Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2015, 13:05   #27
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
- Najpierw chodźmy po mapę, bo bez telefonu czuję się zagubiona.
Cassandra zachowywała się dość dziwnie.
Natomiast Black sam wyglądał i notabene czuł się jakby zbity z tropu. Miał nadzieję na dokładniejszy “intel” od szefostwa. Westchnął cicho, najwidoczniej ich przykrywka jako zagranicznych turystów zostanie niedługo poddana próbie. Nie był przyzwyczajony do tego typu akcji.
-Chryste panie. Jesteśmy szpiegami z łapanki. Zgadza się jednak, że mapa będzie niezbędna w rozpoznaniu. Powinniśmy ją dostać w jakimś kiosku albo punkcie turystycznym. Co z Natashą? Nie idzie z nami?
- Lepiej się rozdzielić, a ja nie mam telefonu to sama nie pójdę. - odpowiedziała bez emocji.
Mężczyzna skinął obojętnie głową. Miał bardziej ochotę zostać sam na sam z Natashą niż Cassandrą, ale zignorował to. Misja była ważniejsza niż jakieś tam przelotne romanse.
Skręcili w lewo od hotelu i szli do momentu kiedy zobaczyli uniwersalny znak oznaczający punkt informacyjny tj. białą literę [ I ] na niebieskim tle.
-Bingo.. Na pewno ktoś tutaj zna angielski. No i muszą mieć mapę wyspy.
Ustawili się w kolejce i czekali cierpliwie na swoją kolej żeby nie wzbudzać podejrzeń. Spokojna muzyczka i wolno kręcący się wentylator powodował lekkie znużenie. Turyści ożywiali się dopiero kiedy gdy nadchodziła ich kolej do tego czasu posuwając się do przodu z prędkością godną pozbawionego nóg zombie. Po blisko pół godzinie oczekiwania nadeszła kolej Blacka i Cassandry. Mężczyzna za ladą uśmiechnął się uprzejmie rzucając na powitanie standardowe “hello, how can i help you?” z wyraźnym greckim akcentem.

-Uhmm.. Hello. Przede wszystkim potrzebowalibyśmy mapę wyspy. Po drugie mógłby nam pan opowiedzieć o miejscach, które warto zwiedzić? Ja i moja.. żona - ostatnie słowo ledwo przeszło mu przez gardło.
-Chcielibyśmy lepiej poznać wasz piękny kraj - Black wyszczerzył zęby wiedząc, że zapewne był to dość sztuczny gest. Mimika emocji innych ludzi wciąż przechodziła mu z trudem. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie mogą tak po prostu wejść i wypytywać wszystkich wprost o premiera. Potem ktoś mógłby skojarzyć ze sobą fakty. Przypomnieć sobie dwoje obcokrajowców, którzy chwilę przed śmiercią głowy państwa zadawali dziwne pytania.

-O tak! Jedyne dwa euro - pokiwał głową z uśmiechem podając złożoną mapę turystyczną.
-U nas na wyspie jest spokojnie. Możecie państwo nacieszyć się ciszą, mamy piękne morze i plaże, a w mieście z zabytków uchowała nam się stara cerkiew. Nie marmurowa - zachichotał.
-A za miastem znajdziecie państwo góry. Nieszczególnie wysokie, ale ze wspaniałymi szlakami turystycznymi. A jeśli chcieliby państwo tam zanocować, to schronisko się znajdzie. Bo musicie państwo wiedzieć, że nie tylko w mieście mamy budynki. Życzą sobie państwo coś jeszcze? - zapytał uprzejmie.

- Brzmi interesująco prawda kochanie? - Black próbował uśmiechnąć się do Cassandry, ale wynik był raczej marny.
-A co z bardziej współczesną infrastrukturą? Słyszałem plotki, że są tu jakieś budynki rządowe? Wie pan jestem senatorem, więc ciekawią mnie takie sprawy. Jakiś Anglik powiedział nawet, że widział przelotnie jednego z “oficjali” zasiadujących na najwyższych stołkach. Jak mu tam było.. Hmm.. Tsop.. Tsirp.. Zawsze łamię sobie język na tych waszych greckich nazwach.
Mężczyzna spojrzał z nadzieją na urzędnika licząc na jakąś pomoc mając nadzieję, że przy okazji ten połknie przynętę.

Cassandra jedynie uśmiechała się uroczo i patrzyła w kierunku okienka. Wolała się nie odzywać, skoro Black wykazał się taką dyplomacją. Jedyne co zrobiła, to pokiwała mu znacząco głową, jakby zadowolona z tej wspaniałej wycieczki! Wzięła do ręki mapę i zaczęła ją po chwili oglądać z zaciekawieniem… Celowo do góry nogami.

Sklepikarz kaszlnął sztucznie. Nie do końca udało mu się ukryć parsknięcie, gdy zobaczył jak kobieta ogląda mapę.
-Przepraszam. To uczulenie - skłamał, po czym powiedział:
-Premier Tsipras. Tak, każdy ceni sobie klimat i kameralność naszej wyspy. Już za mojego dziadka rezydencja stała. W górach jest. To jeden z budynków znajdujących się tam - pokiwał głową.

-Tsipras.. No właśnie go miałem na myśli. - Black miał nadzieję, że ulga na jego twarzy wydaje się chociaż trochę naturalna.
-W sumie i tak mieliśmy w planach górską wyprawę, ale wątpię że to miejsce… - wskazał miejsce na mapie, które oznaczone były jako góry by mieć absolutną pewność licząc się z tym, że facet go poprawi.
-Było otwarte dla zwiedzających? Ale może da się chociaż coś zobaczyć z zewnątrz?

-To będzie… Gdzieś tu. W tych okolicach - wskazał palcem na środkowy cypel na północy wyspy wbijający się w morze.
-Ale dokładnie to nie wiem. Nigdy tam nie szedłem. Wiem, że dla zwiedzających otwarte nie jest, ale droga tam prowadzi na pewno, bo samochodem po jedzenie do miasta jeżdżą.

Black kiwał rzeczowo głową jakby wszystko to było dla niego oczywiste i zupełnie zrozumiałe a równocześnie starał się sprawiać wrażenie kogoś kto traktuje to bardziej jak ciekawostkę niż coś rzeczywiście go interesującego.
-Ciekawe. Nawet bardzo. Weźmiemy mapę - położył na stole banknot 10 euro.
-Może pan jeszcze powiedzieć czy znajdziemy tu gdzieś przewodnika po górach? Moja luba jest trochę pasjonatką tego typu sportów wyczynowych. Uwielbia wchodzić na szczyty. Zwłaszcza w sypialni jeśli wie pan o czym mówię - tekst brzmiał tandetnie, ale Black stwierdził, że przykrywka głupiego Amerykanina nada się tu doskonale. Uśmiechnął się i lekko szturchnął mężczyznę łokciem.

Mężczyzna ponownie zakasłał nieudolnie maskując śmiech.
-Przepraszam. Zapomniałem o moim leku przeciwalergicznym. Tutaj... - postukał palcem w mapę.
- … jest ośrodek. Są wycieczki z przewodnikiem, ale zazwyczaj organizowane są wycieczki zbiorowe. Jeśli nie będzie grupy, to nie jestem pewien czy przewodnik zdecyduje się na oprowadzanie. Ale wycieczki są umiarkowanie częste, więc może akurat traficie państwo.

-Ciekawe.. Ciekawe.. Myślę, że skorzystamy o ile ta mała bestia wypuści mnie… - Black spojrzał na towarzyszkę i urwał zdając sobie sprawę, że być może za bardzo wczuł się w rolę.
Kaszlnął przy tym znacząco.
-Tak przy okazji.. Można tu gdzieś wynająć helikopter? Po prostu uwielbiamy oglądać krajobrazy z lotu ptaka.

Sprzedawca spojrzał nagle, jakby Black ogłosił, że zamierza wejść na dach i udawać kota, ale szybko się zreflektował.
-Jeśli już, to najprawdopodobniej w Faradonie przy lotnisku. Tu na wyspie nie mamy lotnisk - odparł całkowicie wyzbywając się głupiej miny.

Black zamlaskał ustami z niezadowolenia.
-Szkoda. Mój kuzyn Vince a właściwie przyszywany kuzyn ze strony ciotecznej babki koleżanki mojej żony z którą nota bene spotykałem się w “koleżu” zarobił krocie na takich wycieczkach na Long Island. Zapraszam w odwiedziny jak kiedyś będzie pan w Stanach. No dobrze będziemy się już chyba zbierać.

Widać, że początkowo Grek starał się podążać za rodzinnymi koligacjami, ale szybko się poddał, o czym świadczył głupkowaty uśmieszek i tępe kiwanie głową.
-Long Island. Będę pamiętał - powiedział, a następnie poszedł do kasy i wyciągnął z niej trzy monety o równowartości ośmiu euro, które następnie wręczył Blackowi.

Black podziękował ze sztucznym uśmiechem. Wrzucił pospieszne euro do kieszeni lekko po niej poklepując i wziął mapę ze stołu. Objął ramieniem Cassandrę i rzucił na pożegnanie coś co jak mu sie wydawało mogło być greckim pożegnaniem, ale równie dobrze mogło oznaczać
silną biegunkę.


---

Po wyjściu z informacji wybrał numer szefowej na swoim smartphonie. Nie przeszkadzała mu obecność Cassandry. Wyglądało na to, że bez swojej maski jest o wiele bardziej zdyscyplinowany. Przynajmniej chwilowo znów był żołnierzem wypełniającym rozkazy. Trzymał się, ale sprawny obserwator mógłby dostrzec wychodzące od niego niewerbalne sygnały świadczące o lekkim niepokoju.
-Czego? - syknęła, gdy tylko sygnał oczekiwania na nawiązanie połączenia zniknął.
-Tu Black. Sądząc po tym co stało się z drągalem pomyślałem, że chciałaby pani usłyszeć najnowszy raport.
- Powiedz jej, że mi z ręki wyrwano i wpadł do wody! - szepnęła dyskretnie będąc wystarczająco oddaloną, by głos ze słuchawki jej nie słyszał~
- Ekhm.. Cassandra prosi żeby przekazać, że potrzebuje nowego telefonu. Stary uległ jakiemuś wypadkowi - mężczyzna spojrzał na swoją towarzyszkę z miną, która mówiła że nie zamierza bawić się w przedszkole.
- Pff, wcale nie chcę nowego…. - zamarudziła pod nosem zakładając ręce krzyżem na piersiach
Black warknął z irytacji. Zasłonił ręką głośnik w telefonie i odparł, że gówno go obchodzi czego ona chce. Musieli przecież się jakoś komunikować. Czekał na reakcję szefowej.
Ze słuchawki dobiegło ciche parsknięcie, a po kilku chwilach ciszy powiedziała:
-Słucham.
-Bez przeszkód dotarliśmy na wyspę. Udało nam się ustalić, że cel ma swoją siedzibę w górach. Uważam, że na chwilę obecną najlepiej będzie podtrzymywać nasze fałszywe tożsamośći udając turystów na górskim szlaku co umożliwi przeprowadzenie rozpoznania terenu. By je przeprowadzić potrzebujemy jednakże odpowiedniego wyposażenia, którego sklepy na wyspie najprawdopodobnie nie oferują. Myślałem o najlepszych aparatach/kamerach z funkcją noktowizora i termowizji i odpowiednim przybliżeniem, także miniaturowych które można ukryć dajmy na to w guziku, podsłuchach oraz ubraniach maskujących. Sprzęt do wspinaczki górskiej i inne tego typu przedmioty bez problemu możemy kupić w lokalnym ośrodku. Proponuję, żeby użyć Natashy do roboty wewnętrznej. Odniosłem wrażenie, że ma zadatki na szpiega. Mogłaby tam wejść jako jakaś dyplomatka i rozpracować ich od środka. Musimy znać układ pomieszczeń i spróbować dowiedzieć się jak długo cel będzie na wyspie. Natomiast ja i Cassandra odłączymy w miarę możliwości od grupy zwiedzających i wybadamy wszystko z zewnątrz. Drogi ucieczki, ukształtowanie terenu, rozmieszczenie straży. Na tej podstawie opracujemy plan - Black urwał swoją przemowę czekając na odpowiedź szefowej.
-Zgoda. Kamuflaż pod jakie tereny? - zapytała wydając pojedyncze, krótkie cmoknięcie, jakby chciała pozbyć się reszek jedzenia spomiędzy zębów.
-Tereny górskie. Z tego co zdążyłem się naprędce zorientować jest tu sporo zieleni o tej porze roku. Ponadto prosiłbym o broń krótkiego dla dziewczyn i dalekiego zasięgu ok. 2 km dla mnie w zestawie do zmontowania ze wszystkimi bajerami wszystko na… - przerwał przypominając sobie rozmowę z damską częścią grupy o tym, że nie będą nikogo zabijać.
-Na pociski usypiające. Najlepiej w walizce z podwójnym dnem.
-Dostaniecie - potwierdziła krótko Szefowa, po czym zapytała:
-To wszystko?
-Moment - Black ponownie zasłonił słuchawkę.
-Potrzebujesz czegoś? - zwrócił się do Cassandry.
- Chyba tylko dodatkowej pary rak, odkąd zabrali nam Cedrica.... i komórki, ale nie będę nalegać. Poradzę sobie.
Mężczyzna pokiwał głową i dalsze słowa skierował już do szefowej.
- Cassandra prosi o telefon. Poza tym niejasna jest dla mnie sytuacja z Cedriciem. Ta robota wymaga co najmniej czterech osób. Bez niego możemy mieć problemy. Jest szansa na kogoś w zastępstwie?
Szefowa prychnęła nieprzyjaźnie.
-Pomyślę.
-Rozumiem. To tyle. Black out - przerwał połączenie.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day
traveller jest offline