|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-05-2015, 14:43 | #31 |
Reputacja: 1 | Uspokojenie i wyciszenie myśli pozwalało chociaż przemyśleć sytuację. Tak więc gdy wszystko było gotowe, gotowym był i plan na dalsze działanie. Nie był on idealny, no ale był. Kwestia podstawowa była taka, że szperając samemu nie bardzo mieli cokolwiek szanse wykryć. Bo po prawdzie albo się dublowali albo pomijali informację, nie wiedząc co inni wiedzą. Pozostawało więc ich znaleźć i porozmawiać. Aldere i Igor zdawali się na początek najlepszymi rozmówcami. Eryk spakował najpotrzebniejsze rzeczy – te co zwykle, podstawy konieczne do poskładania siebie czy kogoś, chwycił eliksir Penisuliczny oraz parę innych drobiazgów po czym narzuciwszy solidny płaszcz wyszedł tylnym wejściem. Planował przejść się po okolicy i poszukać swych sąsiadów, w razie czego nawet i do kamienicy zajrzawszy. Musiał być jednak ostrożny by nie napotkać strażników. Miał co prawda przy sobie dość srebra a w pamięci dość długów wdzięczności by większość patroli go „niespotkana”… szeregowi strażnicy też potrzebowali częstokroć medyka - ale nie mógł ryzykować. Z pałką u pasa – starym przyjacielem tak do medycznych zabiegów znieczulania jak i samoobrony własnej bądź cudzej – ruszył na miasto. [59, 64, 40, 92,4] |
24-05-2015, 17:26 | #32 |
Reputacja: 1 | Tylko szybka reakcja uchroniła Aldreda przed spotkaniem z lecącą butelką. Jedynym ratunkiem było w tej sytuacji wiać, ale w problem Aldreda polegał na tym że nie było jak, wszystkie drogi ucieczki był odcięte przez żaków którzy szykowali się już do bójki. Jedyna forma ratunku jaka przyszła do głowy Aldredowi było udowodnienia podchmielonym żakom z akademii inżynieryjnej że nie jest studentem akademii artylerii z którego go brali. W tym momencie Aldred podjął nie wahając się natychmiastową decyzję, postanowił rzucił zaklęcie fajerwerki. Aldred pomyślał że jest trochę kuglarskie miał nadzieję że zadziała i wywoła odpowiednie wrażenie na żakach, następnie zwrócił się do żaków. -Panowie żacy pomylili mnie chyba z studentem akademii artyleryji, ja z kolegium magi jestem. Ale z tego co wiem żacy z artyleryjskiej siedzą pewnie w karczmie ,,Pod Kogutem'' i jeśli ich szukacie warto tam zajrzeć. -------------------- rzuty K100 1.23 2.31 3.34 4.47 5.16 Ostatnio edytowane przez Orthan : 24-05-2015 o 18:13. |
24-05-2015, 22:27 | #33 |
Reputacja: 1 | Igor zmierzył "Jęzora" niewyraźnym wzrokiem. Nie obchodziła go sakiewka, rozsypane na ubłoconym bruku monety. Nie było tam wiele grosiwa, na pewno nie tyle, by nastawiać karku. Ale stracił trop. Kręciło mu się w głowie, nie pamiętał nawet, po co tu przyszedł. "Szczurowaty. I Serpico.", pomyślał ostrożnie. "Kogo miałem tu zastać. A może to był tylko przekręt "Jęzora", może..." |
26-05-2015, 10:58 | #34 |
Reputacja: 1 |
__________________ Cogito ergo argh...! |
26-05-2015, 18:50 | #35 |
