[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=l04epdSEvtQ[/MEDIA]
Wybuch. To ostatnie co zapamiętał Clarke. Potężna eksplozja energii wysłana wprost z orbity, aby raz na zawsze unicestwić członków wojsk Federacji. Wybuch, który wywołał masywną falę uderzeniową, która poderwała wszystko wokół, wliczając w to żołnierzy z załogi AJOLOSA. Gdy Clarke stracił grunt pod nogami, a gigantyczna fala energii wyrzuciła go w powietrze uświadomił sobie, że zginął. Wiedział, był tego pewny, że są to jego ostatnie chwile życia. Tyle razy otarł się o śmierć od początku misji, że limit jego szczęścia został wyczerpany. Dał się ponieść, oddał swoje ciało w objęcia zimnej śmierci. Poczuł ulgę, było mu już wszystko jedno, gdy uświadomił sobie, że to już koniec. Wreszcie mógł przestać walczyć i odpocząć. Gdy wirował w śmiertelnym tańcu, wśród krystalicznych cząsteczek solanki, był spokojny, nie krzyczał, a jego mózg odciął się od tego co działo się naokoło. Clarke był teraz w rodzinnym domu, był nastolatkiem i razem ze swoim ojcem naprawiali jakiś sprzęt elektroniczny. Wtedy przyszło uderzenie, coś twardego trafiło w kask technika, pozbawiając go przytomności.
***
-Tato, nie tak. Przecież to nie zadziała - powiedział nastoletni Clarke do swojego ojca. -
Zobacz, ten obwód musisz zamknąć, a to musisz podpiąć do uziemienia. No chyba, że chcesz żeby wszystko poszło z dymem -
-No dobra, masz rację młody- powiedział śmiejąc się jego ojciec. Clarke czuł się wspaniale! Czuł się bezpieczny w rodzinnym domu, z rodzicami. Było mu ciepło, nic go nie bolało, był zdrów i miał całe życie przed sobą. Kto chciałby zrezygnować z takiej perspektywy?
-Clarke.- odezwał się głos nieznany młodemu Isaac'owi.
-Clarke, obudź się. - głos należał do mężczyzny o ciemnych włosach. Dorosły Clarke poznał go dość dobrze, był to Morgan Ross, skaner z ALOJOSA. -
Clarke, kurwa mać, wstawaj, ty pierdolony pojebie!- zawtórował niski i opryskliwy głos należący do łysego gościa w ciemnych okularach. Jones, zwiadowca z załogi AJOLOSA.
-Nie możesz się poddać. Inaczej nasza śmierć pójdzie na marne- odezwał się kobiecy głos, należący do młodziutkiej esperki Ineth Rowens. Nastoletni Clarke spojrzał na swojego ojca, jednak jego oczy były puste, martwe. Wpatrywał się nimi w Clarke'a, wiercąc dziurę w jego duszy. Poczuł jak przyspiesza mu tętno, a postaci otaczające go zbliżają się. Clarke krzyknął -
Tato! Pomóż!- lecz w tym monecie postać jego ojca rozwiała się niczym kupka popiołu na wietrze, wraz z całym otoczeniem. Był teraz sam z trzema nieżyjącymi członkami załogi AJOLOSA, którzy zbliżali się powtarzając jak mantrę
"Obudź się", a gdy byli już o włos od twarzy nastolatka jego nogę przeszył przeraźliwy ból, który spowodował przeraźliwy krzyk...
***
...to on krzyczał. On, dorosły Clarke. Był ubrany w skafander i leżał na rozmokłej powierzchni Perły, prawie przykryty słoną breją, która wlewała się przez rozszczelnioną nogawkę do środka ochronnego ubioru, wywołując poważne poparzenia i falę bólu. Potwierdzeniem całej sytuacji był głos SI skafandra
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=M6n1OcztL7s[/MEDIA]
-Uwaga, wykryto rozszczelnienie skafandra. Wprowadzono dodatkowe zaciski izolujące miejsce rozszczelnienia- co w domyśle oznaczałoby amputację, jednakże przeprogramowany skafander technika tylko zacisnął się wokół jego nogi, uniemożliwiając przedostanie się solanki głębiej.
Chwilę później technik poczuł ulgę, zapewne wtedy, gdy w jego ciele rozeszły się środki przeciwbólowe zaordynowane przez SI. Clarke usiadł z wyraźnym wysiłkiem i rzucił oko na mapę, która przesłał im Chan. Pomogła mu zorientować się w sytuacji.
-Tu... Clarke- powiedział ciężko dysząc
-Van Belzen? Odbiór? - gdy nie doczekał się odpowiedzi nadał do pozostałych załogantów
- Chan, West pomóżcie Van Belzen, jesteście najbliżej. Ja spróbuję dorwać Virrago, to nasza przepustka na statek Felinitów, odbiór?-
Po czym podniósł się z wyraźnym trudem, starając się nie obciążać zranionej nogi. Nadał na ogólnym paśmie, lokalnym, z zasięgiem do kilkuset metrów
-Virrago, strój. Zginiesz jeśli z nami nie pójdziesz. Nie widzisz co tu się kurwa dzieje? Zatrzymaj się, a masz szanse przeżyć - w czasie gdy prowadził monolog, który miał nadzieję, przemówi do rozsądku "doktorowi zło", ruszył w jego stronę, przygotowując broń do strzału.