Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2015, 10:52   #40
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Told y'all I'm a hero, right?


- To nie wygląda zabawnie - pokręcił głową Henry, gdy trzymana przez niego pod pachą latająca deska zdematerializowała się. Na jej miejsce zaś w ten sam spobós przywołane zostały dwa sześciany o szerokości metra. Jednym z nich była typowa latarnia w białym kolorze, jednak druga z nich wyglądała już mniej przeciętnie.


Na każdej ze ścian znajdowało się okrągłe wycięcie przez które można było obserwować zawartość kostki we wnętrzu której była obracająca się zielona kula emitująca delikatne światło. Inni latarnicy oraz eksperci techniczni mogliby domyślić się iż jest to specjalny model latarni klasy E.
Pierwsza z latarni powoli wzniosła się w górę na wysokość drugiego piętra i zbliżyła się do jednej ze ścian mieszkania by wykonać jego szybki skan w celu ustalenia czy poza domniemanym rabusiem w środku nie znajduje się nikt żywy oraz ustalić ile jest z niego dróg ucieczki, wliczając w to okna.
Druga latarnia zaś podążyła za Henrym który podszedł do wejścia na klatkę schodową z zamiarem wejścia do niej i zbliżenia się do drzwi mieszkania łowcy. W razie gdyby drzwi na klatkę były zamknięte podłączenie latarni do domofonu powinno wystarczyć by z łatwością je otworzyć. W międzyczasie naukowiec postanowił też wysłać do policji donos o potencjalnym morderstwie w mieszkaniu pod podanym adresem. Wszak Henry nie był wojownikiem, a mierzenie się w bezpośrednim starciu z mordercą który zdołał pokonać rekomendowanego przez Trevora łowcę nie było zbyt genialnym planem.
Zgłoszenie zostało wysłane, zaś latarnie rozpoczęły robić swoje. Druga, specjalistyczna, miała zdecydowanie łatwiejsze zadanie. Domofon jak i budynek należał do przestarzałych. Hakowanie go było dziecinnie proste i po chwili charakterystyczne bzyczenie rozległo się z okolic zamka, a delikatne pchnięcie pozwoliło otworzyć przejście. Klatka schodowa była obskurna, a przy wejściu do piwnicy pachniało moczem, oraz leżała tam pusta butelka po tanim winie.
Druga z latarni po chwili przesłała raport. Mieszkanie posiadało łącznie pięć zakwalifikowanych wyjść. Duże okno w salonie prowadzące na szeroki balkon, było pierwszym. Połączone dwu skrzydłowe okno w kuchni - drugim. Drzwi wejściowe stanowiły trzecia drogę ucieczki. Czwarte i piąte zaś były w trzecim pokoju - zapewne sypialni. Stanowiły je dwa okna, nie połączone ze sobą i wychodzące na różne strony budynku, więc można było je uznać za osobne przejścia. W mieszkaniu znajdowała się jedynie jedna istota żywa, ta której ruchy wykrywał bocik na maszynie robotników.
Henry prędko wdrapał się po schodach na drugie piętro i ustawił się plecami do ściany obok drzwi prowadzących do mieszkania z domniemanym włamywaczem, tak by ten nie zauważył go gdyby w pośpiechu opuścił miejsce przestępstwa. W dłoni naukowca znalazł się pistolet laserowy z którym ten ustawił się niczym główny bohater filmu szpiegowskiego. W tym czasie latarnia która wcześniej zajęła się skanowaniem mieszkania przefrunęła przez drzwi wejściowe i dołączyła do niego. Wszystkie wejścia były obstawione. Teraz pozostało tylko czekać na przybycie policji, bądź aż morderca wykona jakiś ruch.
Trzeci bocik wypuszczony zawczasu obstawił trzecią ścianę budynku, tym sposobem wszystkie wyjścia były obserwowane. Henry trwał w bezruchu kilka minut, jednak zbyt mało by policja pojawiła się na miejscu. Natomiast zakapturzony jegomość minął szparę w zasłonach, które obserwował robocik ruszając spokojnym krokiem w stronę głównych drzwi, za którymi czaił się Henry.
Ten zaś zaczął opracowywać nowy plan. Jego kitel lekarski niespodziewanie zdematerializował się, a jego miejsce zajął obejmujący całe ciało skafander wzmocniony metalowymi płytkami i z hełmem którego wizjer świecił niebieskim światłem.


Po chwili zaś zaczął wycofywać się w górę schodów wraz z lewitującymi obok niego dwiema latarniami, a w rogu drzwi do mieszkania pojawił się zdalnie aktywowany kanisterek z gazem paraliżującym. Z połowy schodów prowadzących na trzecie piętro wycelował pistoletem w kierunku drzwi. Wydał wcześniej cyfrowej latarni polecenie zablokowania zamka oraz aktywowania pojemnika z gazem w momencie gdy wychodząca osoba zamknie za sobą drzwi.
Henry przyczaił się na schodach celując w drzwi i czekając na ruch klamki - jednak ten nie nastąpił. W całym swym planie zapomniał o sprawdzeniu jednego szczegółu - czy zamek od drzwi wejściowych był otwarty, czy też zamknięty. Bowiem osoba, która wkroczyła do mieszkania nigdy drzwi nie otworzyła, zresztą teraz wiadomo było dlaczego. Pod drzwiami, oraz w szparach między framugami, począł przeciskać się piasek, który powoli składał się przed drzwiami w sylwetkę.


Twarze domniemanego zabójcy skrywał czerwony kaptur, spod którego widać było jedynie błyszczące błękitem oczy. Humanoidalna sylwetka okryta była lekką zbroją ze skóry. Dłonie schowane zaś w rękawice, z tego samego materiału co kaptur, zaś prawa zaciskała się na długim ostrzu.
Naukowiec skrzywił się pod hełmem. Nawet z jego mocą kreacji ciężko było wymyślić broń która podziałałaby na każdego osobnika w Wieży i, by być uczciwym, nawet geniusz nie spodziewałby się że napotka człowieka stworzonego z piasku. Jednak inteligencja i pomysłowość pomagały nawet w najmniej przewidywanych sytuacjach. Gdy tylko Henry zauważył co się dzieje, na jego plecach zmaterializowały się dwie butle podłączone rurkami do znajdującego sie w jego dłoni pistoletu przypominającego miotacz ognia. Jednak zamiast łatwopalną substancją były one wypełnione wodą oraz ciekłym azotem.
- Surprise motherfucker! - zawołał nieco zmienionym przez hełm głosem, po czym nacisnął spust, a z dyszy z skierowanej w stronę piaskowego człowieka nim ten zdołał się jeszcze w pełni uformować wystrzelił strumień szybko zamarzającej wody pod wysokim ciśnieniem.
Piaskowy przybysz był wyraźnie zaskoczony. Wykręcił kaptur w stronę Henrego, zdążył jeszcze unieść rękę, ale nic więcej. Wtedy woda połączona z środkiem zamrażającym, objęła jego sylwetkę. Ściany pokrył szron, drzwi zostały przymrożone, zaś osobnik przemienił się w rzeźbę lodową, pokrytą grubą powłoką wody w swym stałym stanie skupienia. Warstwa na wyciągniętej dłoni była najcieńsza, widać piasek który tamten chciał uformować do obrony, tylko na tyle się przydał.
- Too easy - prychnął Henry, dopinając przy pasie pistolet laserowy. Następnie podniósł wizjer swego hełmu i zbliżył się do domniemanego mordercy by przyjrzeć mu się z bliska i postukać dla pewności palcem w lodową rzeźbę. - Definitely too easy.
Naukowiec wciąż miał lekkie podejrzenia że piaskowy może czegoś spróbować, więc odsunął się na kilka kroków i z dyszą wycelowaną w zamrożonego czekał na przybycie policji. W międzyczasie wykorzystał swoje latarnie by przeskanować resztę klatki schodowej i znajdujących się na niej mieszkań w poszukiwaniu podejrzanych osób. W szczególności takich które zauważyłyby jego obecność i zaczęły skradać się do niego ukradkiem, bądź zbliżać zbyt szybko. Drugą ze swych latarni wykorzystał zaś by przeskanować zamrożonego zabójcę i upewnić się że nie ma nigdzie w pobliżu podobnych do niego istot.
Latarnia rozpoczęła skan. Jednak nie wykryła nic podejrzanego, pobliskie mieszkanie było puste. W drugim natomiast grała telewizja, jakaś istota siedziała przed nią, a dwie mniejsze biegały po innym pokoju. Widać nikogo nie przejęły ewentualne hałasy w mieszkaniu Łowcy o którym mówił Trevor.