Reputacja: 1 | Scherer. Pierwszy raz o nim słyszał, choć nazwa Pijany Strażnik już mówiła mu więcej. Spojrzał raz jeszcze na Ritte i tylko kiwnął z zadowoleniem głową. Rzucił jej srebrnika co by nowe drzwi sobie kupiła. Plan. Potrzebował planu, ale w ich układaniu nigdy nie był najlepszy. Wkurwiony szedł tak ulicami miasta, aż w końcu wydumał. Pierw zamierzał udać się do siebie po resztę osprzętu. Potem zamierzał zgarnąć kogoś ze swojego bloku i udać się do Kasy. Chciał wiedzieć kto zamordował mu człowieka, to dostanie informacje. Chuj czy sprawdzona czy nie. Może Kasa się odpierdoli i da mu spokojnie pójść spać. Osobiście Rosen nie sądził, że sprawa tak się zakończy. Pewnie Kasa każe mu przyprowadzić tego Scherera, więc Pijany Strażnik może zmienić nazwę na “Tawernę pod Kopą trupa”. Życie. Tak czy inaczej trzeba było zebrać tych gamoni od siebie. Potem zdecyduje się co i jak, ale pewnie trzeba będzie odwiedzić Kasę.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
28-05-2015, 10:01 | #36 |
Reputacja: 1 | Smętna uliczka do której przylegała kamienica Cerninga była świadkiem wielu zdarzeń. Napadów, rabunków, gwałtów, miłosnych aktów, bójek i tysiąca innych, nudniejszych i po stokroć mniej emocjonujących. Dawno jednak nie była miejscem przemarszu tak licznej, podejrzanej i uzbrojonej po zęby hałastry. Widać było po uzbrojeniu i słychać po nerwowych głosach, że chłopy idą na wojnę. Tyle, że żadna się przecież nie toczyła… Eryk, który zaszył się w podcieniu bramy wiodącej na ich podwórze, nie krył zaskoczenia liczebnością zbirów. Na wszelki wypadek skrył się głęboko. Wolał nie zostać dostrzeżony przez tę bandę. Uzbrojony w swoje eliksiry i lekarskie utensylia nie stanowił by dla jej członków należytej przeciwwagi. Poczekał aż umilknie odgłos ich kroków i dopiero wówczas ruszył się ostrożnie z miejsca. Nie był jedyny w tym postanowieniu, bo wnet z wnęki wylazł jakiś kocur a dwa burki popędziły w ślad za bandą gromko ujadając. Wcześniej brakło im odwagi. Mądre zwierzaki. Krammer raz jeden obszedł w podwórze szukając śladów jakich. Poza faktem, że zniknęło ciało Mammuna a ślady wleczenia wiodły do ich piwnicy… nie znalazł nic. Pozostał tylko smród. Cicho obszedł klatkę zaglądając do sąsiadów. Nie znalazł nikogo. Nikogo! Zniknęła nawet stara matka Waldo! Dom świecił pustką. Eryk wzruszył ramionami i już miał ruszyć na poszukiwanie kompanów, kiedy usłyszał w podwórzu głosy ściszonej rozmowy… *** Waldo i Igor szli w napięciu zerkając w co ciemniejsze zaułki i bramy. Wiedzieli, że nocą Neustadt zmienia się w pole bitwy gdzie każdy próbuje ograbić każdego a zysk mierzony jest nawet parą gaci. Mieli jednak szczęście, bowiem na rogu ulicy natknęli się na idącego środkiem Rosena. Idąc do swej kamienicy, gdzie mieli nadzieję spotkać resztę, wymieniali się uwagami i informacjami. Mówiąc wszystko to, co chcieli by kompani wiedzieli. Podwórze było niezmienione. No poza śladami nóg Mammuna wleczonego do piwnicy. Rozglądali się czujnie, ale ich napięcie było zbędne. Wnet z klatki wyszedł im na spotkanie Krammer, który najbardziej chyba ucieszył Igora… *** Aldred drżąc ze strachu wykrzesał jednak z siebie krztynę umiejętności i wnet nad ulicą błysnęły fajerwerki. Kilku z grodzących mu drogę żaków rozdziawiło buzie w zdumieniu. Widząc dobry efekt Aldred postanowił kuć żelazo póki gorące i szybko wyrzucił z siebie kilka słów, które miały ocalić go przed widmem niechcianej bójki. - Panowie żacy pomylili mnie chyba ze studentem akademii artylerii, ja z kolegium magii jestem. Ale z tego co wiem, to żacy z artyleryjskiej siedzą pewnie w karczmie „Pod Kogutem” i jeśli ich szukacie warto tam zajrzeć. Kilku wyrostków szturchnęło się łokciami, ktoś zawołał „Pod Koguta chłopaki, damy im dzisiaj tęgą szkołę!”. Aldred w myślach bił brawo ich zapalczywości. „Śmiało byle jak najdalej ode mnie!”. Pozwolił sobie nawet na lekki uśmiech widząc, że dwaj najbardziej zapalczywi już ruszyli we wskazanym przez niego kierunku. - Teee, czarmagik, dawaj sakiewkę! – warknął chudy żak, który chyba kilka lat za długo spędził w bursie. Kilku innych podeszło do Aldreda a największy, osiłek o ospowatej twarzy złapał go za ramię i odwrócił do siebie twarzą. Aldred nie miał zamiaru stawiać oporu, co to to nie. Szybkim ruchem sięgnął do sakiewki i… Cios nadszedł znienacka. Aldred poczuł eksplozję bólu w lewym oczodole i gdyby nie przytrzymująca go ręka runął by na ziemię. Zamroczony chciał powiedzieć coś jeszcze, ale drugi cios spadł na jego wargi wbijając mu do środka przednie siekacze. Parsknął krwią próbując się wyrwać, ale tylko osunął się po ścianie. Kopniaków, które spadły na niego gdy padał i próbował się odczołgać już nie liczył. A zapamiętał tylko pierwszych pięć. Później stracił świadomość. Ostatnim co usłyszał, były śmiechy rozochoconych żaków i słowa jednego, które przecież nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. – Chciał mnie kutas zaczarować! Widzieliście?! [Proszę Orthana o nie postowanie i kontakt na PW]
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
28-05-2015, 15:20 | #37 |
Reputacja: 1 | Rosen szedł w milczeniu myśląc co dalej. Spotkanie Waldo, Igora i Krammer nie za bardzo zmieniło sytuację. Coś tam się dowiedział, coś nieco mu się rozjaśniło ale i tak nadal byli po uszy w gównie. Były trzy opcje i żadna mu się nie podobała. Scherer, jego najchętniej by dorwał i wywiedział się co i jak. Wtedy spokojnie mógłby wrócić do Kasy i dogadać się. W końcu co było ważniejsze od świętego spokoju. Jednak nie miał pomysłu jak do niego dotrzeć. Nie widział siebie wpadającego do karczmy i napierdalającego się ze wszystkimi. Czas mijał a i noc się zaczęła jakoś tak dłużyć. Nudy. Może by tak komuś obić mordę. -Dobra, to od czego zaczynamy. Nudzę się. Ręce mnie świerzbią - rzucił olbrzym i wyciągnął zwinięty liść tytoniu i podpalił go. Zaciągnął się mocno.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |
29-05-2015, 18:54 | #38 |
Reputacja: 1 | Tyle dobrego, że byli to swoi. Jeśli można ich było tak nazwać rzecz jasna. Poranieni swoi. Cóż, nie zostawało wielu opcji, a stanie po środku podwórza było by w tej sytuacji głupotą zupełną. Eryk wzruszył ramionami. –Chodźcie rzucił cicho, samemu ruszając przodem. Aby opatrzyć rany potrzebował miejsca i światła. Z własnym mieszkaniem nie zamierzał ryzykować, tak głupi nie był. Pamiętał, że na piętrze, od ulicy, był wolny pokoik z oknem na stałe zabitym okiennicą co by nikt do kamienicy nie wlazł. Tam zamierzał dokonać zabiegów. Tam raczej nikt nie szukałby ich…tak od razu co dawało by im szansę. Zaprowadziwszy ich starannie zamknął drzwi. -Zatkajcie czym szpary w oknie, szmatą czy co to rozpalę ogień. Zaraz Cie opatrzę Igorze. Co tam, wywiedzieliście się cokolwiek? zapytał jeszcze zabierając się do wyciągania potrzebnych gratów. [13,72, 5,37, 13 - coś mnie lubi ta trzynastka :P ] |
31-05-2015, 12:30 | #39 |
Reputacja: 1 |
|
31-05-2015, 16:36 | #40 |
Reputacja: 1 | - Argh! |