Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2015, 10:21   #75
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
- Czy… czy naprawdę nie możemy od tego uciec? Wyjechać gdzieś, gdzie nas nie znajdzie? - Megan nie panowała nad drżeniem swego ciała, a nawet zdawała się go zupełnie nie dostrzegać, gdyż głos miała spokojny a w oczach paliła się determinacja i nieco szalona nadzieja - Kiedy nocowaliśmy w motelu… - pokręciła głową, w słowach zabrzmiał tłumiony gniew - Nawet tam przyleciały za nami te cholerne ptaszyska. A przynajmniej za mną. Ale motel jest blisko… może za blisko?
Zamilkła na chwilę, zastanawiając się nad czymś. Wyraźnie szukała myśli, która co chwilę jej umykała. Wreszcie westchnęła ciężko i spojrzała wprost w oczy April. Doskonale wiedziała, że na wszystkie poprzednie pytania odpowiedź brzmiała “nie”. Nie uda im się od tego uciec.

- Przepraszam, że znów Was tu sprowadziłam. - odezwała się cicho - Gdyby nie to… Teraz tkwicie w tym równie głęboko, co my. Miałam nadzieję, że Wasza obecność zracjonalizuje zachowanie tego… czegoś… - słowo “demon” jakoś nie chciało jej przejść przez usta - ...i pomoże wyjaśnić, o co mu chodzi. Wyszło zupełnie na odwrót… - odwróciła wzrok i zamilkła. Kidy znów się odezwała, w jej głosie brzmiała pustka - Ale już za późno na lamenty. Stało się. Czujcie się więc jak u siebie w domu… - jej spojrzenie starało się unikać zarówno ludzi zgromadzonych w salonie jak i okien, które oblepione były czarnymi piórami, gdzieniegdzie upstrzonymi rozbryzgami krwi.
Wreszcie wstała i niczym marionetka na lużnych sznurkach powędrowała w stronę pustego już ekspresu, by zaparzyć świeżą kawę.
- Ja już dziś nie usnę… a przynajmniej zrobię wszystko, by do tego nie doszło. Posiedzę tutaj i spróbuję… - wzruszyła bezradnie ramionami. Czy było w ogóle coś, co jeszcze mogła zrobić?

- Ktoś ma ochotę na kawę? - krzątanie się po kuchni koiło jej nerwy - Coś do jedzenia? - jej samej żołądek podchodził do gardła, ale może reszta zechce coś przegryźć? - Może whiskey? - z początku mechanicznie zadawane pytania i sztywne ruchy miękły i nabierały ciepła. Może to był jakiś sposób na poradzenie sobie z tym wszystkim? Czy jeśli siądą i porozmawiają szczerze i spokojnie, staną się na powrót jedną rodziną, to coś co ich dręczy, osłabnie?

Czekając aż ekspres wypluje z siebie świeżą dawkę aromatycznej kawy, sięgnęła bez większych nadziei po telefon, by po raz nie wiadomo który dzisiejszego dnia spróbować połączyć się z ostatnim nieobecnym członkiem ich rodziny.
W duszy modliła się gorąco, żeby ten brak kontaktu nie oznaczał najgorszego.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline