Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2015, 09:01   #49
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Po wyjściu od kapitana Couryn wreszcie odwiedził kabinę, w której zamierzał spędzić najbliższe dni i miesiące. Kabina przy lewej burcie... więc dla kontrastu wybrał prawą koję. Górną, gdzie łatwiej było o świeże powietrze i odrobinę światła.
W miarę szybko rozmieścił w szafce swoje manele, a potem wyszedł na pokład. Nie miał zamiaru iść spać bez pożegnania z Leilą.
Leila, odprowadziwszy dziewczęta do kajuty, obiecała im wrócić niebawem. Szybko więc pojawiła się ponownie na pokładzie, poszukując Couryna, by przedstawić mu najnowsze wieści. Początkowo nie zauważył jej, wpatrzony w pogrążone we śnie miasto. Podeszła do niego na palcach, cichutko, by znienacka objąć go w pasie i przytulić się do jego pleców.
- Jak tam apartamenty? - zapytała wesoło.
- Nie narzekam - odparł. Obrócił się i odwzajemnił uścisk. - Chociaż nie umywają się do naszego łoża w Domu Sune. A co u ciebie? Macie dużo miejsca?
- Tak jakby - odpowiedziała cicho. - Kapitan polecił nam czuwać nad nauką i dalszym rozwojem dziewcząt. W zasadzie będzie to obowiązek wszystkich bosmanów po trochu.
Couryn nie wyglądał na ucieszonego.
- Mam nadzieję, że kapitan nie przemęczy biednych dziewcząt nadmiarem nauki.
Leila zaśmiała się cicho.
- Szczerze mówiąc, to ja mam nadzieję, że one nie przemęczą nas. Do tego chcą z nami sypiać w kojach, to znaczy ze mną i z Leą. Dałam się uprosić na jedną noc.
Couryn wpatrywał się w nią z niedowierzaniem w oczach. No ale Leila nie wyglądała na kogoś, kto sobie żartuje.
- Nie do wiary...To którą sobie wzięłaś do łoża? - spytał. - Do koi, znaczy się?
Odpowiedziała mu spojrzeniem spode łba.
- Elzę. Nic nie musiałam brać, sama się wpakowała. - Nie potrafiła ukryć rozbawienia. - Greta mówi, że Elza jest we mnie zapatrzona i we wszystkim mnie naśladuje… Muszę się jej lepiej przyjrzeć.
- Mam nadzieję, że cię nie wypchnie z koi - zażartował. - W razie czego, jak ci będzie z nią niewygodnie, to przyjdź do mnie.
- Taki mam plan. Dlatego też zgodziłam się tylko na jedną noc z nią - odparła z uśmiechem i pocałowała Couryna delikatnie.
- Może by tak… - Po pocałunku Couryn spojrzał na ląd. - Może sobie znajdziemy jakiś zaciszny kącik? Parę miłych chwil przed wypłynięciem w rejs?
Leilę cieszyło, że on reaguje na nią z równą ochotą jak ona na niego.
- Z przyjemnością. Musimy korzystać z każdej okazji - stwierdziła z entuzjazmem.
Powiodła za jego spojrzeniem i nachmurzyła się nieco.
- Aczkolwiek nie jestem przekonana, czy schodzenie z okrętu to dobry pomysł… Poza tym miałam szybko wracać - odstąpiła od niego na krok, wycofując się jednak z tej kuszącej propozycji.
- Elza pewnie nie zaśnie beze mnie, a jutro kolejny emocjonujący dzień - westchnęła, po raz kolejny przytłoczona odpowiedzialnością za dziewczynki. - Przyjdę do ciebie kolejnej nocy, może nie pobudzimy pozostałych, jeśli zachowamy ciszę - błysnęła zębami w uśmiechu.
Couryn podziękował jej za propozycję gorącym całusem.
- A może wprowadzisz się na stałe? - spytał. - Mamy jedną wolną koję. Po co wy się macie gnieść...
- Jeśli twoim współlokatorom nie będzie to przeszkadzać, to jestem za - odpowiedziała z zadowoleniem, gdy już oderwali się od siebie.
Pocałowali się raz jeszcze, co zostało nagrodzone cichym, acz pełnym uznania gwizdem, jaki dobiegł od strony stojących na wachcie marynarzy.
- Dobranoc, skarbie - powiedział Couryn, odrywając się wreszcie od dziewczyny.
- Dobranoc, ko... kotuś - w ostatniej chwili opamiętała się.