W tym czasie druga badała zamrożoną istotę, wprowadzając do komputera Henrego odpowiednie dane. Zamrożony przeciwnik, był czymś w postaci żywiołaka. Jego ciało nie miało określonej formy, składało się z piasku, co zresztą pokazał przechodząc przez drzwi. Był jednak w nim pewien element skupiający całość w jednym punkcie, tak jak by inny typ ziarenek, które musiały przebywać blisko siebie. To one stanowiły swoiste serce i mózg zamrożonego, umieszczone na środku klatki piersiowej istoty. Według zdobytych informacji, to dookoła nich musiał przesuwać się piasek, i tylko zniszczenie ich mogło całkowicie zabić istotę. Ponadto zdawało się, że w tym specjalnym piasku tkwi jakaś stłumiona energia. Jednak latarnia Henrego była zbyt słaba, by móc wyciągnąć o tej mocy więcej informacji.
Po zakończonym skanie sześcian począł krążyć po okolicy, skanując mieszkania, schody i wyższe pietra. Jednak budynek był czysty od podobnych Piaskowemu istot. Bociki obserwujące okolicę, też nie wykryły nikogo podobnego, natomiast wysłały Henremu obraz nadjeżdżających dwóch wozów policyjnych. Zaś siedzące w nich osoby mogły zobaczyć jak na ekranach komputerów pokładowych ukazuje się postać młodego mężczyzny w skafandrze.
- Nazywam się Henry Mason. To ja wysłałem zgłoszenie o morderstwie - przedstawił się uprzejmie, po czym wskazał dłonią na stojącą obok niego zamrożoną istotę. - Udało mi się pojmać domniemanego napastnika, jednak trudno będzie go spacyfikować w konwencjonalny sposób. Ze względu na jego cechy rasowe musiałem go zamrozić i radziłbym by w takiej formie przetransportować go w bezpieczne miejsce. Czekam na klatce schodowej przed wejściem do mieszkania ofiary. Przesyłam wam zebrane przeze mnie dowody na podstawie których zdecydowałem się interweniować - zakończył, zaś na ekranach pod postacią Henriego ukazał się szybko zapełniający się pasek przesyłu.
- Przyjeliśmy, prosze zachować spokój i zostać na miejscu, zaraz będziemy. -zakomunikował kierowca, o długim, niemal ptasim dziobie. Docisnął on pedał gazu, a radiowozy wydając głośny sygnał wpadły na osiedle, co Henry obserwował przez kamerki botów. Łącznie szóstka przedstawicieli władz wysypała się z samochodów. Dwójka została na podwórzu, by pilnować pojazdów i obserwować teren. Czwórka wpadła zaś na klatkę, wszyscy w mundurach niebieskiej barwy, odpowiednio legitymowalni odznakami. Trójka wyposażona była w typowe dla służb początkowych pistolety na shinso, które działały niczym paralizatory - o tyle skuteczniejsze, że uderzały w układ energetyczny a nie nerwowy, ofiary. Przewodził zaś nimi jedyny inaczej uzbrojony. W włochatej dłoni trzymał jedynie prosty kamienny nóż, który jednak schował, widząc Henrego. Zastrzygł uszami i poruszył wąsikiem, po czym zasalutował. W wieży bowiem nawet wielki zając mógł zostać stróżem prawa.


- Aspirant Uszaty, witam Pana! - przywitał się energicznie, opuszczając dłoń. - No, no, widzę zamrożony solidnie i profesjonalnie. Czysta robota Panie… - zrobił przerwę, dając Henremu czas na przedstawienie się. W tym czasie gestem wskazał swym pomocnika na lodową figurę, a Ci zaczęli obwiązywać ją błyszczącymi linami.
- Henry Mason, informatyk - przedstawił się geniusz, skinając głową królikowi. Wciąż jednak trzymał uniesioną w górę dyszę wycelowaną w piaskowego. - Moje latarnie przeskanowały już okolicę i nie znalazły nikogo więcej kto zachowywałby się podejrzanie, ani nikogo jemu podobnego. Nikt poza napastnikiem nie opuścił też mieszkania od kiedy przybyłem. Z informacji które udało mi się zebrać wynika że ofiara jest bez wątpienia martwa i znajdziecie ją w salonie. Drzwi wejściowe są zamknięte. Jako że nic nie byłem w stanie dla niej zrobić, wolałem nie naruszać miejsca zbrodni - zaraportował, po czym przeniósł wzrok na zamrożonego. - Jeśli nie ma pan nic przeciwko może pojadę z wami na wypadek gdyby nasza lodowa rzeźba czegoś próbowała? Nie chciałbym żeby ktoś taki wam uciekł i próbował mnie potem dorwać. Przy okazji i tak powinienem złożyć oficjalne zeznania, zgadza się?
- Może być Pan pewny, że nie damy mu tak łatwo uciec. - odpowiedział trochę chłodniej Zając, gdy został potraktowany niczym niekompetentny pracownik mundurowy. - Te liny blokują przepływy Shinso, trudno z nich uciec. -dodał, powoli wracając do normalnego tonu. - Jednak ma Pan rację co do zeznań, będzie nam miło jeżeli Pan nam potowarzyszy na posterunek. - dodał, gdy jego ludzie ostrożnie podnosili rzeźbę. - W takim razie za mną? -zaproponował.
- Z żywiołakami nigdy nie wiadomo. Ten jest stworzony z piasku - stwierdził Henry, wskazując palcem na tors zamrożonego. - Tutaj znajduje się jego rdzeń. Jeśli zacząłby się rozsypywać, to możecie spróbować obwiązać tą jego część. Ale jeśli upadłby wam na ziemię, to obawiam się że dość trudno byłoby go potem złapać. Zakładam że energetyczny sześcian blokujący przepływ shinso byłby lepszy od lin - doradził uprzejmie, po czym skinął głową na królika. - Oczywiście, panie władzo.
Długouchy przytaknął ruchem głowy i wszyscy ruszyli schodami w dół. Kiedy byli już blisko wyjścia z klatki, a dokładniej jeden z funkcjonariuszy naciskał klamkę, komputer na ręce Henrego dał jakiś sygnał. Bocik który obserwował salon, zaczął nagle przesyłać inny obraz. Przesuwał kamerą po ścianie, jak gdyby coś nim obracało.
Naukowiec nie zaalarmował jednak policjantów. Zgadywał że koparka na której usadowił się robot została właśnie uruchomiona. Wysłał mu więc polecenie by ten zszedł bezpiecznie na ziemie i wrócił do niego. Ten sam algorytm otrzymały także pozostałe boty.
Bocik ruszył po wysięgniku koparki, która faktycznie została uruchomiona. Grubszy facet z wąsem siedział w fotelu, z kaskiem na głowie sterując urządzeniem. Bocik na chwile objął go zasięgiem obiektywu, ale ta chwila starczyła Henremu by coś dostrzec w wyświetlanym na ramieniu ekranie. Oczy pracownika wydawały się nieruchome, jak gdyby ktoś namalował na białkach źrenice i tęczówki. Ponadto na jego dłoniach i w kąciku ust, Henry dostrzegł piasek, który zdawał się wydobywać bezpośrednio spod skóry pracownika, który właśnie nabierał sporą dawkę tego proszku do łyżki koparki.
W tym momencie jedna z latarni natychmiast pofrunęła naprzód pochodzu i wcisnęła się pomiędzy policjanta a drzwi które miał zamiar otworzyć.
- Stop - polecił Henry, bardziej proszącym niż rozkazującym tonem. - Wygląda na to że mamy problem, panie Uszaty - wyjaśnił dowódcy, gdy komputer na przedramieniu wytworzył trójwymiarowy ekran, na którym wyświetlony został zapętlony klip z kierowcą koparki. W rogu ekranu streamowany był zaś na żywo przekaz od robocika, który zszedł na ziemię i odsunął się najszybciej jak potrafił na bezpieczną odległość od maszyny z zamiarem jej dalszej obserwacji. - Tutaj, proszę się przyjrzeć. Wydaje mi się że coś jest nie tak z tym pracownikiem. Zalecałbym ostrożność i traktowanie go jak potencjalnego zagrożenia. Spróbuję go przeskanować - uprzedził, zaś latarnia przy drzwiach rozpoczęła zbieranie informacji o robotniku, w szczególności skupiając się na wykryciu jakichkolwiek fizycznych anomalii w jego ciele. Druga zaś zaczęła skanować podwórze w poszukiwaniu innych piaskowych istot.
Latarnia objęła pracownika swymi skanującymi promieniami, zbierając informacje. Od razu było wiadomo ze coś jest nie tak. Ciało robotnika było martwe, tego Henry był pewien od momentu gdy do komputera spłynęły pierwsze dane. Jednak jego wnętrze wypełniał piasek zmieszany z shinso, to on poruszał truposzem według swojej woli. Druga latarnia nie była potrzebna, pierwsza wykryła ta sama dziwna skondensowaną energię, która stanowiła rdzeń zamrożonego. Znajdowała się ona w łopacie koparki, która właśnie uderzyła w okna salonu nieboszczyka. Kawałki szkła posypały się na podwórze, a z kopy piasku która znajdowała się w salonie denata, powstała taka sylwetka jak ta którą zamroził Henry. Wraz z nią, z piasku poczęły formować się zakapturzone postaci, wypełnione shinso sługi, które wraz z Piaskowym ruszyły w stronę drzwi od mieszkania. Natomiast sterowany przez niego robotnik, ruszył szuflą koparki w stronę kontenera, po kolejną porcje piasku.
- Pojawił się kolega naszego mordercy. Ten sam typ żywiołaka - wyjaśnił na prędce geniusz przesuwając palcem po wyświetlających się na bierząco na holograficznym ekranie linijkach tekstu, zdjęciach i nagraniach wideo. Prawdopodobnie policjant nie był w stanie równie szybko analizować nowych informacji co Henry, jednak nawet on musiał się domyślić że są w tarapatach. - Kontroluje martwe ciała przy pomocy piasku, choć jest w stanie tworzyć marionetki i bez nich. Te drugie są pewnie dość łatwe do pokonania, jednak zakładam że będą osłaniały tego który je kontroluje- przekazywał zdobywane na żywo informacje, czekając na decyzję aspiranta w jaki sposób powinni się zachować. Bocik przy koparce otrzymał jednak polecenie by wystrzelić laserem w przewody hydrauliczne na ramieniu maszyny by spowodować wyciek i je zatrzymać.
- Znajduje się teraz w mieszkaniu ofiary. Radziłbym się nim zająć zanim narobi więcej kłopotów - dodał, wskazując palcem na schody prowadzące w górę klatki schodowej.


- Mogę pomóc jeśli uważa pan że na coś się przydam - zwrócił się do królikoczłeka.
- A tyle razy pisałem podania, by nawet zwykłe patrole miały ze sobą latarnika… - mruknął Zając, analizując słowa naukowca. - Jest Pan bardzo przydatny Panie Manson. Ale nie czas na pochwały. Droy i Kimba, obstawicie schody. Spróbujcie użyć małych ładunków shinso, ale uważajcie by nie zranić cywili w ich mieszkaniach. Reszta, migiem z tą figura do wozu, nie chce mieć dwóch na karku. Panie Manson,,, czy jest szansa jeszcze na te lodowe atrakcje? - zapytał, między jednym a drugim rozkazem.
W tym czasie bocik wystrzelił wiązkę, która rostrzaskała obwody koparki. Ta jeszcze chwile poruszała się siła rozpędu, ale potem mechanizm odmówił posłuszeństwa. Przynajmniej nie musieli się martwic o więcej ziarenek sproszkowanych minerałów.
- Myślę że tak - przytaknął latarnik. - Jeśli będę miał czyste pole by zamrozić prawdziwego przestępcę to powinno pójść dość łatwo. Jednak jeśli zużyję wszystko na jego marionetki, to nie będziemy mieli w jaki sposób go unieszkodliwić, więc musielibyście mi utorować drogę - wyjaśnił rzeczowo. - Sądzę że ten drugi może jeszcze nie wiedzieć co się stało z jego pobratymcem, więc być może spróbuje przejść przez zamknięte drzwi tak jak ten pierwszy. Aczkolwiek ten wie już że coś się święci, więc pewnie wpierw wyśle piaskowe marionetki. Jeśli sobie życzycie mogę zhackować zamek tak żeby dało się otworzyć drzwi bez zbędnego hałasu.
- To nam nie pomoże… możesz jakoś zablokować na chwile drzwi, lub korytarz? Wdawanie się w walkę w budynku to dla nas samobójstwo. My nie możemy ranić cywili… on zapewne tym się nie będzie przejmować. -odparł Uszaty, zagryzając zęby na wardze.
- Za to na zewnątrz będzie miał nad nami jeszcze większą przewagę - zauważył Henry. - Wygląda na to że kontroluje piasek w najbliższej okolicy, więc osobiście uważam że łatwiej byłoby go unieszkodliwić w budynku. Jeśli ucieknie, kto wie ilu ludzi jeszcze zamorduje. Mogę zablokować drzwi, jednak wtedy prawdopodobnie ucieknie przez okno, więc nie wiem czy nam to pomoże.
- Dobra..zmiana planów. Wy chłopcy lecicie do samochodu. Wezwijcie wsparcie, a potem odjeżdżajcie z tym zamrożonym jak najdalej. Spróbujemy zrobić z tego małą grę… mam nadzieje, że jak zobaczy, że nie może uratować pobratymca to się wycofa. -zadecydował Zając, strzygąc uszami. - My spróbujemy go tu zatrzymać, o ile jeżeli Pan chce, jeżeli nie, proszę uciekać wraz z moimi ludźmi. -dodał w stronę geniusza, dobywając swego noża.
- Pomogę panu - przytaknął geniusz. - Wolę nie mieć na karku takich istot. Ten w mieszkaniu stworzył cztery marionetki. Jedna właśnie przechodzi przez drzwi na klatkę - dodał, sprawdzając nowe informacje wyświetlone na komputerku. - Jeśli ruszymy teraz będzie wiedział że nadchodzimy zanim wejdziemy do mieszkania. To czy uda się go złapać zależy od tego jak szybcy będziemy i jaką taktykę obierze. Jeśli spróbuje się wycofać, prawdopodobnie nie zdążymy go zatrzymać. Radziłbym więc ruszyć natychmiast lub ukryć się i poczekać na jego następny ruch.
- Ruszajmy, mam już pewien plan. Postaram się umożliwić Ci czyste polu do strzału! -dodał, susami, pokonując stopnie klatki schodowej, wspinając się szybko na piętro gdzie był Piaskowy.
Henry zaś podążył za nim na tyle szybko na ile był w stanie. Towarzyszyły mu przy tym dwie latarnie oraz dwa boty, podczas gdy trzeci znajdujący się na zewnątrz przebierając metalowymi nóżkami zaczął wspinać się po ścianie budynku by dostać się do okna salonu.
Kiedy mężczyźni dobiegli na piętro, na klatce schodowej znajdowały się dwa piaskowe widma, oraz ich właściciel. Trzecie aktualnie przeciskało się, przez szpary w drzwiach. Zakapturzony żywiołak, widząc pędzącego Zajca rozszerzył szerzej oczy, które błysnęły pod kapturem.
Zakapturzony przeciwnik machnął dłonią, a jego piaskowi rycerze, wystrzelili aż pod sufit, ciągnąc za sobą smugi piasku. Co gorsze działały różnym, niesymetrycznym rytmem, co wyraźnie zdziwiło policjanta. Pierwszy wojownik zaatakował z prawej, chcąc piaskową łapą chwycić za gardło Uszatego. Ten uniknął ciosu, jednak wtedy z flanki zaatakował drugi potwór. Jego łapsko, przesunęło po włochatym boku funkcjonariusza, rozdzierając je niczym papier ścierny. Atak nie był najpotężniejszy, bowiem głównym zadaniem żołnierza było przedarcie się za Zająca, co zresztą zrobił. Sunął teraz w stronę Henrego, niczym duch.
Nóż trzymany przez kompana Henrego, rozbłysnął, gdy ten chciał dźgnąć w plecy istotę, która szarżowała na naukowca. Jednak władca marionetek, był na tyle zręczny, że ruchem dłoni, sprawił, iż w miejscu w które miał trafić policjant powstała dziura. Atak policjanta, trafił w powietrze.
Mimo to dał on naukowcowi coś cennego. Henry wiedział, że im wolniejszy będzie władca żołnierzy,tym gorzej będą oni działać. Bowiem to jego wola i ruchy, w pełni nimi kierowały.
W tym czasie umysł geniusza błyskawicznie przeanalizował sytuację i w ułamku sekundy dobrał optymalną taktykę. Postanowił on stworzyć żelową substancję oblepiającą szczelnie oryginalnego żywiołaka. Sam zaś miał zamiar nie zatrzymując się wyminąć zająca oraz atakującą go marionetkę i zbliżyć się do piaskowego na tyle by zyskać czyste pole do strzału. Dwa boty zwiadowcze tymczasem miały za zadanie osłaniać jego i Uszatego przed atakami marionetek.
Żywiołak, nie spodziewał się nagłego pojawienia niewielkiej bomby. Spojrzał pod nogi, dopiero w momencie gdy ta z piskiem buchnęła lepka substancją. Płynne żelazo, o zatrważającym tempie stygnięcia, uderzyło w ciało przeciwnika ograniczając jego ruchy. Jednak w przeciwieństwie do ataku lodem, sprzed kilkudziesięciu minut, ten zabieg, nie okrył całego ciała przeciwnika. Pokleił spora część, jego ciała jednak wściekłe spojrzenie jednego widocznego oka, wskazywało, że przeciwnik nie ma zamiaru się poddać. Wybuch objął spory obszar. Maź uderzyła w drzwi, utrudniając przejście pozostałym marionetką. Śmignęła nad głowa Uszatego, oraz minęła o włos obie marionetki przeciwnika.
- Nieźle! - krzyknął Uszaty, ruszając biegiem w stronę… Henrego.
Zając doskoczył do geniusza, by chwycić go za ramię. Shinso zebrało się pod nogami funkcjonariusza, który wyszczerzył swe przydługie zęby w uśmiechu.
- Przygotuj się! - ostrzegł Henrego, gdy pod ich nogami pojawiła się zajęcza nora.
Obaj mężczyźni, niczym Alicja z Krainy czarów, wpadli w tunel. Jednak zamiast przelecieć do magicznej krainy, wyskoczyli z takiego samego, który pojawił się za plecami wroga, z dala od marionetek.
Żywiołak ryknął wściekle, a z jego ciała zaczęły wystrzelać piaskowe włócznie, skierowane we wszystkie strony. Ziarenka uderzały w ściany, wbijając się w nie niczym bełty, przebijały jego marionetki, a jedna z lanc trafiła nawet w bocika Henrego, niszcząc maszynkę. Jednak nim wynalazek uległ destrukcji, zdołał oddać strzał, który zniszczył piaskowy pocisk, skierowany w twarz geniusza. Drugi pajęczak, tez osłaniał swego Pana, nie pozwalając by rozpaczliwy ruch wroga go dosięgnął.
Mimo tego, Uszaty został draśnięty, przez jedną z lanc, która otarła się o futro na jego barku. Skrzywił się, jednak nie puścił ramienia Henrego, by w razie czego uciec z nim z powrotem do nory.
- Dobry ruch, panie władzo - pochwalił zająca naukowiec, po czym uniósł pistolet miotacza i skierował ją na żywiołaka. - Desperacka odpowiedź na szach z naszej strony - stwierdził, przekręcając wolną dłonią dyszę by przestawić ją na rozpylanie ciekłego azotu na jak największym obszarze - ale to już jest mat - dokończył, naciskając na spust.
Piaskowy zdążył wydać z siebie tylko syk wściekłości gdy jego już i tak w dużym stopniu unieruchomione ciało oblał śmiertelnie lodowaty prysznic. Ziarenka piasku od razu nasiąkły wodą, a ciekły azot obniżywszy jej temperaturę grubo poniżej -100 stopni sprawił że ta nie tylko zamarzła, ale wręcz stała się twarda niczym kamień, zaś po kilku sekundach z mordercy została tylko parująca w procesie sublimacji lodowa rzeźba.
- No i to by było na tyle - stwierdził naukowiec, po czym pstryknął palcami, a miotacz na jego plecach jak i niewykorzystany kanisterek z gazem paraliżującym rozpadły się na tysiące terabajtów danych z których stworzył je umysł geniusza. - Jeśli to nie kłopot, to chętnie potowarzyszę wam w drodze na komisariat - poinformował aspiranta. - Miałem spotkać się z ofiarą by zaproponować jej wspólne uczestnictwo w zbliżającym się teście, więc teraz jestem wolny.
Po drodze Henry wysłał też Trevorowi smsa w którym wyjaśnił mu że jego łowca został brutalnie zamordowany i o ile nie znajdą nikogo lepszego, prawdopodobnie będą zmuszeni przystać na kandydata Liny.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 30-05-2015 o 11:07.
Tropby jest offline