WÄ…tek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2015, 20:16   #103
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację



Im dalej wjeżdżało się pomiędzy sowieckie, monumentalne bloki, tym bardziej miejsce na środku Syberii przypominało zamieszkane miasto. Służby ciągle pracowały, ulice pozostawały w większości odśnieżone, umożliwiając przejechanie nawet najcięższym samochodom. Wszędzie rzucały się w oczy ogromne hałdy śniegu, zgarniane w jedno miejsce, gdzie tworzyły miejscami spore pagórki. Z jednego z nich kilka dzieciaków zjeżdżało na sankach, za nic mając sobie panujący na dworze mróz. Cała okolica wyglądała bardzo podobnie: szerokie ulice, śnieg, odśnieżone chodniki czasami przypominające tunele, a dalej osiedla lub budynki użyteczności publicznej, wszystkie w tym samym, komunistycznym stylu drugiej połowy dwudziestego wieku. W Norylsku czas się zatrzymał i widać było to na każdym kroku.

Nikt ich nie zatrzymywał. Wjechali, a następnie przejeżdżali przez najgęściej zamieszkaną część tego miasta, mijając zarówno samochody osobowe jak i autobusy; na sygnale minęła ich karetka. Niezależnie od sił walczących o fabryki i kopalnie, centrum miasta nie przypominało pola bitwy i nie wyglądało na to, by ktoś oficjalnie próbował je przejąć. Kilka razy mignął im radiowóz, dwa razy przejechali obok wozu bojowego piechoty i czegoś przypominającego posterunek wojskowy. Trójka siedząca w szoferce nie zwróciła większej uwagi. Stara, rozklekotana ciężarówka pasowała do miejsca, nie rzucając się w oczy.
W Norylsku to piękno byłoby podejrzane.

Ktoś kiedyś musiał wpaść tu na całkiem niezłe pomysły. Dwa w zasadzie bardzo rzucały się w oczy. Miasto było oświetlone, oświetlone bardzo porządnie. Nie tylko częste latarnie, rzucające żółte światło na ulice, ale nawet prawie każdy z budynków miał lampy świecące zarówno w górę i dół. Przy tak krótkich dniach i długiej zimie wydawało się to dobrym rozwiązaniem. Niestety odkrywało coś, co powodował czas i warunki. Drugi z pomysłów zakładał bowiem, że miasto kolorowe będzie o wiele przyjemniejszym, pokrzepiającym widokiem. Dlatego wszystkie bloki pomalowano głównie jaskrawymi, żywymi, ciepłymi kolorami. Kiedyś było to piękne.
Teraz odrapane, monumentalne bloki, z których tynk odpadał wielkimi kawałami, a grzyb pokrywał ogromne połacia ścian, mogły oddziaływać dokładnie odwrotnie od efektu zamierzonego.


Shade zostawiła pozostałych i szybkim krokiem, odgradzając się we własnej głowie od mrozu, ruszyła na wskazany przez Sato adres. Nie było więcej informacji o kryjówce. Niewiele. Miracle dało się poznać jako solidny pracodawca, prawdopodobnie sami więc nie wiedzieli więcej. Śliskie chodniki nie zostały posypane świeżym piaskiem, dzisiejszy śnieg jeszcze nie został zgarnięty, lecz przemieszanie się i tak było o wiele szybsze i łatwiejsze niż poza miastem. Bez trudu dotarła pod jeden z ogromnych, ponad dziesięciopiętrowych bloków. Tam znajdowało się miejsce, którego szukała. Przemierzając szybko odśnieżone podwórze, którym stało kilka osobowych samochodów, znalazła odpowiednią klatkę i pchnęła drzwi. Otworzyły się bez trudu. Niedługo też zajęło jej odnalezienie konkretnego numeru mieszkania, okazało się, że należy zejść pół piętra w dół. Kiedyś musiało należeć do dozorcy, teraz miało służyć im. Piwnica ciągnęła się dalej, do innych pomieszczeń gospodarczych oraz kotłowni, ale korytarz i tak był spokojny i ludzie udający się do mieszkań na górze omijali to miejsce, nie widząc nawet tych prostych, odrapanych drzwi, zamkniętych na przynajmniej jeden z dwóch zamków.

Valerie obejrzała je dokładnie, szukając czujek i możliwości dostania się do środka. Jej palce natknęły się na mały metalowy przedmiot ukryty w zagłębieniu nad framugą, który okazał się być kluczem do jednego z dwóch solidnych zamków. Otworzyła go i drzwi z lekkim skrzypnięciem uchyliły się do środka, otwierając się na znajdujące się tam zimne, wilgotne mieszkanie.
Weszła i zamknęła za sobą.

Prąd działał, co było pierwszą dobrą wiadomością. Drugą był fakt, że pomimo zakręconych kaloryferów nic tu nie popękało. W termowizji widać było ciepło płynące tuż przy jednej ze ścian. Rury szły tędy w górę, prosto w kotłowni, po włączeniu grzejników utrzymanie tu znośnej, albo nawet wysokiej temperatury, na pewno nie nastręczy trudności.
Mieszkanie miało około pięćdziesięciu, może sześćdziesięciu metrów. Składały się na nie dwa spore pokoje, kuchnia oraz podwójna łazienka. W jednym miejscu kibel, w drugim reszta. To już pachniało pradawnymi czasami, a reszta nie była lepsza. Ciężka meblościanka z rozkładanym z niej łóżkiem. Wielka, "garbata" wersalka, ciężki stół, proste krzesła. Kuchenka gazowa, pożółkła wanna i grzyb na jednej ze ścian. Trochę foteli, stolik kawowy i mała szafeczka, na której stał pełnowymiarowy, nie znający pojęcia "holografia", telewizor. Na pierwszy rzut oka nie zauważyła robactwa ani myszy, ani żadnych rzeczy, które można było nazwać mianem "osobistych", chociaż mieszkanie było wyposażone w podstawowe sprzęty, a nawet pościel czy koce.


 
Sekal jest offline