Rosen szedł w milczeniu myśląc co dalej. Spotkanie Waldo, Igora i Krammer nie za bardzo zmieniło sytuację. Coś tam się dowiedział, coś nieco mu się rozjaśniło ale i tak nadal byli po uszy w gównie. Były trzy opcje i żadna mu się nie podobała. Scherer, jego najchętniej by dorwał i wywiedział się co i jak. Wtedy spokojnie mógłby wrócić do Kasy i dogadać się. W końcu co było ważniejsze od świętego spokoju. Jednak nie miał pomysłu jak do niego dotrzeć. Nie widział siebie wpadającego do karczmy i napierdalającego się ze wszystkimi.
Czas mijał a i noc się zaczęła jakoś tak dłużyć. Nudy. Może by tak komuś obić mordę.
-Dobra, to od czego zaczynamy. Nudzę się. Ręce mnie świerzbią - rzucił olbrzym i wyciągnął zwinięty liść tytoniu i podpalił go. Zaciągnął się mocno.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |