Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2015, 10:49   #20
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Zejście na dół, przez wyłaz dachowy po drabinie, nie było specjalnie problematyczne. Zdjęcie plecaków i podanie ich na dół ułatwiło podróż oraz zmieszczenie się w dość wąskim otworze w dachu. Gdy cała ekspedycja znalazła się w środku dotarło do nich jak bardzo byli zmęczeni i zmarznięci. Ciągły ostry i zimny wiatr, który przedzierał się przez ich szczelne ubrania i chłostał odsłonięte elementy twarzy spowodował delikatne odmrożenia i generalne przemarznięcie. Każdy, gdy sobie to uświadomił, był wdzięczny za decyzję Jamesa, który postanowił, że dostaną się do kawiarni. Mimo, że na dole w cale nie było cieplej, to dla przewianych i przemarzniętych członków wyprawy zdawało się, że było tam co najmniej ciepło. Ostatnia osoba schodząca po drabinie zasunęła właz spękanym deklem, przez który wpadało już bardzo niewiele światła. W głębi panowały ciemności, dlatego każdy załączył swoją latarkę i rozejrzał się wokół. Jasne snopy światła omiatały okolicę, a przez nie przepływała gęsta para oddechów, przypominając o otaczającej temperaturze. Pomieszczenie, w którym się znajdowali było czymś na kształt korytarza, z którego znajdowały się trzy wyjścia. W środku panowała nieprzyjemna cisza, przerywana ciężkimi oddechami i szumem wiatru, który teraz zdawał się bardzo odległy. Decyzja została podjęta, każdy z uczestników ekspedycji miał sprawdzić inne drzwi, aby mieć pogląd na całą sytuację w kawiarni. Pierwsze drzwi, te na wprost drabinki, ustąpiły bez większych problemów (oczywiście pomijając ich zamarznięcie, co przy obecnych warunkach było "drobnym" problemem). Prowadziły na salę konsumpcyjną, na wprost drzwi znajdowała się przeszklona elewacja, front kawiarni. Niektóre szyby nie wstrzymały naporu śniegu i pękły, powodując wsunięcie się zamarzniętego "puchu" do środka, który teraz zalegał hałdami. Poza tym znajdowała się tu lada, na której leżała kasa fiskalna, gablotki w których zazwyczaj wystawione były świeże ciasteczka. Niestety tym razem były puste. Kilkanaście okrągłych stolików z fotelami dopełniało wystroju. Na ścianach wisiały popkulturowe plakaty, informacja o darmowym wi-fi spocie oraz cenniki kawiarni z cenami, które większość ludzi skutecznie odstraszyłaby od picia tutaj kawy. Aż dziwne, że tego typu kawiarnie były tak popularne wśród młodzieży.

Drzwi na lewo od drabiny nie chciały ustąpić. Nic nie dało się wskórać, ani prośbą ani groźbą, a ich lodowata powierzchnia mogła sugerować, że pomieszczenie za nimi zostało zasypane śniegiem, przez co otworzenie drzwi nie było możliwe.

Ostatnie drzwi prowadziły do przygotowalni. Otworzyły się z głośnym skrzypieniem, które rozeszło się po całej kawiarni. Było to prostokątne pomieszczenie, w którym po prawej stronie znajdowały się urządzenia kuchenne, a po lewej, drzwi wahadłowe, prowadzące do sali sprzedaży. W ciągu kuchennym znajdowały się stalowe szafki, kuchenka gazowa, na której stały zaparzacze do kawy, lodówka i blaty robocze z stali nierdzewnej. Przy kuchence, na podłodze, leżało coś, co przypominało na pierwszy rzut oka, kupę śniegu. Jednak gdy Nathaniel, który był najbliżej znaleziska, przyjrzał się powierzchni "kupy śniegu" dostrzegł, że jest to koc, zamarznięty koc, pod którym coś było. Powoli zbliżył się na tyle, że był w stanie sięgnąć za krawędź przykrycia i zaczął je odsuwać. Jego serce zaczęło bić szybciej, domyślał się co może się tam znajdować, jednak nie chciał tego widzieć. Z drugiej strony ciekawość wzięła górę. Zamarznięty koc, strzelał i łamał się w miarę jak Nathaniel go zdejmował, aż finalnie odsłonił makabryczne znalezisko. Członkowie ekspedycji spotykali się już z potwornymi obrazami, niektórzy z nich sami dokonywali straszliwych czynów, jednak ta bliskość i dosłowność sceny sprawiła, że nawet pod najtwardszymi z nich ugięły się nogi. Pod kocem znajdowały się zamarznięte ciała rodziny. Mężczyzny, kobiety i dwójki dzieci - chłopca i dziewczynki. Wszyscy byli przytuleni do siebie i wyglądali jakby spali, a jedynie białe kryształki lodu znajdujące się na ich włosach, ubraniach i rzęsach świadczyły o tym, iż znajdowali się już w lepszym świecie. Musieli się tu ukryć przed zimnem i grzać się pod kocem i ciepłem kuchenki gazowej, dopóki siarczysty mróz nie pozbawił ich ostatniego oddechu.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline