Po męczącej podróży Klara padła na posadzkę opierając się plecami o wejście. Jej płuca pracowały z trudem łapiąc powietrze. Patrzyła w ciemne niebo, dlatego początkowo nie zauważyła niczego niezwykłego. Dopiero napływające z wiatrem zapachy zwróciły jej uwagę. Było w nich coś znajomego oraz… metalicznego. Pozostali wyczuli to znacznie wcześniej. Warknęcie Jaromira ja otrzeźwiło. Spojrzała w wyjście krypty. Kamienny anioł nadal był zwrócony w ich stronę w tej demonicznej postaci. Znajdował się jednak zdecydowanie bliżej niż powinien i zdecydowanie za daleko od cokołu na którym spoczywał. Nigdzie też nie było widać konia elfa, chociaż w sumie jego resztki łatwo było zlokalizować w okolicy. Klara zerwała się na równe nogi, momentalnie chowając się w ciemność krypty. Kozak zachował jednak zimną krew, chociaż nie można powiedzieć żeby ten plan się jej spodobał.
- A ten okrzyk? Nie możemy zostawić tego biednego człowieka na śmierć - syknęła chcąc zwrócić na siebie uwagę Jaromira.
__________________ you will never walk alone |