Opis dziwnego obyczaju znalazłem w "Krwi Inków" Mariusza Wollnego (zreszta polecam).
Wbrew tytułowi rzecz dzieje się głównie na Spiszu.
Gościa podczas uczty gościa chwytano znienacka, zarzucano mu na głowę wór, kładziono na ławie i trzy razy uderzano po tyłku łopatą od chleba. Potem oczywiście zaskoczonego takim obrotem sprawy delikwenta uwalniano i fetowano.
No dość ciekawe podejście do gościnności.