem Xanatos wstając i skłaniając się Donnie.-To chyba na tyle, jeśli chodzi o raport z tego spotkania w kościele.
Donna przyjrzała się Xanatosowi - Na cholerę umawiałeś się z nim tak wcześnie? Nie chcę na wpół zliczonych kosztów, powiedz mu, że wyślemy Rosso pocztą rachunek. - zasugerowała. - Postaraj się czegoś dowiedzieć o teczce. Jak wyglądała, kto się z nimi mieszał. Zwłaszcza kto chciał ją odbić, koniec końców, to nie Luna otworzyła ogień na naszym terytorium.
-W każdej grze… podstawą do zwycięstwa jest zachowanie inicjatywy i przewagi.- uśmiechnął się pobłażliwie Xanatos.-Jeśli dałbym mu czas, mógłby się przygotować do rozmowy i negocjacji, a tak… zmusiłem Mezzo do negocjacji z jedną ręką w nocniku. Stąd jego ugodowość. Musiał naprędce obmyślać strategię. Obawiam się jednak, że drugi raz nie da podejść się tak łatwo. Niemniej, jeśli będę go cisnął w kwestii teczki, przyparty do muru, może jeszcze coś wygadać.
-liczę na ciebie.-
-Postaram się ciebie nie zawieść Donno.- po tych słowach Xanatos wstał, skłonił się dziewczynie i ćmiąc fajkę ruszył do wyjścia, a gdy mijał swoją wspólniczkę. Ta w milczeniu ruszyła za nim. Kolejnym jego celem było miejsce zbrodni w dokach, a nuż on lub jego wspólniczka Shiruka zauważą coś ciekawego.



Przejazd zajął Xanotosowi chwilę, choć nie tak długą. Panna Donna mieszkała dość blisko doków, Don Scacchi lubił mieć swój dobytek pod ręką. Był od niego dość daleko aby hałas i smród go nie irytowały, ale to by było na tyle.
Auto musiało przejechać najpierw przez stare doki, miejsce czekające na remont, okazjonalnie używane do przechowywania niebezpiecznego cargo, choć teraz powinno być puste.
Samochód spokojnie, choć niezapowiedzianie zatrzymał się, a prowadząca go cicha panienka kiwnęła głową na dok.
W miarę rozsądną drogę z górki od Xantosa znajdowały się stare hangary, jedne z tych które miał zamiar obejrzeć. Pomiędzy dwoma z budowli Xantos dojrzał dwójkę mafiozów z rodziny Luna. Annę i Gio. Machali pistoletami i znęcali się nad jakąś dwójką ulicznych gangsterów, choć w okolicy były ubrania jeszcze trzech innych.
W cieniu jednego z hangarów, kilka kroków w lewo od walecznej pary, znajdowała się ukryta w cieniu Benna, wyglądająca na niezbyt pewną siebie.
Xanatos mógł tylko westchnąć w duchu, na widok tego… barbarzyństwa. Skinął dłonią Shiruce, a ta wiedziała co ma robić… zabezpieczyć Bennę.
Japonka skinęła głową i znikła w cieniach budynków, by po chwili pojawić się koło Benny.
Sam Xanatos ruszył zaś w kierunku Anny i Gio, z uśmiechem na ustach i z dłońmi wsuniętymi w kieszenie spodni. Otwarcie i spokojnie podszedł, pytając od razu.- Mogę wiedzieć co wy tu wyprawiacie, na miłość boską?
-Dajemy nauczkę nadętemu gangerowi, nie widać staruszku? - Gio nawet nie spojrzał na Greka, jego ton był dość mocno nieprzyjemny.- Byliśmy na małym spacerze i zostaliśmy dość brutalnie zaczepieni, teraz wyciągamy konsekwencje. - to rzekłszy zasadził mięśniakowi kopa, tak że ten aż się zwinął z bólu. -Mięczak… - wycedził z pogardą.
- Niewątpliwie… na spacerze. Ostatnio dość często spacerujecie po terenie Scacchi z mizernymi zresztą efektami.- nie przejmując się słowami Gio, Xanatos ostentacyjnie nabijał, a następnie zapalił fajkę dodając.- A potem ten biedaczyna Mezzo musi się za was tłumaczyć.
Po czym zaciągnął dymka i dodał.- Wasze spacery tutaj zaczynają wywoływać pewnie migreny u don Rosso, a efekty waszych działań są opłakane w skutkach, więc… nie pogarszajcie sytuacji i wracajcie na swoje terytorium.
-Robimy wam przysługę dając nauczkę zaczepnym gangerom, a Ty mi jeszcze grozić próbujesz? Chyba Ci się dym rzucił na mózg staruszku… Zrób lepiej w tył zwrot, zanim pomyślę, że sami tych kmiotów na ludzi napuszczacie. Atak na Lunę raczej wam się nie przysłuży. - ton młodzieńca zaczynał zdradzać irytację.
Anna zaczęła badać zachowanie Gio z niepewnym spojrzeniem.
Xanatos zignorował Gio spoglądając w kierunku Anny i rzekł głośno.- Weź tego wściekłego psa na kaganiec, zanim narobi ci kłopotów.
Po jego splecionych razem dłoniach ubranych w gustowne rękawiczki z tłoczonymi na złoto symbolami zaczęły przeskakiwać błyskawice.- Chyba nie chcesz, aby don Rosso stwierdził, że z was lepszy będzie pożytek w grobie?
Kątem oka Xantos dostrzegł, że jego partnerka w końcu dostała się do biednej Benny. Ani Gio ani Anna nie zdawały się ich spostrzec. Póki co.
Anna zaśmiała się. - Jesteś za stary na groźby, dziadek. - skomentowała. - Ale masz racje, już dostałam po uszach za robienie u was burdelu. Chodźmy stąd, Gio.
Marotti wziął głęboki oddech, przymknął na chwilę oczy i wyraźnie się uspokoił.
-Niech Ci będzie Anna, ale jesteś mi coś winna. - westchnął i zrobił w tył zwrot, oddalając się w kierunku, z którego przyszli. Nie omieszkał jednakże po drodze sprzedać ostatniego kopniaka leżącemu bikerowi. I tak nikt nie uwierzy w to, co ten dzieciak widział. Przecież został dotkliwie pobity i jest w szoku.
-Masz szczęście dziadek, że ona tu jest. Gdybym był sam, nie skończyłoby się tak miło. - rzucił na odchodnym do nadętego pajaca w fikuśnym garniturku.
-Nie wątpię… pobrudziłbyś mi garnitur swoją posoką.- zgodził się z nim Xanatos nadal z bezczelnym uśmiechem.- A wiesz jak ciężko się czyści jedwab z krwi?
Po krótkiej chwili dwie panienki wyszły z cienia. Benna wyglądała na dość wycieńczoną. Widać niedawno korzystała z swojego artefaktu.
-Cóż… wszystko dobrze, co się dobrze kończy. - rzekł na powitanie Xanatos i pyknął kółkiem dymu z fajki.-Po czym spytał Bennę wprost.- Co tu się właściwie stało?
-Nie wiem. Potem. - odpowiedziała łapiąc się za głowę. - Jest tu więcej Luny. Nie są w dobrych nastrojach. Wywieźcie mnie stąd.
- Zgoda… - rzekł Xanatos wzdychając. Nie podobały mu się słowa “Jest tu więcej Luny”... Nie powinno tu być tyle tych gangsterów i nie powinni się zachowywać tak obcesowo jak ta parka. To było wręcz rzucanie wyzwania Familii Scacchi.
Gestem dłoni wskazał swój samochód zapraszając Bennę na przejażdżkę. I ruszyli… Celem była posiadłość Donny. Xanatos nie wiedział co właściwie się stało, ale niewątpliwie panna Cavallo miała ciekawą historię do opowiedzenia. A Donna z chęcią jej wysłucha.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-05-2015 o 14:11.
abishai jest offline