Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2015, 17:18   #192
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=l04epdSEvtQ[/MEDIA]

Wybuch. To ostatnie co zapamiętał Clarke. Potężna eksplozja energii wysłana wprost z orbity, aby raz na zawsze unicestwić członków wojsk Federacji. Wybuch, który wywołał masywną falę uderzeniową, która poderwała wszystko wokół, wliczając w to żołnierzy z załogi AJOLOSA. Gdy Clarke stracił grunt pod nogami, a gigantyczna fala energii wyrzuciła go w powietrze uświadomił sobie, że zginął. Wiedział, był tego pewny, że są to jego ostatnie chwile życia. Tyle razy otarł się o śmierć od początku misji, że limit jego szczęścia został wyczerpany. Dał się ponieść, oddał swoje ciało w objęcia zimnej śmierci. Poczuł ulgę, było mu już wszystko jedno, gdy uświadomił sobie, że to już koniec. Wreszcie mógł przestać walczyć i odpocząć. Gdy wirował w śmiertelnym tańcu, wśród krystalicznych cząsteczek solanki, był spokojny, nie krzyczał, a jego mózg odciął się od tego co działo się naokoło. Clarke był teraz w rodzinnym domu, był nastolatkiem i razem ze swoim ojcem naprawiali jakiś sprzęt elektroniczny. Wtedy przyszło uderzenie, coś twardego trafiło w kask technika, pozbawiając go przytomności.

***

-Tato, nie tak. Przecież to nie zadziała - powiedział nastoletni Clarke do swojego ojca. -Zobacz, ten obwód musisz zamknąć, a to musisz podpiąć do uziemienia. No chyba, że chcesz żeby wszystko poszło z dymem -
-No dobra, masz rację młody- powiedział śmiejąc się jego ojciec. Clarke czuł się wspaniale! Czuł się bezpieczny w rodzinnym domu, z rodzicami. Było mu ciepło, nic go nie bolało, był zdrów i miał całe życie przed sobą. Kto chciałby zrezygnować z takiej perspektywy?
-Clarke.- odezwał się głos nieznany młodemu Isaac'owi. -Clarke, obudź się. - głos należał do mężczyzny o ciemnych włosach. Dorosły Clarke poznał go dość dobrze, był to Morgan Ross, skaner z ALOJOSA. -Clarke, kurwa mać, wstawaj, ty pierdolony pojebie!- zawtórował niski i opryskliwy głos należący do łysego gościa w ciemnych okularach. Jones, zwiadowca z załogi AJOLOSA. -Nie możesz się poddać. Inaczej nasza śmierć pójdzie na marne- odezwał się kobiecy głos, należący do młodziutkiej esperki Ineth Rowens. Nastoletni Clarke spojrzał na swojego ojca, jednak jego oczy były puste, martwe. Wpatrywał się nimi w Clarke'a, wiercąc dziurę w jego duszy. Poczuł jak przyspiesza mu tętno, a postaci otaczające go zbliżają się. Clarke krzyknął -Tato! Pomóż!- lecz w tym monecie postać jego ojca rozwiała się niczym kupka popiołu na wietrze, wraz z całym otoczeniem. Był teraz sam z trzema nieżyjącymi członkami załogi AJOLOSA, którzy zbliżali się powtarzając jak mantrę "Obudź się", a gdy byli już o włos od twarzy nastolatka jego nogę przeszył przeraźliwy ból, który spowodował przeraźliwy krzyk...

***

...to on krzyczał. On, dorosły Clarke. Był ubrany w skafander i leżał na rozmokłej powierzchni Perły, prawie przykryty słoną breją, która wlewała się przez rozszczelnioną nogawkę do środka ochronnego ubioru, wywołując poważne poparzenia i falę bólu. Potwierdzeniem całej sytuacji był głos SI skafandra
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=M6n1OcztL7s[/MEDIA]
-Uwaga, wykryto rozszczelnienie skafandra. Wprowadzono dodatkowe zaciski izolujące miejsce rozszczelnienia- co w domyśle oznaczałoby amputację, jednakże przeprogramowany skafander technika tylko zacisnął się wokół jego nogi, uniemożliwiając przedostanie się solanki głębiej.
Chwilę później technik poczuł ulgę, zapewne wtedy, gdy w jego ciele rozeszły się środki przeciwbólowe zaordynowane przez SI. Clarke usiadł z wyraźnym wysiłkiem i rzucił oko na mapę, która przesłał im Chan. Pomogła mu zorientować się w sytuacji.
-Tu... Clarke- powiedział ciężko dysząc -Van Belzen? Odbiór? - gdy nie doczekał się odpowiedzi nadał do pozostałych załogantów - Chan, West pomóżcie Van Belzen, jesteście najbliżej. Ja spróbuję dorwać Virrago, to nasza przepustka na statek Felinitów, odbiór?-

Po czym podniósł się z wyraźnym trudem, starając się nie obciążać zranionej nogi. Nadał na ogólnym paśmie, lokalnym, z zasięgiem do kilkuset metrów -Virrago, strój. Zginiesz jeśli z nami nie pójdziesz. Nie widzisz co tu się kurwa dzieje? Zatrzymaj się, a masz szanse przeżyć - w czasie gdy prowadził monolog, który miał nadzieję, przemówi do rozsądku "doktorowi zło", ruszył w jego stronę, przygotowując broń do strzału.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline