Janusz, sala rozpraw Dojrzał drzwi. Nie dość na tym. Dojrzał też dwójkę antagonistów niedawnego starcia.
Tylko dwójkę. Co z resztą? Turczynka odezwała się pół szeptem:
- Janusz, tak? Ja jestem Joanna. Nie Asia, nie Aśka, nie Joasia. - miły, ciepły uśmiech nauczycielki - Proponuję, uzgodnić listę pytań. Są trzy i nie warto ich zmarnować. Ciśnie mi się na usta "co my tu do cholery robimy?!"- z pewnym poczuciem humoru, lub maskującej swoje zdenerwowanie - ale to chyba niewskazane po tak miłym i oficjalnym powitaniu, prawda? No więc moje propozycje: Kim jesteście? Czego od nas chcecie? i teraz coś osobistego: co z wampirem którego zakołkowałam? Sorry, ale to akurat dla mnie ważne. Obiekcje?
- Tak - zorientowawszy się, jak śmiało zaczął, chłopak szybko spojrzał przed siebie, na podnóżek tronu. Speszony był tak liczną audiencją, wymamrotał więc pospiesznie - psze pani.
Chwilę milczał, by w końcu rzec:
- Nie lepiej tak... bardziej generalnie? I sprytniej? Niech np. każde z nich odpowie na pytanie. Zamiast jednej odpowiedzi mamy sześć.. eee... siedem, nie policzyłem Bliźniaczek osobno. Albo, zamiast, kim jesteście, co każde z Was - duże W dało się słyszeć - powie nam w skrócie o konflikcie, jaki zaobserwowaliśmy. Rany... czego ja się tak denerwuję. Czemu mi serce tak wali. Jak ona to powiedziała? Wampir, którego zakołkowałam? Jezu, jaki spokój. Tak ot. Padało w sobotę. Wampir, którego zakołkowałam. I jeszcze to: "to dla mnie ważne"... normalnie ja tak mówię o zeszycie od kumpla z zadaniem z matmy. Zupełnie inna skala...
Myśl zabarwiona była podziwem dla kobiety... i goryczą wobec siebie samego. Janusz zobaczył nagle inne miejsca na skali bycia łowcą. I samego siebie na niej musiał umieścić dość nisko. |