Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2015, 09:25   #89
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Post pisany wspólnie z Ravanesh, Autumm i MG :)



- Nie no… - Jęknęła wyraźnie zniechęcona i poddenerwowana Billinglsey. - Zaczynam rozumieć dlaczego przegrywają. - Dezaprobata była aż nadto widoczna na jej twarzy gdy spojrzała na policjantkę a później na dwóch dowcipnisi. - Czego tutaj pilnujecie tak naprawdę?

- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami. - Tam była jakaś szczelina. Piekielna szczelina czy coś. Mieliśmy trzymać ludzi z daleka od tego miejsca. Tak na wszelki wypadek.
- Portal?! - Spytała Wiedźma z mieszanką niedowierzania, rozczarowania i rezygnacji. Zacisnęła przy tym mocno powieki i pięścią uderzyła w coś niewidzialnego koło siebie wykrzywiając przy tym usta w niezbyt przyjemnym grymasie. Po jej ostatnich doświadczeniach z tego typu tworami było to raczej naturalne.
- No. Tak słyszałem. - Odpowiedział jeden z ochroniarzy.
- A co słyszałeś o swoim szefie? - Druidka zmieniła ton głosu na bardziej neutralny. Jeżeli miały tu stać zanim zweryfikowana zostanie ich wersja, to przynajmniej mogła spróbować wyciągnąć jakieś informacje.
- Skoro od niego przyjechałyście, to chyba wiesz co i jak - mina faceta znów zrobiła się nieco ... podejrzliwa.
Dłonie, tak jakby od niechcenia, powędrowały bliżej broni.
- To chyba nie jest właściwy moment aby wypytywać szeregowych ochroniarzy o takie sprawy - koło Vannessy pojawił się szczupły mężczyzna w skórzanej kurtce i z niechlujna brodą.

- I co myślisz, że on ci powie o szefie, którego widział może dwa, może trzy razy w przelocie. Zresztą, zamiast wypytywać cyngli o nieistotne sprawy, zaczęłabyś przebierać z nami nogami w stronę Stonehenge. Twój talent, Vannesso, przez dwa n i dwa s, może okazać się tam potrzebny, by nie zginęło zbyt dużo kolegów tego biedaka, którego tak bez sensu ciągniesz za język.
Typek miał wyjątkowo paskudny ton głosu. Arogancki i zaczepny, jak londyński cwaniak z metra.
Za nim jednak stała osoba, której Vannessa nie spodziewała się spotkać w tym miejscu.
Emma Harcourt. Ponoć zabita podczas akcji MR-u kilka tygodni temu.
Ubrana na czarno, w strój, który zwykle nosiła podczas akcji w MRze. Nad każdym ramieniem wystawała rękojeść miecza, a zacięta mina sugerowała, że także i tutaj nie przyjechała na pogawędki.
Na blok-poście na raz zrobiło się tłoczno. Widać Damien ściągał posiłki zewsząd, ale nie bardzo panował nad logistyką, czego skutkiem było to, że Amy chwilowo znalazła się poza centrum uwagi. Nawet jej nie rozbroili... nie żeby miała zamiar stawiać opór w środku grupy uzbrojonych po zęby specopsów, ale takie przeoczenie sporo mówiło o organizacji “terrorystów” i ich pewności siebie. Jedno było fatalne, drugie nad wyraz wysokie; ciekawe czy słusznie.

W każdym razie policjantka postanowiła do ostatniej kropli wycyckać daną jej swobodę: uważnie przypatrywała się całemu zamieszaniu, notując w pamięci wszystkie szczegóły, które mogą być potem przydatne: ilość ludzi, cechy charakterystyczne, numery i modele pojazdów... nawet ostrożnie wyciągnęła z kurtki mały notatniczek i bawiła się nim niezobowiązująco; dobry motyw, żeby uspokoić nerwy i sprawdzić, czy ktoś zwróci jej uwagę. Jeśli nie, miała zamiar zanotować to i owo.

Migrena jej dokuczała; miała wrażenie, że zaraz przez jej głowę przejedzie kolejny rozpędzony pociąg wypełniony chaosem obrazów, imion, skojarzeń. Ale nie zamierzała pomagać tym ludziom, póki nie będzie do tego bezpośrednio zmuszona; na razie zaciskała więc zęby, spoglądając wokół uważnym wzrokiem.
- Miło widzieć cię wśród żywych. - Vannessa uśmiechnęła się nawet do Fantomki. Wprawdzie nie przepadała za Harcourt, ale naprawdę miło było widzieć kolejnego byłego współpracownika wśród żywych.
Po czym łaskawie obdarzyła spojrzeniem cwaniaczka.
- A konkretniej? To co tam jest?

- Według wszelkich przewodników przed, jak i po fenomenie, Stonehenge. - Irytujący brodacz wzruszył ramionami. - No, ale po Fenomenie to nie jestem już tak do końca pewien.

Wzruszył ramionami w wyraźnie błazeńskim geście. Mlasnął. Zaklekotał językiem, jakby sprawdzał czy ma jeszcze wszystkie zęby. Potem rzucił okiem na oddalających się rudowłosą kobietę i Nathana Scotta w jego rogatej postaci, jak i trzeciego mężczyzny poruszającego się w jakiś taki, niezgrabny i nieco przerażający sposób.

- Emm. Wiesz co masz robić. Zobacz co one tutaj robią i kim jest ta malutka kobietka z notesikiem. Wygląda mi dość groźnie, szczerze mówiąc. Ja lecę pomoc Kopaczce, Horrorowi i naszemu książątku z różkami. Wszystko jasne? Wiesz, co masz robić?

- Haha! - Billingsley zaśmiała się i szturchnęła łokciem policjantkę. - Widzisz Amy, twoi terroryści się na tobie poznali.
Po czym spoważniała.
- To może zacznijmy od początku. - Zwróciła się znowu do nieznajomego mężczyzny. - Jenkins, tak? Twój szef nie raczył nas wprowadzić za bardzo w szczegóły.

- Oj. Przykro mi, ale nie jestem Jenkinsem. Nazywam się O'Hara. Finch O'Hara. I też zwiedzam, razem z tą przemiłą wycieczką. Jenkins, tak sądzę, jest teraz gdzieś w okolicach tej strzelaniny.

- Robi się naprawdę coraz ciekawiej. - Zauważyła z przekąsem Billinglsey.

- Idź Finch - Kobieta spojrzała na O'Harę wymownie.
- Witaj Vannesso. Trochę czasu minęło odkąd ostatnio miałyśmy okazje porozmawiać, więc co słychać u ciebie? Co tutaj robisz? I kim jest twoja - Dziewczyna obrzuciła spojrzeniem kobietę z notesikiem - towarzyszka?

- Dziękuję, u mnie wszystko świetnie leci. - Skłamała gładko Druidka. Zrobiła to z entuzjazmem zalecanym przez powszechnie przyjęte i uświęcone zasady dobrego wychowania. - A u ciebie? - A jakże i tego elementu zwyczajowego przywitania, osób znających się na przykład z pracy chociaż nie koniecznie przepadających za sobą, nie mogło zabraknąć . - Amy Little. - Wskazała uprzejmie na starającą się wtopić w otoczenie przedstawicielkę stróżów prawa. - Policjanta współpracująca z moim nowym, ale raczej już byłym, pracodawcą. - Wiedźma zrobiła krótką przerwę, na wypadek gdyby Fantomka zechciała się przedstawić.
- Jestem Emily Livingston. - Fantomka wyciągnęła rękę w kierunku Amy, ale spojrzała się znacząco na Vannessę.
- Amy Sarah Little, Wydział Śledczy, Policja Londyńska. Vannessa miała na myśli Biuro Ochrony Rady Bezpieczeństwa Londynu. Pracuję z nimi przy jednym śledztwie. - wyjaśniła Amy uprzejmie i uścisnęła podaną jej dłoń. Obejrzała kobietę uważnie, zawieszając na dłużej wzrok na mieczach. Uniosła brew, ale nie skomentowała takiej niecodziennej broni.
- Jest pani jednym z “gości” Holingswotha czy bierze udział w tym wszystkim z własnej woli? - spytała neutralnym tonem. Palce jej drugiej dłoni wybijały na okładce notatnika niespokojny rytm.
- Daj spokój z tym policyjnym przesłuchaniem Amy. - Druidka lekko zganił policjantkę. - Awansu chcesz się na terrorystach dorobić? - To już było całkiem złośliwe. - A wracając do twojego pytania Em..ily - Wiedźma jakoś tak sztucznie wymówiła to imię. - Czekam na Jenkinsa sobie.
- Jestem tutaj, bo Holingswoth poprosił mojego szefa o pomoc. Rozumiem, że wy dwie jesteście tutaj na prośbę Holingswotha? - i nie czekając na odpowiedź kontynuowała - Rozumiem też obecność Vannessy, ale twojej Amy, mogę ci mówić Amy, to już nie za bardzo.
- Powiedzmy, że na prośbę. - Vannessa przytaknęła. - Obie zostałyśmy w dość niecodziennych okolicznościach wciągnięte w to wszystko. Chociaż prawdę powiedziawszy nawet dokładnie nie wiem w co?
- W Stonehenge otwiera się jakaś szczelina, więc powtarzam rozumiem po co ściągnięto tutaj ciebie Vannesso zważywszy na to, co może wyjść z tej wyrwy, ale ty Amy raczej powinnaś teraz zwiewać w przeciwnym kierunku.
- W przeciwnym kierunku jest niejaki Damien Holingsworth, znany także pod imieniem Apollyn... który obiecał mi - i mam wrażenie, że słowa dotrzyma - że zmiecie cały Londyn z powierzchni ziemi, jeśli nie będę współpracować. Także dziękuję za propozycję, ale wolę zostać. Możecie mnie dowolnie używać, jeśli macie taką potrzebę. - skrzywiła się i potarła skroń - Mogę otworzyć bagażnik? Mam tam coś przeciwbólowego, a strasznie dokucza mi migrena…
- Tyle to już zdążyłam usłyszeć. - Vannessa spojrzała na Amy, później na Emmę. - Tylko jaki to ma związek z BORBL? Orientujesz się?
- To zdarzenie tutaj? Mam nadzieję, że nie ma żadnego.
- Czyli kolejne kłamstwo. - Druidka zamyśliła się na chwilę. - Dzięki Emyli. Myślę, że twój szef będzie potrzebował twojej pomocy. Powodzenia w tym. - Vannessa uśmiechnęła się nawet. Po czy zwróciła się do jednego z mężczyzn, który je tu zatrzymał. - To gdzie ten Jenkins?
- Poczekaj, poczekaj - Fantomka zatrzymała Vannessę - Uważasz, że ta akcja ma jakiś związek z BORBLem, do tego jest tutaj policjantka współpracująca z BORBL, więc może ja czegoś nie wiem - Em zmrużyła oczy, a jej mimika twarzy sugerowała jakże niecodzienną dla kobiety niepewność.
Fantomka przestąpiła z nogi na nogę i odwróciła twarz skrywając ją przed Vannessą. Wpatrywała się w miejsce skąd dochodziły ją silne zawirowania mocy naruszające Całun.
Odwróciła się z powrotem w stronę Driudki.
- Jeżeli macie pomóc z ogarnięciem tego, tam, to dlaczego stoicie tutaj?
- Stoimy tutaj, gdyż ci mili panowie z bronią - Wiedźma wskazała patrol, których ich zatrzymał. - niezwykle uprzejmie poprosili o to. - Nie dało się nie wyczuć ironii w jej głosie. - Sama chciałabym wiedzieć czy ta akcja ma jakiś związek z biurem. Naprawdę. Holingsworth sugerowała, że Andrealfus przejął kontrolę na Radą i biurem. - Vannessa zmieniła ton na bardziej neutralny. - Uważa również, że portal ma z tym związek. Wydawałaś się być lepiej poinformowana niż ja, dlatego pytałam. Holingsworth uważa również, że obecność pani policjant jest tu niezbędna. Ona sama twierdzi, że nie wiem dlaczego. - Vannessa pochyliła się w kierunku Emmy, tak by tylko Fantomka mogła ją usłyszeć i wyszeptała. - Ale ja jej nie ufam. - Po tych słowach Druidka cofnęła się.
- Zanotowałam - odpowiedziała Vannessie nie komentując jej spostrzeżenia - No dobra. Jak mamy coś tam zdziałać to lepiej już chodźmy.
Fantomka odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę"miłych panów z bronią".
- Witam panowie. Kto tutaj podejmuje szybkie i wiążące decyzje?
- Szef, czyli chyba on - jeden z ochroniarzy wskazał drugiego, który nadal odprowadzał wzrokiem biegnącego Fincha, jakby wahał się, czy nie strzelić mu w plecy. Chyba coś zaszło pomiędzy tymi dwoma, coś czego zajęta rozmową z Vannessą Emma zwyczajnie nie zauważyła.
- Szefie. Do pana. Szefie!
Mężczyzna odwrócił się niechętnie. Podszedł. Spojrzał. Obejrzał Emmę uważnie od stóp, do głów, jak obiekt seksistowskiej napaści niewerbalnej, splunął na ziemię trzymaną w ustach zapałką i burknął:
- Czego?!
- Idę tam - wskazała głową kierunek gdzie popędziła reszta jej "oddziału" - I biorę ze sobą je dwie - teraz wskazała głową miejsce gdzie stała Vannessa z Amy - Wolałam podzielić się tym faktem z wami żebyście nie strzelili nam w plecy czy coś.
- Jasne. Jesteś z Towarzystwa, tak? Tego z Londynu, tak? - upewnił się z nadzieją.
- Oczywiście. Nie wyczuwasz charakterystycznego zapachu Londyńczyków? - zasalutowała chłopakom na pożegnanie - Trzymajcie za nas kciuki.
Szybko podeszła do Amy i Vannessy.
- Sprawa załatwiona. Idziemy. Powiedz mi Vannessa, czujesz tam to paskudztwo?
- Załatwione co? - Spytała najzwyczajniej w świecie Druidka popierając swoje pytanie odpowiednią mową mową ciała.
- Rzucamy się w wir zdarzeń, panowie z bronią nie stanowią już problemu, teraz problemem jest tylko to, co dzieje się tam w oddali. Dlatego pytam jak odbierasz emanację tego syfu z Stonehege, mieści się w twoim spektrum oddziaływania?
- Oczywiście, że je czuję. A wy nie? - Wiedźma zdziwiła się lekko. Po czym westchnęła głęboko. Wprawdzie głupia i samobójcza śmierć była wpisana w jej plany na ten dzień, ale nie w tym miejscu, nie przeciwko temu czemuś co chciało przedostać się do tego świata. Ich świata.
- Odczuwam całą gamę ich emocji. Z obiema skrajnościami, które reprezentują dwie najsilniejsze z nich. - Dodała całkiem rzeczowo. Jeżeli Emma chciała sprawdzić jak tam z mocami, to Druidka nie zamierzała kryć się. Niech Fantomka zamelduje swoim przełożonym. Prawdopodobnie chodziło im o prównanie tego co już wiedzą z tym co powie Vannessa.
- Też je wyczuwam - Fantomka machnęła dłonią szybkim ruchem jakby odpędzała natrętną muchę - ale chodziło mi o to czy czujesz, że możesz narzucić im swoją wolę?
- Teoretycznie. - Odparła zgodnie z prawdą Vannessa. - Sama wiesz jak to działa.
- No to przyjdzie nam wypróbować teorię w praktyce. A Amy, co ona potrafi?
- Nie macie Wiedźm? - Druidka zignorowała pytanie, na które nie potrafiła w żaden sposób odpowiedzieć. Postawiła za to własne. Podstawą każdej operacji była wiedza i Billingsley chciała ją posiąść, żeby odpowiednio przygotować się.
- Powiedzmy, że mamy dzisiaj zestaw bardziej bojowy niż wsparcia.
Vannessa spojrzała z ukosa na Emmę zwaną obecnie Emily. To co malowało się na twarzy Widźmy było mieszanką sceptycyzmu i rozbawienia.
- Zestaw bardziej bojowy, co? - Westchnęła.
“There's no time for us
There's no place for us
What is this thing that builds our dreams yet slips away
from us ”
Fałszując głośno nieśmiertelny przebój Queen, który jakże dobrze pasował do obecnej sytuacji, Vannessa ruszyła za Emmą. Może głupia i samobójcza śmierć w tym miejscu i w tym czasie nie byłaby taka zła?
- A ty Amy? - Fantomka powtórzyła swoje pytanie do trzeciej kobiety w ich towarzystwie - Jaka ma być twoja rola w tym wszystkim?
- Chyba żadna. - policjantka wzruszyła ramionami i zaczęła się mocować z wieczkiem wydobytego z auta słoika z lekami przeciwbólowymi - Wydaje mi się, że miałam pecha, po prostu. Śledziłam Vannessę i... i byłam świadkiem tego całego objawienia. Apollyn mnie oszczędził; może aniołom nie wolno zbijać przypadkowych przechodniów. Nie wiem. Po prostu niewłaściwie miejsce, niewłaściwy czas. - odkręciła wreszcie wieczko i wysypała sobie na dłoń małą górkę pigułek - Mogę wam służyć całym swoim policyjnym doświadczeniem. - uniosła oczy na Em, a potem przeniosła wzrok z powrotem na leki, jakby wahając się z decyzją o ich połknięciu - Ale z tego co rozumiem, oczekujcie jakiś... fajerwerków? Niestety, nic takiego nie potrafię... przeszłam wszystkie badania, naprawdę. - zapewniła szybko i wsypała sobie garść pigułek do gardła z nadzieją, że może zabiją choć trochę migrenę...
- Czyli jedyne, co mogę wymyślić dla ciebie tak na szybko to trzymanie się z tyłu. Chociaż naprawdę dziwna jest dla mnie myśl, że ktoś cie tutaj przysłał przez przypadek. Oni nie robią niczego przez przypadek Amy. No to chodźmy za Vannessą. - Fantomka się zawahała - Chyba że wolałabyś zostać tutaj przy blokadzie?
Policjantka rzuciła Em długie spojrzenie, a potem wydała z siebie dźwięk, który mógł być czymś pośrednim między śmiechem a westchnieniem.
- To. - sięgnęła do kurtki i pokazała Fantomce odznakę - Wciąż coś znaczy. Policja jest po to, żeby pomagać obywatelom w tych niepewnych czasach. Chodźmy więc zobaczyć, co można poradzić na takie rażące naruszanie porządku publicznego. - uśmiechnęła się blado i wsadziła ręce w kieszenie, gotowa do drogi.
- Dla sił z którymi masz zamiar się mierzyć to nic nie znaczy, ale to twój wybór. Trzymać na siłę cię nie będę. Poproszę tylko żebyś trzymała się z tyłu.
Emma ruszyła do przodu, ale tak, aby w razie niebezpieczeństwa mieć możliwość zareagowania i osłonienia Amy. Poza tym będzie się też starała mieć oko na Vannessę.
Kobiety ruszyły, prowadzone przez uzbrojoną w miecze Emmę.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 02-06-2015 o 19:18.
Efcia jest offline