Leila z żalem rozstawała się z Courynem. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nieprędko będą mieli okazję spędzić tylko razem trochę czasu. Taki był już jednak urok życia na statku, którego nie zamieniłaby na żadne inne.
A może jednak?, pomyślała, przebierając się do snu.
Przeszywanicę założyła złotem i czerwienią - barwami “Złotego Smoka” - do góry, po czym wślizgnęła się do koi, gdzie czekała Elza.
Ledwie Leila ułożyła się wygodnie, a już objęły ją chude ramionka i poczuła drobne ciałko lgnące do jej ciepła. Objęła dziewczynkę, gładząc ją delikatnie po włosach. Wsłuchiwała się w spokojny, równomierny oddech Elzy, która uspokojona jej obecnością szybko zasnęła.

Do Leili sen nie przyszedł tak szybko nawet mimo zmęczenia. Przez jej głowę przewijały się setki myśli, z których zdecydowana większość dotyczyła jednej osoby. Wiedziała, że Couryn jest tuż za ścianą, ale to było za mało. Wolałaby być obok niego.
Odruchowo obróciła pierścionek na palcu prawej dłoni.
Prawej…?, przeanalizowała to w myślach.
Dotarło do niej, jaki błąd popełniła u złotnika. Zarazem zrozumiała, dlaczego syn Bena Hannena nazwał Couryna jej narzeczonym. Musiała stłumić rodzący się jej w gardle śmiech, by nie pobudzić reszty kobiet. Drżenie jej ramion i tak wyrwało niechętny pomruk z ust Elzy. Uspokoiła się jednym głębokim wdechem.

Czy Couryn wiedział, gdy zakładał jej pierścionek? Zorientował się? Nie sądziła. Mimo to jakaś maleńka iskierka kobiecej naiwności rozjarzyła się w jej sercu. Szybko przywołała się do porządku. Nie była młodą siksą, żeby jak na skrzydłach uganiać się za chłopakiem, który był dla niej miły. Może wiedział, może nie. Jego sprawa. Tylko że on nie był dla niej po prostu miły…
Miły mógł być dla sióstr Golddragon, Melisy czy członkiń załogi. W odniesieniu do Leili kierowało nim dużo więcej niż tylko uprzejmość. Jak na razie obiecali sobie nie zamieniać się wzajemnie na nikogo innego i to powinno jej w zupełności wystarczyć.
A dziecko?, szepnął jakiś podstępny głosik w jej głowie.
To już było mniej zabawne. Co jeśli faktycznie chwila zapomnienia miała owocować takim brzemieniem? Leilę to nadal przerażało, choć starała się o tym nie myśleć na co dzień. Wspomniała zachowanie Couryna podczas rozmowy w ogrodach Sune - wcale nie wyglądał, jakby miał uciekać. Wyglądało na to, że mogła na niego liczyć w każdej sytuacji…

W końcu i Leila zasnęła, ukołysana równomiernym oddechem Elzy i uspokojona dziwnym przeświadczeniem, że ta jednodniowa znajomość z Courynem zaowocuje czymś znacznie poważniejszym i długotrwałym.


Pobudka wyrwała ją ze snu również szybko jak Elzę. Jak tylko mała wygramoliła się z koi, Leila również stawała już na nogi. Nie musiała nawet tracić czasu na ubieranie się. W zdobionej przeszywanicy wyglądała wystarczająco reprezentatywnie. Mniejsza o to, że sięgała w porywach do połowy uda.
Wychodząc, Leila zdążyła jeszcze tylko złapać kapelusz ze złotym smokiem, by ukryć jakoś zmierzwione włosy.

Na pokładzie wzrokiem odszukała Couryna i stanęła u jego boku, uśmiechając się promiennie. Wysłuchawszy kapitana, rozejrzała się po obecnych. Była ciekawa, kto jeszcze nie ma przydziału i spośród kogo będzie mogła składać swoją drużynę. Na to jednak miał jeszcze przyjść czas.
Część - ta bardziej ogarnięta - załogi już ustawiała się w szeregu na bakburcie. Do tych bardziej skołowanych najwyraźniej nie do końca docierało, co się dzieje. Leila złapała za kapelusz i pomachała nim wysoko nad głową.
- Piechota na bakburtę! - krzyknęła, ile sił w płucach, nie bacząc na krzywe spojrzenia co poniektórych.
Z radością obserwowała, jak kilka osób zareagowało na jej polecenie, dołączając do szeregu. Sama również podeszła do bakburty i ustawiła się wraz z nimi na baczność. W końcu musieli z kogoś brać przykład!

Po wypłynięciu z portu szybko oszacowała, że ma jeszcze całkiem sporo czasu do spotkania na mostku. Wypadałoby więc wrócić do łóżka, bo przecież noc obiecana Elzie jeszcze się nie skończyła. W drodze do kajuty udało jej się złapać Couryna, którego pocałowała czule.
- Przyjdź na moją poranną służbę, hm? Podzielimy się jakoś tą piechotą, co nam zostawili - poprosiła i udała się do siebie.
Pozostały czas zamierzała wykorzystać na sen.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline