Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2015, 23:09   #76
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Daniel nie spieszył się z zejściem na dół. Nie odkąd wiedział, że Steve wrócił do domu. Ze wszyscy znów byli razem. I dzięki jego córce, mieli widoki na czyjąś pomoc. Bo chociaż z początku dwójkę łapiduchów oceniał na conajwyżej wierzących w swoją rolę naciągaczy, tak teraz nabrał do nich drobnej dozy przekonania. Nathan Weston, mimo iż głównie obsługiwał swoje szumiące kamery i detektory naprawdę zdawał się przejęty obserwowanymi zjawiskami. A także nieustępliwy w próbach ich rozpoznania i zrozumienia. Naprawdę też zdawał się dbać o panią Perrineau, która znacznie bardziej niż ktokolwiek z nich przeżywała i odczuwała to z czym mieli do czynienia. Tworzyli zgraną parę. I bez względu na to czy naprawdę mieli pojęcie jak pomóc rodzinie Daniela, to właśnie ich zgranie tchnęło w Dom Cravenów nowy odcień nadziei. Sprawiło, że Daniel wstał dziś z twardym postanowieniem zostawienia dotychczasowych dni w Plymouth za sobą. Szczególnie faktu i okoliczności śmierci ojca…
Przy śniadaniu zachowywał się swobodnie i nawet naturalnie i niewymuszenie mu to przyszło. Lekko opuchnięte i nadal widoczne limo było w jego osobie jedynym potwierdzeniem, że dzień wczorajszy nie był tylko złym snem.
Po śniadaniu zaprosił wszystkich do salonu.
- Prosiła pani, Pani Perrineau o szczerą rozmowę. Myślę, że mogę zacząć. Głównie dlatego, że niewiele będę w stanie od siebie dodać do tego co i tak wszyscy już wiemy. Nie pamiętam żadnego ze swoich snów. W ogóle rzadko je pamiętam. Za to przez pierwsze trzy nocy budziłem się około godziny trzeciej z przeświadczeniem, że ktoś poza mną jest w pokoju. W kącie. I, że patrzy na mnie. Towarzyszyło temu… sam nie wiem. Jakieś złe przeczucie. Nie wiem czy to było pozostające wrażenie ze snów, czy coś innego. Ale za każdym następnym razem było intensywniejsze. Do tego stopnia, że niemal czułem zapach tego kogoś. Zapach butwiejących szczątek, bagna. Smród właściwie. To wtedy kruk ożył w pokoju Maddy. Pamiętam jeszcze, że miało to miejsce za każdym razem o tej samej porze. Kwadrans po trzeciej. No prawie o tej samej porze. Często patrzę na zegarek. A już zawsze gdy się budzię. Pierwszego dnia obudziłem się punkt o 3.16. Przez dwa następne o minutę później...
Zamyślił się jakby przypominajac sobie coś czego nie miał w planie powiedzieć.
- Tego dnia, którego moja rodzina wróciła z motelu po pierwszej przespanej tam nocy… To był szósty lipca. W kuchni coś… coś się objawiło. Straszny hałas, bałagan i sztućce ułożone w słowo “Maudit”. Nie wiem czy ma to znaczenie, ale wtedy napewno była godzina 13.17. I to prawie wszystko co widziałem. W nocy jeszcze gdy zniknął Arnold poszedłem go szukać na posesji. Gdy wracałem do Domu widziałem, jak światła mrugają w pokoju Maddy. Jakby ktoś się bawił prztyczkiem. Dom był jednak pusty gdy wszedłem do środka. A z rzeczy, których się dowiedzieliśmy z Megan mogę wymienić tylko to, że Adam Horton zmenił się odkąd wprowadził się do tego Domu. A było to w latach pięćdziesiatych, kiedy odkupił tę ziemię. Nie wiem jednak od kogo. Napewno jednak można to sprawdzić.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline